CO PISZĄ INNI: Rozmowa korespondenta radia Sputnik Leonida Sigana z prezesem Europejskiego Centrum Analiz Geopolitycznych Marcinem Domagałą.

 

Był czas, kiedy beniaminkiem eksministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego był antyrosyjski projekt Partnerstwa Wschodniego. Odszedł Sikorski — przyszedł Waszczykowski. Więc czy możemy stwierdzić, że słyszymy już podzwonne dla tego projektu?

 Partnerstwo Wschodnie nie jest martwe, ale jest uśpione. W każdym momencie może zostać reaktywowane, ale obecnie, w moim przekonaniu, nie ma takiej realnej woli. Proszę zwrócić uwagę, że opierając się na gruncie rzeczywistej polityki, takiej „realpolitik", można stwierdzić, iż jest to nadal użyteczny instrument gry przeciwko Rosji. Ale szczerze mówiąc, tu trzeba wirtuoza, żeby ta polityka pokazała swoją efektywność. Do tej pory nie było takiej osoby. Za czasów Radosława Sikorskiego Partnerstwo Wschodnie zaowocowało między innymi wypadkami na Ukrainie, euromajdanem. W przyszłości Partnerstwo Wschodnie może odgrywać ważną rolę, ale pod warunkiem że będzie tworzyło pomosty, a nie budowało mury.

A z punktu widzenia państw środkowoeuropejskich należy zwrócić uwagę na to, że zwłaszcza Polsk a nigdy nie będzie partnerem Rosji, ponieważ nie ma na to woli ani społecznej, ani politycznej. Może być jak najbardziej konkurentem. I dobrze byłoby, żeby była to zdrowa konkurencja, która wyklucza wrogość. Do tego może zostać wykorzystane Partnerstwo Wschodnie. Ale obecnie, niestety, u steru polskiej polityki zagranicznej znalazło się sporo dyletantów.

 

Prawo i Sprawiedliwość nie zrezygnowało z polityki względem Rosji, którą wielu uważa za rusofobiczną. Więc jaki projekt wymyśliła przeciw niej kancelaria prezydenta Andrzeja Dudy i polska dyplomacja jako taka? Jeśli taki projekt jest, to na czym on polega i jakie są perspektywy jego realizacji?

Nie oczekiwałbym istnienia tego rodzaju projektów, lecz bardziej kontynuacji pewnego rodzaju przedsięwzięć i wydarzeń, tudzież trendów, które miały do tej pory miejsce. Ostatnia próba ocieplenia relacji na linii Warszawa-Mińsk, z polskiego punktu widzenia, mimo że dla Polski korzystna gospodarczo, de facto ma charakter antyrosyjski, ponieważ Polska będzie starała się wyrwać Białoruś spod kurateli rosyjskiej. Tak to się w Polsce postrzega. Czyli przeciągnąć Aleksandra Łukaszenkę bardziej w kierunku Zachodnim i użyć go przeciwko Federacji Rosyjskiej. Prezydent Białorusi będzie prowadził tę grę, ale w żadnym wypadku nie podejmie działań przeciwko Rosji. Zatem polskie nadzieje mogą być płonne. Aczkolwiek na niższym szczeblu, jeżeli chodzi o normalizację stosunków gospodarczych, to jest dobry krok. Natomiast to, co mu bardzo przeszkadza, to jest bardzo duża krytyka zarówno w środowisku partii rządzącej. Również w środowiskach lewicowych, liberalnych to się nie podoba Kontrakt na rakiety JASSM-ER a stosunki polsko-rosyjskie

Co jeszcze zostanie obmyślone? To pytanie nie jest de facto skierowane do mnie, to nie jest nawet pytanie do Warszawy, ale bardziej w kierunku Waszyngtonu. Dopóki w polskiej administracji cywilnej, wojskowej, w służbach specjalnych będą obecni amerykańscy obywatele i doradcy, takie osoby jak niedawno zdymisjonowany amerykański obywatel w randze wiceministra spraw zagranicznych Robert Grey, nie należy liczyć na cokolwiek większego. Odnotowuję w Polsce bardzo duże nasycenie tymi doradcami zza Oceanu. Ono jest nawet większe niż obecność radzieckich doradców w czasach PRL. Możliwość decyzyjna tych osób z USA w obecnej Polsce jest dużo większa. W dodatku, mimo spodziewanego ocieplenia na linii Moskwa-Waszyngton po zwycięstwie Donalda Trumpa, nie należy się spodziewać, aby tego rodzaju osoby zniknęły, tudzież żeby była wola Polski ku temu jako czołowego rusofobicznego kraju w Europie Środkowej, bo do tego nie dopuści Waszyngton.

Dlaczego? Znowu mówię z pozycji realnej polityki. Dużo można mówić o Donaldzie Trumpie, ale nie jest to, że tak powiem, idiota. Są wypracowane kolejne bardzo silne mechanizmy, wypracowane określone drogi. One, co prawda, mogą w pewnym momencie ulec wyciszeniu. Ta polityka może ulec chwilowemu zahamowaniu, ale tutaj zawsze będą osoby gotowe służyć Stanom Zjednoczonym i budować bardzo silną politykę antyrosyjską. Wystarczy zwrócić uwagę na przypadek Fotygi. Jeżeli polityka wobec Rosji będzie miała na przykład twarz Anny Fotygi, to będziemy mieli do czynienia z polityką pozbawioną jakichkolwiek pomysłów, kierującą się przede wszystkim nienawiścią wobec Rosji. Kiedyś ktoś stwierdził, że nienawiść jest czynotwórcza. Po tego rodzaju pomysłach i podejściu nie należy się spodziewać niczego przemyślanego i rozsądnego wobec Federacji Rosyjskiej. I tu kryje się błąd. Podsumowując, nie jestem w stanie powiedzieć, jak będzie wyglądała ta polityka. Natomiast nie spodziewam się, że nastąpi jakikolwiek przełom. Nie my tutaj podejmujemy decyzję.

 

 A co możemy powiedzieć o projekcie Międzymorza?

Uczciwie mówiąc, poza kilkoma deklaracjami w kwestii uchodźców nie jest to projekt, który istnieje. Za dużo jest sprzeczności wśród potencjalnych jego uczestników, różnych wizji rozwoju i różnych relacji. Te państwa poza sąsiedztwem geograficznym de facto niewiele łączy. Ostatni chwilowy sojusz związany z kwestią uchodźców, który może stanowić pewien aspekt dotyczący utworzenia tego Międzymorza, faktycznie jest sojuszem wybitnie o charakterze taktycznym i niczym więcej. Ja bym powiedział tak: projekt Międzymorza, co prawda bardzo sprawnie, z dużą intelektualną werwą opisany przez czołowego polskiego geopolityka profesora Leszka Moczulskiego, jest atrakcyjny, ale pod względem intelektualnym. Natomiast nie niesie on ze sobą żadnych przesłanek realnych. I nie widzę ku temu żadnej woli. Widać to przede wszystkim pośród polskiej klasy politycznej, która rzuca tylko hasłami, ale nie idą za tym żadne realne prace studialne. Nie wypowiadają się o tym żadni eksperci, nie pracują nad tym żadne think tanki. Nie ma szerszych prac, które pozwoliłyby nie tylko skodyfikować, ale stworzyć ogólną politykę współdziałania wszystkich państw w bardzo szerokim zakresie. Tego nie ma. Słyszymy tylko hasła polityczne, które mają charakter propagandowy i służą raczej do jakiś doraźnych celów, komentowania jakiś wydarzeń.

Ale to nie jest nic realnego. Przynajmniej na tym etapie.