CO PISZĄ INNI: O polskiej armii różnie gadają. Oto jak ją ocenia pewien rosyjski publicysta na portalu Life.
Nareszcie pan minister Antoni Macierewicz może odetchnąć z ulgą – Polska jest już bezpieczna. Wynika to z tego, że dowódca sił lądowych USA w Europie generał broni Ben Hadges zapewnił, że już w kwietniu 2017 roku na ziemię polską przybędzie amerykański batalion w ramach sił, jakie NATO wyśle na wschodnią flankę. Mało tego, pan generał obserwował w stolicy defiladę z okazji Święta Wojska Polskiego, w której uczestniczył nawet pododdział amerykańskiej piechoty oraz kilka czołgów Abrams. Ale temu raczył nie uwierzyć rosyjski publicysta Ilja Bujajew, skoro na portalu Life zamieścił obszerną analizę obecnego stanu i perspektyw rozwoju polskich sił zbrojnych.
Mimo że w Europie i USA popularne są postulaty o „rosyjskim zagrożeniu”, jednak główne ognisko militaryzmu w Starym Świecie mieści się trochę dalej na Zachód od Moskwy – pisze redaktor Bujajew. Przy czym mowa nie o Kijowie, lecz o Warszawie. Jak wyjaśnił portal Life, Polska w ciągu najbliższych lat będzie liderem w dziedzinie zbrojeń, pozostawiając daleko w tyle inne kraje Europy. W związku z tym portal bardziej wnikliwie zajął się tym, jakie będą związane z tym wydatki i w jakim stopniu skuteczne będą te inwestycje w hipotetycznej walce z najlepszymi osiągnięciami rosyjskiego wojskowego przemysłu zbrojeniowego.
Europa już od dawna bawi się w zabawę „boimy się Rosji” — sugeruje Life. Temu „baniu się” towarzyszy rywalizacja w wymyślaniu mitów o „dzikim wschodnim sąsiedzie”. Stopień najwyższego mistrzostwa w tej dziedzinie osiągnęli nasi byli współobywatele z krajów nadbałtyckich i z Polski. Jeśli pierwsi nadal zajmują się drobnymi świństewkami, to Polacy aktywnie przystąpili już do militaryzacji swojej gospodarki. Zgodnie z ostatnim sprawozdaniem cieszącej się autorytetem międzynarodowej spółki konsultacyjnej i finansowo-audytorskiej Deloitte, którym dysponuje Life, Warszawa do 2020 roku będzie zwiększać wydatki na cele wojskowe rokrocznie o 3-7 procent. W ten sposób kraj chce stworzyć „najbardziej profesjonalną armię w Unii Europejskiej”.
Należy pamiętać, że Polska od momentu wstąpienia do Unii Europejskiej występowała w charakterze ogólnoeuropejskiego odźwiernego, pisze Life. Obecnie polskie siły zbrojne są trzecią pod względem zdolności bojowej armią Sojuszu po USA i Turcji. Przy czym, jak podkreślają analitycy, przed 2020 rokiem Polacy w pełni realnie mogą przesunąć się na drugie miejsce. Zgodnie ze sprawozdaniem Deloitte są oni jedynymi Europejczykami, którzy tak znacząco zwiększają wydatki na cele wojskowe. Wyprzedzają ich tylko przedstawiciele innych regionów.
Prognozy analityków już zaczynają się urzeczywistniać. W styczniu tego roku sejmowy Komitet do spraw Obrony zaaprobował „wojskowy” budżet kraju wynoszący 8,9 mld dolarów. To o prawie 10% więcej niż w 2015 roku. A wiosną tego roku minister obrony Antoni Macierewicz oświadczył, że zwiększona będzie też liczebność polskiej armii. Cel ten ma być osiągnięty w pierwszej kolejności poprzez utworzenie w kraju „piątego rodzaju” sił zbrojnych – Obrony Terytorialnej Kraju. Ten rodzaj wojsk będzie składał się z 17 brygad, które mają być rozmieszczone w poszczególnych województwach. Ze wzmożoną uwagą będą potraktowane województwo podlaskie i lubelskie, graniczące z Białorusią i Ukrainą.
Nowa formacja jest w pełni „dzieckiem” pana Macierewicza i to bynajmniej nie jedynym, zaznacza Bujajew. Obecny minister obrony Polski jest jednym z tych ludzi, dla których Rosja pozostaje dziedzicem wszystkiego najgorszego, co było w Związku Radzieckim, a Moskwa — centrum całego zła. Na początku 2016 roku ogłosił on plany stworzenia wspólnej brygady z 4 tysięcy żołnierzy Polski, Litwy i Ukrainy. Powinna ona zacząć działać w pełni już do stycznia przyszłego roku. Według samego Macierewicza LitPolUkrBrig powinna być sygnałem dla tych, którzy chcą podważyć pokój w Europie. Plany stworzenia takiego zespołu sięgają jeszcze 2007 roku — mówi analityk Polskiego Instytutu Stosunków Międzynarodowych Kinga Raś. Formalnie nie mówiono o wzmocnieniu tym samym wschodniej flanki NATO. Ale w rzeczywistości brygada zostanie powołana do wzmocnienia regionalnej współpracy wojskowej i pomocy Ukrainie w reformie sił zbrojnych. Za podstawę jakiejkolwiek klasycznej wojny o nieśmiercionośnym charakterze specjaliści uważają czołgi. Warszawa posiada czwartą w NATO flotę tych maszyn. Ponadto Polska jest obecnie jedynym krajem Unii Europejskiej, który przygotowuje się do wydania nowego czołgu PL-01 „Anders”.
Jego rozwojem zajmowało się miejscowe przedsięwzięcie OBRUM przy wsparciu brytyjskiej BAE Systems. Projekt ma duże znaczenie dla Polski. Jego pomyślna realizacja pozwoli krajowi nie tylko na „zastąpienie importu” niemieckich „Leopardów 2”, ale także na powiedzenie o sobie, jako o twórców „zabójcy” najnowszego rosyjskiego czołgu T-14 opracowanego na bazie uniwersalnej platformy gąsienicowej „Armata”. Jednak rosyjski ekspert, emerytowany pułkownik i redaktor naczelny magazynu „Arsenał Ojczyzny” Wiktor Murachowski nie ma najlepszej opinii na temat najnowszych osiągnięć polskiego przemysłu zbrojeniowego. Polacy lubią dużo mówić — powiedział ekspert w wywiadzie dla Life. Trzeba spojrzeć na rzeczywistą sytuację: oni zbudowali lekki czołg, który wszystko porwie, teraz kolejny czołg, i obronę powietrzną mają najlepszą na świecie. Zwiększanie kompleksu wojskowo-przemysłowego przeciwko Rosji jest ich oficjalnym stanowiskiem, które aktywnie wspierają struktury NATO — uważa Wiktor Murachowski.
Bogusław Jeznach
Dzielić się wiedzą, zarażać ciekawością.