CO PISZĄ INNI: Jakub Korejba znów pisze słusznie - pozytywnie ocenia posunięcia nowej władzy wobec starych klik i czeka na więcej.
Jarosław Kaczyński od lat uprzedzał, że jeżeli weźmie władzę, to zrobi tu Budapeszt nad Wisłą, więc wszelkie zdziwienie jego krajowych krytyków wynika albo z niewiedzy albo z głupoty. Dużo ciekawsze od gęgania odstawionych od żłobu „obrońców demokracji" są coraz częstsze i głośniejsze słowa krytyki dochodzące z zagranicy.
Mimo, iż nie byłem, nie jestem i prawdopodobnie nie będę wyborcą i zwolennikiem PiS-u, odprawiane od miesiąca pod szczytnymi hasłami obrony demokracji, praworządności i pluralizmu harce niedawnych ministrów, dyrektorów i wszelkich innych „byłych" budzą moje największe obrzydzenie i politowanie.
To bowiem oni sami „tymi rencyma i tymi palcyma" przez wiele lat ową demokrację, dobre obyczaje, pluralizm i uczciwe państwo konsekwentnie likwidowali. To przecież właśnie ci, którzy dziś wychodzą na marsze (ciekawe, ze z moich znajomych, bronić demokracji wraz z „nowoczesnym Rysiem" poszły niemal wyłącznie dzieci sędziów i innych luminarzy prawniczego establishmentu…) przeciw kaczyzacji polskiej polityki, w Sejmie, ministerstwach, bankach i spółkach z pełną premedytacją, rok po roku, kawałek po kawałku doprowadzali polskie państwo do stanu, w którym większość obywateli zdecydowała się na krok tyleż rozpaczliwy co ryzykowny i oddała władzę człowiekowi, co do którego nie żywi najmniejszej sympatii.
Właśnie po to, i tylko po to, aby dać sobie i całemu krajowi szanse na jakąkolwiek zmianę. I, czy nam się to podoba czy nie (mnie osobiście nie, ale z punktu widzenia logiki historii czyli obiektywnej dynamiki procesów politycznych nie ma to żadnego znaczenia), przez kolejne cztery lata Prezes w Polsce będzie tylko jeden, z czym coraz boleśniej i bardziej nieuchronnie muszą pogodzić się wszyscy inni prezesi, łącznie z do niedawna przekonanym o swojej nietykalności profesoremRzeplińskim.
I dlatego właśnie było oczywiste, iż wzorem swojego politycznego guru z Budapesztu, kaczystowska Sanacja zacznie „porządki" od neutralizacji dwóch najbardziej niebezpiecznych dla stabilności władzy instytucji — Trybunału Konstytucyjnego i publicznej telewizji. Kwestia druga jest oczywista i szkoda czasu na dywagacje w kwestii tego, ile rzeczywistej władzy znajduje się w rękach „czwartej władzy" i jak bardzo od kontroli nad nią zależą możliwości działania władzy pierwszej.
Kwestia unieszkodliwienia TK to jednak ciekawy i niejednoznaczny przypadek. Pomimo bowiem, iż zarówno forma, jak i treść urządzonej w nim czystki budzi zastrzeżenia, trudno nie zgodzić się z tezą, iż jest w demokratycznym państwie aberracją sytuacja, w której niezależnie od wyników wyborów, o tym, co jest a co nie jest obowiązującym prawem decyduje przy kaweczce i koniaczku piętnastu nie wybranych przez nikogo i przed nikim nie odpowiadających przedstawicieli jednego konkretnego zawodowego lobby.
Praktyka działania TK w jego poprzedniej (od wczoraj już historycznej) formie, jasno wskazuje bowiem, iż był on ciałem strzegącym nie praworządności i interesów obywateli (czy przynajmniej ich większości), ale kryszujacym czysto partykularne geszefty kliki, która trzymała pieczę nad tym, aby większość w składzie orzekającym zawsze miała serce po właściwej stronie. I trudno oczekiwać, aby ci, którym Trybunał przez lata zapewniał komfortowe warunki prowadzenia interesów, przyjęli jego przeformatowanie ze spokojem i wiarą, że nadal będzie byczo. Bo to właśnie w obronie swego politycznego i finansowego ciepełka a nie demokracji wychodzą na zimną grudniowa warszawską ulicę najlepsi przedstawiciele grupy, którą z braku laku przywykliśmy przez ostatnie ćwierćwiecze nazywać polską elitą.
I pomimo pełnej świadomości, iż póki sympatie większości społeczeństwa są po stronie rewolucjonistów, luminarze ancien régime'u, nie mają szans na jakąkolwiek reakcję, podnoszą oni larum poza granicami kraju, w nadziei, iż, jeżeli nie własny naród, to może przynajmniej oświecona zagranica poda im pomocną dłoń i pomoże walczyć (lub przynajmniej przetrzymać) kaczystowskich jakobinów i wspólnymi siłami doprowadzić do powtórki tuskowskiego thermidora z 2007 roku.
Nadzieja to niepłonna, co już widać w europejskiej i amerykańskiej prasie, która coraz częściej i coraz donośniej opisuje sytuację w Polsce w ciemnych tonach przestrzegając przed demontażem demokracji, upadkiem praworządności, degradacją norm i katastroficznymi perspektywami. I, w przeciwieństwie do miejscowych kreoli, od których można byłoby oczekiwać choć odrobiny przywiązania do własnego kraju i dbałości o jego interesy, zachodnich polityków i wielki biznes (w tym także medialny) można zrozumieć. Nie po to bowiem przez ćwierć wieku inwestowali tu pieniądze i autorytet polityczny, aby teraz Polska wyrwała się z półkolonialnego położenia do którego doprowadziło nas konsekwentne trzymanie się wytycznych MFW, NATO, UE i innych kontrolowanych przez międzynarodową plutokrację „elitarnych" klubów.
Oni walczą o gigantyczne pieniądze i władzę, tym bardziej, iż, jeżeli po Węgrzech, z budowanego w pocie czoła w Europie Wschodniej pasożytniczego łańcucha pokarmowego wypadnie Polska, to jest jasne, iż w ciągu lat posypie im się cały region. A wtedy, żyłujący nas latami „dobrodzieje" z Waszyngtonu, Brukseli i Frankfurtu stracą nie tylko paskarskie odsetki dla swoich banków czy dochody ze swych supermarketów, ale także i niemal pełną kontrolę nad polityką miejscowych rządów. Bo, kto zagwarantuje dziś USA czy Niemcom, iż po przenicowaniu państwa wewnątrz, Kaczyński (lub jego następcy) nie zaczną na przykład prowadzić niezależnej polityki wobec Rosji…
I właśnie to, a nie TK czy telewizja jest prawdziwą stawką prowadzonej obecnie gry. To, żeby Polska wreszcie stała się krajem prawdziwie suwerennym — wewnątrz i na zewnątrz. I właśnie za to, a nie za Kaczyńskiego i jego ministrów powinniśmy trzymać kciuki w Nowym Roku.
żyłujący nas dobrodzieje z waszyngtonu nie mają powodów do obaw
w końcu święta w jarmułkach obchodzone są w Polsce w pałacu prezydenckim i w związku z tym żadni dobrodzieje nie musza o nic się martwić.
Co innego Polacy. Z jednej strony dojeni są bezwzględnie i wpędzani w niespłacalne długi bardziej niż Ukraina, z drugiej drogę do rozwoju duchowego - jedynego wyjścia z marazmu i kryzysu tożsamościowego - blokuje im kapitalizm w wydaniu watykańskim: gdzie wszedł kościół katolicki tam do władzy doszli żydzi i mają się dobrze.
A Polacy szkalują własną, dobrą przeszłość, związaną z odbudową kraju po wojnie i wypracowaniem ogromnego, państwowego majątku.
Człowiek skazany na wieczne poszukiwanie środków do życia i przeżycia nie ma głowy do zajmowania się Bogiem. Nie ma nawet na myśli jakiegoś duchowego rozwoju, ponieważ brak pieniędzy na czynsz i perspektywa wylądowania na ulicy z rodziną przesłania mu wszystko.
Wiedzą o tym demony, wiedzą o tym kapitaliści i dlatego ludzie są gonieni do roboty za grosze niczym bezmózgie bydło.
Nie w głowie ludziom protesty, bo przecież za każdym razem po każdym proteście było tylko gorzej.
Co innego w PRLu - tam przy byle pomrukach niezadowolenia natychmiast zjawiał się premier czy I. sekretarz PZPR i sprawa była nagłośniana i załatwiana od ręki na korzyść protestujących.
Dziś w nocniku tv pan powiedział, że PiS słusznie przejmuje i czyści całą telewizję, ponieważ PiS jest partią, która wygrała wybory.
No właśnie. PZPR też wygrywał wybory, ale jednak PiS podważa prawo PZPRu do niegdysiejszego rządzenia krajem.
Zaznaczyć tu należy, że do PZPRu należało kilka milionów ludzi. Natomiast do PiSu w porywach kilkadziesiąt tysięcy.
Ludziom opowiadali, jak to ze służb specjalnych usuwają "komuchów". No to kto teraz jest w tych służbach, jeżeli mamy żydów w rządzie, w sejmie i senacie?
Czyli służby specjalne były "czyszczone" z Polaków, z patriotów i teraz mamy obcy element zapewniający bezpieczeństwo obcemu elementowi sprawującemu obowiązki rządu polskiego.
Taka jest rzeczywistość.
I ten obcy element, po zniszczeniu naszego przemysłu wpędza nas w niesłychane długi, jako że nie produkując nic własnego Polacy nie mają czym długów spłacać.
Polska Ludowa w żadnym razie nie broniła ludziom chodzić do kościoła. Ludzie sami nie chcieli zajmować się religią, ponieważ obwiniali oni Boga o to, że dopuścił do tak straszliwej wojny i tylu ofiar.
Jednak PRL remontował na koszt państwa kościoły i ustanowił Fundusz Kościelny umożliwiający katolickim duchownym działalność na terenie naszego kraju.
W czasie demontażu naszej ojczyzny, spowodowanego strajkami inicjowanymi i sponsorowanymi przez zachód, w tym watykan, Polacy masowo szukali wsparcia w kościołach. Co im to przyniosło? Przyniosło im to dalsze pogorszenie sytuacji w kraju ale za to spowodowało budowę tysięcy nowych kościołów katolickich!
Owce i barany ludzkie w osobach Polaków zagospodarował kościół katolicki, a zarządzaniem naszym państwem, finansami i polityką zagraniczną zajęli się żydzi wspierani przez katolickich duchownych.
Ludzie wciąż nie widzą tego i zamiast chcieć zrozumieć wolą przyzwyczajać się do swojej nędzy.
Po co są w każdej państwowej instytucji kapelani? czy do spraw duchowych? nic podobnego! ono sprawują kontrolę nad naszym krajem zgodnie z wytycznymi watykanu. Tych kapelanów boją się wszyscy pracownicy i nikt się im nie sprzeciwia. Są oni faktycznym kierownictwem naszej administracji.
Nic nie da przeniesienie do nas "wzorca węgierskiego", ponieważ Polakom brak świadomości narodowej, brak im poczucia wspólnoty i tym samym brak im poczucia odpowiedzialności za kraj.
Ale co tam za kraj! za siebie samych też Polacy nie chcą być odpowiedzialni i czekają na jakieś zbawienie z zewnątrz.
Nie sprawdziliśmy się jako Naród. Nie broniliśmy nas jako słowiańskiego plemienia, nie wspieraliśmy się wzajemnie i wystawiliśmy naszą ziemię na łup obcym.
Nic nie da przenoszenie do nas także "wzorca skandynawskiego". Musimy zrozumieć naszą własną sytuację, nasze położenie i na tej podstawie opracować jakieś działanie.
Jeżeli nie będziemy w dalszym ciągu zdolni do wspólnego działania, to przestaniemy istnieć jako Naród i jako państwo.
Natomiast PiS nie ma na celu ani naprawy złej sytuacji Polski ani tym bardziej nie ma na myśli dobra Polaków.
Gdyby Kaczyński, czyli Kalksztajn, chodził w jarmułce do synagogi na święto chanuki, to byłoby zrozumiałe.
Ale w sytuacji, gdy święto żydowskie jest celebrowane z polskim pałacu państwowym, jest to jednoznacznie zły znak dla Polaków i tak należy to widzieć.
Polska najbardziej wyzyskiwanym krajem UE przez zagraniczne korporacje
„Blisko 1/3 potencjalnych dochodów podatkowych wypływa poza granice naszego kraju”. Ukazał się nowy raport o nielegalnym wypływie kapitałów "Illicit Financial Flows from Developing Countries: 2004-2013". Zgodnie z nim nielegalne wypływy kapitału z Polski sięgało około 90 mld dol.
Jakub Korejba nie ma racji i swoim pisaniem dolewa tylko oliwy do ognia, czyli działa ręka w rękę z tymi, którzy w Polsce
chcą powtórki z Majdanu.
Obecna wrzawa polityczna i medialna w Polsce wokół Trybunału Konstytucyjnego, Rady Polityki Pieniężnej, KOD-y itd. to pozorne tematy mające za zadanie wywieść Polaków na fałszywe barykady i ich ogłupić , zobojętnić , by można było ich bez oporu wykorzystać jako mięso armatnie w sprokurowanym konflikcie z Rosją.
Dodatkowo ta wrzawa polityczna i medialna w Polsce budząca skoordynowaną z nią reakcję zagraniczną jakoby w Polsce doszło do "zamachu stanu" , co jest brednią, ma otworzyć obcym wojskom NATO furtkę do wejścia do Polski w oparciu o ustawę nr. 1066 o tzw. "bratniej pomocy" , po to , by pod tym fałszywym pretekstem /false flag/ dokonać przesunięcia wojsk NATO bliżej granic Rosji.
Przypomnę moją odezwę do Narodu Polskiego, która w tej nowej sytuacji politycznej tworzonego w Polsce chaosu , mającego detonować wybuchem społecznym, jest jak najbardziej aktualna :
Bogusław Jeznach
Dzielić się wiedzą, zarażać ciekawością.