ACTA DIURNA (1010) Zapraszam na kolejny serwis alternatywnych informacji i komentarzy z kraju i zagranicy.

Z kraju

* Dzisiaj na stronie internetowej ambasady Federacji Rosyjskiej w Polsce pojawiło się oświadczenie w sprawie śledztwa dotyczącego katastrofy smoleńskiej. W oświadczeniu wspomina się o reakcji strony polskiej na wypowiedzi prezydenta Władimira Putina podczas dorocznej konferencji prasowej dotyczące okoliczności katastrofy samolotu prezydenckiego pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 roku. (…) Polskie osoby oficjalne wysokiej rangi pozwalają sobie na uzależnienie normalizacji stosunków z Rosją — zamrożonych, jak dobrze wiadomo, bynajmniej nie z inicjatywy Moskwy — od naszej „współpracy" w danej sprawie, wysuwają różnego rodzaju ultymatywne żądania i dopuszczają się otwarcie obraźliwych ataków. Dalej czytamy: W swoim komentarzu w sprawie „smoleńskiej" katastrofy lotniczej Prezydent Rosji całkiem wyraźnie położył wszystkie akcenty. Przebieg tragedii został swego czasu odtworzony przez Międzypaństwowy Komitet Lotniczy (MKL) i Komisję Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, jest on dobrze znany, w tym Stronie Polskiej. W szczególności nie stanowi tajemnicy, że jednym z feralnych czynników stała się obecność w kokpicie rozbitego TU-154M osób postronnych, które w krytycznym momencie wywierały presję na pilotów. Dalej podkreślono, że brakuje jakichkolwiek podstaw dla stwierdzenia, że Rosja posiada jakieś nowe, wcześniej nieznane nagranie rozmów w kokpicie, o które teraz Strona Polska występuje. Istnieją wyłącznie nagrania, którymi dysponowały MKL i polska Komisja podczas badania katastrofy. Rozszyfrowane rozmowy pilotów niejednokrotnie zostały upublicznione zarówno oficjalnie — przez Stronę Polską, jak i w polskich środkach masowego przekazu. Są one łatwe do odnalezienia w Internecie. Jeśli chodzi o kwestię przekazania Polsce wraku samolotu, w oświadczeniu podkreśla się, że: (…) nie ma sensu tłumaczyć po raz kolejny, dlaczego wrak jest potrzebny rosyjskim śledczym, dopóki w Rosji trwa postępowanie. Ważne jest jednak ponowne wyjaśnienie, przede wszystkim polskiemu społeczeństwu, dla którego ta kwestia jest nader delikatna, że polskim śledczym w żaden sposób nie ogranicza się i nigdy nie ograniczano dostępu do tego wraku, mogą oni w każdej chwili przyjechać do Rosji i pracować z nim. Oświadczenie zamyka następujący fragment: Zasługuje na ubolewanie to, że dramat po prawie siedmiu latach, kiedy pod Smoleńskiem zginęli Głowa Państwa Polskiego z Małżonką i towarzyszące mu osoby, dotychczas stanowi przedmiot niegodnych spekulacji politycznych i kreowania mitów na niekorzyść osiągnięcia porozumienia między Polską a Rosją. Cały tekst dostępny jest na stronie ambasady.

 

* Polska i Stany Zjednoczone podpisały porozumienie o dostawach pocisków samosterujących JASSM-ER, wobec tego Waszyngton zaopatrzy Warszawę w broń pierwszego ataku. JASSM Extended Range  — to „najbardziej nowoczesna broń antyrakietowa o zasięgu blisko tysiąca kilometrów". Koszty kontraktu wynoszą 940 milionów złotych. Wcześniej informowano, że departament stanu USA udzielił zgody na dostawy dla Polski pocisków samosterujących klasy powietrze-ziemia, dla zainstalowania ich na pokładach samolotów F-16. Agencja do spraw współpracy obronnej i bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych podawała, że chodzi o dostawy 70 rakiet bojowych JASSM Extended Range i ośmiu kopii do ćwiczeń, a także symulatorów potrzebnych do szkolenia w celu ich wykorzystania. Jednakże, według nieoficjalnych  doniesień, Polska zamierza nabyć tylko 40 rakiet. W kwietniu tego roku szef głównego zarządu operatywnego Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej generał lejtnant Andriej Kartapołow oświadczył, że Stany Zjednoczone planują wyposażenie swych wschodnioeuropejskich sojuszników w lotnicze pociski samosterujące o dużym zasięgu typu JASSM Extended Range, co umożliwi taktycznemu lotnictwu NATO rażenie obiektów na terytorium Federacji Rosyjskiej na odległości do 1,3 tysiąca kilometrów. Moskwa nie będzie biernym obserwatorem w tej sytuacji, i w swym planowaniu wojskowym weźmie pod uwagę transakcję zawartą przez Warszawę i Waszyngton. Oświadczył to stały przedstawiciel Rosji w NATO Aleksander Gruszko. Zdaniem politologa Grigorija Tiszczenki, wicedyrektora Rosyjskiego Instytutu Badań Strategicznych, szefa Centrum Badań Euroatlantyckich i Obronnych tej placówki, dostawy tych rakiet są prowokacyjnym krokiem zarówno ze strony Stanów Zjednoczonych, jak też ze strony Polski, jest to bowiem broń przeznaczona do ataku. Stwarza się zagrożenie dla europejskiej części naszego kraju — powiedział Grigorij Tiszczenko. Zdaniem Tiszczenki ten krok podyktowany został dążeniem Polski do pełnienia roli czołowego kraju NATO w Europie. „W Polsce już wyrażano gotowość do przyjęcia u siebie broni jądrowej, wycofywanej z tureckiej bazy Incirlik — niektóre osobistości formułowały takie szaleńcze propozycje. Polska jest jednym z niewielu krajów wykonujących żądanie Sojuszu Północnoatlantyckiego przeznaczania 2 procent PKB na potrzeby obrony. Do Polski dostarczone będą rakiety „Patriot" najnowszej generacji. Ponadto, budowana jest baza obrony przeciwrakietowej w rejonie Redzikowa. Zakładam jednakże, że w Polsce nie brakuje trzeźwych umysłów, które zdają sobie sprawę z tego, iż w ten sposób Polska automatycznie staje się obiektem również naszego planowania wojskowego, należy więc rozumieć, jakie kroki zostaną przedsięwzięte ze strony Rosji" — podkreślił  rosyjski  politolog.

 

Europa

* Około 700 tysięcy Niemców w ciągu roku opuściło RFN z powodu polityki kanclerz Angeli Merkel, a na ich miejsce przyjechały setki tysięcy migrantów, którzy są ciężarem dla systemu socjalnego kraju - powiedział w wywiadzie dla Ria Novosti współzałożyciel i jeden z przewodniczących ruchu Pegida Lutz Bachmann. „Młodzi muzułmanie, którzy w liczbie setek tysięcy przenikają do Niemiec, są ciężarem dla systemu świadczeń socjalnych, a żaden z nich nie wnosi wkładu do tego systemu. W ubiegłym roku z Niemiec wyjechało 700 tys. Niemców, należących do tzw. klasy średniej, dobrze wykształconych, płacących podatki" — powiedział Bachmann. Według niego rząd RFN popiera migrację hasłem, które głosi, że Niemcy potrzebują specjalistów. „To prawda, ale być może musimy coś zrobić, żeby Niemcy znów były atrakcyjnym miejscem do zamieszkania? A nie zastępować 700 tysięcy specjalistów i podatników migrantami. Federalny Urząd ds. Migracji i Uchodźców dosyć jasno podał — ponad 80% przyjezdnych to albo analfabeci, albo osoby z bardzo niskim poziomem wykształcenia. Ci ludzie nie mogą zastąpić braku specjalistów" — dodał Bachmann. Działacz Pegidy podkreślił również, że Niemcy potrzebują zmian w systemie emerytalnym, systemie edukacji, a co najważniejsze, potrzebna jest stabilna polityka rodzinna. Według niego polityka w Niemczech będzie błędna „dopóty, dopóki niemiecka rodzina będzie zastanawiać się, czy może sobie pozwolić finansowo na dziecko".

 

* Europejski Urząd Statystyczny przedstawił raport na temat wydatków publicznych na zabezpieczenia społeczne w Unii Europejskiej. Wynika z niego, że w 2014 roku średnie wydatki na zabezpieczenia społeczne w UE wyniosły 28,7% PKB i były o 0,2 pkt proc. niższe niż w 2013 roku, ale o 0,4 pkt proc. wyższe niż w 2011 roku. Największe wydatki na zabezpieczenia społeczne były we Francji – 34,3% PKB, w Danii – 33,5%, w Finlandii – 31,9%, w Holandii – 30,9% i w Belgii – 30,3%. Najmniej środków na cele społeczne przeznaczały: Łotwa – 14,5%, Litwa – 14,7%, Rumunia – 14,8% Estonia – 15,1%. Zdecydowanie poniżej średniej unijnej usytuowała się też Polska – 19,0% PKB. Eurostat przedstawił też porównawcze wydatki państw UE na zabezpieczenia społeczne przy uwzględnieniu parytetu siły nabywczej na osobę. Przy przyjęciu średniej UE za 100, największe wydatki na politykę społeczną ma Luksemburg – 188, Dania – 140, Holandia – 137 i Austria – 134. Na przeciwległym krańcu znalazły się: Rumunia – 29, Bułgaria – 32, Łotwa – 33 i Litwa – 40. Na siódmym miejscu od końca znalazła się Polska – 49.

 

* W środowisku elit politycznych UE stopniowo ugruntowuje się przekonanie co do konieczności zmiany aktualnego kierunku w relacjach między Unią Europejską  a Rosją. Stały przedstawiciel Rosji w UE Władimir Czyżow wyraził tę opinię w wywiadzie dla radia Sputnik. „Aktualny stan rzeczy w naszych relacjach jest absolutnie nienormalny. Jest to wynik, powiedziałbym, krótkowzrocznej polityki Unii Europejskiej wobec Rosji, wypracowanej częściowo przez same kraje unijne, a częściowo narzuconej — no, wszyscy wiedzą, przez  kogo. Wszystko to doprowadziło nasze relacje do aktualnego stanu, a politykę  Unii Europejskiej na kierunku rosyjskim zaprowadziło do impasu. Na razie,   niestety, nasi partnerzy nie znaleźli żadnego wyjścia z tego ślepego zaułka. Nasuwa się więc pytanie: a w jakiej mierze w ogóle chodziło im o jego znalezienie? Zakładam, że stopniowe uświadomienie sobie konieczności tego opanowuje elity polityczne Unii Europejskiej. Z chwilą, gdy czynniki wewnątrz Unii Europejskiej zdołają znaleźć w sobie dość woli politycznej dla podjęcia odpowiednich kroków i zajmą się wychodzeniem z tego impasu, będą wiedziały, gdzie mogą nas znaleźć — powiedział Władimir Czyżow.  „Zwycięstwo odniesione przez Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych, niewątpliwie, wywarło najsilniejszy wpływ na relacje Europy ze Stanami Zjednoczonymi. Na podstawie moich obserwacji mogę wnioskować, że tu, w Unii Europejskiej, nikt nie oczekiwał tego właśnie wyniku wyborów prezydenckich w USA. Wszyscy tu, tak samo zresztą, jak w Stanach Zjednoczonych, a nawet wielu w naszym kraju, nastawieni byli na zwycięstwo Clinton. Gdy wygrał Donald Trump, można było obserwować efekt całkowitej dezorientacji. Wobec tego, skoro mowa o wpływie, jaki wywierają wyniki wyborów amerykańskich, sytuacja wygląda następująco: Stany Zjednoczone dotychczas występowały w pierwszym szeregu, jeśli chodzi o kontynuowanie presji sankcyjnej na Rosję. Właściwie, aktualny wiceprezydent Joe Biden otwarcie mówił o tym, jak oni «wykręcali ręce» Europejczykom. Jeśli nowa administracja amerykańska obierze drogę prowadzącą w przeciwnym kierunku, to, zakładam, że aktualna polityka sankcji ze strony Unii Europejskiej nie utrzyma się dłużej i zostanie zrewidowana. Właściwie, wielu w Europie gotowych jest już do takiej rewizji, a niektórzy nawet dokładają pewnych wysiłków w celu przyśpieszenia tego procesu — podkreślił Czyżow.  „Wierzę również w przyszłość projektu Nord Stream 2, gdyż posiada on trwałe podstawy, w pierwszej kolejności na płaszczyźnie gospodarczej. W zasadzie inicjatywa co do tego projektu została wysunięta nie przez Rosję jako państwo ani też przez Gazprom, lecz raczej przez partnerów Gazpromu spośród europejskich spółek energetycznych, które upatrywały w tym projekcie możliwości zarobku. Zakładam, że jest to dla nich rzeczą najważniejszą, ważne jest także zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego Europy. Czyli znaczenie tego od samego początku czysto ekonomicznego projektu wykracza jak gdyby poza ramy komercyjne i uzyskuje wymiar polityczny" — powiedział Władimir Czyżow. Jego zdaniem politycy, organizacje i kraje, występujące przeciwko projektowi Nord Stream 2, faktycznie działają wbrew obiektywnym potrzebom Europy i interesom jej bezpieczeństwa energetycznego. „Uzyskuje to różne kształty, jednakże skoro mowa o argumentach, to teza, która stała się częścią składową oficjalnego stanowiska Unii Europejskiej, brzmi następująco: w każdym przypadku należy zachować tranzyt gazu przez terytorium Ukrainy. Przy tym wynika niekiedy sytuacja wręcz paradoksalna: krytykując Nord Stream 2, nasi oponenci podkreślają, między innymi, że jego realizacja spowoduje skupienie znacznej części tranzytu na terytorium jednego państwa, jakim są w tym przypadku Niemcy. Zdradzają jak gdyby, że niepokoi ich właśnie to. Natomiast fakt, że przed tym w tej roli występowała Ukraina, nie niepokoił ich w żadnej mierze. Można więc założyć, że traktują Niemcy jako mniej niezawodny kraj tranzytowy niż Ukraina, chociaż brzmi to przecież śmiesznie" — powiedział Władimir Czyżow.

 

Rosja

* Aparat podwodny „Falcon” znalazł pierwszą  z trzech czarnych skrzynek z samolotu Tu-154, który nad ranem w Boże Narodzenie rozbił się u czarnomorskiego wybrzeża Federacji Rosyjskiej.  „Przez całą noc trwały poszukiwania w rejonie katastrofy Tu-154. Główne wysiłki zostały skierowane na szczegółowe badanie dna w rejonie prawdopodobnego upadku samolotu. O godz. 5.42 czasu moskiewskiego w odległości 1600 metrów od brzegu, na głębokości 17 metrów operator aparatu „Falcon" odkrył pokładową czarną skrzynkę" — głosi oświadczenie rosyjskiego Ministerstwa  Obrony. W najbliższych godzinach skrzynka zostanie przekazana do Centralnego Instytutu Naukowo-Badawczego Sił Lotniczych pod Moskwą. Wcześniej informowano, że znalezione zostały fragmenty ogona samolotu, gdzie znajdowała się czarna skrzynka. Dane z czarnych skrzynek pomogą specjalistom określić przyczyny tragedii. Według danych FSB, w tej chwili główna wersja to usterka samolotu, trafienie ciała obcego do silnika, błąd pilota lub złej jakości paliwo. Oznak zamachu terrorystycznego na razie nie ustalono.  W trakcie poszukiwań odnaleziono także kolejne trzy ciała ofiar katastrofy. Agencja TASS poinformowała również, powołując się na nieoficjalne ustalenia ze śledztwa, że pilot próbował wylądować na powierzchni Morza Czarnego. Informacja oparta jest na uszkodzeniach odnalezionego na dnie morza ogona maszyny.

* Załoga w trakcie startu samolotu Tu-154, który runął do Morza Czarnego, nie mogła popełnić błędu – zapewnił były zastępca dowódcy Sił Powietrznych ZSRR, generał pułkownik lotnictwa Piotr Biełonożko. Nie mogę zgodzić się z założeniem, że załoga Tu-154 jest winna. Jakie przeciążenie? On już wystartował, pokonał 6 km, dlatego nie mógł spaść z powodu przeciążenia. Winę załogi całkowicie wykluczam – podkreślił Biełonożko.

 

* W 2017 roku Rosja ma szansę na zmianę równowagi sił w Eurazji na swoją korzyść - uważają analitycy z amerykańskiej prywatnej agencji wywiadu i analiz Stratfor.  Poprawę sytuacji Rosji na arenie międzynarodowej łączą zarówno z niewiarygodnymi zmianami w polityce USA i UE, jak i z rewizją kontaktów z niektórymi państwami WNP. W tym roku w zwartym dotąd froncie państw Zachodu przeciwko Rosji „pojawiły się pęknięcia" — twierdzą autorzy artykułu. Czerwcowe referendum w Wielkiej Brytanii stało się przejawem głębokich sprzeczności wewnątrz UE, podczas gdy w USA wybranie Donalda Trumpa na zapowiada  przełom w stosunkach między Moskwą i Waszyngtonem. Ponadto UE grozi jeszcze większy rozłam, jeśli w wyborach we Francji, Niemczech, Holandii i prawdopodobnie Włoszech zwycięstwo odniosą siły opozycyjne wobec obecnego europejskiego kierownictwa. To wszystko daje Rosji dużą szansę na osiągnięcie swoich celów, z których najważniejszym jest zniesienie sankcji gospodarczych — czytamy w artykule.  Na przestrzeni postradzieckiej wpływy Rosji znacznie wzrosną — przepowiada Stratfor. Kraje, które tradycyjnie utrzymują z Moskwą dobre relacje — Białoruś, Armenia, Kazachstan, Tadżykistan i Kirgistan — rozszerzą współpracę, podczas gdy wpływy UE zmniejszą się. Jak zakładają analitycy, w Azerbejdżanie i Uzbekistanie rola Rosji również wzrośnie w związku z rozwojem współpracy w sferze bezpieczeństwa. W ogólnym zarysie aktywność najważniejszych organizacji na przestrzeni postradzieckiej — EUG i OUBZ — w 2017 roku powinna się zwiększyć.  Pomimo faktu, że wpływowe grupy w USA i UE będą zdecydowanie sprzeciwiać się zniesieniu lub złagodzeniu sankcji, a wojska NATO pozostaną przy rosyjskiej granicy, perspektywa znacznej poprawy pozycji Moskwy zarówno na przestrzeni postradzieckiej, jak i w stosunkach wzajemnych z Zachodem jest dość realistyczna — podkreśla Stratfor.

 

* Liczba punktów zapalnych na świecie nie zmniejsza się, a dawne konflikty nie są rozwiązywane w takim stopniu w jakim by się chciało, budzi to niepokój - oznajmił prezydent Rosji Władimir Putin.  „Wiemy, jak niełatwo układają się stosunki w wielu regionach świata. Liczba „punktów zapalnych" nie spada a dawne konflikty niestety nie są rozwiązywane w takim stopniu w jakim by się chciało" — oznajmił Putin na sesji Rady OUBZ. Podkreślił on, że chodzi o Afganistan, Syrię i inne regiony. 

 

* Prezydent Rosji Władimir Putin podpisał rozporządzenie w sprawie podpisania porozumienia z Syrią o rozszerzeniu terytorium punktu zaopatrzenia Marynarki Wojennej w syryjskim mieście Tartus. Dokument opublikowano na stronie internetowej Kremla. Punkty porozumienia regulują kwestie związane z rozszerzeniem terytorium punktu zapewnienia logistycznego Marynarki Wojennej Rosji w rejonie portu Tartus, rozwoju i modernizacji jego infrastruktury, a także określają porządek wpływania rosyjskich okrętów na wody terytorialne i do portów Syrii, czytamy w komentarzu do dokumentu. Później źródło RIA Novosti w rosyjskim parlamencie poinformowało, że porozumienie w sprawie rozmieszczenia bazy Marynarki Wojennej w Tartusie zostanie zawarta na 49 lat.

 

* Krymskie wspólnoty narodowe znów wysłały do ONZ komunikat w sprawie blokady energetycznej półwyspu - poinformował przewodniczący autonomii narodowo-kulturalnej Bułgarów krymskich Iwan Abażer. „Wysłaliśmy dwoma drogami: pierwsza — przez MSZ Rosji a druga — przez znaną międzynarodową pocztę bezpośrednio do Ban Ki-moona i przyszło nam potwierdzenie, że list został doręczony. Teraz czekamy na odpowiedź, jak zareaguje ONZ na nasz wniosek" — cytuje RIA Novosti Abażera. Według słów przewodniczącego w przyszłości zamierzają zwracać się do różnych organizacji międzynarodowych w celu zwrócenia uwagi wspólnoty światowej na stronniczy stosunek do mieszkańców Krymu. Wcześniej wspólnoty narodowe Krymu przyjęły wniosek do sekretarza generalnego ONZ Ban Ki-moona z apelem o przeprowadzenie śledztwa i ukaranie winnych blokad energetycznych Krymu. Jednak przedstawicielstwo ONZ w Rosji odmówiło przyjęcia dokumentu wyjaśniając to tym, że nie ma do tego prawa.

 

* W przeddzień Nowego Roku rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych Rosji Maria Zacharowa udzieliła wywiadu komentatorowi agencji Sputnik Polska Leonidowi Swiridowowi. „Moskwa wyciąga swoją przyjazną dłoń. Moskwa wykazuje dobrą wolę i naprawdę dużą chęć wyjścia ze ślepej uliczki, w którą zaganiają nas ciągle polscy działacze polityczni. Interes narodowy Polski powinien stać wyżej niż koniunktura, i powinien uwzględniać rozwój relacji dwustronnych z Moskwą… Uczyłam się w szkole międzynarodowej przy naszej ambasadzie w Pekinie. Bardzo dobrze pamiętam dwóch Polaków ze starszych klas — Piotra i Roberta, dlatego o Polakach jako takich mam bardzo dobre wyobrażenie. Z Robertem spotkałam się kilka lat temu, kiedy zorganizowano spotkanie dla absolwentów. Korespondujemy ze sobą, bardzo często spieraliśmy się w sieciach społecznościowych w związku z kryzysem na Ukrainie. Parę dni temu Robert składał mi życzenia z okazji urodzin. Nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego sygnał wysyłany przez polskie społeczeństwo nie może przebić się do kierownictwa Polski. Przy wszystkich różnicach zdań możemy budować normalne relacje".

 

* Deputowany Dumy Państwowej Rosji Walerij Raszkin wniósł na rozpatrzenie projekt ustawy o powołaniu do życia kołchozów, które miałyby funkcjonować na zasadzie partnerstwa publiczno-prywatnego – informuje RT. Zdaniem autora projektu jego realizacja przyczyni się do stworzenia nowych miejsc pracy i substytucji importu. Współczesne kołchozy miałby działać w sektorze rolnym i komunalnym. Polityk twierdzi, że kołchozy będą miały istotne znaczenie dla północnej części kraju, gdzie tworzenie małych prywatnych przedsiębiorstw nie jest dochodowe, a powołanie do życia dużych inicjatyw jest trudne. Ilość proponowanych przez rynek miejsc pracy na tych terytoriach też nie odpowiada na potrzeby ludności. Jako pozytywny przykład funkcjonowania kołchozów Raszkin podaje Białoruś, gdzie zostały one zmodyfikowane. —Początkowo wywoływało to uśmiech wśród „postępowego” społeczeństwa. Ale czas pokazał, że takie podejście rzeczywiście się sprawdziło. Białoruś nie tylko produkuje w nadmiarze żywność dla ludności, ale jest też gotowa zalać nią rynki sąsiednich krajów, w tym rosyjski – podsumował deputowany.

 

* Amerykańscy eksperci zbadali politykę handlową Rosji i doszli do wniosku, że narusza ona normy Światowej Organizacji Handlu - czytamy w raporcie Biura Przedstawiciela Handlowego USA.  „W 2016 roku Rosja w niektórych sferach postępowała jak odpowiedzialny członek WTO…  Jednak w ogólnym zarysie działania Rosji nadal mijały się z podstawowymi normami WTO dot. liberalizacji handlu, transparentności i przewidywalności na rzecz wewnętrznej polityki zastąpienia importu" — czytamy w dokumencie.  Wśród pozytywnych zresztą „rzadkich" zdaniem autora aspektów, wymieniono obniżenie cła, usunięcie niektórych środków ochronnych, udział w sporządzeniu przeglądu nt. polityki handlowej WTO. Jednak, jak piszą amerykańscy eksperci, nietaryfowe środki „niwelowały" oczekiwane przewagi płynące z obniżenia taryf. Szczególny niepokój w USA budzi nietransparentność zasad celnych przy ocenie wartości importu, skomplikowana procedura licencjonowania importu oraz zasady wwozu alkoholu.   Autorzy także uważają, że Rosja podejmuje dyskryminujące środki kontroli fitosanitarnej. Amerykański resort handlu przypomina, że Rosja nałożyła sankcje na większą część importowanych produktów rolnych z USA. Poza tym USA nadal śledzą sytuację w sferze subsydiów i kontroli cen, zwłaszcza w handlu tytanem i gazem ziemnym. W raporcie jest mowa o ustawie dot. ochrony danych osobowych określonej jako „nietransparentna i niekonkretna w wielu punktach". Na zakończenie autorzy raportu twierdzą, że będą w dalszym ciągu śledzić politykę Rosji, komentować,  a w przypadku naruszenia przez Rosję norm, strona amerykańska jest gotowa do przeprowadzenia śledztwa i uruchomienia wszystkich możliwych „mechanizmów" wpływu, w tym zwrócić się do „organu rozstrzygającego spory". „USA nadal wierzą, że udział Rosji w WTO zapewnia przewagi zarówno USA, Rosji jak i globalnemu systemowi handlowemu… Tym nie mniej USTR będzie w dalszym ciągu za pomocą mechanizmów WTO zwracać uwagę Rosji na znaczenie przestrzegania zasad i udziału w globalnym systemie handlowym" — czytamy w dokumencie

 

Ukraina

* Kijów nie porzuca nadziei na załatwienie konfliktu w Donbasie środkami siłowymi, o czym świadczą między innymi ostrzały Debalcewa. Powinniśmy być gotowi do każdego rozwoju wydarzeń" - oznajmił przedstawiciel DRL na rozmowy w Mińsku Denis Puszylin podczas okrągłego stołu poświęconego wynikom procesu mińskiego w 2016 roku i perspektywom w roku 2017.  Wcześniej służby Ługańskiej Republiki Ludowej poinformowały o ostrzale miasta Debalcewe, od strony miejscowości Swietłodarsk i Mironowski. Zostały uszkodzone budynki przedszkoli i szkoły. „Ukraina w gruncie rzeczy wbrew swoim deklaracjom wypiera Donbas coraz dalej i faktycznie sprowadza do minimum nawet myśl o tym, że Donbas pod względem gospodarczym powinien w jakiś sposób być zintegrowany z Ukrainą" — powiedział Puszylin.

 

* Od początku roku podczas operacji zbrojnej w Donbasie zginęło ponad 450 ukraińskich wojskowych - poinformowało biuro prasowe ukraińskich sił zbrojnych.  Jednocześnie w walkach zginęło 211 osób, podczas gdy niebojowe straty wyniosły 256 osób — czytamy w komunikacie na stronie ukraińskich sił zbrojnych. W wyniku starć militarnych ukraińskie siły zbrojne straciły także 100 jednostek broni i sprzętu wojskowego.  Do niebojowych strat zalicza się śmierć w wyniku chorób, wypadków, niedbalstwa i innych przyczyn a także samobójstwa. Wcześniej wywiad proklamowanej w trybie jednostronnym Ługańskiej Republiki Ludowej poinformował, że w ukraińskiej armii są coraz częstsze przypadki śmierci wojskowych w konfliktach z terrorystami ekstremistycznej organizacji Prawy Sektor. Ponadto napłynęła informacja na temat śmierci ukraińskich żołnierzy wskutek hipotermii, nadużycia alkoholu oraz nadepnięcia na miny na własnych polach minowych.

 

* Wczoraj grupa młodych radykałów z „Prawego Sektora" udała się przed Konsulat Generalny Federacji Rosyjskiej, zebrała kwiaty i lampki złożone w hołdzie ofiarom katastrofy Tu-154 i wyrzuciła je do kontenera na śmieci przy przyzwoleniu  ukraińskiej ochrony Konsulatu Generalnego. Radykałowie zerwali też z ogrodzenia plakaty ze słowami współczucia, rozwieszając zamiast nich inne zawierające obraźliwe napisy. „Ani Policja Narodowa, ani Gwardia Narodowa Ukrainy nie podjęły jakichkolwiek poważnych kroków w kierunku powstrzymania tego aktu wandalizmu" — dodał rozmówca agencji.

 

* Użytkownicy ukraińskiego internetu nazwali katastrofę rosyjskiego samolotu Tu-154 „karą za wzniecanie wojny w Donbasie i bombardowania ludności cywilnej Syrii". W ukraińskiej przestrzeni informacyjnej katastrofę lotniczą Tu-154 nazwano karmą za wzniecanie wojny w Donbasie i bombardowanie ludności cywilnej Syrii. Do złożenia wyrazów współczucia armii rosyjskiej wezwała żona popularnego ukraińskiego skandalisty, deputowanego do Rady Najwyższej Siergieja Leszczenki —  Anastazja Topolska. Ukraińscy użytkownicy Facebooka tragiczną śmierć pasażerów i załogi samolotu skomentowali bez emocji: pisano, że jak agresor może oczekiwać współczucia od swojej ofiary, tym bardziej że w katastrofie lotniczej zginęli wojskowi państwa okupanta. Oprócz tego przypomniano Rosjanom o ich rzekomej radości z powodu zestrzelonego nad Ługańskiem ukraińskiego samolotu wojskowego i pasażerskiego boeinga nad Donbasem, kiedy najemnicy wesoło robili sobie zdjęcia ze szczątkami MN-17.  

 

* Liderka ukraińskiej partii Batkiwszczyna Julia Tymoszenko znowu staje się popularna.  W wywiadzie dla telewizji NewsOne Tymoszenko mówiła o Włochach, którzy, rezygnując z handlu surowcami, zajęli się sprzedażą spaghetti, pizzy i słodyczy, w wyniku czego „z hektara uzyskują 10 razy większy dochód”. — Dziś jesteśmy niczym Papuasi, handlujemy surowcami: ziarnem, słonecznikiem, kukurydzą, rzepakiem, pszenicą – wyliczyła Tymoszenko. Dodała, że na eksporcie Ukraina zarabia „biedna 18 mld dolarów”. W grudniu były minister transportu Jewhen Czerwonenko powiedział, że jeśli chodzi o stowarzyszenie z UE Europa traktuje Ukraińców „jak Papuasów”. Według sondaży Julia Tymoszenko cieszy się w Ukrainie taką samą popularnością, jak Petro Poroszenko. Ale w wyborach lokalnych, które odbyły się w kraju 18 grudnia, Batkiwszczyna zdobyła dwa razy więcej głosów niż partia prezydenta.

 

* Państwom europejskim brakuje odwagi, aby przyznać oczywiste: po Majdanie Ukraina nie zamieniła się w państwo demokratyczne, a radykałowie i zwolennicy ruchów nacjonalistycznych tak jak wcześniej mają dużą wagę polityczną - podaje niemiecka gazeta Freitag. Autor artykułu uważa, że swoją polityką wobec Kijowa Europa postawiła się w niezręcznej sytuacji. Bruksela na własne życzenie przyjęła rolę „absolutnie lojalnego" partnera i z tego samego powodu musi przymykać oczy na pewną „specyfikę" ukraińskiego procesu politycznego — uważa autor.  Wydarzenia na Majdanie w latach 2013-2014 są odbierane w państwach unijnych wyłącznie jako „demokratyczna rewolucja" zorganizowana przeciwko „skorumpowanej władzy oligarchów". Dziennikarz zwraca jednak uwagę na to, że w Europie nie mówi się o „szowinistycznych, prawie nazistowskich bestialstwach", towarzyszących tej rewolucji. Autora najbardziej niepokoi kult Stepana Bandery, który stał się „dla niektórych uczestników Majdanu prawdziwą ikoną". Dziennikarza zaskakuje to, jak tolerancyjna Europa zlekceważyła powstawanie kultu nowego ukraińskiego „świętego narodowego", winnego masowych egzekucji Polaków i Żydów na zachodzie Ukrainy. Przy czym zdaniem dziennikarza przywiązanie Europy do ideałów demokratycznych nie zawsze jest oczywiste. Według niego państwa unijne zapomniały o tym, że „Wiktor Janukowycz został prezydentem Ukrainy w wyniku równych, wolnych i sprawiedliwych wyborów w 2011 roku, których poprawność została potwierdzona przez obserwatorów z UE". Poza tym eurourzędnicy, którzy regularnie poruszają temat Krymu, za razem pokazują swoją niekompetencje w kwestiach historii. Autor artykułu przypomina, że referendum w 2014 roku nie było pierwszym w historii Krymu. W 1994 roku mieszkańcy półwyspu już opowiadali się za wystąpieniem z Ukrainy, wówczas decyzję w sprawie secesji poparło  78,1% głosów. Dziennikarz stwierdza: „brak zaufania do faktów" stało się cechą charakterystyczną współczesnej Europy. Wyimaginowane stosunki „sojusznicze" między Kijowem i Brukselą zmuszają Stary Świat do godzenia się na agresywne ataki Kijowa i lekceważenia niedopuszczalnej retoryki uprawianej przez ukraińską stolicę — podsumowuje autor. 

 

Bliski Wschód

* Od trzech dni (25-28.12) trwa silna ofensywa wojsk Państwa Islamskiego na pozycje Syryjskiej Armii Arabskiej (SAA) w bazie lotniczej Kuweiris w północnej Syrii na wschód od Aleppo. SAA odparła wszystkie ataki i utrzymała pozycje bez większych strat likwidując 50 terrorystów, ale nie ma dość sił ani środków,  aby na tym odcinku frontu przejść do kontrofensywy. Walki trwają.

 

* Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdoğan oświadczył, że ma dowody na wspieranie organizacji terrorystycznych w Syrii, m.in. Państwa Islamskiego przez koalicję pod wodzą USA – poinformował Reuters. Według jego słów siły koalicji nie wywiązują się ze swoich zobowiązań odnośnie walki z PI. Wcześniej prezydent Syrii Baszar al-Assad oskarżył USA o wspieranie terrorystów. Jego zdaniem dżihadyści, którzy zajęli Palmirę, przybyli do miasta „albo przy bezpośrednim wsparciu Amerykanów, albo, w najlepszym przypadku, za wiedzą Amerykanów”.

 

* W Aleppo znaleziono masowe groby wielu dziesiątków Syryjczyków, poddanych nadzwyczaj okrutnym torturom - poinformował oficjalny rzecznik Ministerstwa Obrony Rosji generał major Igor Konaszenkow. „Wielu brakuje części ciał, większość została zabita strzałem w głowę. Można założyć, że jest to dopiero początek" - powiedział.  Konaszenkow podkreślił, że wszystkie fakty są starannie dokumentowane jako nadzwyczaj ciężkie zbrodnie wojenne terrorystów i będą jak najszerzej podawane do wiadomości publicznej, „aby europejscy protektorzy tak zwanych opozycjonistów w Londynie i Paryżu dobrze zdawali sobie sprawę z tego, kim w rzeczywistości są ich protegowani, i wiedzieli, że ponoszą odpowiedzialność za ich bestialstwa". Rzecznik Ministerstwa Obrony poinformował również, że w mieście znaleziono siedem olbrzymich magazynów amunicji, trzy czołgi, dwie armaty i dwa odrzutowe systemy do strzelania salwami, a przed opuszczeniem Aleppo bojówkarze zaminowali ulice, wejścia do budynków, samochody, a nawet dziecięce zabawki. Dane, zgromadzone i podane do wiadomości publicznej przez rosyjskich wojskowych, powinny zmienić postawę krajów zachodnich wobec tak zwanej umiarkowanej opozycji — powiedział w wywiadzie dla radia Sputnik kierownik katedry politologii i socjologii Rosyjskiego Uniwersytetu Ekonomicznego imienia Plechanowa Andriej Koszkin. „Po wyzwoleniu Aleppo od rebeliantów nawet na Zachodzie zaczynają szukać informacji o obiektywnym charakterze. Wielu dziennikarzy zaczęło ujawniać specyfikę produkcji fałszywych spotów i informacji, która przeważnie miała usprawiedliwiać tak zwaną umiarkowaną opozycję, a niekiedy — także zakazane w Rosji organizacje terrorystyczne, i która na wszelkie możliwe sposoby starała się oczerniać działania Rosji w Syrii. To była pułapka informacyjno-polityczna — w Genewie i w przestrzeni informacyjnej przez cały czas promowano koncepcję umiarkowanej opozycji. Na tym gruncie kształtowano linię postępowania, mającą w zasadzie na celu wspieranie rebeliantów" — powiedział politolog do spraw wojskowości. Stwierdził on, że znaleziona w Aleppo broń była wykorzystywana, między innymi, do zastraszania ludności cywilnej. „Oczywiście ta broń była wystarczająca dla zastraszania ludności cywilnej, ci, którzy nie wykonywali rozkazów rebeliantów, byli torturowani i poddawani egzekucjom. Podkładano miny nawet w zabawkach dziecięcych. Wykazuje to, że terroryzm obecnie obrał sobie za poważniejszy cel dzieci — powstają specjalne obozy, gdzie dzieci są szkolone na terrorystów, są one wykorzystywane w charakterze «żywych bomb». Te, które starają się uciec, usiłuje się zastraszyć za pomocą takich właśnie metod. Terroryści walczą przeciwko ludności cywilnej. Czują się w tej dziedzinie bezkarni i popełniają swoje zbrodnie" — podkreślił Andriej Koszkin.  Jego zdaniem sprawcy zbrodni wojennych w Syrii muszą zostać ukarani. Przy tym, jak uważa specjalista, koniecznie trzeba uniknąć wszelkiego podtekstu politycznego. „Jest to jednak bardzo trudne, gdyż przeciwstawiać się temu będą siły, które zainwestowały tyle środków w rebeliantów, a teraz muszą się ich wyrzec. Wobec tego nie będzie to łatwy proces. Jednakże należy go promować" — wyraża przekonanie Andriej Koszkin.

 

* Ambasada Rosji w Damaszku znów została ostrzelana przez terrorystów - poinformował Departament Informacji i Prasy MSZ Rosji. „28 grudnia o godz. 13:00 i 13:19 czasu moskiewskiego Ambasada Rosji w Syrii ponownie została ostrzelana przez terrorystów. Jedna mina, która szczęśliwym zbiegiem okoliczności nie wybuchła, spadła na wewnętrzny dziedziniec budynków administracyjnych rosyjskiej misji dyplomatycznej. Druga — w bezpośredniej bliskości od jej terytorium. W rozminowanie amunicji, która nie wybuchła, zostali zaangażowani saperzy" — głosi komunikat. Powtarzające się ostrzały rosyjskiej misji dyplomatycznej w Damaszku powinny zostać odpowiednio ocenione i kategorycznie potępione przez wszystkich, którzy w rzeczywistości stawiają opór wyzwaniom i zagrożeniom terroryzmu — uważa MSZ Rosji. Uważamy tę kolejną prowokację ekstremistów, którzy opowiadają się przeciwko pokojowemu uregulowaniu w Syrii, za potwierdzenie ich zamiaru dalszego szerzenia terroru i przemocy, podtrzymywania atmosfery strachu wśród ludności cywilnej syryjskiej stolicy, dokonując podłych ataków ze swoich schronów pod przykryciem "żywych tarcz". Musimy stwierdzić, że w dalszym ciągu istnieje realne zagrożenie dla ambasady Rosji i jej pracowników ze strony ugrupowań terrorystycznych ukrywających się w okopach na przedmieściach Damaszku — głosi komentarz departamentu. Według oceny rosyjskiego resortu polityki zagranicznej "to potwierdza pilną konieczność jak najszybszej likwidacji podobnych ognisk terrorystycznych".

 

* Minister obrony Izraela Awigdor Lieberman wezwał Żydów mieszkających we Francji do opuszczenia tego kraju. Takie oświadczenie złożył on w świetle nadchodzącej bliskowschodniej konferencji pokojowej w Paryżu - podaje The Jerusalem Post. „Nadszedł czas, aby powiedzieć francuskim Żydom: to nie jest wasze państwo i ziemia, czas wyjeżdżać" — oznajmił minister. Lieberman nazwał konferencję „trybunałem przeciwko Izraelowi", który zaszkodzi państwu i jego wizerunkowi. W styczniu w Paryżu odbędzie się wielostronne forum, które w myśl organizatorów powinno sprzyjać wznowieniu uregulowania palestyńsko-izraelskiego. Tym niemniej Izrael odmówił udziału w konferencji i wezwał Francję do jej odwołania. Państwo żydowskie domaga się bezpośrednich rozmów z Palestyną, ponieważ obawia się zewnętrznej presji i narzucenia niekorzystnych dla niego warunków pokoju. Palestyna z kolei popiera konferencję i wiąże z nią duże nadzieje. Zgodnie z oświadczeniem    Palestyńczyków format dwustronny wyczerpał się a możliwości negocjacyjne z  Izraelczykami są nierówne. 

 

* Przyszłe przemówienie sekretarza stanu Johna Kerry'ego poświęcone uregulowaniu bliskowschodniemu w Kongresie będzie „żałosne" - oznajmił minister bezpieczeństwa wewnętrznego i planowania strategicznego Izraela Gilead Erdan. Wczoraj żydowski rzecznik Departamentu Stanu USA Mark Toner oznajmił, że w środę Kerry przedstawi kilka sugestii na temat sytuacji na Bliski Wschodzie, w tym kroki na rzecz uregulowania konfliktu palestyńsko-izraelskiego — pisze The Jerusalem Post. „Przedstawienie planu (pokojowego) na ostatnią chwilę, kiedy Kerry nie był w stanie nic zmienić w ciągu całej swojej kadencji, jest żałosne" — cytuje gazeta Gilada Erdana. Jak uważa minister, Kerry swoim przemówieniem jedynie pogorszy sytuację.Najprawdopodobniej po słowach szefa Departamentu Stanu Palestyńczycy w najbliższych latach nie zgodzą się na żadne rozmowy z Izraelem, a perspektywa pokoju jeszcze bardziej się oddali. Według słów Erdana „jest smutne, że administracja Obamy, która latami popełniała błędy na Bliskim Wschodzie, nadal robi wszystko, aby chaos trwał". W ubiegłym tygodniu 14 członków Rady Bezpieczeństwa ONZ włącznie z Rosją poparło rezolucję przeciwko aktywności osadniczej. USA wstrzymały się od głosu i podczas ośmioletniej kadencji Baracka Obamy po raz pierwszy nie skorzystały w tej sytuacji z prawa weta. Izrael uznał Waszyngton za zakulisowego autora inicjatywy i oznajmił, że ten „wbił mu nóż w plecy". 

 

* Ankara i Moskwa opracowały plan wszechobejmującego rozejmu w Syrii - informuje turecka agencja Anadolu.  Wczoraj źródło w dyplomacji przekazało, że rosyjscy i tureccy wojskowi prowadzą w Ankarze rozmowy z syryjską opozycją. Według informacji agencji, rosyjsko-turecki dokument przewiduje wstrzymanie ognia od godziny zero 29 grudnia. Jednocześnie porozumieniem o rozejmie nie są objęte organizacje terrorystyczne. Jeśli plan zostanie przyjęty, Rosja i Turcja wystąpią jako gwaranci przestrzegania rozejmu. W ubiegłym tygodniu szefowie resortów spraw zagranicznych Rosji, Iranu i Turcji omówili sytuację w Syrii, w tym także w Aleppo. Do rozmów, które miały miejsce w Moskwie, dołączyli szefowie resortów obronnych trzech krajów. Po spotkaniu ministrowie podkreślili znaczenie rozciągnięcia zakresu zawieszenia broni w Syrii. Ponadto Moskwa, Teheran i Ankara są gotowe wystąpić w roli gwarantów przygotowywanego porozumienia między Damaszkiem i opozycją.

 

* Popierani przez Zachód „umiarkowani terroryści” z formacji Dżabhat Fatah  asz-Szam (d. an-Nusra) i Fatah Haleb, dla których wytargowano wolne wyjście z Aleppo i wyjazd autobusami wraz z rodzinami do Idlib, popełnili ohydną zbrodnię przed opuszczeniem  dzielnic Sukkari i Bustan al-Qasr w ubiegłym tygodniu. Dokonali oni egzekucji ponad stu jeńców z Syryjskiej Armii Arabskiej, mężczyzn w wieku 18-25 lat, których pojmali i zbierali przez cztery lata w Aleppo. Wielu z nich było rannych. Ponieważ nie mogli ich przemycić ze szkoły w Sukkari, zabili wszystkich w ostatnim dniu przed wyjściem z miasta: niektórym poderżnięto gardła lub ścięto głowy. Przedtem dżihadyści zaprzeczyli jakoby mieli u siebie jakichkolwiek jeńców. TV al-Masdar  pokazała makabryczne znalezisko niedawnej masakry w podziemiach  Sukkari School. Syryjska armia przystąpiła do identyfikacji swych zamordowanych żołnierzy. 

 

* W czasie rozminowywania Aleppo rosyjscy saperzy znaleźli pociski amerykańskiej, niemieckiej i bułgarskiej produkcji. Taką informację przekazał kanałowi telewizyjnemu „Rossija 24" dowódca grupy rozminowującej Międzynarodowego Centrum Przeciwminowego rosyjskich Sił Zbrojnych Iwan Gromow. „Znaleźliśmy też amunicję do broni strzeleckiej dużego kalibru i pociski do wyrzutni rakietowych „Grad". Pociski niemieckiej, amerykańskiej i bułgarskiej produkcji" — powiedział Gromow. Według jego informacji, w jednym ze sztabów rosyjscy saperzy znaleźli pociski artyleryjskie kalibru 122mm, pociski do wieloprowadnicowych wyrzutni rakietowych, granaty ręczne, granatniki i amunicję do haubic. Od 5 grudnia rosyjscy wojskowi rozminowali we wschodnim Aleppo terytorium o łącznej powierzchni 966 hektarów. Wcześniej rzecznika MSZ Rosji Maria Zacharowa zwróciła uwagę na doniesienia bułgarskich mediów o znalezieniu w jednym z wyzwolonych rejonów Aleppo składu bojowników z amunicją bułgarskiej produkcji.

 

* Obserwatorów szokuje skala zaminowania wsch. Aleppo przez terrorystów. Bomby i miny są poukrywane dosłownie wszędzie: przy wejściach i oknach domów cywilnych, w rowach, na drogach, nawet w zabawkach dla dzieci. Tym trudnym i żmudnym zadaniem zajmuje się 200 rosyjskich saperów. Udało im się zabezpieczyć także siedem ogromnych magazynów, wypełnionych materiałami wybuchowymi i amunicją. Na  stosunkowo niewielkim obszarze znaleziono także trzy cysterny wypełnione paliwem, działa, wyrzutnie rakiet oraz moździerze domowej roboty (tzw. piekielne działa  hellcannons, od których na terenie całej Syrii straciło życie bodaj najwięcej cywilów).Obecna na miejscu brytyjska dziennikarka-aktywistka Vanessa Beeley potwierdza, że eksplozje detonowanych przez saperów ładunków wybuchowych słychać praktycznie co 10 minut. Jak dodała później na Facebooku: sądząc po trwających ciągle eksplozjach terroryści zaminowali praktycznie wszystko co zostało we wschodnim Aleppo. Niekończąca się destrukcja.

 

* W zeszłą niedzielę oddziały rosyjskich saperów rozminowujących dzielnice wsch. Aleppo natknęły się na zwłoki 21 ofiar cywilnych, w tym 5 dzieci i 4 kobiet. Wezwany do oględzin zwłok doktor Zaher Hajo powiedział, że ciała zostały znalezione w więzieniach w kontrolowanych wcześniej przez dżihadystów dzielnicach al-Sukkari oraz al-Kalasseh. Tym samym potwierdza się to, co 20 grudnia mówili uciekający ze wschodniego Aleppo cywile, przekraczając punkt kontrolny na moście Jisr al-Hadż: to oni pierwsi informowali, że terroryści Jabhat Fateh Al-Sham (dawnej al-Nusry) dokonują egzekucji na cywilach. Na zwłokach widoczne są ślady tortur, wiele z nich zostało okaleczonych, brakuje im kończyn.

 

* Zachodnie media faktycznie uprawiają antysyryjską i antyrosyjską propagandę, naświetlając wydarzenia w Aleppo jednostronnie - pisze sprawozdawca Deutsche Welle Matthias Von Hein.  Według niego bitwa o Aleppo jest wyraźnym przykładem tego, jak w każdej wojnie pierwszą ofiarą jest prawda o wydarzeniach. Syryjskie wydarzenia pokazały, że „gra z faktami przynosi więcej sukcesów niż bezwstydne kłamstwo" i pozwala na skuteczniejsze manipulowanie opinią publiczną — pisze Matthias Von Hein. Zachodnia telewizja emitowała kadry przedstawiające „naloty syryjskich i rosyjskich sił powietrznych" na dzielnice mieszkalne i pokazała „barbarzyństwo" Damaszku i Moskwy,  „cynizm Al-Assada i jego sojuszników", to jak „idą po trupach". Media regularnie przypominały o katastrofie humanitarnej, która dotknęła mieszkańców Aleppo. Jednak w rzeczywistości obraz nie jest czarno-biały, jak próbują go przedstawić zachodnie media, lecz szary — uważa dziennikarz.  Media przemilczały przestępstwa terrorystów, którzy wykorzystywali ludzi jako żywą tarczę, więzili mieszkańców we wschodnich dzielnicach Aleppo i bez namysłu ostrzeliwali zachodnią część miasta. Natomiast „powstańcy" wcale nie byli pokojowo nastawieni — są to przeważnie dżihadyści a na zajętych przez nich terytoriach obowiązuje prawo szariatu — podaje Matthias von Hein.  W związku z tym „prawda polega na tym, że we wschodnim Aleppo nie było demokratów". Mówi o tym nie tylko „syryjska czy rosyjska" propaganda. Nawet przedstawiciel dowództwa USA na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej Steve Warren oznajmił w kwietniu, że wschodnią część kontrolują islamiści z Front an-Nusry (syryjska komórka Al Kaidy). Ponadto w 2014 roku wiceprezydent USA Joe Biden sam oznajmił, że syryjska opozycja „nie ma umiarkowanego centrum", a sojusznicy Waszyngtonu — Turcja i Arabia Saudyjska — uzbroją każdego kto pomoże im obalić syryjskiego prezydenta — twierdzi sprawozdawca.  Przypomnijmy sytuację w Iraku, gdzie USA i sojusznicy walczą z Daesz. Podczas ataków koalicji Er-Ramadi i Al-Falludża zostały zniszczone w 80%, jednak zachodnie media nie spieszyły się z informowaniem o tym — tak samo jak o ostrzałach Jemenu bombami kasetowymi, w tym dwóch szkół — pisze Matthias von Hein. Oczywiście media powinny informować o bestialstwach wojny, lecz obraz ma być pełny, a nie fragmentaryczny, ponieważ „wybiórcze informowanie jest propagandą" — podsumowuje autor.

 

* Chorwaccy i bośniaccy politycy toczą  spory o to, ile islamistów z Bośni mogłoby wrócić z syryjskiego frontu do Europy. Wymiana uprzejmości rozpoczęła się na początku grudnia, kiedy chorwacka prezydent Kolinda Grabar Kitarovic oznajmiła, że „z Syrii i Iraku do Bośni wróciły tysiące dżihadystów.  Minister bezpieczeństwa Bośni Dragan Mektić w odpowiedzi oznajmił, że „tysiące" to ogromna przesada. Według niego odnotowano 225 obywateli Bośni i Hercegowiny, którzy walczyli na frontach w Syrii i Iraku: nadal przebywa tam 115 osób, 65 zginęło, a 45 wróciło". W wywiadzie dla Sputnika znany bośniacki ekspert ds. terroryzmu Djevad Galijasević powiedział, że obie strony podają błędne liczby. „Chorwacja ma dokładne dane o liczbie dżihadystów na terytorium Bośni, przy czym dotyczy to zarówno wojny w latach 90, jak i obecnej sytuacji. Jeśli chodzi o Mekticia, świadomie pomniejsza on liczbę dżihadystów, ponieważ znajduje się pod kontrolą członka prezydium Bośni Bakira Izetbegowicza" — mówi ekspert.  Według danych Galijasevica obecnie na frontach w Iraku, Syrii, Afganistanie i Jemenie walczy ponad 360 obywateli Bośni. „Nie wiadomo, dlaczego Mektic podaje liczbę 115 osób, gdyż w raporcie byłego doradcy politycznego dowódcy European Union Forces w Bośni Leslie S. Lebl została podana liczba 320 osób. Tę samą liczbę zawiera raport International Crisis Group. Powiedziałbym, że do Bośni może wrócić około 400 obywateli. Jeśli istnieje gdzieś Dżabhat Fath asz-Szam, to można nie wątpić, że Bośniacy uczestniczą w ich formacjach. Do tego piętnastu żołnierzy walczy w szeregach Dżaisz al-Fatah, Interpol wysłał za nimi listy gończe w odróżnieniu od pozostałych" — twierdzi informator Sputnika.  Według słów Galijasevicia chorwacki prezydent ma wszystkie raporty European Union Forces na temat Bośni i dane wiarygodnych zachodnich służb specjalnych. Ekspert uważa, że prawdopodobnie otrzymała zalecenie, aby nie powoływać się na te dane, ponieważ poszczególne kraje w dalszym ciągu nie porzucają pomysłu transformacji Dżabhat Fatah asz-Szam w „umiarkowaną opozycję". Komentując informację o kontaktach Izetbegowicza z Braćmi Muzułmanami Galijasevic podkreśla, że media spóźniły się z tym tematem „o jakieś 50 lat". Jest to rodzinna tradycja. Jego ojciec Alija Izetbegowicz (były lider bośniackich muzułmanów) i siostra Sabina w swoim czasie tłumaczyli książki Muhammada Qutby, brata Sayyida Qutby, znanego teoretyka i zwolennika Braci Muzułmanów. Izetbegowiczowie zorganizowali przyjazd na Bałkany Imada El-Misriego (wahabita, islamski misjonarz, który przybył do Bośni w 1992 roku z Arabii Saudyjskiej, aby wziąć udział w „świętej wojnie przeciwko niewiernym"). Ta osoba z Bractwa Muzułmanów jest związana z zamachem w Luksorze (1997) ma bośniacki paszport. Przywieźli tu także ważnych funkcjonariuszy Braci Muzułmanów w Syrii. Galijasevic wyraził nadzieję na to, że amerykańskie służby specjalne zwrócą uwagę na Izetbegowicza nie tylko ze względu na kontakty z Braćmi Muzułmanami, ale również z powodu prawdopodobnych powiązań z innymi ugrupowaniami terrorystycznymi, które walczą obecnie w Syrii.

 

Ameryka

* Prezydent elekt USA Donald Trump zamierza znieść około 70% dekretów Baracka Obamy - poinformował na antenie telewizji Fox zwolennik Republikanina i były przewodniczący Kongresu Newt Gingrich.  „Około 60 lub 70% jego (Obamy) dekretów, prawie wszystkie zostaną zniesione przez Trumpa" — oznajmił polityk.  Według niego podobne środki wymagają „niezbyt skomplikowanych załatwień formalnych oraz inteligentnych prawników, którzy to zrobią". Jednocześnie Gingrich nazwał najnowsze działania Obamy „desperackimi", porównując jego spuściznę do „lalki, z której wypuścili powietrze, i coraz bardziej się kurczy". Były przewodniczący Kongresu uważa, że nowy prezydent zniesie nawet rozporządzenia, które z obiektywnych powodów nie podlegają rewizji. Podczas kampanii wyborczej Trump wielokrotnie obiecał zrewidować liczne decyzje Obamy, w tym „znieść i zastąpić" reformę służby zdrowia, ograniczenia wydobycia węglowodorów i inne. Ceremonia inauguracji prezydenta elekta USA Donalda Trumpa odbędzie się 20 stycznia 2017 roku. 

 

* Dziennikarz Jason Leopold i doktorant Instytut Technologiczny w Massachusetts Ryan Shapiro pozwali w USA do sądu kilka służb specjalnych, żądając opublikowania dokumentów dotyczących rosyjskich cyberataków podczas wyborów - poinformowała gazeta Hill.  Aktywiści chcą uzyskać informacje od CIA, FBI, Ministerstwa Bezpieczeństwa Krajowego Stanów Zjednoczonych i Dyrektora Wywiadu Narodowego. Domagają się opublikowania dokumentów, którymi wymieniały się służby specjalne z Kongresem, komitetami Partii Republikańskiej i Partii Demokratycznej, sztabami wyborczymi kandydatów oraz innymi organizacjami politycznymi, włącznie z kolegium elektorów.  Leopold i Shapiro twierdzą, że 14 grudnia wysłali do służb specjalnych wniosek zgodnie z ustawą o swobodzie dostępu do informacji, lecz nie otrzymali odpowiedzi. Następnie aktywiści zwrócili się do Sądu Federalnego w Waszyngtonie, aby ten zobowiązał resorty do rozpatrzenia ich wniosku. Leopold już procesował z amerykańskim rządem domagając się opublikowania ważnych informacji. Był jednym z tych, którzy domagali się od Departamentu Stanu opublikowania korespondencji Hillary Clinton w okresie, kiedy zajmowała stanowisko sekretarza stanu. W październiku przedstawiciele środowiska wywiadowczego USA oznajmili, że rosyjscy hakerzy zaatakowali krajowe systemy wyborcze. Później CIA oskarżyło w mediach Rosję o włamanie do serwerów Partii Demokratycznej w celu udzielenia pomocy Donaldowi Trumpowi, który wygrał w wyborach prezydenckich 8 listopada. Moskwa odrzuciła te zarzuty i nazwała je nieuzasadnionymi. Później Waszyngton przyznał, że w dniu wyborów nie odnotowano wzmożonej aktywności hakerów.

 

* Prezydent elekt USA Donald Trump uważa, że ONZ zamieniło się w miejsce, gdzie ludzie spotykają się, aby dobrze spędzić czas i porozmawiać.   „ONZ ma ogromny potencjał, lecz obecnie jest to tylko klub, gdzie ludzie spotykają się, rozmawiają i dobrze spędzają czas. Jakie to smutne!" — napisał na swoim koncie na Twitterze.  W ubiegłym tygodniu USA po raz pierwszy wstrzymały się od głosu w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, kiedy była omawiana rezolucja potępiająca aktywność osadniczą Izraela na terytoriach palestyńskich. Stanowisko Waszyngtonu pozwoliło przyjąć dokument, który wywołał sprzeciw izraelskiego kierownictwa. Trump nie poparł rezolucji, obiecując, że po objęciu stanowiska zmieni sytuację w ONZ. „Co się tyczy ONZ, wszystko się zmieni po 20 stycznia" — napisał przyszły szef Białego Domu na Twitterze. 45. prezydent USA Donald Trump zostanie zaprzysiężony 20 stycznia. 

 

* 27  grudnia niemiecki dziennik „Bild” poinformował, że doradcą Donalda Trumpa odpowiedzialnym za przygotowanie koncepcji jego polityki wobec obszaru postsowieckiego zostanie 93-letni Henry Kissinger. Kissinger był prezydenckim doradcą ds. bezpieczeństwa narodowego (1969-1975) i sekretarzem stanu (1973-1977) za prezydentury Richarda Nixona i jego następcy Geralda Forda. Jako teoretyk i historyk dyplomacji krytykował typowe dla Amerykanów idealistyczne podejście do polityki międzynarodowej, bronił zaś europejskiej tradycji myślenia o polityce zagranicznej, opartej na pojęciu racji stanu. Według „Bilda” Kissinger osobiście zna Putina jeszcze z czasów, gdy dzisiejszy prezydent Rosji służył w KGB na terytorium NRD. Niemiecka gazeta pisze, że obok przyszłego sekretarza stanu Rexa Tillersona jest on „jednym z niewielu Amerykanów, którzy regularnie spotykali się z Putinem i to mimo odczuwalnego ochłodzenia w stosunkach USA-Rosja”. Cytuje też Marcela van Herpena z holenderskiego think-tanku Cicero Foundation, który scharakteryzował Kissingera słowami: „Najważniejsza dla niego jest światowa równowaga, a nie prawa człowieka czy demokracja.” Poglądy słynnego żydowskiego politologa na relacje amerykańsko-rosyjskie odbiegają od stanowiska polityków głównego nurtu. Kluczowe dla jego podejścia jest uznanie, że światowy system polityczny z okresu zimnej wojny, oparty na równowadze sił między dwoma supermocarstwami, był bardziej racjonalny, stabilniejszy i bezpieczniejszy od obecnego. Według „Bilda” Donald Trump „dąży do zniesienia sankcji wobec Rosji zgodnie z rekomendacją Kissingera”. Ten ostatni wychodzi bowiem z założenia, iż „równowaga między USA i Rosją wzmocniłaby stabilność na świecie”. Niemiecka gazeta pisze: „Kissinger zaleca uznanie zwierzchności Rosji w położonych na południowym zachodzie dawnych republikach ZSRR, od Białorusi i Ukrainy przez Gruzję po Kazachstan. Innymi słowy USA pod względem politycznym przyznają Rosji jako strefę wpływów terytorium między Polską/krajami bałtyckimi a Iranem, Afganistanem i Chinami. (…). Okupacja ukraińskiego półwyspu nie zostanie wprawdzie oficjalnie uznana, ale też ma przestać pojawiać się jako temat w rozmowach dawnych supermocarstw.

 

Varia

* Władimir Bukowski, były więzień GUŁAGu, wieloletni dysydent antysowiecki oraz autor książki „I powraca wiatr” sprawiał wrażenie niezwykle wiarygodnej osoby w roli „opozycjonisty antyputinowskiego”. Właśnie tak przez lata ukazywały go media zachodnie, zwłaszcza brytyjskie (Bukowski od lat 70-tych mieszka na terenie Wielkiej Brytanii). Problem w tym, że ów „opozycjonista” ma jedną, bardzo naganną słabość – do pornografii dziecięcej. Zaledwie kilka dni temu (12 grudnia) stwierdził to prokurator, w toku trwającego już ponad rok postępowania. Komputer 73-letniego Bukowskiego został namierzony w 2014 roku w ramach operacji prowadzonej przez jednostkę Child Exploitation and Online Protection Centre; w październiku tegoż samego roku został on aresztowany. Jego proces przed Sądem Koronnym w Cambridge miał się rozpocząć pod koniec kwietnia roku następnego, jednak stan zdrowia oskarżonego (który w maju 2015 r. przeszedł skomplikowaną operację serca) i jego koneksje medialne w praktyce bardzo spowolniły śledztwo. Bukowski nie przyznał się do winy, twierdząc, że kompromitujące go materiały zostały „podrzucone” na jego komputer przez hackerów FSB. Następnie zaskarżył Koronną Służbę Prokuratorską o zniesławienie go, żądając odeń zadośćuczynienia w kwocie 100 tys. funtów brytyjskich (!). Jednak w lutym 2016 roku jego wniosek został oddalony, a śledztwo przeciwko niemu ruszyło znowu.Wreszcie 12 grudnia 2016 Bukowski  stanął na rozprawie przed sądem w Cambridge, oskarżony o tworzenie i posiadanie nieprzyzwoitych zdjęć z udziałem dzieci (prawie samych chłopców, określanych wiekowo jako od „bardzo młodych” do około 12 lub 13 lat), oraz wygenerowanej komputerowo pedofilskiej grafiki. Oskarżony nadal wypierał się zarzutów. Jednak jak twierdził prokurator Will Carter, pedofilskie zainteresowania Bukowskiego sięgają co najmniej końca lat 90-tych, gdy w trakcie badań nad cenzurą internetu zetknął się on także z tematem cenzury pornografii dziecięcej w sieci. Wówczas jednak „jego początkowa ciekawość zamieniła się w hobby, coś w stylu kolekcjonowania znaczków”. Według prokuratury rosyjski „dysydent” nadal pobierał z sieci pornograficzne zdjęcia między 1999 a 2014 rokiem, szacunkowo zgromadził także około 1500 filmów. Jak pisze brytyjski Guardian, jego gusta ewoluowały „różniąc się z roku na rok” (nie zagłębiamy się bardziej w ten aspekt), zaś ostatnie materiały zostały pobrane w kilka dni przed aresztowaniem. Jak na sali rozpraw powiedział prokurator Carter, „Pan Bukowski w istocie stwierdził, że nie dostrzegał żadnej szkody w tym, co robił. Powiedział, że na większości z tych materiałów dzieci wyglądały,  jakby się świetnie bawiły”. Rzecz jasna prokurator w kraju takim jak Zjednoczone Królestwo nie omieszkał dodać, że Bukowski był ważnym krytykiem Kremla, postrzeganym jako bohater przez tych, którzy popierali „rozwój praw człowieka i demokratyzację w Rosji”. Jak dodał, „niestety, istniała także druga strona tego człowieka, daleka od chwalebnej: rozległe zainteresowanie wykorzystywaniem dzieci”. Kontynuacja rozprawy, zaplanowana na następny dzień, nie odbyła się – Bukowski został przewieziony do szpitala z rozpoznaniem zapalenia płuc. Kolejna rozprawa jest zaplanowana na 19 stycznia 2017 r.

 

* Fadi Fawaz, homoseksualny partner brytyjskiego muzyka George'a Michaela, który zmarł 25 grudnia w wieku 53 lat powiedział, że kiedy przyszedł do Michaela do domu, aby go obudzić,  wokalista już nie żył. Czekała nas bożonarodzeniowa kolacja. Jest mi teraz bardzo ciężko. Zapamiętajmy Michaela takim, jaki był a mianowicie bardzo przystojnym i utalentowanym człowiekiem — cytuje Telegraph słowa Fawaza. Gazeta cytuje też słowa bliskiego znajomego George'a Michaela, który zastrzegł sobie anonimowość, o tym że artysta był uzależniony od heroiny i kilkakrotnie był na odwyku. Niedługo przed śmiercią trafił do szpitala z powodu przedawkowania. Zadziwiające, że Michael trzymał się tak długo, mając tak poważne problemy — poinformowało źródło. Były menedżer artysty Michael Lipman także oznajmił, że zatrzymanie akcji serca jest częstą przyczyną śmierci heroinowych narkomanów.