CO PISZĄ INNI: Michaił Leontiew, rosyjski analityk prokremlowski tak ocenia koncepcję polityki zagranicznej USA według Donalda Trumpa:

 

Na deklarację zasad polityki zagranicznej, ogłoszoną przez kandydata na prezydenta USA Donalda Тrumpa, amerykańska prasa i establishment amerykański odpowiedzieli nerwowym chichotaniem i otwartym spotwarzaniem, choć przecież jeden rzut oka wystarczył, by zrozumieć, że po raz pierwszy mieliśmy do czynienia z wyraźną, jasną i spójną ideologicznie alternatywą dla polityki ostatnich dziesięcioleci, którą sami Amerykanie uważają za katastrofę.

 

„Pięć głównych słabości naszej polityki zagranicznej” – w artykule pod tym tytułem, opublikowanym po przemówieniu Trumpa redakcja amerykańskiego magazynu „The Natiоnal Interest” stwierdziła: „Po pierwsze, nasze siły są absolutnie nadmiernie rozciągnięte. Po drugie, nasi sojusznicy nie płacą sprawiedliwie przypadającej na nich części kosztów funkcjonowania sojuszu. Po trzecie, nasi przyjaciele zaczynają myśleć, że nie można już na nas polegać. Po czwarte, nasi przeciwnicy już nas nie szanują. I wreszcie – Ameryka nie pojmuje już w sposób jednoznaczny naszych celów polityki zagranicznej. Od zakończenia zimnej wojny i rozpadu ZSRR brakuje nam jednolitej polityki zagranicznej”.

Ideologia Trumpa, to odrzucenie destrukcyjnego globalizmu wszystkich ostatnich lat, na rzecz zdrowego amerykańskiego izolacjonizmu. „Wszystko zaczęło się od niebezpiecznego pomysłu, że w zasadzie moglibyśmy przekształcić w demokracje zachodnie te kraje, które nie miały ku temu ani odpowiedniego doświadczenia, ani też interesu. Zniszczyliśmy instytucje, które kraje te posiadały, a potem dziwiliśmy się temu, że rozpętały się w nich wojny domowe i fanatyzm religijny. Mnóstwo istnień ludzkich zostało w przerażający sposób bezsensownie zmarnowanych. Zamiast starać się rozprzestrzeniać na siłę uniwersalne wartości, powinniśmy byli zrozumieć, że umocnienie rozwoju cywilizacji zachodniej zdziała więcej dla pozytywnych przemian w świecie, aniżeli zbrojna interwencja” – oświadczył Donald Trump, amerykański biznesmen, kandydat na prezydenta USA z ramienia Partii Republikańskiej.

Tak jak każdy normalny amerykański izolacjonista, wzywa on do wzmocnienia Ameryki. Jej militarna dominacja powinna być, oczywiście, bezwarunkowa i niekwestionowana. Ale...  „Świat powinien wiedzieć, że nie szukamy sobie wrogów. Że cieszymy się zawsze, gdy starzy wrogowie stają się naszymi przyjaciółmi. Że chcemy żyć w pokoju i przyjaźni z Rosją i Chinami. Dzielą nas wprawdzie poważne różnice z tymi dwoma narodami, ale nie musimy być dla siebie wrogami. Musimy szukać wspólnego fundamentu na bazie wspólnych interesów” – powiedział Donald Trump.

Powiedzmy to jeszcze raz: to nie jest wyborcza paplanina. Jest to światopogląd, zasadzający się na tym, że Ameryka powinna realizować swoje interesy, ale nie musi narzucać innym swoich wartości. I jest to jej jedyna możliwość dogadania się ze światem. Stąd też stała śpiewka Trumpa, że dogada się on z Putinem. To, co Trump mówi o Putinie i Rosji, jest niczym czerwona płachta, zarówno dla każdego globalisty w Ameryce, jak i dla naszych, domorosłych. Mówią oni: cóż to za marginalni dorobkiewicze doradzają Trumpowi w sprawie Rosji?!

Cartera Page, człowieka, którego Trump mianował swoim doradcą ds. Rosji przeciwnicy nazywają marginalnym konspirologiem, tylko dlatego, że Page oskarżył grupę osób z otoczenia asystentki sekretarza stanu ds. Europy i Eurazji, Żydówki Wiktorii Nuland, o sprowokowanie przewrotu w Kijowie, mającego na celu przejęcie tam władzy przez proamerykańskich radykałów. Jeśli chodzi o doświadczenie zawodowe i wykształcenie, to Page, z zawodu bankier inwestycyjny, ma aż trzy fakultety: ukończoną z wyróżnieniem akademię wojenno-morską, oraz dwa uniwersytety: nowojorski i londyński (doktorat). Page stworzył od podstaw moskiewski oddział banku Merrill Lynch, a jego firma doradza inwestorom chcącym inwestować w projekty energetyczne w Rosji i w Azji. Natomiast główna specjalistka obecnej administracji USA ds. Rosji i Ukrainy, wspomniana Wiktoria Nuland, ma tylko licencjat prywatnego i prowincjonalnego  Uniwersytetu Browna w Providence, w stanie Rhode Island, oraz doświadczenie przewodnika wycieczek zdobyte na obozie pionierskim w Odessie, tłumacza we flocie rybackiej i rozdawaczki ciasteczek na kijowskim Majdanie.

Bez względu na nasz stosunek do Trumpa, wypada skonstatować, że jego krótka deklaracja na temat polityki zagranicznej jest jedyną wyraźnie jednolitą i nareszcie przystającą do rzeczywistości amerykańską doktryną w ciągu ostatnich 30 lat. Na przekór politycznym demagogom, stwierdzają to nawet systemowi guru akademiccy, tacy jak Paul R. Gregory z Instytutu Hoovera.

„Widząc zupełnie negatywną reakcję mediów, zrobiłem swoją własną małą sondę wśród zachowawczo nastawionych kolegów, spośród których nikt nie był zwolennikiem Trumpa, pytając ich, co sądzą o wystąpieniu Trumpa na temat polityki zagranicznej. Ich reakcja była jednoznaczna. Za wyjątkiem zbyt ostrych słów na temat handlu międzynarodowego, prawie ze wszystkim się zgodzili” – powiedział Paul R. Gregory.

Trump sformułował amerykańską alternatywę аntyglobalistyczną i patriotyczną. Alternatywę dla tych olbrzymich sił i interesów, które zostały uruchomione po przewrocie na Ukrainie, którego sensem było stworzenie samonapędzającego się mechanizmu zimnej wojny. Próba zatrzymania tego mechanizmu, podjęta przez Donalda Trumpa, osobiście nic dobrego jemu samemu nie wróży. Jednakże ewentualne niepowodzenie tej próby nie wróży nic dobrego Ameryce. (ML)

 

PS. [Komentarz polskiego tłumacza, pana Grzegorza Grabowskiego]:

Tłumacz jest jak najdalszy od popierania polityki wybierania tzw. „mniejszego zła” i uważa, że alternatywą dla zgubnej polityki żydowskiej w USA może być tylko polityka nie-żydowska, której pan Trump, niestety, nie jest przedstawicielem. Tym niemniej, Trump będzie chyba – dla Słowian – dużo lepszym prezydentem USA, aniżeli pani Clinton.