Perski ekspert Emad Abszanas opowiedział o szczegółach udanej operacji ratowania rosyjskiego pilota z zestrzelonego przez Turków Su-24.

 Są informacje z pewnych źródeł na temat tego, że dowództwo armii tureckiej stworzyło kilka specjalnych grup wojskowych i skierowało je w miejsce, gdzie katapultował się ocalały rosyjski pilot-nawigator Konstantin Murachtin, aby wziąć go jako zakładnika i móc następnie szantażować Rosję.  

Jednocześnie jednak już 15 minut po tym, jak zestrzelono rosyjski samolot Su-24, w celu ratowania załogi na miejsce katastrofy wysłano trzy rosyjskie śmigłowce. Dowodzenie operacją lądową wziął na siebie natomiast irański generał Qassim Soleimani, dowódca oddziału specjalnego Al-Quds z Korpusu Straży Rewolucji Islamskiej, o którego jakoby ciężkim ranieniu informowały w tym tygodniu media. Poinformował on, że nawiązał kontakt ze specjalnym oddziałem, składającym się z bojowników libańskiego Hezbollahu i przeszkolonych żołnierzy syryjskiego specnazu, którzy przeszli specjalne przygotowanie pod dowództwem irańskim i doskonale znali ten teren. Rosyjskie lotnictwo miało przykryć operację z powietrza, a także zapewnić obsługę satelitarną. Z pomocą satelitarnego GPS określono, że ukrywający się rosyjski pilot znajduje się w odległości sześciu kilometrów od linii frontu syryjskiej armii rządowej i opozycji. 

Oznaczono wycinek terenu pomiędzy wzgórzami Durin i Turkuman o promieniu 6 kilometrów. Sześciu bojowników libańskiego Hezbollahu i 18 żołnierzy syryjskiego specnazu pod dowództwem gen. Soleimani zbliżyło się do linii frontu. W tym czasie rosyjskie lotnictwo i helikoptery otworzyły ogień na pozycje dżihadystów. Ich bunkry i umocnienia zostały zburzone, a większość rebeliantów, którzy byli rozlokowani w tym rejonie, uciekła orientując się, że jest to przygotowanie do większego ataku.  Ponadto strona rosyjska udzieliła wsparcia satelitarnego, dzięki któremu atakujący otrzymywali dokładne informacje o każdym ruchu w odległości setek metrów, a jednocześnie zagłuszono wszystkie obce urządzenia satelitarne i radary w promieniu kilkuset kilometrów, aby przeszkodzić zachodnim satelitom w przekazywaniu terrorystom informacji o przebiegu operacji. Przez cały czas wysyłano na Kreml informacje o przebiegu operacji.

Po dotarciu na miejsce śmigłowce obniżyły wysokość lotu, i natychmiast dostały się pod bardzo silny ogień z ziemi. Dwie maszyny zawróciły. Jeden helikopter z 12-osobową grupą ratunkową na pokładzie, został uszkodzony i wylądował pod ogniem na miejscu (potem zniszczono go ogniem własnym aby nie wpadł w ręce wroga). W rezultacie zginął rosyjski żołnierz piechoty morskiej Aleksander Pozynicz. Helikoptery zostały zaatakowane przez bojowników tzw. Wolnej Armii Syryjskiej („umiarkowanej opozycji” popieranej przez Zachód) i syryjskich Turkmenów, popieranych przez Turków. Ci ludzie mieli do swojej dyspozycji najnowocześniejszą broń, m. in. rakiety.

Syryjscy komandosi weszli do akcji w odpowiednim momencie, ich oddział specjalny przeniknął na terytorium bezpośredniego starcia i zdołał uratować rannego rosyjskiego nawigatora oraz grupę z rosyjskiego helikoptera, która go znalazła. Pod osłoną nocy i korzystając ze wsparcia innych grup syryjskich sił specjalnych, które zaatakowały terrorystów z trzech stron, wyprowadzili ich ze strefy ataku. Zlikwidowali także wszystkich pozostałych tam terrorystów.  W czasie tych walk trzech syryjskich komandosów zostało rannych.

Akcja trwała około 12 godzin i zakończyła się o 3:40 nad ranem. O godzinie 4:00 uratowany nawigator znalazł się w bazie Hamejmim.

Jedna z przyczyn sukcesu operacji tej polega na tym, że między Turkami i popieranymi przez nich terrorystami pojawiła się różnica zdań i celów. Turcy chcieli wziąć rosyjskiego lotnika żywcem jako zakładnika, przewieźć go do Turcji i wykorzystywać jako główny instrument szantażu politycznego wobec Rosji. Natomiast „umiarkowani terroryści” chcieli, aby rosyjskiego lotnika spotkał taki sam los, jak spalonego żywcem jordańskiego pilota, czyli aby wywołać strach w sercach rosyjskich pilotów. Te właśnie różnice zdań pozwoliły zyskać na czasie, a sama bezpośrednia operacja ratowania rosyjskiego pilota zakończyła się sukcesem w ciągu około dwóch godzin. 

Zdaniem eksperta, szczegóły tej operacji świadczą o następujących ważnych momentach: 

— pojęcie „umiarkowana opozycja” po prostu nie istnieje, ponieważ wszyscy opozycjoniści są terrorystami, którzy chowają się pod różnego rodzaju maskami.

— Koalicja „4+1” (czyli Rosja, Iran, Syria, Irak i Liban dla koordynacji działań w walce z PI) nie może już ufać nikomu z zachodniej koalicji i zmuszona jest zgodnie z wcześniej powziętym kursem prowadzić walkę ze wszystkimi terrorystami w regionie.

— Operacyjna koordynacja działań pomiędzy Iranem i Rosją w Syrii jest bezprecedensowa. 

— Po ataku rosyjskiego lotnictwa wszyscy dżihadyści syryjskiego pochodzenia zaczęli ustępować, a syryjski specnaz walczył tam właściwie tylko z terrorystami niesyryjskiego pochodzenia, tj. tureckimi żołnierzami lub najemnikami z innych państw. 

— Terroryści bazujący w tym rejonie mieli do swojej dyspozycji nowoczesną broń klasy „ziemia-ziemia”, „ziemia-powietrze”, a nawet taką broń, której nie mają państwa sojusznicze Stanów Zjednoczonych i członków NATO!

— Według danych zaufanych źródeł, za pomocą łączności bezprzewodowej bojownicy porozumiewali się po arabsku, turecku, rosyjsku i francusku. Na tej podstawie można sądzić, że istnieje duże zagrożenie powrotu terrorystów do tych państw, gdzie te języki są w użyciu. Oznacza to, że Rosja, aby ochronić swoje bezpieczeństwo narodowe, powinna kontynuować prowadzenie walki w zakresie likwidacji terrorystów w Syrii.