CO PISZĄ INNI: Noworoczny wywiad rosyjskiego publicysty Sputnik Polska Leonida Swiridowa z popularną rzeczniczką MSZ Federacji Rosyjskiej Marią Zacharową.

Pani Mario, jak prowadzić dialog z Europą i Unią Europejską, która podejmuje decyzję o przedłużeniu antyrosyjskich sankcji? A Parlament Europejski  przyjmuje antyrosyjską rezolucję o środkach masowego przekazu?

Przyjęta rezolucja porównująca rosyjskie media do propagandowej działalności terrorystycznej organizacji Państwo Islamskie to absolutny wstyd i dyskredytacja europejskich struktur. Chciałabym nawet się tu poprawić – jak poprawiają mnie przedstawiciele wielu państw europejskich nie będący członkami Unii Europejskiej: oni proszą, aby nie mówić w takich przypadkach słowa „europejskich”, tylko „struktur Unii Europejskiej”. „Jesteśmy państwami Europy, ale nie jesteśmy członkami Unii Europejskiej i nie chcemy ponosić odpowiedzialności za tego typu szalone decyzje” – mówią mi europejscy koledzy. 

W sensie praktycznym te decyzje są nie do zrealizowania, dlatego, że niemożliwe jest podejmowanie decyzji sprzecznych na przykad, z rezolucjami Rady Bezpieczeństwa ONZ.  ONZ uważa za terrorystów Państwo Islamskie. Porównywać kogoś w sferze informacyjnej do organizacji terrorystycznej to jest sprzeczne nie tylko ze zdrowym rozsądkiem, ale i prawem międzynarodowym. Główny cel takich decyzji Unii Europejskiej to polityczna propaganda nastrojów antyrosyjskich. Wszyscy moi europejscy koledzy dyplomaci uważają, że takie decyzje dyskredytują wspólnotę euroatlantycką, a nie Rosję. Stopień nieprofesjonalizmu, politycznego zaangażowania i politycznej propagandy dochodzi do takiego poziomu, że nie daje się już ukryć. 

 

Ale przecież na antyrosyjską propagandę przeznaczane są pieniądze…

Tak i to jest lobbyzm. Są ludzie, którzy przez długie lata zajmowali się lobbowaniem antyrosyjskich idei. Są całe segmenty ruchów politycznych, które się tym zajmują. W ostatnich latach znaleźli się w pierwszym szeregu, zebrali pewną liczbę zwolenników, ściągali pieniądze na ten cel.  Wiązali z tym inne kwestie: zwiększanie uzbrojenia, a to też są zawsze wielkie pieniądze. A zwiększanie uzbrojenia w Europie, między innymi, umieszczenie tam amerykańskiej broni to kwestia kolosalnych pieniędzy. I kiedy to europejskie środki masowego przekazu, szanowne i szanujące się media pozwoliły dać się wciągnąć w te lobbystyczne rozgrywki?

Przecież to nie jest lobbowania nowych preparatów medycznych, osiągnięć naukowych czy tematów społecznych, tu mowa jest o  lobbyzmie, który zamienił się w agresję informacyjną wobec całego państwa, całego narodu. Ta machina lobbystyczna nabrała takich obrotów, że stała się wstydem dla całej Europy.  Myślę, że Europa posiadająca dobry system odpornościowy, zaczęła reagować, w tym również poprzez wzrost nastrojów protestacyjnych w poszczególnych państwach. 

 

Rozmieszczenie amerykańskich wojsk w Polsce: na ile utrudni to dwustronne stosunki między Moskwą i Warszawą?

Wychodzę z założenia, że Polska, która w XX wieku miała trudną historię, jest warta tego, aby o stosunkach dwustronnych Warszawy i Moskwy mówiono bez wspominania państw trzecich. Wydaje mi się, że naród polski jest godny tego, aby rozwijać stosunki dwustronne z kimkolwiek, bez uwzględniania opinii państw trzecich. Na razie na stosunki Moskwy i Warszawy wpływają inne państwa…

 

Waszyngton.

Dokładnie tak. Polska, wychodząc spod, jak uważają Polacy, jarzma Związku Radzieckiego, otrzymawszy niepodległość w pełnym tego słowa znaczeniu, zasługuje na prawdziwą niezależność.  Trudno sobie wyobrazić, że Rosja może stanowić dla Polski zagrożenie. Musimy zdawać sobie sprawę, że mowa o panicznych nastrojach, które nie są związane z jakimiś faktami, ale po prostu są fobiami. To jest destrukcyjne – cały czas kierować się fobiami. Tyle razy o tym mówiliśmy, że gotowi jesteśmy zbudować normalne przyjazne stosunki, które byłyby pełnoformatowe i nie dotyczyłyby tylko trudnych spraw. 

 

Ale Warszawa przez cały czas mówi, w tym również ustami ministra spraw zagranicznych Polski Witolda Waszczykowskiego, że Polska gotowa jest do współpracy, jednak piłka leży po stronie Rosji i klucz do poprawy sytuacji znajduje się w Moskwie, a nie w Warszawie… — To w końcu klucz czy piłka?

I to, i to. Powiedziałabym tak: jest wyciągnięta przyjazna dłoń Moskwy. Jest dobra wola i rzeczywiście duża chęć wyjścia za ślepego zaułka, do którego nas ciągle wprowadza szereg politycznych działaczy Polski.  Narodowe interesy Polski powinny być wyższe niż koniunktura i powinny składać się również z rozwoju dwustronnych stosunków z Moskwą. 

 

A może powiedzieć Polakom: „róbcie jak chcecie i z Bogiem”?

Ale to właśnie jest podstawa naszego zasadniczego podejścia: każde państwo żyje i rozwija się tak jak chce. Kierujemy się postulatami zapisanymi w Regulaminie ONZ – wyłącznie własna wizja określa kurs każdego państwa na arenie międzynarodowej.  Tak się do tego odnosimy, to jest suwerenna polityka Polski. Współpraca z Rosją nie może w żaden sposób zaszkodzić Polsce.  Mamy mnóstwo przykładów z historii, kiedy budowaliśmy z Warszawą taką współpracę. Ale powtórzę jeszcze raz: określić swój kurs mają politycy w Warszawie. Inna sprawa, że my ze swojej strony chcielibyśmy rozwijać przyjazne stosunki. To nasz wybór. 

 

Niedawno spotkała się Pani z Polakiem Jerzym Tycem i jego współpracownikami. Co sądzi Pani o zwykłych Polakach? 

To nie pierwsi zwykli Polacy, z jakimi miałam do czynienia. Uczyłam się w wielonarodowej szkole przy naszej ambasadzie w Pekinie. Tam uczyły się dzieci przedstawicieli różnych państw – Mongołowie, Bułgarzy, Polacy, Węgrzy, Kubańczycy, Jugosłowianie, a kiedy to państwo się rozpadło, to przedstawiciele nowych państw byłej Jugosławii.  Bardzo dobrze pamiętam dwóch Polaków ze starszych klas – Piotra i Roberta. Dlatego o zwykłych Polakach mam dobre zdanie. Z Robertem spotkaliśmy się kilka lat temu, kiedy było spotkanie dawnych kolegów i koleżanek z klas. Piszemy do siebie, toczyliśmy spory na portalach społecznościowych o kryzys ukraiński.  Piotr niedawno złożył mi życzenia urodzinowe (Maria Zacharowa urodziła się 24 grudnia). Nie mogę zrozumieć, dlaczego sygnały od zwykłych Polaków nie docierają do władz Polski: bez względu na wszystkie różnice między nami, my moglibyśmy zbudować normalne stosunki. 

 

Pani Mario, przed Nowym Rokiem znanych ludzi zawsze pyta się o to, jak będą spędzać noworoczną noc, co będzie na ich świątecznym stole, jakie przygotowali prezenty. Czy znany projektant mody przyśle Pani nową suknię? Jak będą wyglądać Pani święta? Co z substytucją importu?

(śmieje się) Wie Pan, zamiana importu obowiązuje już od dawna i gruntownie weszła w moje życie. Dlatego na stole będzie bardzo dużo rosyjskich produktów. A o wielu nowościach żywnościowych ja dowiaduję się przypadkowo.  Rzeczywiście ja prawie wcale nie mam czasu na chodzenie po sklepach, produkty żywnościowe kupujemy całą rodziną raz w tygodniu w hipermarkecie.  Kiedyś powiedziałam, że nie wiem, jakiej jakości są nasze sery i to zdanie wiele mnie kosztowało, potem zaczęto mi przysyłać kosze z rodzimymi serami. Sery produkuje się w Krasnodarze. I ja byłam po prostu w szoku – to bardzo dobry ser.  Goście z zagranicy, którzy do mnie przyjeżdżają, moi przyjaciele i dziennikarze, ja ich wszystkich częstuję, nie mówię, co to za sery, a oni jeszcze się śmieją: no tak, ty masz możliwości… 

 

… przywieźć sankcjonowane towary…

Tak, przywieźć sankcjonowane towary. Po chwili przerwy ja zawsze podkreślam, że to rosyjskie sery. To nasze rosyjskie sery, które zaczęli nie tak dawno temu produkować, a miękkie sery są w ogóle fantastyczne! Zamiana importu odbiła się także na mojej garderobie. W przededniu Nowego Roku opowiem Panu ciekawą historię.  Kiedy mianowano mnie na stanowisko szefowej departamentu MSZ, zaczęłam prowadzić briefingi, na których Pan również bywa. Czasu nie było tak wiele, po prostu pojechałam do dużego sklepu koło domu i kupiłam kilka sukienek. W jednej z nich przeprowadziłam pierwszy briefing. 

 

Po nim dostałam mnóstwo pytań, w tym i z zagranicy, na temat tej sukienki, ona stała się popularna na portalach społecznościowych, zrobiła furorę. To było lato, skromna czarna sukienka z dość obszernymi rękawami. Pan też zna tę sukienkę. Kiedy pojechałam w niej na negocjacje za granicę, koledzy dyplomaci mówili, że to bardzo ładna sukienka, a ja nie znałam nawet producenta, po prostu wzięłam ją z wieszaka w sklepie.  Po kilku miesiącach przyszedł faks: "Pisze do Pani rosyjska firma o takiej to a takiej nazwie, wydaje nam się, że ta sukienka jest naszym produktem. Tam nawet była załączona fotografia. Czy mogłaby Pani sprawdzić, czy sukienka jest rzeczywiście naszej produkcji?"  Przyszłam do domu, zdjęłam sukienkę z wieszaka i popatrzyłam na metkę. Pasowało, odpowiedziałam, że to rzeczywiście ich sukienka.  Po jakimś czasie dostałam od tej firmy całą paczkę z ubraniami! Oczywiście, przyjąć takiego prezentu nie mogłam, nasze przepisy antykorupcyjne zabraniają przyjmować takie prezenty. Ale zadzwoniłam do nich i powiedziałam, że gotowa jestem kupić ich produkcję.  Bardzo wiele moich ubrań, w których chodzę na briefingi to nasza rodzima odzież, wyprodukowana w Rosji. Mogę nawet wymienić tę firmę, to „Akimbo”, teraz na briefingi chodzę w tym, co oni szyją. Dostaję  mnóstwo pytań o to, w co jestem ubrana, toteż odpowiadam: w rosyjską odzież. 

 

A oni produkują też męskie garnitury?

O to niech Pan ich sam zapyta (śmieje się). Potem byłam u nich w przedsiębiorstwie. Przeszli niełatwą drogę, rozwijali się, przetrwali wszystkie kryzysy, teraz mają kilka zespołów szwalnych. Ich odzież budzi podziw za granicą.  Ale oni nie są jedyni. Jelena Szepiłowa – nasza projektantka. W ciagu ostatnich lat odkryłam dla siebie mnóstwo naszych rosyjskich talentów, które budzą zachwyt za granicą. 

 

Na koniec naszej rozmowy proszę o życzenia dla Słuchaczy i Czytelników Sputnika z okazji nadchodzącego Nowego Roku. 

Życzę pokoju. Może to zbyt globalne życzenie, może dla wielu to banał. Życzy się, żeby więcej zarabiać, żeby być zdrowym.  Bez wątpienia, życzę wszystkim, żeby więcej zarabiali, żeby mieli pociechę z bliskich, żeby byli zdrowi. Ale bez globalnego stabilnego pokoju wszystko to nie będzie miało wartości.