СПУТНИК: Sojusz Polski i Węgier na polu unijnym wydaje się nie do złamania. Czy władze obu krajów łączy sceptyzyzm wobec polityki wspólnotowej? – pyta Leonid Sigan.

 

Prezydent Andrzej Duda jest dziś politykiem bodaj najczęściej wymienianym w  mediach. A przyczyniła się do tego jego wypowiedź w Leżajsku, w której oznajmił, że chce, aby obywatele mieli przekonanie, iż ktoś myśli o nich, a nie „o jakiejś wyimaginowanej wspólnocie, z której dla nas niewiele wynika". O skomentowanie tych słów polskiego prezydenta Sputnik poprosił polskiego politologa, doktora Marcina Domagałę.

"Z jednej strony można to rzeczywiście potraktować jako przedwyborczą burzę w szklance wody i słowa skierowane do elektoratu PiS i wyborców prezydenta Andrzeja Dudy, którzy w dużej mierze są niechętni zarówno wobec samej Unii Europejskiej, ale przede wszystkim regulacjom unijnym i krytyce Polski za jej obecną politykę. Bardzo dużo wyborców PiS-u traktuje Unię jako instytucję, która ogranicza suwerenność Polski. To jest jeden aspekt.

Drugi aspekt jest niestety taki, że nastroje antyunijne w Polsce stają się coraz bardziej popularne i coraz bardziej polityka obecnego rządu zaczyna kontestować EU. Pojawiają się głosy, że idzie to w kierunku wystąpienia Polski z Unii Europejskiej. Moim zdaniem, takiej groźby póki co nie ma. Zdaniem propagandy PiS-u  ta retoryka jest elementem tzw. wstawania Polski z kolan. Ta retoryka jest niebezpieczna i słusznie wywołuje duże zaskoczenie, wręcz niedowierzanie i krytykę w wielu państwach europejskich. Polska realnie raczej nie wystąpi z Unii, ale chciałbym w tym kontekście przypomnieć takie powiedzenie: „Wszelkie zło bierze się z gadania". Niestety, słowa te są bardzo niebezpieczne, ponieważ wpisują się w podważanie jedności w ramach Unii, która znajduje się teraz po raz kolejny na rozdrożu, zapoczątkowanym między innymi Brexitem" — uważa doktor Domagała.

Głośno jest także o Węgrzech, wobec których Parlament Europejski wyraził zgodę na uruchomienie artykułu 7. Celem takiego kroku ma być przeciwdziałanie zagrożeniom dla wartości leżących u podstaw Unii, do których należą: poszanowanie demokracji, praworządność i prawa człowieka. Resort polskiej dyplomacji oświadczył, że Polska jest zaniepokojona i „będzie głosować na forach instytucji europejskich przeciwko ewentualnym sankcjom wobec Węgier". 

Czy poglądy rządzących w Polsce i na Węgrzech zawsze są zbieżne? Według eksperta, ne zawsze. Jednakże  między Polską a Węgrami istnieje emocjonalna, wyjątkowa nić porozumienia, częściowo wynikająca z  historii.

"Zarówno władze w Budapeszcie jak i władze w Warszawie nie wtrącają się w wewnętrzne regulacje każdego z tych państw. Polska już raz doświadczyła współpracy ze strony Węgier w sposób korzystny dla niej. Mówię o postawie dyplomacji Węgier, kiedy wobec Polski w 2017 roku był też uruchamiany ten artykuł. Teraz Polska miała okazję, żeby się odwdzięczyć. Mimo różnic, chociażby w prowadzeniu polityki zagranicznej względem na przykład Federacji Rosyjskiej, ważniejszy w tym kontekście jest sojusz na polu unijnym. Jego złamanie może oznaczać to, że zarówno Węgry doświadczą negatywnych aspektów sankcyjnych ze strony Unii Europejskiej, jak i Polska. Dlatego ten sojusz unijny wydaje się nie do złamania, mimo istotnych różnic między obu państwami" — uważa doktor Domagała. 

Zapewne dziełem przypadku będzie fakt, że niemal jednocześnie, we wtorek, nastąpią dwie wizyty — prezydenta Andrzeja Dudy w Waszyngtonie i premiera Węgier w Moskwie. Kiedy Duda i Trump będą się głowić, jak zablokować gazociąg Nord Stream2 i nie tylko nad tym, Orban z Putinem będą negocjować dalsze pogłębianie współpracy w dziedzinie energetyki i nie tylko.

 Według doktora Domagały, premier Węgier prowadzi dużo bardziej niezależną politykę zagraniczną i "stara się jednak grać na wielu fortepianach".  "Ja bym wizytę prezydenta Dudy w Waszyngtonie odczytywał bardziej jako wizytę podwładnego u swojego mocodawcy.  Polska polityka zagraniczna w żadnym wypadku nie jest suwerenna i realizuje wprost interesy Waszyngtonu. Natomiast polityka Węgier pod tym względem jest nadzwyczaj „suwerenistyczna", powiedziałbym, że miejscami dochodząca wręcz do absurdu. Viktor Orban ma duże poczucie niezależności. W sposób bardziej umiejętny wielokrotnie dawał Unii Europejskiej do zrozumienia, że nie powinna wkraczać w obszary dotyczące polityki węgierskiej.  To ciekawe — ta wzajemna wymiana ciosów między Węgrami a Brukselą jest prowadzona w sposób dosyć umiejętny. Do tej pory było tak, że Unia raz coś wywalczyła, ale raz musiała się ugiąć.

Viktor Orban potrafi inteligentnie  rozgrywać pewne niuanse. Tej cechy nie ma po stronie polityki polskiej. Polscy ministrowie spraw zagranicznych od wielu lat, a zwłaszcza za czasów rządów PiS, w Unii Europejskiej zachowują się jak słoń w składzie z porcelaną. To jest główna różnica między tymi obozami. Jak już jednak powiedziałem, ważniejsze dla Warszawy jest utrzymanie sojuszu z Węgrami na forum unijnym, aniżeli znaczenie rozbieżności w polityce zagranicznej" — uważa ekspert.