ACTA DIURNA (976) Dobre wieści z frontu syryjskiego, Rosja umacnia się przed Lozanną, nasila się konflikt w Donbasie, UE stawia się Ameryce… Zapraszam na codzienny serwis.

 

* Od kilku dni ze wszystkich frontów w Syrii dobiegają  pomyślne wieści. Z enklaw Al-Hama i Kudsaja, które znajdują się pod Damaszkiem zaczęto akcję ewakuacji terrorystów wraz z ich rodzinami. We wschodniej Gucie armia syryjska zamknęła kolejny kocioł w okrążeniu – obecnie stara się terrorystów przekonać, aby się poddali jak ci pod Damaszkiem. Syryjska armia odbiła także dziś miejscowość Al-Derhabija w zachodniej Gucie (prowincja Damaszek)  gdzie udało się zlikwidować około 10 terrorystów. W północnej części kotła Aleppo zdobyto kluczowe wzgórze dające kontrolę ogniową nad okolicą, dzięki czemu otworzyła  się droga na południe. Nadal dobrze się trzyma oblężona enklawa syryjska w Deir ez-Zaur.  

 

* Bardzo zgodnie dziś brzmiało trio Putin, Ławrow i Czurkin – którzy w różnym czasie i miejscach mówili to samo. Że zniszczenia Aleppo powstały nie przez kilka ostatnich tygodni bombardowań, ale przez wiele lat wojny. Że jak dotąd Zachodu nie obchodziło to, że giną tam ludzie i są niszczone domy. Krzyk rozpaczy podniósł się dopiero jak zaczęli ginąć najemni amerykańscy terroryści. 

 

* Po wielodniowej i bezprzykładnej kampanii pogróżek polityków zachodnich, po wielu próbach straszenia wojną przez amerykańskich wojskowych, po długotrwałej wojnie medialnych kłamstw – Rosjanie spokojnie to przetrzymali – a teraz Stany Zjednoczone chowają wstyd do kieszeni a ogon pod siebie i udają się do Canossy czyli do Lozanny. Rosja nie zamierza wypuszczać terrorystycznego, amerykańskiego potwora z Aleppo – więc Zachód przeszedł od nic nie dającej histerii do stołu rozmów. Rosyjską kartą przetargową są terroryści oblężeni w kotle Aleppo, którym kończy się amunicja, żywność i narkotyki, a na dodatek armia odcięła ich od wody i prądu. O tym jak silna jest to karta i jak dla Zachodu są cenni ci terroryści – świadczą ostatnie dni i ich desperackie próby walki. Jeszcze wczoraj ostrzelali oni z moździerzy szkołę w chwili gdy dzieci wchodziły tam o godzinie 8:00. Siedmioro dzieci zginęło, w tym cztery dziesięcioletnie dziewczynki… Czy można darować takie zbrodnie najemnym zwyrodnialcom?

 

* Rosja nie zamierza podczas rozmów w Lozannie w sobotę wysuwać nowych propozycji w sprawie rozwiązania syryjskiego konfliktu – poinformował szef rosyjskiego MSZ Siergiej Ławrow. Nic nowego nie będziemy proponować. W rezolucji wszystko zostało wyraźnie zapisane – powiedział minister dziennikarzom. Jak podkreślił, w wypracowanym porozumieniu z Amerykanami i zatwierdzonym przez Międzynarodową Grupę Wsparcia Syrii dokładnie przedstawiono strategię społeczności międzynarodowej. Spotkanie ws. Syrii z udziałem Rosji, Stanów Zjednoczonych i państw regionu, m.in. Arabii Saudyjskiej oraz Turcji, odbędzie się w sobotę w Lozannie. Jest to inicjatywa ministra spraw zagranicznych Rosji Siergieja Ławrowa i sekretarza stanu USA Johna Kerry’ego. Jak poinformował rosyjski resort polityki zagranicznej, głównym tematem spotkania będzie wznowienie zawieszenia broni w Syrii.

 

* Zachodnia Europa robi się coraz bardziej śmiała wobec swego słabnącego, amerykańskiego hegemona. Guardian pisze że nie można „zamykać nieba nad Syrią”, bo to grozi wojną. Prezydent Hollande oskarża Obamę, że ten nie tylko nie jest stanowczy w Syrii ale jeszcze podkopuje gospodarkę Europy. Najdalej poszedł dziś pijak Juncker, szef Komisji Europejskiej w sprawie TTIP. Tylko Polska dalej ślepo brnie w pułapkę CETA…

 

* Unia Europejska nie zamierza padać na kolana przed USA po to, by podpisać porozumienie TTIP (Transatlantyckie Partnerstwo w dziedzinie Handlu i Inwestycji) – powiedział szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker.  Europa prowadzi rozmowy, ale Europa nie zamierza padać na kolana przed Stanami Zjednoczonymi. Nie zamierzamy rezygnować ze wszystkich zasad, które zapewniły sukces Europie – zapewnił Juncker, cytowany przez agencję Belga. Unia Europejska prowadzi negocjacje z USA w sprawie TTIP od lipca 2013 roku. Waszyngton planował zakończyć ten proces do listopada 2016 roku, czyli zanim Barack Obama opuści Biały Dom. Chodzi o stworzenie największej na świecie strefy handlu bezcłowego z około 820 – milionowym rynkiem konsumenckim. Oprócz USA i UE, w projekcie chcą uczestniczyć Kanada, Meksyk, Szwajcaria, Luksemburg, Norwegia i Islandia oraz państwa kandydujące do Unii Europejskiej. 

 

* Rozwiązanie kryzysu w Syrii jest niemożliwe bez udziału Rosji. Zachód i Francja nie mogą podejmować decyzji w sprawie istniejących problemów bez rozmów z Rosją - oświadczył były premier kraju Jean-Pierre Raffarin. „Jest oczywiste, że rozwiązanie syryjskiego problemu jest niemożliwe bez udziału Rosji. To właśnie Rosja wykonała dużą pracę dyplomatyczną, której nie podjęła się Francja, tak samo jak USA" — powiedział Raffarin podkreślając, że to właśnie USA ponoszą odpowiedzialność za wydarzenia w Syrii. Francuski polityk przypomniał, że Rosja nawiązała efektywną współpracę z Iranem i Turcją. „I to bez względu na incydent z rosyjskim samolotem zestrzelonym przez Turcję" — dodał.  Zdaniem Raffarina, to właśnie Rosja znajduje się obecnie w centrum inicjatyw politycznych, i Zachód i Francja nie mogą budować jakichś planów politycznych na przyszłość dotyczących rozwiązania istniejących problemów, nie prowadząc rozmów z Moskwą — podaje TASS. 

 

* Ponad 20 amerykańskich kongresmenów podpisało się pod listem do prezydenta Baracka Obamy z żądaniem zrezygnowania z koncepcji prewencyjnego ataku z użyciem broni jądrowej.  Gazeta „The New York Times” poinformowała wcześniej, że Biały Dom rozważa przyjęcie deklaracji w sprawie polityki rezygnacji z prewencyjnego użycia broni jądrowej, ale w wyniku końcowym Obama wycofał się z tego projektu. — Jeśli Stany Zjednoczone urzeczywistnią swój plan prewencyjnego użycia broni jądrowej przeciwko wrogom z podobnym arsenałem, może dojść do wymiany atakami jądrowymi na pełną skalę i śmierci tysięcy cywilów – czytamy w liście, który podpisało 22 kongresmenów. Stany Zjednoczone są jedynym, oprócz Rosji, krajem, który posiada tzw. „atomową triadę”, czyli arsenał broni niekonwencjonalnej złożony z trzech komponentów (podział według kryterium środków przenoszenia głowic jądrowych): morskiego, powietrznego, lądowego.

 

* Władimir Putin podpisał ustawę o ratyfikacji porozumienia między Moskwą a Damaszkiem o rozmieszczeniu grupy lotniczej Sił Powietrzno-Kosmicznych w Syrii, informuje służba prasowa Kremla. „Federalna ustawa ratyfikuje porozumienie między Federacją Rosyjską a Syryjską Republiką Arabską w sprawie rozmieszczenia grupy lotniczej Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej na terytorium Syryjskiej Republiki Arabskiej podpisane w Damaszku 26 sierpnia 2015 roku", — czytamy w oświadczeniu. Kreml zaznaczył, że dokument ten reguluje warunki obecności rosyjskich wojsk w Syrii. Porozumienie w szczególności stwierdza, że grupa lotnicza rozmieszczona jest w kraju na wniosek Damaszku i dyslokowana na lotnisko Hmeimim w Latakii, które wraz z jego infrastrukturą i niezbędnym obszarem jest udostępniane do bezpłatnego użytku Rosji. Ustawa została uchwalona przez Dumę 7 października. 12 października dokument został zatwierdzony przez Radę Federacji.

 

* Rosja przyczyniła się do zmiany równowagi sił w Syrii i zmniejszenia zajmowanego przez terrorystów terytorium; działania sojuszu pod wodzą Ameryki są iluzoryczne – powiedział syryjski prezydent Baszar al-Assad. Wcześniej funkcjonował tutaj tzw. sojusz amerykański, którego działania wydają się iluzoryczne – nic nie zrobił. ISIS i an-Nusra posuwali się, posiadali ogromną liczbę bojowników. Co więcej, jedynie zwiększył się werbunek bojowników. Wysyłali coraz więcej ropy naftowej na eksport poprzez Turcję. Ale po rosyjskiej interwencji terytorium kontrolowane przez terrorystów zmniejszyło się. Fakty mówią same za siebie: Rosjanie zmienili równowagę sił lądowych na niekorzyść terrorystów – ocenił al-Assad w wywiadzie dla dziennika „Komsomolskaja Prawda”. Syryjski prezydent powiedział też, że kierownictwo kraju ufa Rosji. – Ufamy Rosji i jej polityce. Polityka rosyjska opiera się na moralności, a nie tylko na interesach. Wiemy, że wspierają nas, by doprowadzić do zniszczenia terroryzmu, a nie dlatego, że chcą czegoś w zamian. Dotychczas o nic nas nie prosili. Te czynniki skłoniły mnie i syryjski rząd do tego, by poprosić Rosję o pomoc – powiedział Baszar al-Assad. Według jego słów kraje zachodnie czekają na to, by zniszczenie Syrii negatywnie odbiło się na Rosji. – Jeśli mówimy o regionalnym konflikcie, Syria utrzymuje dobre relacje z Iranem, a Arabia Saudyjska chce całkowicie zniszczyć Iran w każdym wymiarze, z różnych przyczyn. Dlatego chcą, by Syria odwróciła się plecami do Iranu. Bo zniszczenie Syrii negatywnie wpłynie na Iran. Patrzę na to tak: Zachód, obserwując wieloletnią współpracę między Rosją i Syrią, stawia na to, że zniszczenie Syrii wpłynie negatywnie również na Rosję – wyjaśnił syryjski lider.

 

* Rosja zakończyła realizację kontraktu na dostawę Iranowi przeciwlotniczych systemów rakietowych S-300, powiedział RIA Novosti w trakcie wystawy broni ArmHiTec 2016 dyrektor Federalnej Służby ds. Współpracy Wojskowo-Technicznej Aleksander Fomin.  „Wszystkie dywizjony zostały dostarczone” — powiedział, nie precyzując, o jakiej liczbie dywizjonów mowa. Iran i Rosja w 2007 roku podpisały kontrakt na dostawę S-300, ale jego realizacja została zawieszona z powodu rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ zakazującej przekazywania nowoczesnej broni Iranowi. Porozumienie „szóstki” z Teheranem w kwestii jądrowej doprowadziło do zniesienia zakazu na dostawy S-300. Przeciwlotnicze systemy rakietowe z rodziny S-300 są uważane za jedne z najpotężniejszych systemów obrony powietrznej na świecie. Systemy S-300 rosyjskiej produkcji są zdolne do niszczenia celów balistycznych i aerodynamicznych, są przeznaczone do ochrony dużych obiektów przemysłowych i administracyjnych, baz wojskowych i stanowisk dowodzenia przed uderzeniami środków powietrzno-kosmicznego ataku wroga.

 

* Rosyjskie MSZ nakazało swoim dyplomatom, aby wszystkie ich rodziny powróciły do kraju w możliwie najszybszym czasie. Instrukcje takie pojawiły się bezpośrednio po tym jak Putin odwołał swoją wizytę we Francji a Rosja rozmieściła taktyczna broń jądrową w strefie Kaliningradu.  Powszechnie wiąże się ją z narastającym ryzykiem wybuchu wielkiej wojny światowej.

 

* Doradcy sztabu kandydata na prezydenta USA Hillary Clinton doradzili jej krytykowanie działań Rosji w Syrii, aby „wykreować się na silną kobietę" w oczach wyborców, o czym świadczą dokumenty opublikowane 10 października na stronie Wikileaks.  Jest to już trzecia część listów przewodniczącego kampanii wyborczej Clinton Johna Podesty, która trafiła do otwartego dostępu. W jednej z korespondencji z 19 listopada 2015 roku przedstawiciele sztabu Clinton omawiają plan jej przemówienia na temat ugrupowania terrorystycznego PI, które wygłosiła tego samego dnia.  „W przemówieniu (Hillary Clinton) wspomniano o nowych strefach zakazu lotów w Syrii. Jak to koreluje z bieżącą rosyjską kampanią lotniczą? Czy nie powinna skrytykować Rosjan za pogorszenie sytuacji? Pokaże to, że jest silna. Niech przeciwstawi się (Władimirowi) Putinowi" — pisze John Anzalone, partner spółki Anzalone Liszt Grove Research, konsultującej Clinton podczas wyborów.  Na stronie firmy na liście klientów rzeczywiście znajduje się spółka „Hillary Clinton for America", na drugim uplasował się Barack Obama, który również korzystał z usług tej agencji podczas wyborów prezydenckich. „Przemówienie rzeczywiście zawiera sformułowanie „położyć kres rządom al-Asada", które jak mi się wydaje, jest sprzeczne z rzeczywistością polityczną. Po co w to brnąć?" — pisze dalej Anzalone. Zaproponował on natomiast ogłoszenie bardziej osiągalnych zadań, między innymi, aby Clinton nie tylko wspomniała o konieczności „pracy z arabskimi partnerami", lecz wezwała konkretne państwa regionu do udostępnienia „pododdziałów, samolotów, sprzętu, szkoleń, danych wywiadowczych i pieniędzy" do walki z PI. „Wydaliśmy 500 mln dolarów na szkolenia dla syryjskich powstańców i nie otrzymaliśmy za to nic. Dziesięć lat broniliśmy Iraku, szkoliliśmy jego armię, aby później być świadkami jej porażek. Nie wystarczy po raz kolejny stwierdzić konieczność szkolenia i zaangażowania w walkę sunnitów w regionie. Powinna dokładnie podać, kto na Bliskim Wschodzie powinien być z nami na polu walki" — uważa analityk. „Teraz w przemówieniu znajduje się akapit imienia Johna Azalone'a" — zareagował na te propozycje doradca Clinton ds. polityki zagranicznej Jake Sullivan. W rezultacie w przemówieniu publicznym Clinton rzeczywiście przewinęła się krótka uwaga krytyczna pod adresem prezydenta Rosji. Jednocześnie kandydatka na prezydenta opowiedziała się za współpracą z Rosją w tworzeniu takiej strefy zakazu lotów, a także podkreśliła dużą rolę Rosji w rozwiązaniu konfliktu. Konkretne kraje, które proponował wymienić Anzalone, nie zostały wspomniane.  W tekście pozostała wzmianka o „braku alternatyw dla przejścia politycznego władzy, które pozwoli narodowi syryjskiemu położyć kres rządom al-Assada". 

 

* Stacja telewizyjna Fox News znalazła w korespondencji szefa sztabu wyborczego Hillary Clinton Johna Podesty, która została wcześniej opublikowana przez serwis WikiLeaks, pozytywne wypowiedzi pod adresem prezydenta Rosji Władimira Putina.  Fox News cytuje fragmenty tekstów, które zostały napisane dla Clinton przed zamkniętymi imprezami. Stacja telewizyjna zauważa również, że w kampanii wyborczej Clinton aktywnie wyśmiewa Republikanina Donalda Trumpa, który mówi o pragnieniu poprawy stosunków z Moskwą. Tymczasem w przeszłości sekretarz stanu sama wyrażała się w podobnym tonie. Na przykład w maju 2013 roku w wystąpieniu przed pracownikami Sanford Bernstein Clinton nazwała Putina „zabawnym i interesującym rozmówcą”. „Z Władimirem Putinem jest zawsze ciekawe. Nigdy nie wiesz, co on zrobi lub powie. On z ukrytą niechęcią chroni i promuje interesy mateczki Rosji” — oświadczyła. W czerwcu 2013 roku, przemawiając w banku inwestycyjnym Goldman Sachs, Clinton wyraziła chęć „kontynuowania budowy pozytywnych relacji z Rosją”. „Chcielibyśmy, aby Putin nie zajmował tak obronnej pozycji w stosunkach ze Stanami Zjednoczonymi, abyśmy mogli współpracować w wielu kwestiach” — zauważyła. W październiku 2013 roku w Żydowskiej Zjednoczonej Fundacji Chicago Clinton przypomniała rozmowy z Putinem w jego rezydencji pod Moskwą. Rosyjski przywódca, jak mówi, wymieniał problemy, które wyniknęły z powodu amerykańskiej polityki. W odpowiedzi Clinton powiedziała, że ona i Putin mają „coś wspólnego”: pragnienie, by chronić dziką przyrodę, szczególnie tygrysy. „Nagle on wstał, ogromne oczy i powiedział: „Jest Pani zaniepokojona losem tygrysów?” — powiedziała. Clinton twierdzi, że wtedy Putin zaprowadził ją do pokoju, gdzie pokazał jej ogromną mapę Rosji z zaznaczonymi na niej siedliskami tygrysów, fok i wielorybów. „To było coś” — dodała kandydatka na prezydenta USA z Partii Demokratycznej.

 

* Dokumenty opublikowane przez serwis WikiLeaks świadczą, że kandydatka na prezydenta USA z Partii Demokratycznej Hillary Clinton na stanowisku sekretarz stanu USA groziła „otoczeniem Chin pierścieniem systemów antyrakietowych”, jeśli chińskiemu rządowi nie uda się powstrzymać programu nuklearnego Korei Północnej.  W czwartek portal WikiLeaks opublikował szóstą część poufnej korespondencji przewodniczącego kampanii wyborczej kandydatki na prezydenta Hillary Clinton Johna Podesty. Publikacja pierwszej części miała miejsce 8 października. W poniedziałek portal opublikował drugą część, we wtorek — trzecią, w środę — czwartą i piątą część. Według Associated Press opublikowane listy obejmują dokument z fragmentami nieoficjalnych przemówień Clinton. W rozdziale poświęconym Chinom poruszono szereg kwestii, w których wyniknął konflikt interesów z Chinami, kiedy Clinton pełniła funkcję sekretarza stanu USA. „Mamy zamiar otoczyć Chiny pierścieniem obrony rakietowej. Zamierzamy rozmieścić więcej okrętów naszej floty w tej strefie. Więc Chiny, do dzieła! Albo wy ich będziecie kontrolować, albo sami będziemy musieli się bronić” — przytacza agencja fragmenty z przemówienia Clinton z 2013 roku. Jeśli próby pocisków balistycznych Korei Północnej zakończą się powodzeniem, to może to stanowić zagrożenie nie tylko dla sojuszników USA w regionie Pacyfiku, „oni w zasadzie będą w stanie dobrać się do Wysp Hawajskich i teoretycznie do zachodniego wybrzeża”, powiedziała wówczas była sekretarz stanu. We wrześniu 2016 roku Clinton znów zagroziła Pekinowi zwiększeniem liczby systemów obrony przeciwrakietowej na Dalekim Wschodzie w przypadku gdy chińskie władze nie wywrą presji na Pjongjang w kwestii denuklearyzacji. Według niej USA mają „wiele dźwigni” nacisku, które Amerykanie będą wykorzystywać mimo niezadowolenia KRLD, Rosji i Chin.

 

* Wyścig nuklearny między Rosją, Stanami Zjednoczonymi i Chinami może doprowadzić do nowej zimnej wojny – uważa Dyrektor Wywiadu Narodowego Stanów Zjednoczonych James R. Clapper. Waszyngton, Moskwa i Pekin wprowadzają udoskonalenia techniczne broni jądrowej, co może doprowadzić do nowej zimnej wojny – pisze  The New York Times. „Możemy wejść na inną spiralę rozwoju, przypominającą zimną wojnę” – uprzedził Dyrektor Wywiadu Narodowego James R. Clapper na posiedzeniu Komisji Sił Zbrojnych Senatu Stanów Zjednoczonych, jak poinformowała gazeta. „The New York Times” przytacza jako dowód na wyścig zbrojeń nowe rozwiązania techniczne w zakresie uzbrojenia w tych trzech państwach. Jak pisze gazeta, Chiny testują hipersoniczne aparaty latające. Stany Zjednoczone pracują nad podobnym projektem oraz nad stworzeniem nowych pocisków manewrujących. Modernizują też swoją broń jądrową. Natomiast Rosja wyposaża duże pociski w miniaturowe głowice jądrowe i konstruuje podwodne aparaty bezzałogowe. William J. Perry, sekretarz obrony USA w administracji Billa Clintona, uważa, że przy tworzeniu bardziej kompaktowej broni jądrowej i udoskonalaniu broni niejądrowej jej użycie zaczyna wydawać się nie tak już niemożliwe i zapobieganie eskalacji napięcia staje się coraz trudniejsze.

 

* Śmierć Kim Dzong Una może być nie końcem problemów, a początkiem znacznie poważniejszych.  Seul obawia się: władze KRLD są gotowe do przeprowadzenia testów z użyciem broni jądrowej. Już po raz szósty. Według niektórych danych do stycznia 2017 roku, z okazji urodzin Kim Dzong Una, północnokoreańscy wojskowi zdążą przygotować „prezent” swojemu przywódcy. W każdym razie wywiad kosmiczny znowu odnotował zwiększoną aktywność na poligonie, gdzie Pjongjang już pięć razy testował broń jądrową, w tym 9 września. Pod koniec października Ministerstwo Obrony Korei Południowej przedstawiło w parlamencie swoją koncepcję „Korea: zmasowana kara i odwet” (Korea Massive Punishment & Retaliation). – W przypadku otrzymania informacji o szykowaniu się Północy do ataku jądrowego na wszystkie dzielnice Pjongjangu, w których nawet teoretycznie mogą się ukrywać władze, zostanie skierowany niszczycielski atak. Po takim miażdżącym ciosie, który wyeliminuje całe kierownictwo kraju, KRLD przestanie istnieć jako pełnoprawne państwo, nawet jeśli zdoła przeprowadzić atak z użyciem broni jądrowej – piszą południowokoreańskie media, powołując się na źródło w Ministerstwie Obrony. Zniszczona zostanie cała struktura dowództwa wojskowego, obiekty jądrowe i bazy rakietowe. W rzeczywistości jest to gotowy scenariusz ataku na Koreę Północną i plan likwidacji Kim Dzong Una. — Ten człowiek powinien ostro odczuć bezpośrednie zagrożenie dla swojego życia – wyjaśniła sens nowej koncepcji prezydent Korei Południowej Park Geun-hye. Jej zdaniem instynkt samozachowawczy może sprawić, że Kim Dzong Un zrewiduje swoją politykę i zrezygnuje z prac nad bronią jądrową i rakietową. — Chodzi o presję psychologiczną – twierdzi Konstantin Asmołow, specjalista z Centrum Badań Koreańskich Instytutu Dalekiego Wschodu Rosyjskiej Akademii Nauk. Jeśli faktycznie zastanawiamy się nad śmiercią Kim Dzong Una, to może stać się ona nie tyle końcem obecnych problemów, co początkiem znacznie poważniejszych. Tylko jeden aspekt: jeśli ktoś zechce zbombardować północnokoreańskie obiekty jądrowe, to po około dwóch godzinach radioaktywna chmura dotrze do Władywostoku. Dlatego ani Rosja, ani Chiny nie chcą, aby w Korei Północnej doszło do krachu, wojny domowej lub katastrofy humanitarnej. Mam nadzieję, że skoordynowane stanowisko Rosji i Chin oraz zrównoważona polityka Korei Południowej i Stanów Zjednoczonych wykluczą taki scenariusz. Kolejny czynnik: w takim układzie sił, który obecnie obserwujemy na przykładzie Korei Północnej i jej przeciwników w postaci USA i Korei Południowej, inwazja Północy na Południe jest brutalnym samobójstwem, a użycie broni jądrowej – podwójnym samobójstwem. Dlatego, wydaje mi się, nie należy przypisywać Kim Dzong Unowi mentalności złoczyńcy z samobójczymi skłonnościami – powiedział Konstantin Asmołow. Tymczasem zakrojone na wielką skalę amerykańsko-południowokoreańskie ćwiczenia morskie Invincible Spirit 2016 opierają się na scenariuszu „Korea: zmasowana kara i odwet”. W manewrach uczestniczy 40 okrętów południowokoreańskiej marynarki wojennej i zgrupowanie uderzeniowe amerykańskiej siódmej floty, w tym lotniskowiec o napędzie atomowym „Ronald Reagan”. Ich zadanie polega na przeprowadzeniu niespodziewanego ataku prewencyjnego z użyciem precyzyjnych pocisków manewrujących z okrętów. Jednocześnie Stany Zjednoczone, Japonia i Korea Południowa doskonalą na Alasce współdziałanie sił powietrznych podczas ataków na szczególnie ochraniane obiekty. Ataki z powietrza dopełni operacja sił specjalnych na terytorium północnokoreańskim. Na bazę desantu wybrano wyspę Ullŭng-do na Morzu Japońskim, na której dowództwo wojskowe Korei Południowej zamierza rozmieścić na stałe oddziały uderzeniowe piechoty morskiej, których zadanie, w przypadku sytuacji nadzwyczajnej, będzie polegało na wylądowaniu na wschodnim wybrzeżu Korei Północnej i przedarciu się w głąb kraju. Powtórzmy jeszcze raz: ta kombinacja sił może być realizowana tylko w przypadku otrzymania informacji na temat tego, że KRLD przygotowuje się do ataku z użyciem pocisków jądrowych. Jednak, jak można obiektywnie ocenić, czy Pjongjang planuje agresję z użyciem broni jądrowej, czy może kolejne testy?

 

* W sierpniu br. dwie z najważniejszych gazet w Chinach, „People’s Daily” oraz „Global Times” opublikowały krytyczne komentarze nt. panującego w USA systemu politycznego oraz głównych kandydatów do fotela prezydenta. Choć dyplomacja chińska w tego typu sprawach dyplomatycznie zachowuje sporą rezerwę, to media powiązane z władzami cieszą się w tym względzie nieco większą swobodą. Warto pamiętać, że są to te same gazety, które w czasie tzw. Arabskiej Wiosny oraz ukraińskiego Majdanu ostrzegały przed „demokratycznym chaosem” powiązanym z wybuchami niezadowolenia społecznego, oraz powiązanymi z nim zagrożeniami– jak pokazał dalszy bieg wydarzeń, miały w tym względzie pełną rację.Kandydatka Partii Demokratycznej Hillary Clinton została skrytykowana za doprowadzenie do „wycieku” emaili zawierających informacje istotne dla bezpieczeństwa państwa, oraz za niszczenie dowodów w związku z tym skandalem. Z kolei „Global Times” nazwał kandydata Republikanów Donalda Trumpa „bezczelnym populistą” i „krzykałą”, krytykując go także za seksistowskie wypowiedzi i unikanie podatków. W gazecie zwrócono uwagę także na to, że oboje, zamiast na problemach trapiących gospodarkę oraz zwykłych Amerykanów (recesja, utrata miejsc pracy, przymusowe i coraz wyższe składki na ubezpieczenie zdrowotne), koncentrują się najczęściej na wzajemnych atakach personalnych. „People’s Daily” zauważyło także, że w debacie prezydenckiej kandydaci podchodzili z niedostateczną uwagą do problemów takich jak wzrost napięć etniczno-rasowych, rosnące rozwarstwienie społeczeństwa (zanikanie klasy średniej, ubożenie wielu grup społecznych) oraz wzrastająca polaryzacja polityczna. Nietrudno jednak dostrzec, że częściej celem krytyki chińskich mediów pada kandydat Republikanów – znany ze swej niechęci do Chin (wynikającej jednak nie z irracjonalnych uprzedzeń, lecz jak u osoby doświadczonej w grze biznesowej, z umiejętności rozpoznawania prawdziwego konkurenta do statusu hegemona i przyjmowania priorytetów w oparciu o to). Uwagę chińskich mediów zwraca także „niewyparzony język” Trumpa, pozwalający mu zrazić do siebie kolejne grupy społeczne. Z wiarygodnych źródeł wynika także, iż Pekinowi zależy na zwycięstwie Hillary (być może chodzi o to, że jak wskazał J. Assange, Hillary właściwie nie ma zdolności osądu sytuacyjnego – a przez to może rozłożyć na łopatki mocarstwowość USA, co byłoby korzystne z punktu widzenia Chin). Toteż nic dziwnego, iż to głównie Trump, w Chinach zwany też „Czuanpu”, stał się obiektem docinków chińskich mediów i obywateli. Zamienił wybory w żart – można było przeczytać na powiązanym z chińskim rządem portalu CRI Online. Podobne komentarze padają również ze strony rosyjskiej: kilka dni temu, komentując wybory w USA, rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow dosłownie rozśmieszył do łez przeprowadzającą z nim wywiad dziennikarkę Christiane Amanpour (CNN). Na zasugerowane przez nią podobieństwo między skandalem obyczajowym wywołanym w Rosji przez zespół „Pussy Riot” (sprawa rozdmuchana przez media zachodnie) a nagraną na „taśmach prawdy” seksistowską wypowiedzią Trumpa („Grab them by the pussy. You can do anything”), minister Ławrow po chwili wahania odpowiedział: – Nie wiem czy będzie to brzmiało godnie, gdyż angielski nie jest dla mnie językiem ojczystym, ale w waszej kampanii prezydenckiej po obu stronach jest tak wiele „pussies”, że wolę powstrzymać się od komentarza. Ciekawe badania dotyczą też chińskich studentów, studiujących poza ojczyzną, głównie w USA (a także w Wielkiej Brytanii) – większość z nich po zapoznaniu się z funkcjonowaniem zachodniej demokracji liberalnej (oraz różnymi jej absurdami), przeważnie patrzy z większą przychylnością na panujący w Chinach system polityczny. Tendencja wzrostowa tego trendu nasiliła się zwłaszcza w ciągu ostatniego roku. Wyścig [kandydatów] w stronę absolutnego dna zmusi obywateli do ponownego przemyślenia wartości demokracji – tak „Global Times” podsumował bodaj najbardziej pewien z rezultatów wyborów w USA. Chińskim mediom trudno odmówić pewnej racji; patrząc na komentarze (oraz memy) wyrażające zatroskanie wielu zwykłych Amerykanów, łatwo odnieść wrażenie, że coś jest mocno nie tak. Niewiele jednak z tego przenika do europejskich (i polskich) mediów głównego nurtu – w końcu, jak pisał F. Fukuyama, „demokracja zwycięża na wszystkich frontach”, a wersja ta obowiązuje nadal w narracji mainstreamowej (ciekawe tylko, na jak długo).

 

* Gwałtownie zaostrzyła się sytuacja wojskowa w Donbasie. Władze proklamowanej w trybie jednostronnym DRL oskarżyły ukraińskie siły zbrojne o próbę przerwania frontu w okolicach miejscowości Kominternowo. Powstańcy odparli atak, ukraińskie siły zbrojne poniosły ciężkie straty - poinformował dziennikarzy zastępca dowódcy sztabu powstańców DRL Eduard Basurin. Grupa kontaktowa ds. uregulowania sytuacji na Ukrainie 21 września podpisała w Mińsku decyzję ramową o wycofaniu sił i środków stron konfliktu w Donbasie. Proces wycofania miał rozpocząć się 1 października, lecz nie został on ukończony. Powstańcy i ukraińskie siły zbrojne oskarżali siebie nawzajem o naruszenie rozejmu.  Basurin powiedział, że ukraińscy wojskowi podjęli „szaloną próbę" przerwania obrony między miejscowościami Kominternowo i Leninskoje. Według słów przedstawiciela DRL siły zbrojne czterokrotnie szturmowały pozycje, ale bez skutku. „Niestety nie udało się uniknąć strat wśród naszych obrońców. Zginęło dwóch wojskowych, pięciu zostało rannych" — podkreślił Basurin. Według danych DRL ukraińska armia straciła o wiele więcej żołnierzy — po ich stronie jest 15 ofiar i 25 rannych. DRL twierdzi, że w ataku na pozycje powstańców uczestniczyli zagraniczni najemnicy. „W związku z bardzo niskim przygotowaniem pododdziałów ukraińskich sił zbrojnych do tych celów wysłano najemników z Polski i Gruzji" — cytuje słowa Basurina Doniecka Agencja Informacyjna.

 

* Siły Zbrojne Ukrainy nadal ostrzeliwują pozycje powstańców z moździerzy i przegrupowują siły – poinformował przedstawiciel Ministerstwa Obrony DRL. Powstrzymano atak przeciwnika, ale ukraińscy żołnierze nadal ostrzeliwują pozycje z moździerzy kalibru 120 i 82 mm. Przeciwnik przegrupowuje siły i próbuje ewakuować swoich zabitych i rannych – powiedział rzecznik resortu. Według jego słów, w sumie zginęło ponad 10 osób. – W tej chwili straty Sił Zbrojnych Ukrainy wynoszą jeden bojowy wóz piechoty, zginęło ponad 10 żołnierzy. Zniszczono samochód Ural z amunicją – powiedział.  Wcześniej Ministerstwo Obrony DRL poinformowało, że ukraińska rota przeszła do ataku w rejonie miejscowości Leninskoje (ok. 15 km na wschód od Mariupola) na południu republiki. W wyniku walk zginęło pięciu nacierających ukraińskich żołnierzy.

 

* Wywiad wojskowy ogłoszonej w trybie jednostronnym Donieckiej Republiki Ludowej odkrył w Donbasie czołgi, artylerie dużego kalibru i inne objęte zakazem uzbrojenie ukraińskich żołnierzy - oświadczył zastępca dowódcy operacyjnego DRL Eduard Basurin. „Na kierunku Gorłówka zidentyfikowano pododdział czołgów, dwie baterie artylerii odrzutowej RSZO BM-21 „Grad", baterię haubicoarmat „Hiacynt-B" kalibru 152 mm oraz baterię samobieżnych haubic „Goździk" kalibru 120 mm; na kierunku Donieck: pododdział czołgów, baterię „Goździków" kalibru 122 mm, dwie baterie moździerzy kalibru 122 mm i siedem dronów Walkiria" — powiedział Basurin dziennikarzom. Według danych Basurina na kierunku Mariupol odkryto również objęte zakazem uzbrojenie, m.in. cztery baterie samobieżnych haubic „Gwoździk" kalibru 122 mm i baterię haubic D-30 kalibru 122. Wcześniej pojawiła się informacja, że ukraińscy żołnierze przeszli do ofensywy na południu DRL. Ukraińcy utracili w walkach dwa pojazdy opancerzone i pięciu żołnierzy. Resort obrony republiki zażądał od OBWE podjęcia kroków w celu wstrzymania działań zaczepnych ze strony ukraińskich żołnierzy.

 

* Ukraińskie władze niepokoi perspektywa napływu nielegalnych imigrantów z Rosji - pisze life.ru. Absurdalne oświadczenie złożył deputowany ludowy Anton Gieraszczenko na konferencji prasowej poświęconej projektowi „Mur". Według niego system fortyfikacyjny na granicy rosyjsko-ukraińskiej jest potrzebny Kijowowi nie do powstrzymywania sprzętu wojskowego przeciwnika, lecz po to, by nie wpuścić do Ukrainy, a później do Europy, potoków uchodźców. Zadaniem tego kompleksu inżynieryjnego nie jest powstrzymywanie czołgów, dział czy regularnej armii przeciwnika… Zadanie tego kompleksu inżynieryjnego polega na powstrzymywaniu nielegalnych imigrantów, grup dywersyjnych i wywiadowczych oraz kontrola nad tym, aby nikt nie mógł potajemnie przekroczyć granicy — oznajmił Gieraszczenko. Jak poinformował wcześniej portal life.ru, projekt Mur przewiduje aż kilka poziomów złożoności w zależności od tego, na ile bezpieczna według oficjalnego Kijowa jest ta czy inna strefa. Domyślnie na terytorium granicznym mają powstać rowy i kopce, wieże oraz elektroniczne systemy monitoringowe. 

 

* Około 60 osób pikietuje przed budynkiem ambasady Rosji w Kijowie, wśród mitingujących są przedstawiciele zakazanej w Federacji Rosyjskiej ekstremistycznej organizacji Prawy Sektor, powiedziano agencji RIA Nowosti w piątek w służbie prasowej placówki dyplomatycznej. „Obecnie przed budynkiem ambasady Federacji Rosyjskiej w Kijowie odbywa się pikieta z udziałem przedstawicieli Prawego Sektora i innych organizacji, łącznie około 60 osób” – powiedziano w ambasadzie.  W przedstawicielstwie dyplomatycznym podkreślono, że akcja odbywa się spokojnie.  Prawy Sektor to ukraiński związek radykalnych organizacji nacjonalistycznych. W styczniu i lutym 2014 roku bojownicy ruchu brali udział w starciach z organami porządkowymi i zajęciu budynków administracyjnych, a od kwietnia w tłumieniu protestów na wschodzie Ukrainy. W listopadzie 2014 roku Sąd Najwyższy Federacji Rosyjskiej uznał ten radykalny związek za organizację ekstremistyczną i zakazał jego działalności na terytorium Federacji Rosyjskiej. W styczniu 2015 roku Prawy Sektor został wpisany do rejestru organizacji zakazanych na terytorium Federacji Rosyjskiej. 

 

* Zwolennicy partii nacjonalistycznej „Swoboda” oraz członkowie Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów gromadzą się w parku im. Tarasa Szewczenki w Kijowie, gdzie rozpoczęły się uroczystości z okazji 74. rocznicy powstania Ukraińskiej Powstańczej Armii i Dnia Obrońcy Ukrainy – poinformowała RIA Novosti. 14 października w Ukrainie obchodzone są dwa święta —  cerkiewne Dzień Pokrowy oraz państwowe — Dzień Obrońcy. Z kolei nacjonaliści świętują kolejną rocznicę powstania Ukraińskiej Powstańczej Armii, która walczyła w czasie II wojny światowej z wojskami radzieckimi, współpracując z hitlerowcami. Nacjonaliści rozpoczęli uroczyste obchody o godz. 14 czasu polskiego. W parku, przy pomniku Tarasa Szewczenki,  już zgromadziło się około 500 osób. Cały czas docierają kolejne osoby. Uczestnicy obchodów przynieśli ze sobą flagi „Swobody”, UPA, a także flagi narodowe Ukrainy. Wielu przyszło z kamuflażu. Policja pilnuje porządku publicznego w centrum ukraińskiej stolicy. Przy wszystkich wejściach do parku funkcjonariusze rewidują uczestników akcji.

 

* Dopóki Kijów będzie próbował przykrywać wewnętrzne problemy „rosyjską agresją”, będzie trudno posuwać się do przodu w realizacji porozumień mińskich – powiedział ambasador Rosji przy OBWE Aleksander Łukaszewicz. Nadszedł czas, by spojrzeć na sytuację trzeźwo. Nie na alternatywy dla „Kompleksu środków”, jakiś plan B nie istnieje. Porozumienia mińskie nie są porażką czy kapitulacją Ukrainy, jak twierdzą nacjonaliści, a jej ratunkiem, możliwością doprowadzenia do pojednania narodowego i zgody między wszystkimi frakcjami w społeczeństwie ukraińskim, między wszystkimi regionami Ukrainy. Jednak dopóki Kijów będzie próbował przykrywać swoje liczne problemy wewnętrzne tzw. „rosyjską agresją”, będzie trudno pójść do przodu – powiedział Łukaszewicz na sesji Stałej Rady OBWE w Wiedniu. Według jego słów „teraz nadchodzi moment, gdy nasze wspólne zdecydowane wysiłki mogą odegrać kluczową rolę w przejściu od degradacji do stabilizacji w Ukrainie”. — Aktywnie pracujemy nad tym w różnych formatach – w grupie kontaktowej, w formacie normandzkim, z innymi krajami, które mają duży wpływ na Kijów. Im dłużej będziemy tolerować niechęć lub niemożność realizacji porozumień mińskich przez kijowskie władze, tym dłużej i trudniej będzie przechodził proces pokojowy. Kosztem mieszkańców Donbasu, mieszkańców reszty Ukrainy – podkreślił ambasador Rosji przy OBWE. 

 

* Organizacja społeczna, która powstała na bazie batalionu nacjonalistycznego Azow, poinformowała o planach założenia partii Korpus Narodowy. Azow to jeden z tak zwanych batalionów ochotniczych, finansowanych z prywatnych źródeł i uczestniczących w operacji zbrojnej w Donbasie. Bataliony Azow, Ajdar, Donbas, Dniepr-1 i Dniepr-2 finansował oligarcha Ihor Kołomojski, przeciwko któremu Rosja wszczęła sprawę karną na podstawie artykułu „użycie zakazanych środków i metod prowadzenia wojny". Później ukraińskie władze oznajmiły, że w kraju nie powinno być nielegalnych formacji zbrojnych, Ministerstwo Obrony zaproponowano batalionom ochotniczym dołączenie do ukraińskich sił zbrojnych.   „14 października w piątek w Kijowie… odbędzie się uroczysty zjazd partii politycznej Korpus Narodowy. Grupa inicjatywna nowej partii politycznej składa się z członków organizacji społecznej Korpus Cywilny Azow, weteranów pułku Azow Gwardii Narodowej, wolontariuszy i patriotów Ukrainy" — poinformowało biuro prasowe organizacji. Tego samego dnia przedstawiciele Azowa przeprowadzą Marsz Narodowościowy z okazji Dnia Kozactwa Ukraińskiego. Według doniesienia biura prasowego, w pochodzie wezmą także udział przedstawiciele Prawego Sektora i innych organizacji nacjonalistycznych. Na Ukrainie 14 października po raz drugi na szczeblu państwowym będzie obchodzony Dzień Obrońcy. Nowe święto zastąpiło Dzień Obrońcy Ojczyzny, który tradycyjnie był obchodzony jednocześnie z Rosją — 23 lutego. Poza tym 14 października jest uważany za dzień kozactwa ukraińskiego. 

 

* UE i Wielka Brytania nie doceniają skutków wystąpienia Wielkiej Brytanii z unii, potrzebny jest uczciwy kompromis i uzgodnienie przyszłych porozumień - uważa przewodniczący Parlamentu Europejskiego Martin Schulz. „Po (szczycie 27 państw UE) w Bratysławie i wizycie w Londynie dwa tygodnie temu uważam, że i UE, i Wielka Brytania nie doceniają znaczenia Brexitu. Państwo G7, stały członek RB ONZ, druga gospodarka w Europie występuje z UE. Osłabia to nas. Zastanówcie się — G7, państwo z prawem weta, druga gospodarka, mocarstwo jądrowe występuje z UE" — oznajmił Schulz podczas wystąpienia na konferencji w Brukseli. Podkreślił on, że UE „znajduje się w trudnej sytuacji". „Jeśli obie strony — UE i Wielka Brytania — nie pójdą drogą wzajemnego pozniżania, jeśli jest możliwa uczciwa transakcja, to obchody 60. rocznicy (założenia UE) odbędą się godnie" — oznajmił przewodniczący Parlamentu Europejskiego. Podkreślił on, że „obwinianie narodu brytyjskiego i całego państwa jest nieodpowiedzialne". „Wielu ubolewa nad takim rezultatem i pragnie uczciwego kompromisu z UE" — powiedział Schulz. Według niego, „rząd w Londynie nie był gotów do takiego rezultatu, spodziewał się czegoś innego". „Dowodzi to, że nie można igrać z ogniem. Premier (David Cameron) obiecał pod presją skrzydłowi swojej własnej partii referendum w zamian za przetrwanie polityczne. Nie można brać całego kontynentu na zakładnika w imię wewnętrznej strategii" — powiedział Schulz. 

 

* Władze Wietnamu oświadczyły, że nie dopuszczą do rozmieszczenia na swoim terytorium jakichkolwiek zagranicznych baz wojskowych. Taką informację przekazała w czwartek agencja Reuters. „Władze Wietnamu konsekwentnie podtrzymują swój status państwa neutralnego. Nie będziemy zawierać żadnych wojennych sojuszy ani przymierzy przeciwko innym państwom" — oświadczył rzecznik wietnamskiego ministerstwa spraw zagranicznych Le Hai Binh. 7 października wiceminister obrony Rosji Nikołaj Pankow oświadczył, że jego resort zajmuje się kwestią ewentualnego przywrócenia baz wojskowych na Kubie i w Wietnamie. Radzieckie, a po rozpadzie ZSRR, rosyjskie bazy wojskowe w tych krajach działały do 2002 roku. W kubańskim Lourdes mieścił się ośrodek wywiadu elektronicznego, a w wietnamskiej zatoce Kamran, baza rosyjskiej marynarki wojennej. Jak dowiedział się Sputnik ze źródła w rosyjskim resorcie spraw zagranicznych, oświadczenie szefa wietnamskiego MSZ o tym, że resort wyklucza obecność na swoim terytorium baz wojskowych państw obcych niczym nie zaskakuje. Bardziej zaskakują wypowiedzi rosyjskiego wiceministra obrony o tym, że jego resort rozważa możliwość przywrócenia rosyjskich baz wojskowych w Wietnamie. Po tym jak w 2002 roku Rosja opuściła zatokę Kamran, Wietnam od razu oświadczył, że więcej obcych baz wojskowych na jego terytorium nie będzie. Wietnamczycy konsekwentnie powtarzali i nie przestają powtarzać, że stosowna infrastruktura będzie wykorzystywana w interesie ich kraju. I dla Rosji to jest punktem wyjścia. Zdaniem politologa Władimira Kołotowa: „Oświadczenie wietnamskiego MSZ nie kryje w sobie żadnej sensacji. Wietnam realizuje swój paradygmat — broni interesów narodowych. Jeszcze parę lat temu wietnamskie kierownictwo oświadczyło, że polityka zagraniczna Wietnamu opiera się zasadzie „potrójnego nie": „nie" dla zagranicznych baz wojskowych na terytorium Wietnamu, „nie" dla udziału Wietnamu w blokach wojskowych, „nie" dla udziału Wietnamu w przymierzach skierowanych przeciwko innym krajom. Wietnam trzyma się tej linii już od kilku lat i ma ona za zadanie umocnienie suwerenności Wietnamu, co odróżnia go od innych krajów regionu, Tajlandii, Filipin, w których są rozmieszczone amerykańskie bazy wojskowe. W Wietnamie nie ma żadnych zagranicznych baz wojskowych, co nie przeszkadza mu w użyczaniu swojej infrastruktury w zatoce Kamran zagranicznym okrętom wojskowym: do wietnamskiej zatoki zawijają zarówno rosyjskie okręty w celu przeprowadzenia naprawy czy uzupełnienia zapasów, jak i amerykańskie i inne po wcześniejszym przedyskutowaniu danej kwestii z Wietnamem. W związku z tym oświadczenie wietnamskiego MSZ nie jest żadną sensacją. Dziwne tylko, że rosyjski resort obrony nie wie, że Wietnam już od dość dawna prowadzi taką politykę zagraniczną. Należałoby uzgadniać podobne oświadczenia z rosyjskim MSZ".

 

* Sztab wyborczy Hillary Clinton przypisuje jej rywalowi Donaldowi Trumpowi „głębokie powiązania finansowe” z Chinami i Rosją i nazywa go „marionetką Kremla” starając się odwrócić uwagę wyborców od krytyki pod adresem Fundacji Clintonów, która nadal aktywnie otrzymuje środki od zagranicznych sponsorów, pisze Financial Times. Obawy w związku z zagranicznymi darowiznami dla charytatywnej Fundacji Clintonów i ewentualnego wpływu sponsorów na Hillary Clinton podczas jej pracy w rządzie wybuchły z nową siłą w ostatnim tygodniu po publikacji kolejnych listów z jej poczty mailowej. Z punktu widzenia autora  artykułudecyzja Robby’ego Mooki, szefa kampanii Clinton, o wzmocnieniu presji na Trumpa w kwestii tego, co tyczy się jego międzynarodowych stosunków gospodarczych, wyprowadza na pierwszy plan to, w jakim stopniu obaj kandydaci są podatni w tym względzie. Mook dodatkowo próbuje rozgraniczyć międzynarodowe związki Clinton i Trumpa, czytamy w materiale. Według niego „Donald Trump odmawia ujawniania swoich głębokich więzi finansowych, które prawdopodobnie dochodzą do Kremla i które mogą wpłynąć na jego decyzje dotyczące polityki zagranicznej”.„Została również poruszona poważna kwestia co do tego, czy Donald Trump nie jest po prostu marionetką Kremla w tym wyścigu prezydenckim”, — również oświadczył szef kampanii wyborczej Clinton w programie This Week.Z kolei szefowa kampanii wyborczej Trumpa Kellyanne Conway skrytykowała Clinton  na tle sytuacji z jej fundacją i postawiła pytanie, dlaczego Fundacja Clintonów nagle postanowiła, że przyjmowanie pieniędzy od zagranicznych darczyńców jest teraz złe, chociaż aktywnie je przyjmowała w tym czasie, kiedy Hillary Clinton stała na czele Departamentu Stanu. Inne media zwróciły także uwagę na trudną sytuację wokół Fundacji Clintonów nawet jeśli ona już przestanie przyjmować pieniądze od zagranicznych sponsorów. W szczególności gazeta The New York Times nazywa tę fundację „piętą achillesową” kampanii Clinton i zaznacza, że w razie zwycięstwa kandydata z Partii Demokratycznej nie jest jasne, w jaki sposób jej administracja będzie utrzymywać kontakt z dawnymi darczyńcami. Działania sztabu kandydata z Partii Demokratycznej zbiegły się w czasie z pojawieniem się w mediach informacji o tym, że Clinton w lipcu wydała na swoją kampanię dwa razy więcej niż amerykański miliarder-republikanin, zaznacza FT. W lipcu, według dostępnych danych, wydała ona na kampanię ponad 38 milionów dolarów, a Trump — 18,5.

 

* Sąd w Armenii skazał na dożywocie rosyjskiego żołnierza Walerija Permjakowa, którego uznano winnym zabójstwa siedmiu osób w Giumri. 12 stycznia 2015 roku sześciu członków rodziny Awetisjan zostało zamordowanych. Ranne podczas ataku półroczne dziecko zmarło w szpitalu tydzień później. Domniemany sprawca został zatrzymany w dniu zabójstwa. Okazał się nim rosyjski żołnierz Walerij Permjakow. Rosyjscy pogranicznicy, którzy strzegą granicy Armenii, zatrzymali go przy próbuje przedostania się do Turcji. Podczas procesu Permjakow przyznał się do winy i okazał skruchę, ale odmówił składania zeznań. Rosyjski garnizonowy sąd wojskowy skazał go wcześniej na dziesięć lat kolonii karnej za dezercję i kradzież broni. Sprawa zabójstwa w Giumri została przydzielona do odrębnego postępowania i przekazana stronie ormiańskiej. We wrześniu 2015 eksperci przeprowadzili kompleksowe sądowe badania psychologiczne i psychiatryczne, w wyniku których Permjakow został uznany za poczytalnego.  Obecnie sąd uznał Permjakowa winnym wszystkich zarzutów oskarżenia: masowego zabójstwa, rabunku i próby nielegalnego przekroczenia granicy. Po ogłoszeniu wyroku adwokat Permjakowa Eduard Aghajanian powiedział dziennikarzom, że nie wie jeszcze, gdzie jego klient będzie odbywać karę.

 

* „Damy radę, zrobimy to" (Wir schaffen das) - hasło Angeli Merkel, za które jest krytykowana już od roku, odkąd w państwie wybuchł kryzys migracyjny - pisze Politico.  Hasło to było odważną reakcją Angeli Merkel na kryzys migracyjny, panujący w Europie. Te słowa nawet po roku odbijają się echem — ale nie tak, jak sobie życzyła" — pisze Politico. Kanclerz federalny Niemiec powtarzała to raz za razem i za każdym razem jej oponenci a nawet członkowie jej własnej partii wybuchali gniewem — podkreśla gazeta.  „Ludzie po prostu są zmęczeni hasłem „Zrobimy to" — wyjaśnia Karl-Georg Wellmann, niemiecki parlamentarzysta z Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej. — Niemiecki rząd wykonał kawał pracy, reagując na kryzys migracyjny. Jednak powtarzając w nieskończoność „Zrobimy to", wysyła mylący sygnał. W ubiegłym roku Merkel powiedziała: „Zrobimy to" i otworzyła drzwi tysiącom uchodźców, przeważnie z Syrii. Jak podkreśla Politico, kanclerz miała dobre intencje, lecz po kilkumiesięcznej eksploatacji tego hasła w celu usprawiedliwienia swojej polityki, zamieniło się dla Merkel w „komunikacyjny koszmar". „To hasło jest dobitnym przykładem na to, że język jest nie tylko dekoracją do polityki. Język jest polityką" — komentuje sytuację Elisabeth Wehling, kognitywistka z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley.  Według niej, hasło Merkel miało na celu wywołanie w ludziach poczucia jedności i empatii. Jednak Merkel całkowicie odizolowała tę wypowiedź z kontekstu, nie mając żadnego przeciwstawienia, co pozwoliło oponentom kanclerz na wykorzystywanie hasła przeciwko niej. „W ogóle nie chcemy tego robić" — tak zareagował na hasło „Zrobimy to" Alexander Gauland, wiceszef tej partii, którego poparcie społeczne w ubiegłym roku znaczne wzrosło. Z punktu widzenia Joachima Schartlocha, profesora lingwistyki stosowanej w Uniwersytecie Technicznego w Dreźnie, powiedzenie Merkel dosłownie „narzuca" złe interpretacje. „Kiedy mówi: „Zrobimy to" — co ma na myśli?— zadaje pytanie. Po pierwsze wypowiedź sama z siebie nie ma szczególnego sensu, lecz co najważniejsze, postanowiła powtarzać ją w kółko. Nie przypomina to skutecznej komunikacji". Wyniki niedawnych sondaży opinii publicznej pokazują, że dwóch Niemców z trzech nie wierzy, że ich kraj „może to zrobić". Tylko 27% obywateli państwa podziela podejście Angeli Merkel do kryzysu migracyjnego. 

 

* Tania ropa w połączeniu z wywołaną przez zachodnie sankcje koniecznością obniżenia zadłużenia zewnętrznego dały potężny impuls dla reform w Rosji, które powinny znacznie wzmocnić jej gospodarkę, pisze dyrektor rynków BCS Global Markets Yossi Dayan dla brytyjskiej gazety "The Telegraph".„Sam fakt, że Rosja już teraz przysposabia się do radykalnie zmienionego krajobrazu, wróży sukcesy, które czekają kraj, jeśli wykorzysta ona pojawiające się możliwości" — zauważa analityk. Reakcja władz na kryzys wykazała, że Rosja wyciągnęła wnioski z przeszłości, podkreśla Dayan. Prognozuje on wzrost PKB o 0,4% już w tym roku, a za rok produkt krajowy brutto może wzrosnąć już o 1,9%.  Zdaniem eksperta jednym z najważniejszych kroków podjętych przez władze kraju była decyzja Banku Centralnego, aby przejść do płynnego kursu wymiany rubla w listopadzie 2014 roku. W rezultacie waluta wzięła na siebie główne uderzenie z reakcji rynku na kryzys. Dwukrotny spadek rubla wobec dolara powinien wzmocnić saldo bilansu handlowego — w 2015 roku wynosiło ono 143,9 miliarda dolarów, w tym roku, według prognoz, wyniesie 148 miliardów dolarów, a w 2017 — 173,1 miliarda dolarów. Decyzja ta miała także drugi aspekt — wzrost cen, jednak także tempo inflacji powinno spaść. Według prognoz w 2016 roku oczekuje się jego zniżenia do 7%, w przyszłym — do 6,1%.Ważne dla gospodarki okazały się także decyzje Banku Centralnego związane z rynkiem kapitałowym, dodaje analityk. Tak więc pod auspicjami Banku Centralnego umocniła się moskiewska giełda, która stała się narzędziem światowego poziomu dla systemu finansowego Rosji. Owoce tych działań widoczne są po czystym zysku sektora finansowego — w 2014 roku spadł on o 1,6% w porównaniu z rokiem 2008, ale już w 2015 roku nastąpił gwałtowny skok wzwyż, według wstępnych szacunków o 660,6%.Kluczowym kierunkiem dla Banku Centralnego pozostaje targetowanie inflacji, uważa analityk. Regulator zamierza obniżyć ją do 4% w 2017 roku. Jeśli inflacja, wręcz przeciwnie, będzie rosnąć (do 20% i więcej), sektor bankowy poniesie wielkie straty. Analitycy BCS Global Markets oczekują również, że do końca roku ceny ropy osiągną poziom 60 dolarów za baryłkę z powodu stałego wzrostu zapotrzebowania na nośniki energii i przerwy w dostawach. „Inwestorzy już wyrazili zadowolenie z reform. Odpływ kapitału wyraźnie zmalał, rosyjska giełda zajmuje jedno z pierwszych miejsc pod względem swoich wskaźników wśród rynków wschodzących, a poziom swapów ryzyka kredytowego wykazuje, że ryzyko w Rosji znacznie się zmniejszyło" — zauważa Yossi Dayan.

 

* No i co z tym euro? Od lat ten temat pojawia się i znika, ale w końcu mamy jakieś konkrety! Wicepremier Mateusz Morawiecki na konferencji NBP w Warszawie powiedział, kiedy nastąpi zamiana złotego na euro. Jednocześnie podał pewien warunek tej wielkiej reformy: — [Euro zostanie wprowadzone — red.] w ciągu 10-15 lat. Jeśli wszystko pójdzie fantastycznie — poinformował polityk. Po czym dodał, że tak naprawdę Polska nie jest na to gotowa „na tym etapie konwergencji". — Dziś znajdujemy się w epoce wielkich nierównowag. Poszukujemy nowego normalnego świata. To, co obserwujemy obecnie, ten rodzaj nierównowagi, jest daleki od optymalności. Musimy znaleźć nowy poziom równowagi. My, kraje Europy Środkowej, musimy stanowić część rozwiązania, a nie problemu — skonkludował. A więc sprawa euro została odroczona. I to raczej na 10 lat niż na 5. Czyli innymi słowy — kiedy w Polsce wprowadzą euro? Nigdy.

 

* Prokuratura Generalna Rumunii wszczęła postępowanie karne przeciwko grupie lekarzy, którzy stosowali nielegalne metody kliniczne w celu testowania leków przeznaczonych dla pacjentów chorych psychicznie. Testowanie lekarstw odbywało się bez wiedzy pacjentów, a podpisy wyrażające zgodę na przejście testów były podrabiane. W celu przyśpieszenia procedury otrzymania zgody na włączenie preparatów do sprzedaży fałszowano także same rezultaty badań klinicznych — informuje RT.W Bukareszcie i okolicznych miejscowościach przeprowadzono rewizje — około 50 lekarzy jest obecnie podejrzanych o stosowanie nielegalnych praktyk lekarskich. Policja zatrzymała m.in. kierowniczkę oddziału psychiatrycznego szpitala w Aradzie, profesor uniwersytecką Deliję Podię, która jest podejrzana o pomaganie pacjentom w uzyskiwaniu przedwczesnej emerytury na podstawie fikcyjnych schorzeń psychicznych. W zamian pacjenci przekazywali jej środki pieniężne, a także brali udział w nielegalnych badaniach klinicznych, które sama podejrzana przeprowadzała.

 

* Kolekcja starożytnych perskich pieczęci (45 przedmiotów), nielegalnie wywiezionych do Stanów Zjednoczonych w 2002 roku, została zwrócona Iranowi i przedstawiona na wystawie w Muzeum Narodowym Iranu w Teheranie. Dyrektor Muzeum Narodowego Iranu Jabriel Nokandeh poinformował, że wystawa została otwarta 20 maja. Pieczęci zostały wykonane w okresie panowania dynastii Achemenidów (ok. 705—330 pne.) i Sasanidów (224-651 n.e.). Przedstawicielstwo Stanów Zjednoczonych przekazało cenny ładunek z pieczęciami i innymi antycznymi przedmiotami przedstawicielom Islamskiej Republiki Iranu w ONZ jakiś czas temu, jednak dowiedziano się o tym dopiero niedawno. W niedzielę, 7 maja, artefakty zostały przekazane do Narodowego Muzeum Iranu przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych Iranu. To już czwarty ładunek zabytków, który został zwrócony Iranowi w ciągu ostatniego roku. Latem 2015 roku Włochy przekazały Iranowi 30 artefaktów, które w ciągu ostatnich 10 lat nielegalnie były wywożone do Europy. Przedmioty z okresu przedislamskiego i islamskiego zostały odkryte przez włoską policję i przekazane ambasadzie Iranu we Włoszech. Jeszcze wcześniej, w grudniu 2014 roku, kolekcja składająca się z 300 przedmiotów sprzed ponad 3 tysięcy lat, która przechowywana była w Belgii w ciągu 50 lat, została ostatecznie zwrócona do Iranu po decyzji Sądu Apelacyjnego Belgii. Inne znaleziska odkryte w Iranie ponad 40 lat temu i potem wysłane do Stanów Zjednoczonych w celu zbadania, również zostały już zwrócone Teheranowi na mocy wyroku Sądu Międzynarodowego. Ponadto, podczas wizyty prezydenta Iranu Hasana Rouhaniego w Nowym Jorku w październiku 2013 roju w ramach 68. Sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ, USA podjęły decyzję o zwrocie 2700-letniego perskiego gryfa – statuety z brązu, wyobrażającej mityczną istotę o ciele lwa i głowie oraz skrzydłach orła. 

 

* Archeolodzy z Włoch i Egiptu udowodnili nieziemskie pochodzenie noża Tutenchamona – jednego z dwóch sztyletów  odkrytych w 1925 roku przez Brytyjczyka Howarda Cartera podczas prac wykopaliskowych w mogile faraona. O badaniach opublikowanych w czasopiśmie „Meteoritics & Planetary Science” pisze rosyjski portal  lenta.ru, powołując się na „The Guardian”. Archeolodzy są zdania, że sztyletł został zrobiony z żelaza pochodzącego z meteorytu. Przeprowadzona analiza składu chemicznego kindżału pokazała, że ostrze noża, składające się głównie z żelaza, miało anormalnie wysoką zawartość niklu i kobaltu. Taki sam skład mają meteoryty odkryte w Egipcie w granicach linii brzegowej Morza Czerwonego o długości dwóch tysięcy kilometrów. O nieziemskim pochodzeniu noża świadczy również to, że Egipcjanie około sześciu tysięcy lat temu umieli pracować tylko z miedzią, złotem i brązem, a technologia wytopu żelaza pojawiła się u nich około tysiąc lat później, zapożyczona prawdopodobnie od Hetytów. Ponadto, w starożytnych tekstach Egipcjan niejednokrotnie wspomina się o żelazie, które spadło z nieba. 

* Międzynarodowa Konferencja Sportu Wędkarskiego (CIPS) złożyła wniosek o włączenie tej dyscypliny do programu Igrzysk Olimpijskich 2020 w Tokio - podaje Lenta.ru, powołując się na BBC News. Zwolennicy włączenia połowu ryb do olimpijskich dyscyplin sportowych wysuwają argument popularności wędkarstwa. Przeciwnicy występują przeciwko włączenia tej dyscypliny do programu Olimpiady, bo „nie jest ona dość widowiskowa" i osiągnięcia w niej noszą wątpliwy charakter. Ich zdaniem w łowieniu ryb większą rolę odgrywa szczęście aniżeli mistrzostwo zawodnika. Do programu Igrzysk Olimpijskich 2020 w Tokio wejdzie pięć nowych dyscyplin sportowych: baseball, karate, skateboarding, wspinaczka górska i surfing. Nieoficjalne zawody w wędkarstwie odbywały się już w ramach Igrzysk w 1990 roku. Wówczas to w rywalizacjach wzięli udział przedstawiciele sześciu krajów.

 

* Światowa Agencja Dopingowa (WADA) może stracić wpływy lub nawet w ogóle zniknąć w obecnej postaci - pisze brytyjska gazeta The Guardian.  WADA obawia się, że Międzynarodowy Komitet Olimpijski postanowi zastąpić agencję jakąś inną strukturą w charakterze „kary" za apele o wprowadzenie zakazu udziału wszystkich rosyjskich sportowców w Igrzyskach Olimpijskich Rio — podkreśla periodyk.  Były szef Rosyjskiej Służby Antydopingowej (RUSADA) Nikołaj Durmanow uważa, że w spięciu między „MKOl niepokoi to, że podobne działania agencji antydopingowej bardzo szkodzą atrakcyjności widowiskowej sportu: o medalach mówi się rzadziej niż o naczyniach z próbkami antydopingowymi. I oto ten aspekt gospodarczy jest najważniejszym powodem do zmiany światowego systemu antydopingowego. Oczywiście WADA przeciwko temu protestuje" — powiedział Nikołaj Durmanow na antenie radia Sputnik.  Zdaniem byłego szefa Rosyjskiej Służby Antydopingowej, WADA w ostatnich latach próbowała zdobyć rolę „drugiego centrum władzy" w światowym sporcie obok MKOl i zamienić się w swojego rodzaju „świętą inkwizycję". Uznaje on za uzasadnioną opinię, że WADA faktycznie znalazła się pod całkowitą kontrolą „lobby anglosaskiego". „Nowa Zelandia, Australia, Kanada, Wielka Brytania i USA są pełnoprawnymi gospodarzami Światowej Agencji Antydopingowej. Nikt tam nikogo nie wybiera: zastępują się nawzajem, powołują, decydują, co zakazać, a na co pozwolić. W ogóle są poza kontrolą środowiska sportowego" — powiedział Nikołaj Durmanow. Niezależnie od tego, czy zostanie przeprowadzona reforma WADA, Rosja powinna obecnie zastanowić się nad reformą własnego systemu antydopingowego — uważa były szef RUSAD. Według niego, chodzi między innymi o stworzenie własnej bazy metodycznej. „Powinniśmy mieć własne laboratorium, które wydaje duże pieniądze na opracowanie nowych metod wykrywania dopingu. Na przykład, dopingu genowego" — poinformował Nikołaj Durmanow.

 

* „Światowa Agencja Antydopingowa (WADA) zawiodła ruch sportowy”, uważa MKOl. WADA obawia się, że Międzynarodowy Komitet Olimpijski (MKOl) postanowi zastąpić agencję jakąś inną strukturą w charakterze „kary” za jej wezwania do zabronienia wszystkim rosyjskim sportowcom brania udziału w Igrzyskach Olimpijskich w Rio, zauważa gazeta. We wtorek w jednym z centrów analitycznych Agencji odbyła się otwarta dyskusja na temat planów MKOl o rozpatrzeniu kwestii stworzenia „pododdziału etyki zawodowej”, który może przejąć na siebie część uprawnień Agencji. Przewidywanymi zadaniami tego pododdziału są walka z korupcją, ustawianymi meczami i zażywaniem zabronionych preparatów. Podobną ideę wyraził także sojusznik przewodniczącego MKOl Thomasa Bacha, członek Komitetu Argentyny Gerardo Verthayn, oświadczając, że Światowa Agencja Antydopingowa „zawiodła ruch sportowy”. Argentyńczyk skrytykował WADA za „oczywiste próby przerzucenia na innych odpowiedzialności za poważne problemy całego systemu”. Zdaniem Verthayna Agencji nie udało się poradzić sobie z jej obowiązkami, w związku z czym najwyższy czas, aby MKOl pomyślał o stworzeniu „następcy” dla WADA. „Pomimo wszelkich dochodzeń nadal nie mamy adekwatnej odpowiedzi na pytanie, dlaczego WADA nie zareagowała na sytuację w Rosji wcześniej, będąc świadomą problemu dopingu przynajmniej od 2010 roku. Ponadto Agencja wielokrotnie potwierdzała, że Narodowa Agencja Antydopingowa Rosji spełnia wszystkie wymogi i ponownie akredytowała moskiewskie laboratorium antydopingowe przed Igrzyskami Olimpijskimi w Soczi” — powiedział Gerardo Verthayn.

 

* Niedaleko miejscowości Ignacewo (woj. wielkopolskie) doszło dzisiaj rano do wypadku. Samochód osobowy zderzył się czołowo z minibusem. „Wszystko wskazuje na to, że obywatel Ukrainy, który prowadził samochód marki Ford Transit, nie przestrzegał ograniczenia prędkości zgodnie z kodeksem drogowym. Wyskoczył zza zakrętu, zjechał na lewą stronę jezdni i zderzył się czołowo z Oplem Vectrą, który jechał w przeciwnym kierunku" — cytują polskie media wypowiedź przedstawiciela policji Marcina Jankowkiego. Członek straży pożarnej Sebastian Andrzejewski poinformował, że w autobusie przebywało 14 osób, wszyscy byli obywatelami Ukrainy. W samochodzie osobowym było dwóch mężczyzn. Wszyscy uczestnicy wypadku odnieśli rany. „Głównie są to złamania kończyn. Dwie osoby są w ciężkim stanie" — powiedział strażak. Poinformowano, że trzy osoby były zablokowane w środkach transportu, ale udało się je wyciągnąć. Wszyscy ranni zostali odwiezieni do szpitala. W samochodzie osobowym znajdowali się Polacy, którzy też trafili do szpitala.