CO PISZĄ INNI: Rosyjscy eksperci na łamach Sputnika uważają, że Marine Le Pen ma nadal szanse we francuskich wyborach prezydenckich.

 

Badania opinii publicznej w przededniu drugiej tury wyborów prezydenckich we Francji dają na ogół zdecydowane zwycięstwo byłemu ministrowi gospodarki Emmanuelowi Macronowi. Jednak niektórzy eksperci nie spieszą się z wyciąganiem ostatecznych wniosków. Poparcie dla Marine Le Pen wykazuje tendencję wzrostową, rośnie opór wobec kandydatury Macrona, pod znakiem zapytania staje frekwencja, a niektórzy wyborcy rozważają oddanie nieważnego głosu.

Przypomnijmy: Według opublikowanych przez francuskie MSW ostatecznych wyników I tury niedzielnych wyborów prezydenckich, tzw. „niezależny centrysta” Emmanuel Macron i przywódczyni francuskiego Frontu Narodowego Marine Le Pen zajęli pierwsze i drugie miejsce i zmierzą się ze sobą w drugiej turze.  Macron zdobył 23,75 proc. głosów, zaś Le Pen 21,53 proc. Na trzecim miejsu znalazł się oficjalny kandydat prawicy konserwatysta François Fillon, uzyskując 19,91 proc. głosów, a na czwartym lewicowiec Jean-Luc Mélenchon, który zdobył zaskakująco wiele, bo aż 19,64 proc. głosów. Uprawnionych do głosowania było 46,9 mln obywateli.Frekwencja wyborcza była  rekordowo wysoka - 78,23 proc. Druga tura wyborów odbędzie się 7 maja. Fillon już wezwał swoich zwolenników do głosowania na Macrona, ale Mélenchon tego nie zrobił, co może sprawić, że wielu zwolenników francuskiej lewicy zagłosuje na panią Le Pen.

Zdaniem francuskiej ekspertki z Ośrodka Badań Politycznych renomowanego Instytutu Sciences Po pani Mariette Sineau, „wezwania Fillona, Hamona i innych kandydatów, którzy wypadli z wyścigu do fotela prezydenckiego aby głosować na Macrona mogą nie mieć dużego znaczenia praktycznego, ale pani Marine Le Pen i tak przypadnie w udziale niewiele spośród tych głosów”. Według francuskiej ekspertki, zadanie Le Pen polega teraz na tym, żeby uzyskać poparcie jak największej liczby zwolenników Fillona i Mélanchona. Wśród elektoratu Mélanchona jest nieduża grupa złożona z robotników i analogicznych kategorii ludzi, których poglądy wpisują się w propozycje wyborcze Le Pen. W kręgu zwolenników Fillona też są osoby, które podzielają politykę liderki Frontu Narodowego, ale nie popierają jej idei ekonomicznych i gospodarczych.

Szef kampanii wyborczej liderki FN David Rachline wyraził przekonanie, że wśród wyborców, którzy zagłosowali w pierwszej turze na Mélanchona, jest grupa, która „chce wskrzeszenia Republiki z jej wartościami" i występuje przeciwko ultraliberalnym ideom Macrona.  Co więcej, Rachline uważa, że wśród Francuzów, którzy oddali głos na kandydata centroprawicy Fillona, także znajdzie się grupa, która „odrzuci globalizacyjny projekt Macrona". Rachline potwierdził, że „Front Narodowy" zamierza utworzyć szeroką koalicję.

Wśród francuskich polityków są tacy, którzy otwarcie mówią, że na Macrona głosować nie warto. Na przykład deputowany z departamentu Vandée, członek partii „Republikanie" Yannick Moreau. Moreau powiedział, że wołania prawicy o oddanie głosu na byłego ministra gospodarki będą świadectwem „nieodpowiedzialności" i „niekonsekwencji, której trzeba za wszelką cenę unikać" w kontekście nadchodzących wyborów i dążeń „Republikanów" do uzyskania w tych wyborach większości parlamentarnej. Inna sprawa, że jego zdaniem, nie warto oddawać głosu na żadnego z dwóch kandydatów. I to jest zresztą główny dziś problem Francuzów: stanęli wobec braku wyboru…

Jednocześnie, dość agresywna kampania sztabu Le Pen w przededniu drugiej tury wyborów już zaczęła przynosić owoce. Od poniedziałku poparcie dla liderki Frontu Narodowego wzrosło, według OpinionWay, o dwa punkty procentowe, z 39% do 41%. Wszystko wskazuje, że rośnie nadal a zakłady bukmacherskie stały się bardziej nerwowe i ostrożniejsze.  Te wyniki procentowe są nadal niewystarczające do zwycięstwa w drugiej turze wyborów, ale wyraźnie widać, że dystans między dwoma kandydatami ulega zmniejszeniu. Jeszcze ważniejsze jest to, że szybko rośnie też elektorat negatywnie nastawiony wobec Macrona, którego młody wiek, niejasna postawa ideowa i orientacja seksualna, brak rzetelnego doświadczenia, dziwne małżeństwo i bardzo wyraźne uzależnienia od mocodawców budzą wiele wątpliwości i nieufnych skojarzeń u wyborców. .

Główne pytanie nie brzmi jednak, czy pani Le Pen zdąży przeciągnąć na swoją stronę jeszcze więcej wyborców, ale jaka będzie frekwencja wyborcza. Z pewnością będzie mniejsza niż w pierwszej turze, bo dla połowy wyborców zabrakło już bodźca. Triumfalne zapowiedzi zwycięstwa Macrona też mogą obrócić się przeciw niemu, bo wyborcy mało zainteresowani, nawet jeśli nie chcą wyboru Le Pen, uznają ze wszystko jest i tak już przesądzone i nie pójdą głosować. Paradoksalne, ale nie można ich zmobilizować powołując się na zagrożenie ze strony pani Le Pen, bo to by tylko bardziej uskrzydliło jej wahających się zwolenników. Ogólnie biorąc Le Pen ma dużo silniej zmotywowany elektorat i im niższa będzie frekwencja tym silniej zaznaczać się będzie przewaga procentowa wyborców liderki FN. Na to liczy jej sztab i z tym liczy się wielu ekspertów. W niedawnych wyborach w USA sondaże też nie dawały szans Trumpowi, a jednak…

Odpowiedź poznamy już niedługo. Do drugiej tury dojdzie 7 maja i wtedy poznamy nazwisko nowego szefa państwa, któremu przyjdzie pokierować Francją do 2022 roku.