CO PISZĄ INNI: Polski publicysta Michał Gradzki ocenia mijający rok 2015 i czarno widzi perspektywy 2016.
Świat zmienił się w ciągu mijającego roku bardziej niż można było się tego spodziewać. Dobrze, że z polskiej perspektywy nie widać, a przynajmniej nie czuć, tego co było w nim najgorsze. I oby tak pozostało.
Krew.Był to kolejny rok krwawych żniw będących rezultatem amerykańskiego procesu przebudowy świata arabskiego. Utrzymywało się skrajne napięcie na całym Bliskim Wschodzie. Codzienne doniesienia o kolejnych dziesiątkach zabitych nie robiły na nas ani na nikim należytego wrażenia. O śmierci myśleliśmy intensywniej tylko przy okazji krwawych zamachów fundamentalistów islamskich. Na początku kwietnia br., zaledwie 5 somalijskich terrorystów zamordowało w kampusie uniwersyteckim miasta Garissa (Kenia) 147 studentów.
Strach. Na początku listopada islamiści podłożyli bombę w rosyjskim samolocie pasażerskim lecącym z Egiptu do Sankt Petersburga. Bilans — 224 ofiary śmiertelne. Tydzień później, 13 listopada, w serii zamachów terrorystycznych we Francji zginęło 137 osób. Łączna liczba ofiar w przywołanych zamachach (Kenia, samolot — Egipt, Paryż) — zamachach, które wstrząsnęły światem — odpowiada dziennej liczbie ofiar walk w krajach Bliskiego Wschodu. Ale o tym nie myślimy…
Rezultatem destabilizacji regionu jest fala emigrantów, jaka dosłownie zalała Europę. Przybyło ich do Europy Zachodniej ponad milion. Ponad milion sto tysięcy podjęło działania zmierzające do emigracji. Chwieje się system układu Schengen. Runął jeden z aksjomatów Unii Europejskiej — idea solidarności. Kolejne kraje sprzeciwiają się narzucanej przez UE „kwocie migrantów do przyjęcia".
Noże i kule.Po kilku latach względnego spokoju, krwawo ożył konflikt palestyńsko-izraelski. Mnożą się ofiary islamskich nożowników, przede wszystkim w rejonie Jerozolimy; o wiele bardziej zwiększa się liczba ofiar izraelskich akcji odwetowych. Zważywszy, że Izrael również zmaga się z falą nielegalnych imigrantów (ponad 80 000) eskalacja konfliktu może wywołać dodatkowe, trudne w tej chwili do przewidzenia napięcia w regionie.
Łzy.Fala uchodźców wywołała w szeregu państw europejskich protesty społeczne. Ich konsekwencją jest wzrost popularności partii i ruchów radykalnych o charakterze nacjonalistycznym. Jeśli tendencja ta utrzyma się, może w relatywnie bliskiej przyszłości zagrozić istnieniu Unii Europejskiej.
Bieda.Trwa wojna domowa w Ukrainie. Świat nie zwraca większej uwagi na szerzące się tam epidemie: gruźlicę, choroby weneryczne, AIDS. We wrześniu, w południowo-zachodniej części Ukrainy odnotowano pierwsze od dawna przypadki zakażenia wirusem polio, powodującym chorobę Heinego-Medina. Kolejnym zagrożeniem wskazywanym przez WHO (Międzynarodową Organizację Zdrowia ONZ) na obszarze Donbasu jest narkomania. Interpol zaś cicho alarmuje o tysiącach sztuk broni z rejonu walk, które trafiają do krajów UE.
Ukraina okazała się bankrutem. Wbrew buńczucznym zapowiedziom przywódców UE i USA sprzed 2 lat do naszego wschodniego sąsiada nie popłynęła rzeka pieniędzy. Gospodarkę kraju próbuje się reanimować poprzez przyznawanie linii kredytowych (faktycznych darowizn), które nieco wydłużają to, co nieuniknione — agonię gospodarki. Kolejne „nowe" elity polityczno-biznesowe nie zdały egzaminu. Ukraińcy po raz kolejny zostali oszukani.
Świat zmienił się w ciągu mijającego roku bardziej niż można było się tego spodziewać. Dobrze, że z polskiej perspektywy nie widać, a przynajmniej nie czuć tego, co było w nim najgorsze. I oby tak pozostało.
Zemsta. Polska przeżywa skutki wyborów prezydenckich i parlamentarnych. Jedne i drugie wygrała partia głosząca hasła socjalistyczne, ubrane w barwy narodowe. Po raz pierwszy w historii III RP do parlamentu nie weszli przedstawiciele lewicy. Po raz pierwszy też weszli przedstawiciele sił narodowo-nacjonalistycznych (oba te fakty uważam zresztą za pozytywne). Zwycięska formacja, już po trzech tygodniach od zaprzysiężenia rządu, skutecznie podzieliła naród. W piątym tygodniu dokonała udanego zamachu na Konstytucję poprzez faktyczną eliminację ciała mającego stać na jej straży — Trybunału Konstytucyjnego. Wywołało to protesty dziesiątków tysięcy Polaków. Rząd nie kryje chęci rozliczenia rządzących Polską przez ostatnie 8 lat. Nie kryje, że „teoria zamachu smoleńskiego", staje się oficjalnym stanowiskiem rządu. Ministerstwo Spraw Zagranicznych (MSZ) i Ministerstwo Obrony Narodowej (MON), wprost mówią o konieczności renegocjacji umowy NATO-Rosja z 1997 r., domagają się zwiększenia obecności żołnierzy amerykańskich w Polsce oraz dostępu Polski do broni jądrowej. Wzywają jednocześnie UE i USA do zaostrzenia kursu politycznego w stosunku do Rosji, w szczególności zaś do jej politycznej i gospodarczej izolacji.
StosunkiPolska-Rosja: kolejny stracony rok.Ostatnimi ofiarami walki politycznej między Polską i Rosją są dwaj dziennikarze: Rosjanin Leonid Swiridow i Polak Wacław Radziwinowicz. Obaj zostali zmuszeni do opuszczenia krajów swego pobytu i pracy (kolejno — Polski i Rosji) bez podania faktycznych przyczyn podjęcia takich decyzji.
Nie było ożywienia w wymianie handlowej między naszymi państwami. Współpraca kulturalna odbywała się z pominięciem rządów. Przeżyliśmy groteskową, niemądrą, a wręcz haniebną dyskusję podważającą role Rosjan w zwycięstwie nad niemieckim faszyzmem. Jej symbolem było wydanie zakazu przejazdu przez Polskę grupy rosyjskich motocyklistów, chcących w Berlinie uczcić upadek III Rzeszy.
Konsekwencją tej swoistej polityki historycznej jest ciągle trwający proces niszczenia symboli upamiętniających walkę żołnierzy Armii Czerwonej na terenie Polski. Średnio co dwa tygodnie demontowaliśmy pomnik lub tablicę stanowiącą symbol ich męstwa i naszej pamięci.
Nadzieja.W nadchodzącym roku nie należy spodziewać się stabilizacji na Bliskim Wschodzie. Z pewnością nie skończą się w nim zamachy terrorystyczne. Nie będzie pokoju w ziemi swiętej. Trwać będzie exodus uchodźców. Ukraina nie odbuduje swojej gospodarki, ani nie spłaci zadłużenia. Będzie się pogłębiał podział między Polakami. Fatalne stosunki polsko-rosyjskie ulegną zapewne dalszemu pogorszeniu.
A pozytywy? Niestety, nie dostrzegam ich w wymiarze globalnym. W naszym polskim też zresztą nie. Ale miejmy nadzieję, że wbrew naszym ambicjom dalej będziemy zaściankiem. I te najgorsze z plag albo nas nie dopadną, albo potraktują bardzo ulgowo. Czego Państwu i sobie życzy autor.
Na tydzien.Pan sobie nerwy odpocznie a ona sie rozprezy.Zamowilem zonie takie w Mexyku $1100 od osoby za tydzien.W Europi sa tansze.Po tym bedzie mial Pan troche spokoju.
"Ostatnimi ofiarami walki politycznej między Polską i Rosją są dwaj dziennikarze: Rosjanin Leonid Swiridow i Polak Wacław Radziwinowicz. Obaj zostali zmuszeni do opuszczenia krajów swego pobytu i pracy (kolejno — Polski i Rosji) bez podania faktycznych przyczyn podjęcia takich decyzji."
Nieprawda!
Polacy nie podali przyczyn natomiast Rosjanie wydalili na zasadzie retorsji.
W wydanej w 1971 r. książce pt. "Cudzoziemcy o Polsce - relacje i opinie” autor Jan Gintel pomieścił wielką ilość wypowiedzi, opinii, dygresji (588 stron) o Polsce i Polakach, napisanych przez obcokrajowców - pisarzy, uczonych, turystów, żołnierzy – w XVIII-XIX wiekach. Dotyczą one głównie obszarów Królestwa Polskiego (Kongresowego) i przeważnie czasów pierwszej połowy XIX wieku. Autorzy tych relacji w zdecydowanej większości wyrażają zdziwienie, wprost zażenowanie, obrazem polskich wsi i miast oraz ubóstwem cywilizacyjnym ich mieszkańców. Z drugiej strony zauważają bogactwo, niekiedy przepych, pałaców magnackich i dworów nielicznej elity szlacheckiej. Takich nierówności i rozwarstwień społecznych na Zachodzie Europy po epoce Oświecenia w XVIII wieku, już nie było.
Oto kilka relacji książkowych:
Paul Harring, pisarz niemiecki (1798-1870) „Wspomnienie z Polski Kongresowej”:
Gnębiło mnie pragnienie, poleciłem więc pocztylionowi, by zatrzymał wóz przed szynkiem dla pokrzepienia się łykiem prawdziwej świeżej wody. Milcząc zboczył nieco w lewo, w pobliże jednej ze strzech, głęboko osuniętej nad zapadającą się lepianką.
To była pierwsza, tzn. pierwszorzędna gospoda.
Wysiadłem, zapytałem co mogę dostać, bo przecież - stosownie do przywilejów oberżysty - nie mogłem tylko poprzestać na szklance wody. Kobieta - której opisowi sprzeciwiają się prawa estetyki - zdawała się być głuchoniema i wreszcie odpowiedziała, że nie posiada nic innego poza wódką.
Wódkę, a - na wszelki wypadek - także trochę wina miałem z sobą, ale mój język pragnął świeżego płynu. Poprosiłem przeto, zadowolony, o szklankę czystej wody.
Dobrą radą nie należy gardzić: kobieta zaprowadziła mnie, brnąc przez błoto i gnój, na oddalone o kilka kroków podwórze i wskazała mi studnię - okropną jamę, otoczoną poręczą z trzech desek, oblaną brunatnym sosem. Z głębi studni dobywał się fetor żółtej posoki, ściekającej po spleśniałych grzybach, pokrywających glinianą cembrowinę.
- Czy to wasza studnia, dobra kobieto - zapytałem na poły z uśmiechem, na poły wzruszony tą ludzka nędzą., którą tu nazywa się życiem.
- Tak, to jest, jak pan widzi, studnia, ale wiadro znajduje się w głębi, a drąg złamany. Musimy najpierw posłać do dworu, jeśli pan zechce wody.
- Dwór? - zapytałem zaskoczony.
- Czy jest tu w pobliżu dwór? Nie zauważyłem czegoś takiego zupełnie. Kobieta zaprowadziła mnie ponownie przed drzwi domostwa i pokazała mi dach słomiany wznoszący się ponad inne dachy, otoczony murem z gliny, jak twierdza. Był to dwór.
- Tu mieszka szlachcic? - zapytałem.
- Tak, pan, w lecie - dodała kobieta.
Prawdziwy polski pałac letni! Ale pragnienie nie dawało mi spokoju. Dowiadywałem się czy nie ma w pobliżu czystej studni.
- Nasza i we dworze, to jedyne studnie tutejsze - brzmiała odpowiedź.
Z pełnym rezygnacji spojrzeniem, które padło na gromadkę całkowicie nagich dzieci, tarzających się w piachu, wsiadłem do pojazdu. Podczas ślimaczej jazdy miałem dosyć czasu na ponowne przyglądnięcie się okolicy. Bardzo musiałem się zastanowić, czy w jakimkolwiek kraju poza Polską widziałem podobny obraz. Jak daleko wzrok sięgał - nic tylko przestrzeń, w której z łatwością można by wkrótce stworzyć świat.
Z rozpaczy pociągnąłem z flaszki potężny łyk, nabiłem fajkę i dumałem nad szczęściem narodów, nad dolą ludzką i nad słowami francuskiego gwardzisty, który kiedyś, w tej okolicy, wśród przekleństw wykrzyknął: „ I to nazywają Polacy ojczyzną?”
Casimir d’Arpentigny (1791-1864), francuski oficer
Dom polskiego chłopa tworzy czworobok podzielony korytarzem na dwie izby. Jedna z nich, posiadająca czasem podłogę, nazywalibyśmy letnią, ponieważ jest zamieszkiwana o tej porze roku. W zimie gromadzi się tam ziarno na siew, zapasy żywności, a na ścianach wiszą długie girlandy grzybów. Druga izba zaopatrzona jest w piec, na którym sypia cała rodzina. Znajduje się tam też skrzynia, służąca za ławkę, kilka drewnianych stołków, kilka naczyń glinianych, stół i krosna do tkania.
Z braku komina dym nie znajduje innego ujścia jak przez drzwi, będące zarazem jedynym otworem, przez który zajrzeć może do wnętrza dzień. Innych maleńkich otworów pełniących rolę okien nie otwiera się nigdy ze względu na zimno. Woda skapująca z dachów oraz wylewana z chałupy tworzy przed obejściem cuchnącą kałużę, zasilaną dopływem z sąsiedniej i niemniej smrodliwej gnojówki, po której brodzą dzieci, gęsi i świnie. Wszystko to, pospołu z reszta członków rodziny, zamieszkuje w części izby tonącej w kłębach dymu, który po zamknięciu pieca snuje się po ziemi jak całun z krepy, opadając zwykle tak nisko, że gdy staliśmy wyprostowani, schodził nam do pasa. Unosi się potem zwolna pod pułap.
Te smutne i i wilgotne mieszkania, przedzielone od siebie przestrzeniami pełnymi nieczystości i porozrzucane dookoła bez żadnej symetrii, zbudowane są z gliny i pokryte strzechą. Są tak poczerniałe i tak zwęglone, jakby całe wsie zostały osmalone pożarem.
Robert Vautrin, (1742-1822), francuski uczony:
Tyzenhaus, który pragnął zostać Colbertem swej ojczyzny, chociaż nigdy o tym wielkim ministrze nie słyszał, kazał werbować rzemieślników w Holandii, Niemczech i Francji, założył w Grodnie manufaktury różnego rodzaju, bronił ich przez pewien czas uporem i tyrania przeciwko zawiści, brakowi pieniędzy i złej wierze, wreszcie jednak liczni wrogowie, których sobie przysporzył w czasie administrowania ekonomiami królewskimi, doprowadzili do tego, że upadł i on, i jego przedsiębiorstwa.
W kraju obfitującym w drzewo, piasek i potaż powinno być wiele hut szklanych, tymczasem jest ich tylko trzy i ani jednej papierni. Stosunek to dosyć słuszny, skoro więcej się tu pije, niż pisze.
Henryk Heine (1797-1856), poeta niemiecki
Wyraz „Wolność:, który tak pięknie i donioślej rozbrzmiewa poprzez całą historię polską, był jedynie hasłem szlachty, która starała się wymusić na królu jak najwięcej praw dla siebie, powiększając zakres swej własnej władzy i w ten sposób zwiększyć anarchię. Było zupełnie jak u nas, gdzie niemiecka wolność kiedyś nie oznaczała nic innego, jak tylko starania, by uczynić z króla żebraka, by szlachta mogła tym bardziej opływać w dostatki i samowolniej panować; i musiało upaść takie państwo, którego włodarz siedział związany na swym stolcu, a w końcu już tylko drewniany miecz dzierżył w dłoni. Zaprawdę, historia Polski jest miniaturową historią Niemiec, tylko że w Polsce możni nie oderwali się tak całkowicie od głowy państwa, nie stali się tak niezależni jak u nas, a niemiecka rozwaga jednak powoli wsączała nieco ładu do anarchii.
Angielski „TIMES” 17 sierpnia 1863
Nakładem stu milionów funtów i stu tysięcy wysłanych na śmierć brytyjskich obywateli zdołalibyśmy może nakłonić Rosję do przyznania Polakom niepodległości. - To jest, gdyby stanęły przy nas Austria, Francja i Prusy. Ale wtedy wyłoniłaby się kwestia o wiele trudniejsza - co robić z samymi Polakami, którzy nie są narodem, a warstwą szlachecką, i to warstwą, którą w obecne krytyczne położenie wpędziły własne nadmierne duma i szaleństwo. W obecnym stanie rzeczy Rosjanie biorą stronę chłopów pańszczyźnianych przeciwko szlachcie, która pod żadnym pozorem nie chce tymże chłopom przyznać praw politycznych.
Gdybyśmy zatem mieli być w pełni lojalni wobec naszych tradycji politycznych, musielibyśmy najpierw wyzwolić spod władzy Rosjan kilkaset tysięcy polskich szlachciców, a potem wyzwolić lud - to jest dzierżawców, chłopów, wyrobników, sklepikarzy, szewców, stolarzy, krawców i murarzy - spod władzy szlachty, która obecnie traktuje ich nie lepiej od bydła.
Encyklopedia Diderota:
Polska taka jak się dziś przedstawia pod względem moralnym i fizycznym, zawiera bardzo uderzające kontrasty, łączące godność królewską z nazwą Rzeczypospolitej, prawa z anarchią feudalną, zniekształcone rysy republiki rzymskiej z barbarzyństwem gotyckim, obfitość z biedą. Natura umieściła w tym państwie wszystko, co do życia potrzebna. A jednak Europa nie zna biedniejszego ludu. Największym źródłem dochodu dla Polski jest sprzedaż tronu. Ziemia i woda, wszystko domaga się wielkiego handlu, a tego właśnie tu nie ma. Zbytek, ta pozorem osłaniana bieda, wszedł do domów Polski, a miasta są odpychające wskutek ohydnego błota.
Jan Jakub Rousseau:
Czytając historię Polski z trudem przychodzi zrozumieć, jak państwo tak dziwnie ukonstytuowane mogło przetrwać czas tak długi. Olbrzymi korpus utworzony z wielkiej liczby członków martwych i z niewielkiej liczby nie połączonych, których działania, całkowicie od siebie wzajem niezależne i nie posiadające wcale wspólnego celu, wzajemnie się likwidują, ów wielki korpus gorączkowo działa, ale nic nie robi, nie umie odeprzeć zakusów, rozpada się kilka razy w ciągu stulecia, ulega paraliżowi, gdy chce dokonać wysiłku, gdy chce zaspokoić swe potrzeby, a mimo to żyje i trzyma się dzielnie. Szczególne widowisko.
Rosjanie grają obecnie na obniżkę cen ropy a jak wejdzie Iran cena spadnie do 20 usd, Rosjanie to przetrzymają ale upadnie reżim Saudów, który już robi samobójcze posunięcia jak podwyżki paliw, energii wody itp o 40 do 100% bo nie ma kasy a nie może sprzedać wartych 800 mld USD obligacji amerykańskich bo mu Waszyngton zaraz zmontuje kolorową rewolucję. To są obligacje których nie mogą rzucić na rynek bo załamią kurs USD, jeśli tego nie robią a pożyczają na procent kasę tzn. że mają taki zakaz od USA. Rezerwy gotówkowe w wysokości 200 mld USD wydali już w tym roku do lipca kiedy zaczęli pożyczać kasę, dodatkowo pożyczyli na rynkach 96 mld USD. Wszyscy myśleli, że Rosja się przestraszy i padnie na kolana jak za Gorbaczowa ale pewnie Rosjanie wiedzieli, że faktyczne płynne rezerwy Saudów i Kataru są stosunkowo niskie i poszła na obniżkę cen, zwiekszyła maksymalnie wydobycie ropy i to ona doprowadziła do zniesienia sankcji na Iran wiedząc, że to pogrąy ceny ropy do 20 usd, co też potwierdza spekulacyjną grę Rosji bo przecież mogła blokować Iran dowolnie długo zapobiegając obniżkom cen ropy. Rojanie wiedzą, że Saudowie przegrywają w Jemenie, armia saudyjska uciekła, teraz walczą tam najemnicy głównie z Ameryki Południowej, a ci kosztuja 1000 USD dziennie za łeb plus wysokie ubezpieczenie, wczoraj dotarli tacy sami najemnicy z Kataru żeby pomóc Saudom ale oni nie wygrają tej wojny a kosztuje ona górę pieniędzy podobnie jak pomaganie ISIS. Saudowie od lipca pożyczają grubą kasę a w przyszłym roku zabraknie im w budżecie ok. 450 mld USD które muszą pożyczyć i to pod warunkiem, że cena ropy nie spadnie poniżej 35 USD. Jak upadną Saudowie to będzie koniec USD jako światowej waluty rezerwowej i koniec hegemonii USA, które wrócą na swoje podwórko czego wszystkim w Nowym Roku życzę a szczególnie wyzwolonym i żyjącym w spokoju i dobrobycie narodom irackiemu, libijskiemu i afgańskiemu a także narodowi syryjskiemu obecnie wyzwalanemu przez USA i spółkę. Właśnie dzisiaj donoszą o rozpoczęciu przez kraje Zatoki Perskiej (a więc nie tylko AS) polityki "zaciskania pasa". No to kto będzie kupował teraz amerykańskie "strzelające zabawki", kto będzie kupował amerykańskie samoloty dla tych wszystkich Qatar Airlines itp, kto wreszcie będzie kupował rządowe amerykańskie obligacje na sfinansowanie coraz większego długu ?
Bogusław Jeznach
Dzielić się wiedzą, zarażać ciekawością.