ACTA DIURNA (1104) Zapraszam na serwis bieżących informacji i komentarzy z kraju i ze świata.
*Szwedzka gazeta Aftonbladet przywołuje fragmenty z raportu amerykańskiego ośrodka analitycznego Rand, w którym czytamy, że Rosja aktywnie zbroi się w ramach przygotowań do „wielkiej wojny".Amerykańscy analitycy uważają, że w ostatnich latach Rosja uzupełniła swój arsenał potężnymi siłami nuklearnymi, których może użyć poza granicami państwa. W przypadku konfliktu zbrojnego rosyjscy liderzy będą woleli przejąć inicjatywę i przejść do ataku — twierdzą autorzy raportu. Zdaniem autorów materiału do przeprowadzenia ataku Rosja może zebrać 14-19 brygad desantowo-szturmowych wspieranych przez artylerię, wyrzutnie rakietowe, systemy obrony przeciwlotniczej i 220 myśliwców. W konflikcie Rosja postawi na szybkie operacje z udziałem niedużych jednostek elitarnych zdolnych do przeprowadzania ataków w możliwie najkrótszym czasie — uważają eksperci.
*Ambasada Rosji w RPA wezwała Zachód, aby nie powtarzał błędów francuskiego imperatora Napoleona Bonapartego, który próbował podbić Rosję na początku XIX wieku."26 grudnia 1812 roku terytorium Imperium Rosyjskiego zostało w pełni wyzwolone od armii napoleońskiej – kolejne wtargnięcie Zachodu do Rosji doprowadziło do kompletnej porażki agresorów" – głosi informacja na Twitterze z okazji 205. rocznicy wypędzenia wojsk Napoleona z Rosji. Jednocześnie notatce towarzyszą dwa hashtagi: #LearnHistory oraz #NotToBeDoomedRepeatingSameMistakes. Informacja została zilustrowana obrazem artysty Illariona Prianisznikowa "W roku 1812" (1874), na którym przedstawieni zostali francuscy żołnierze, idący w śniegu pod konwojem rosyjskich chłopów.
*Koalicja dowodzona przez USA zawiera układy z PI i koordynuje z nią swoje działania w Syrii.Czytamy to w liście chargé d'affaires stałego przedstawicielstwa Syrii przy ONZ Munzera Munzera do sekretarza generalnego ONZ Antonio Guterresa i Rady Bezpieczeństwa. Według danych syryjskich władz koalicja zachowuje się „podejrzanie i niebezpiecznie", ponieważ wspiera terroryzm, organizuje napady na Syryjczyków i niszczy potencjał ich kraju. Według przedstawicieli Syrii sens zamiarów koalicji potwierdzają niedawne wydarzenia, liczne raporty, zdjęcia lotnicze i zeznania świadków. „To wszystko dowodzi, że koalicja i związane z nią formacje zawierają na miejscach układy z organizacją terrorystyczną PI i koordynują z nią swoje działania, by umożliwić jej członkom ataki na Syryjską Armię Arabską i jej sojuszników oraz pomóc im przedostać się do innych rejonów" — czytamy w tekście listu.Dokument zawiera szczegóły incydentu z 13 grudnia, gdy koalicja pod wodzą USA przeprowadziła nalot na domy mieszkalne we wsi Dżurdi-asz-Szarki (prowincja Deir ez-Zor), według danych władz republiki zginęło w nim 23 cywilów. Według słów Munzera naloty udają walkę przeciwko PI, a w rzeczywistości koalicja broni terrorystów i przewozi ich do bezpiecznych dzielnic. „Ten krok został podjęty po niepowodzeniu desperackich prób wskazanej koalicji i związanych z nią marionetkowych formacji w celu niedopuszczenia zwycięstwa Syryjskiej Armii Arabskiej i jej sojuszników nad PI" — oznajmił dyplomata. Wyraził opinię, że państwa członkowskie koalicji, które nie chcą odsunąć się od przestępstw popełnianych przez innych członków sojuszu, są ich wspólnikami, oraz stwierdził, że RB ONZ „do tej pory nie podjęła żadnych kroków", by zapobiec podobnym atakom na Syrię i jej cywilów. Na końcu listu dyplomata nazwał fałszywymi twierdzenia amerykańskich władz i ich sojuszników o swoich sukcesach w walce z PI. „W rzeczywistości sprawa wygląda diametralnie odwrotnie. To właśnie Syryjska Armia Arabska ze swoimi sojusznikami i sojuszniczymi siłami rozgromiła PI i inne ugrupowania terrorystyczne" — napisał Munzer. Wcześniej stwierdzono, iż USA szkolą terrorystów z Państwa Islamskiego w swojej bazie wojskowej At-Tanf na południu Syrii. Poinformowano także, że amerykańska baza w At-Tanf jest zablokowana przez syryjskie wojska.
*Szef rosyjskiego Sztabu Generalnego Walerij Gierasimow oskarżył USA o przygotowanie bojowników w swoich bazach w Syrii. Sytuację dla radia Sputnik skomentował politolog Ildus Jarulin.Szef Sztabu Generalnego Federacji Rosyjskiej Walerij Gierasimow oświadczył, że USA dysponują w Syrii bazami wojskowymi, w których odbywa się przeszkolenie bojowe ludzi, którzy wcześniej walczyli w szeregach ISIS. Jak poinformował Gerasimow w wywiadzie dla gazety "Komsomolskaja Prawda", bojownicy odbywają szkolenie na bazie et-Tanfe na południu Syrii. Ponadto, już 400 osób zostało wywiezionych do obozu Szaddadi na północnym-wschodzie Syrii. "To terytorium kontrolowane przez Kurdów, tam również znajduje się amerykańska baza. Poza tym do obozu Szaddadi przybyło jeszcze około 800 osób ze wschodniego brzegu Eufratu, z rejonu, gdzie Kurdowie atakowali. To de facto ISIS" – powiedział Gierasimow. Według niego, po szkoleniu terroryści ISIS "zmieniają barwy, biorą inną nazwę – Nowa Syryjska Armia". Najważniejsze zadanie bojowników to destabilizacja sytuacji. Doktor politologii, profesor Państwowego Uniwersytetu Pacyficznego Ildus Jarulin dla radia Sputnik wypowiedział opinię, że USA za pomocą bojowników będą starać się utrzymać się w Syrii. "Wiemy, jak to się działo swego czasu w Afganistanie – Amerykanie zawsze podkarmiali tam tych, którzy walczyli przciwko armii radzieckiej. Teraz próbują utrzymać się na Bliskim Wschodzie. Jeśli Amerykanie stamtąd odejdą, to będzie to przyznaniem ich porażki na całym Bliskim Wschodzie, dlatego będą próbować utrzymać się w Syrii, która tyle wycierpiała, oni tak po prostu nie wyjdą z niej" – powiedział Ildus Jarulin. Jego zdaniem, w metodach wybranych przez USA skrywa się zagrożenie dla nich samych. "Problem w Syrii na razie nie został rozwiązany ostatecznie, Amerykanie mogą jeszcze coś tam zrobić w ramach sporu z Rosją. Zawsze przygotowywali i będą przygotowywać terrorystów, aby ci występowali przeciwko syryjskiemu rządowi. Ale potem odbije się to czkawką samym Amerykanom. Nie wyciągają żadnych wniosków. Wspierając terrorystów, szykują tych ludzi, którzy potem mogą zaszkodzić samym Stanom Zjednoczonym" – uważa Ildus Jarulin.
*W Syrii w ciągu roku uruchomiono ponad pięć tysięcy przedsiębiorstw.W 2017 roku w Syrii uruchomiono 5408 przedsiębiorstw, opowiedział minister przemysłu Syrii Ahmed al-Hamu, którego cytuje agencja RIA Novosti. Jak powiedział minister, w trakcie zwycięstw armii nad terrorystami zaczęło się rozwijanie sektora przemysłowego. Władze podjęły szereg kroków, aby utrzymać prywatne przedsiębiorstwa, odbudować infrastrukturę miast i regionów przemysłowych, wznowić dostawy elektryczności. Wszystko to pozwoliło znów uruchomić produkcję. Łącznie w Syrii działa teraz 11,4 tysiąca prywatnych przedsiębiorstw produkcyjnych, podczas gdy na początku obecnego roku było ich tylko sześć tysięcy. Ponownie uruchomione przedsiębiorstwa już wyprodukowały towary o wartości 340 milionów dolarów i uzyskały dochód w wysokości około 50 milionów dolarów, powiedział minister.
* 28-letni Palestyńczyk zmarł w sobotę w szpitalu wskutek rany odniesionej przed tygodniem, gdy izraelscy żołnierze ostrzelali palestyńskich demonstrantów, którzy atakowali kamieniami i koktajlami Mołotowa posterunki po drugiej stronie granicy Strefy Gazy. Jest to jedenasty Palestyńczyk, który zginął w trakcie gwałtownych protestów, jakie wybuchły w Strefie Gazy po ogłoszeniu przez prezydenta USA Donalda Trumpa 6 grudnia decyzji o uznaniu Jerozolimy za stolicę Izraela i zapowiedzi przeniesienia tam z Tel Awiwu ambasady Stanów Zjednoczonych. Po tej decyzji prezydent Autonomii Palestyńskiej Mahmud Abbas zaostrzył ton swych wypowiedzi pod adresem USA. Zapowiedział, że nie przyjmie wiceprezydenta Mike'a Pence'a, który miał odwiedzić w tym miesiącu Bliski Wschód; Biały Dom przełożył wobec tego jego podróż na styczeń. W piątek palestyński prezydent oznajmił wręcz, że nie zaakceptuje żadnego planu pokojowego, jaki miałyby do zaproponowania Waszyngton. "Stany Zjednoczone zdyskwalifikowały same siebie" - powiedział Abbas, dając wyraz nastrojom wśród Palestyńczyków. Według sondażu przeprowadzonego przez Palestyńskie Centrum ds. polityki i badań (PCPSR), 86 proc. Palestyńczyków opowiada się za zerwaniem stosunków ze Stanami Zjednoczonymi. Palestyńska opinia publiczna, według tego ośrodka badawczego, jest przekonana, że polityka premiera Benjamina Netanjahu, uważanego przez Palestyńczyków za najbardziej prawicowego szefa rządu w historii Izraela, kształtuje się pod wpływem Waszyngtonu. Nadja Hidżab, cytowana przez AFP dyrektorka palestyńskiego ośrodka analitycznego Al Szabaka, jest zdania, że Abbas musiałby uzyskać od USA poważne ustępstwa, gdyby chciał wznowić dialog z Amerykanami w ramach procesu pokojowego, jednak nie należy liczyć na to za prezydentury Trumpa. Według Granta Rumleya, autora książki o Abbasie, "palestyńscy przywódcy bardzo dobrze wiedzą, że w pewnym momencie będą potrzebowali Amerykanów", a Trump liczy na to, iż powrócą do stołu negocjacji". Na krótką metę - mówi Rumley - Palestyńczycy już stanęli wobec ryzyka utraty sporej części z 400 mln dolarów rocznej pomocy amerykańskiej. Projekt ustawy rozpatrywany obecnie przez amerykański Kongres uzależnia wypłatę części tej kwoty od wycofania się władz Autonomii Palestyńskiej z wypłacania zasiłków pomocowych rodzinom Palestyńczyków, zabitych podczas ataków na Izraelczyków. Abbas, świadomy jak bardzo niepopularna byłaby taka decyzja, od lat sprzeciwia się zlikwidowaniu owej pomocy. Palestyńczycy uważają te ataki za akty oporu przeciwko trwającej od ponad 50 lat okupacji ich terytoriów.
*Epoka Amerykanów na Bliskim Wschodzie ustąpiła miejsca epoce Rosji, pisze syryjska gazeta "Al Watan".Zdaniem autora artykułu, amerykańska wizja zamieniła region w "epicentrum przemocy i chaosu". W przeciwieństwie do Stanów Zjednoczonych, Moskwa osiągnęła na Bliskim Wschodzie duże sukcesy, które doprowadziły do umocnienia jej wpływu w regionie. Rosja odniosła zwycięstwa nie tylko na polach walki, ale i w polityce, bez względu na trudną sytuację. Gazeta podkreśla, że nawet dawny sojusznik regionu, Turcja, zaczyna zadawać pytania o realne zamiary Waszyngtonu w stosunku do Bliskiego Wschodu. Z polityki Stanów Zjednoczonych, z powodu niespełnionych obietnic Baracka Obamy, niezadowolony jest również Egipt.
*Stacja kolejowa w Jerozolimie niedaleko Ściany Płaczu zostanie nazwana na cześć Trumpa.Poinformowała o tym gazeta The Jerusalem Post, powołując się na ministra transportu Israela Kaca. „Ściana Płaczu jest najświętszym miejscem dla narodu żydowskiego i postanowiłem nazwać stację na cześć prezydenta Trumpa po jego historycznej i odważnej decyzji, by uznać Jerozolimę za stolicę Izraela" — oznajmił Kac. 6 grudnia prezydent USA Donald Trump uznał Jerozolimę za stolicę Izraela oraz zlecił Departamentowi Stanu przygotowanie przeniesienia amerykańskiej ambasady z Tel Awiwu.
*Izraelskie służby specjalne oświadczyły, że w ciągu roku udało im się zapobiec 400 „znaczącym" zamachom terrorystycznym. Służby specjalne Izraela w ciągu roku zapobiegły 400 zamachom terrorystycznym, w tym 13 atakom terrorystów samobójców. Poinformował o tym szef izraelskiej służby bezpieczeństwa Nadav Argaman w wypowiedzi dla izraelskiej telewizji. „Należy zaznaczyć, że liczba ataków terrorystycznych w ciągu ostatniego roku zmniejszyła się w porównaniu z ubiegłym rokiem, a liczba ataków, którym udało się zapobiec uległa zwiększeniu. W tym roku zapobiegliśmy 400 znaczącym atakom terrorystycznym, w tym 13 atakom terrorystów samobójców" — oświadczył Argaman. Według Argamana, wśród powstrzymanych aktów terroru, były m in. zaplanowane porwania i ataki terrorystów samobójców o specjalnej motywacji.
* Uruchomienie wobec Polski procedury przewidzianej w artykule 7 Traktatu o Unii Europejskiej poparły już Niemcy i Francja. Teraz dołączyła do nich Austria. W rozmowie z niemieckim z niedzielnym wydaniem dziennika „Bild” kanclerz Sebastian Kurz bronił działań Komisji Europejskiej wobec naszego kraju. Ale w rozmowie znalazły się też fragmenty, z których PiS może się cieszyć. Praworządność i demokracja to niepodlegający negocjacjom fundament Europy - podkreślił kanclerz Austrii. - Tu nie może być żadnych kompromisów. Także wobec Polski - stwierdził Sebastian Kurz. Decyzja Komisji Europejskiej, by uruchomić procedurę wobec Polski, jeśli władze w Warszawie nie zastosują się do rekomendacji w sprawie sądownictwa zapadła w środę. Procedura przewidywana przez artykuł 7 Traktatu o UE zakłada głosowanie przedstawicieli państw członkowskich w Radzie Unii Europejskiej, którzy mogą stwierdzić naruszenia zasad praworządności. KE jest przekonana, że uda jej się uzyskać większość 4/5 głosów w Radzie (22 na 27 państw - Polska nie będzie miała prawa głosu w tej sprawie), która jest wymagana do wszczęcia pierwszego etapu procedury. O ile przeprowadzenie pierwszego etapu procedury jest bardzo prawdopodobne, to raczej nie zakończy się ona sankcjami wobec Polski. Do tego jest bowiem wymagane kolejne głosowanie, w którym niezbędna będzie jednomyślność. A już wiadomo, że jej nie będzie, bowiem Węgry stanowczo sprzeciwiają się działaniom KE. – Trzeba jasno powiedzieć pod adresem Unii, że nie warto nawet rozpoczynać tej procedury wobec Polski, bo nie ma żadnych szans, by mogła zostać przeprowadzona, gdyż na tej drodze są Węgry, które stanowią przeszkodę nie do ominięcia – oświadczył Viktor Orban. Działania Komisji poparły za to Francja i Niemcy. – Wielokrotnie mówiliśmy tutaj, że Komisja jest strażniczką traktatów, co oznacza, że jej zadaniem jest ocena, czy na przykład legislacyjne kroki kraju UE dotyczące reformy wymiaru sprawiedliwości są zgodne z europejskimi wartościami i prawem Unii – podkreślał rzecznik niemieckiego rządu Steffen Seibert. Jego zdaniem, KE wykonała to zadanie podczas dwuletniej intensywnej pracy. – Gdy zapadnie decyzja, poprzemy ją – zaznaczył rzecznik niemieckiego rządu jeszcze przed oficjalnym ogłoszeniem stanowiska Komisji w sprawie Polski. Ale z wywiadu Kurza politycy PiS znajdą także poparcie dla swojej polityki. Austria dołącza bowiem do państw Europy Środkowej w krytyce unijnej polityki wobec uchodźców. – Zmuszanie krajów do przyjmowania uchodźców nie pomaga Europie – stwierdził Kurz w rozmowie z „Bild am Sonntag”. Jeśli nadal będziemy podążać tą drogą, to dalej będziemy dzielić Unię Europejską. Państwa członkowskie Unii powinny same decydować, czy lub ilu ludzi przyjmą – podkreślił szef austriackiego rządu. Jego zdaniem dalsza dyskusja o kwotach (uchodźców) pozbawiona jest sensu, „ponieważ migranci, którzy są w drodze do Europy, nie chcą do Bułgarii ani na Węgry. Przede wszystkim chcą jechać do Niemiec, Austrii lub Szwecji”. Kurz podkreślił, że trzeba jak najszybciej skorygować błędną do tej pory politykę UE w kwestii uchodźców i migrantów. Granice między uchodźcami a migrantami ekonomicznymi zatarły się. Chodzi o to, by pomagać ludziom w ich krajach pochodzenia. Jeśli nie jest to możliwe, to w sąsiednich państwach. Jeśli i to nie jest możliwe, to na ich kontynencie w bezpiecznych rejonach – powiedział kanclerz Austrii. Na początku tego tygodnia Sebastian Kurz został zaprzysiężony na kanclerza Austrii. 31-letni były minister spraw zagranicznych tego kraju jest najmłodszym szefem rządu w Europie; kieruje koalicją prawicowej Austriackiej Partii Ludowej (OeVP) z prawicowo-populistyczną Austriacką Partią Wolności (FPOe).
*Prezydent USA Donald Trump napisał na Twitterze, że „Ameryka staje się wielka" o wiele szybciej, niż można było się spodziewać.W związku z tym wezwał współobywateli do jak najszybszego powrotu do pracy po feriach. Pod koniec listopada amerykański przywódca oświadczył, że w ciągu 10 miesięcy pracy zrobił więcej niż „każdy inny prezydent". Podkreślił, że USA teraz przeżywają boom gospodarczy pomimo dochodzenia w sprawie „rosyjskiej ingerencji". Trump zwyciężył w wyborach prezydenckich w listopadzie ubiegłego roku. Jego hasło podczas kampanii wyborczej brzmiało „Uczyńmy Amerykę wielką". Zapowiedział, że państwo w przyszłości znów będzie „bogate i bezpieczne".
*Państwa bałtyckie są „koniem trojańskim" w składzie UE - powiedział w wywiadzie dla Sputnik Litwa amerykanista, profesor Narodowego Uniwersytetu Badawczego „Wyższa Szkoła Ekonomii" Aleksander Domrin.„Jest grupa państw w Europie Wschodniej i Środkowej, które sami Amerykanie otwarcie nazywają lizusami Ameryki. Te rusofobiczne państwa to rusofobiczna peryferia Rosji" — podkreślił Domrin. Nazwał te państwa „koniem trojańskim" w składzie UE, które bardzo szkodzą Rosji. Według niego państwa mają negatywny stosunek do Moskwy, ponieważ z powodu kłótni z nią tracą pieniądze i nie są w stanie poprawić relacji. Przede wszystkim dotyczy to państw tranzytowych, ze względów na nieprzewidywalność polityki których Rosja buduje Nord Stream. „Z tymi krajami jest prowadzony bardzo interesujący dialog, na przykład z krajami bałtyckimi: „Rosja — więzieniem narodów, nie buduj gazociągu, omijając państwa bałtyckie, pozwól zarobić na tranzycie rosyjskiego gazu!". Lub Polska: „Rosja — więzieniem narodów, kup nasze jabłka!". Ale jakoś nie ma się ochoty mieć do czynienia z takimi postaciami, pod takimi hasłami" — podkreślił ekspert.
*Sueddeutsche Zeitung opublikowała artykuł politologa, dyrektora Instytutu Polityki Bezpieczeństwa w Kilonii Joachima Krause.Twierdzi, że Rosja może dostarczać rakiety Korei Północnej. Krause uważa, że wypróbowane przez Koreę Północną rakiety dalekiego zasięgu zostały wyprodukowane nie w samym kraju. Takie technologie stworzono w Związku Radzieckim w latach 50-60. Zdaniem Krause za pojawienie się w Korei Północnej takich technologii ponoszą odpowiedzialność rosyjskie władze lub sieci kryminalne. Ekspert przypuszcza, że Rosja może nawet dostarczać rakiety Korei Północnej.
* Rosyjscy pranksterzy Alieksiej Stoliarow (ps. Leksus) i Władimir Kuzniecow (Wowan) skontaktowali się z Nikki Haley, ambasadorką USA przy ONZ. Przez telefon rozmawiał z nią jeden z nich, przedstawiając się jako polski premier Mateusz Morawiecki. Komicy ci już wcześniej zdobyli sławę w Rosji po tym, jak zażartowali z Eltona Johna – wmawiając muzykowi, że prezydent Putin chciałby z nim osobiście porozmawiać przez telefon. W następnych latach udało im się nabrać Łukaszenkę, Erdogana, rosyjskiego gubernatora Stawropolu Władymira Władymirowa, ukraińskiego ministra Awakowa oraz ówczesnego gubernatora Odessy Michaiła Sakaszwiliego. Nie inaczej było tym razem – całość nagrania została udostępniona przez komików na YouTube. Nikki Haley (właściwie Nimrata Randhawa – jest z pochodzenia Hinduską) uwierzyła, że rozmawia z prawdziwym premierem Polski. Konwersacja zaczęła się od kwestii zawiązanych z decyzją USA ws. Jerozolimy. Następnie ambasador omówiła z rozmówcą wiele spraw ważnych dla Polski w kontekście Rosji i Ukrainy, takich jak kwestia ideologii neobanderowskiej i łamania praw mniejszości narodowych na Ukrainie, głosowanie w Radzie Bezpieczeństwa ONZ nad rezolucją ws. konieczności walki z heroizacją nazizmu, umowy między Waszyngtonem i Kijowem ws. dostaw broni nieśmiercionośnej, rosyjski projekt gazowy Nord Stream-2 oraz postępowanie przeciwko byłemu prezydentowi Gruzji Michaiłowi Saakaszwilemu. Amerykańska dyplomatka obiecała także, że USA pomoże polskim dyplomatom „odnaleźć się” w nowych obowiązkach w Radzie Bezpieczeństwa ONZ – jak wiadomo, po nowym roku Polska będzie jednym z państw-członków niestałych wchodzących w skład Rady. Mniej więcej w połowie długiej (bo trwającej prawie 22 minuty) konwersacji pojawiła się kwestia państwa Binomo – położonego rzekomo „niedaleko Wietnamu” na jednej z wysp w basenie Morza Południowochińskiego. Dowcipniś wyraził zaniepokojenie, że Rosjanie wspierali ruchy separatystyczne na wyspie, zakończone rzekomo ogłoszeniem niepodległości i odrzuceniem wpływów amerykańskich, ingerując następnie w wybory na Binomo. Pani ambasador odpowiedziała, że USA monitorują sytuację – w kontekście wszystkich wydarzeń na Morzu Południowochińskim. – Czy słyszałaś o Binomo? – zapytał żartowniś. Tak – odpowiedziała ambasador. Ogłosili niepodległość. Odbyły się wybory, i przypuszczamy, że ingerowali w nie Rosjanie – kontynuował rozmówca. Tak, oczywiście w nie ingerowali, na pewno – odparła Haley z pewnością w głosie. A teraz to całe Binomo czyni sytuację w rejonie Morza Południowochińskiego jeszcze bardziej napiętą – rzekł prankster. Jesteśmy tego świadomi. Od pewnego czasu obserwujemy uważnie sytuację. I myślę, że będziemy ją obserwować nadal, w ramach radzenia sobie z problemami, które pojawiają się w odniesieniu do Morza Południowochińskiego – powiedziała Haley. Pod koniec rozmowy żartowniś „wkręca” dyplomatkę, powołując się na fikcyjny „dzisiejszy wywiad z prezydentem Poroszenką” – w którym ukraiński przywódca miał niby powiedzieć, że hollywoodzki aktor Kevin Spacey (oskarżany o molestowanie seksualne przez kolejne osoby) miał „dotknąć jego kolana pod stołem” w trakcie wizyty na Ukrainie w 2015 roku. Według prankstera Poroszenko przyznał, że ten incydent mocno wstrząsnął jego psychiką, pogłębiając jego (jak najbardziej realny) problem alkoholowy – „ale teraz mówi, że ma się już lepiej”. Haley najwyraźniej uwierzyła również i w to, śmiejąc się i dodając, że to bardzo ciekawy wywiad i musi go przeczytać (sic!). Wieści o tym żarcie pojawiły się szybko w mediach zachodnich. Amerykańska ambasador jak dotąd nie odniosła się w żaden sposób do nich, nie potwierdzając też faktu, iż taka rozmowa miała miejsce. Jednak analiza głosu i sposobu wypowiadania się nie pozostawia wątpliwości – rozmówczynią dowcipnisiów była faktycznie ambasador Haley. Pod koniec rozmowy poruszono kwestię czwartkowego głosowania w ONZ nad rezolucją przeciwko uznaniu przez USA Jerozolimy za stolicę Izraela – głosowania będącego de facto wielką porażką USA, oraz Haley jako dyplomatki. Przypomnijmy, iż ambasadorka posunęła się wówczas do gróźb – mówiąc, że w razie niepomyślnego (dla syjonistów) wyniku głosowania Ameryka obetnie nie tylko swoje dofinansowanie dla ONZ jako organizacji, ale także pomoc dla tych państw, które „nie uszanują” intencji USA. Oprócz tego zagroziła, że prezydent Trump poprosił o sporządzenie listy wszystkich państw, które zagłosują niezgodnie z wolą Ameryki – co nie pozostanie bez wpływu na to, jak te kraje będą w przyszłości traktowane przez USA. Haley dokonała błędnej oceny sytuacji: jej groźby nie nakłoniły zbyt wielu państw do głosowania po myśli Ameryki, za to w wielu przypadkach wywołały (jak się wydaje) skutek odwrotny do zamierzonego – sprawiając, że liczne państwa, które podchodziły raczej obojętnie do kwestii palestyńsko-żydowskiej zagłosowały w taki sposób, by utrzeć nosa butnej pani ambasador. – Zostaliśmy wszyscy poinformowani, że mamy głosować przeciwko, lub ponieść tego konsekwencje […] Niektórym zagrozili, że obetną im fundusze na pomoc i rozwój. To jest zastraszanie. To nieetyczne, by traktować głosy i godność państw członkowskich ONZ jako coś na sprzedaż! – grzmiał turecki MSZ Mevlut Cavusoglu. Ostatecznie rezolucja potępiająca decyzję USA została przyjęta stosunkiem głosów 128 do 9. Od głosu wstrzymało się 35 krajów. Przeciwko woli USA głosowały nawet takie państwa Egipt, Afganistan i Irak – jedni z największych odbiorców amerykańskiej pomocy rozwojowej i militarnej. Natomiast jeszcze bardziej zależne od wsparcia USA, takie jak Kenia, Ukraina czy Gruzja nie głosowały wcale – ich przedstawiciele byli wówczas ”dyplomatycznie” nieobecni na sali. Polska wówczas wstrzymała się od głosu – jednak ambasador rozmawia z żartownisiem (podającym się za premiera Morawieckiego) w taki sposób, jakby nasza dyplomacja poparła stanowisko USA. Tym samym Haley dowiodła, że kompletnie „nie ogarnia” powierzonej jej funkcji – gdyż Polska wstrzymała się od głosu, a wcześniej w działaniach dyplomatycznych zajmowała dość ostrożne, ale raczej propalestyńskie stanowisko. Cokolwiek by nie mówić o rządzącej obecnie partii, orbitujące wokół niej różne lobby żydowskie jak dotąd nie zdołały wykoślawić dotychczasowej linii dyplomatycznej Rzeczypospolitej.
*Rosja jest gotowa pośredniczyć między USA i KRLD w razie konieczności i chęci stron.Oświadczył to rzecznik prasowy przywódcy państwa Dmitrij Pieskow. „Chodzi o gotowość Rosji w razie konieczności i chęci obu stron. Wiedzą Państwo, nie można zostać pośrednikiem między dwoma stronami wyłącznie z własnej woli — do tego jest potrzebna wola obu stron” — podkreślił. Według niego ponieważ w wymianie podobną „konfrontacyjną retoryką" uczestniczą właśnie Pjongjang a Waszyngton, ta gotowość Rosji jest dość oczywista, by jednak otworzyć drogę do deeskalacji napięć. Wcześniej sekretarz Rady Bezpieczeństwa Rosji Nikołaj Patruszew oznajmił, że w przypadku wojny na Półwyspie Koreańskim zginą dziesiątki tysięcy amerykańskich obywateli mieszkających w Korei Południowej.
*Od 1 stycznia 2018 roku Rosja zmniejszy liczbę lotnisk, z których zgodnie z Traktatem o otwartych przestworzach mogą korzystać Stany Zjednoczone. Taką informację przekazało agencji Ria Novostii źródło w kręgach wojskowo-dyplomatycznych.„Ten krok jest lustrzaną odpowiedzią na działania wobec Rosji, ogłoszone przez Stany Zjednoczone" — powiedział rozmówca agencji podkreślając, że Waszyngton planuje wprowadzić analogiczne ograniczenia również od stycznia przyszłego roku. Stany Zjednoczone zamierzają zamknąć dla rosyjskich samolotów przestrzeń powietrzną nad Hawajami i Alaską, a także ograniczyć zasięg lotów obserwacyjnych. Pod koniec września amerykańska gazeta The Wall Street Journal poinformowała, że Waszyngton zamierza ograniczyć loty rosyjskich samolotów wojskowych nad terytorium USA w odpowiedzi na "zakaz latania nad Kaliningradem, wydany przez Kreml". Traktat o otwartych przestworzach został podpisany przez 23 państwa członkowskie OBWE w 1992 roku. Sygnatariusze traktatu mogą odbywać wzajemne loty rozpoznawcze nad swoimi terytoriami, co ma się przyczynić do zwiększania zaufania między nimi. Rosja ratyfikowała dokument w 2001 roku.
* Niedopuszczenie Aleksieja Nawalnego do startu w wyborach jest wewnętrzną sprawą Rosji – uważa rosyjskie MSZ.Rzeczniczka rosyjskiego ministerstwa spraw zagranicznych Marija Zacharowa oskarżyła amerykańskie władze o mieszanie się w wybory prezydenckie w Rosji. Zacharowej chodziło o stanowisko amerykańskiego Departamentu Stanu w sprawie zabronienia opozycjoniście Aleksiejowi Nawalnemu startu w zaplanowanych na marzec wyborach.To stanowisko Departamentu Stanu USA, które, jestem pewna, nie będzie jedynym, jest bezpośrednim mieszaniem się tak w proces wyborczy jak i w wewnętrzne sprawy państwa – napisała Zacharowa w środę na Twitterze.Jak pisze agencja TASS, była to reakcja na wypowiedź rzeczniczki amerykańskiego Departamentu Stanu, która stwierdziła, że amerykańska dyplomacja jest zaniepokojona odmówieniem Nawalnemu prawa startu w zaplanowanych na marzec 2018 roku wyborach. Zacharowa wytknęła także Amerykanom, że „prześladują” rosyjskie media (w tym Russia Today oraz Sputnik) na świecie i inwestują znaczne środki w „przeciwdziałanie rosyjskiej propagandzie”.Przypomnijmy, że w trakcie zwołanej w poniedziałek konferencji prasowej Centralna Komisja Wyborcza Rosji poinformowała, że Aleksiej Nawalny nie został zarejestrowany jako kandydat na prezydenta Rosji. Członkowie Komisji stwierdzili, że ich decyzja została podjęta zgodnie z rosyjskim prawem, które zakłada, że osoby skazane na karę pozbawienia wolności za poważne przestępstwa, nie mogą ubiegać się o stanowisko prezydenta Rosji. W lutym antykremlowski polityk został skazany za defraudacje na szkodę skarbu państwa na pięć lat więzienia w zawieszeniu.
* Dzisiaj na neutralnym terytorium między kontrolowanym przez Kijów punktem kontroli „Majorsk" i doniecką Gorłówką doszło do wymiany jeńców wojennych z obu stron. Procedura była zaplanowana na godz. 14:00 czasu moskiewskiego, lecz została przesunięta o godzinę. Kijów przekazał 306 osób i otrzymał 74 osoby. Żołnierz 56. Zmechanizowanej Brygady Sił Zbrojnych Ukrainy Aleksandr Tachtenkow nie chciał uczestniczyć w dzisiejszej wymianie. Ma on zamiar pozostać w Donieckiej Republice Ludowej i pracować jako ślusarz. „Pracy jest tu od groma. Uważam, że tutaj jest lepiej" — stwierdził.
* Gabinet ministrów Ukrainy zwolnił 25-letnią Anastazję Diejewęz obowiązków zastępczyni ministra spraw wewnętrznych ds. integracji europejskiej.„Był wniosek o zwolnienie na żądanie" — powiedział Interfaks-Ukrainie wicepremier Pawło Rozenko. Podkreśla się, że Diejewa zajmowała to stanowisko od października 2016 roku. W czerwcu poinformowano, że za śniadanie z 25-letnią wiceszefową MSW Ukrainy Anastazją Diejewą zapłacono 10 tys. hrywien ($382).
* Rada Bezpieczeństwa ONZ wprowadziła kolejne sankcje w stosunku do Korei Północnej. Rada Bezpieczeństwa ONZ jednogłośnie poparła rezolucję o wprowadzeniu nowych sankcji w stosunku do Korei Północnej. Treść dokumentu, zaproponowanego przez USA, zakłada zakaz eksportu przez KRLD produktów spożywczych, metali przemysłowych, sprzętu elektronicznego i środków transportu. W ostatnich latach Korea Północna pracuje nad międzykontynentalnymi rakietami balistycznymi i jądrowymi głowicami bojowymi do nich, powołując się na zagrożenie ze strony USA. Coraz ostrzejsze sankcje ONZ na razie nie były w stanie powstrzymać aktywności rakietowo-jądrowej Pjongjangu.
* Amerykanie nałożyli właśnie sankcje na dwóch przedstawicieli Pjongjangu, odpowiedzialnych za program budowy pocisków balistycznych. W reżim znacznie mocniej uderzają jednak obostrzenia gospodarcze - do czego przyłożyły się głównie Chiny. Chiny mocno ograniczyły handel z Koreą Północną.W listopadzie nie sprzedały jej żadnych produktów z ropy naftowej – tak wynika z najnowszych danych, które cytuje Agencja Reutera. To wyjątkowa sytuacja. Ostatni raz zupełne zastopowanie tego typu dostaw miało miejsce w lutym 2015 roku. Wcześniej stało się to w 2003 roku, i to na zaledwie trzy dni, po tym, jak Korea Północna wystrzeliła pocisk na wody między Półwyspem Koreańskim a Japonią. Krok Pekinu jest znacznie ostrzejszy od sankcji ONZ, które ogłoszono wcześniej w tym roku. Chińczycy są głównym dostawcą paliw dla reżimu w Pjongjangu. Przynajmniej były, bo w ubiegłym miesiącu Kim nie dostał od nich w ogóle benzyny, oleju napędowego i opałowego oraz paliwa lotniczego. Nie wiadomo, czy sprzedają jeszcze sąsiadowi samą ropę naftową, od lat nie ma na ten temat oficjalnych danych. W listopadzie ograniczenia w wymianie handlowej uderzyły w Kima w zmasowany sposób. Był to też drugi pełny miesiąc, kiedy Chiny nie kupiły od Korei Północnej w ogóle rudy żelaza, węgla i ołowiu. Pekin jest głównym partnerem handlowym Pjongjangu – handel z nim daje ponad 80 proc. wymiany ogółem i zapewnia nie tylko dostawy podstawowych surowców, ale też pieniędzy, których odcięty od świata reżim bardzo potrzebuje. I ten handel jest stopniowo przykręcany w tym roku. To przede wszystkim dostosowanie się do międzynarodowych sankcji. Szczególnie mocne kroki Chińczycy podjęli w sierpniu. Chiny podkreślają, że zależy im na pokojowym rozwiązywaniu napięć z Koreą Północną – nic dziwnego, zważywszy na to, że sąsiadują z nieobliczalnym reżimem. Dlatego ich zdaniem najlepsze są naciski gospodarcze. Problem w tym, że jak na razie niespecjalnie przekonuje to Kim Dzong Una do zaprzestania prac nad bronią nuklearną. Być może przekonają go najnowsze sankcje, ustalone przez ONZ tuż przed świętami w odpowiedzi na próbę rakietową z 28 listopada. Rada Bezpieczeństwa jednogłośnie zdecydowała przede wszystkim o drastycznym ograniczeniu dostaw ropy naftowej i produktów z niej pochodzących – do pół miliona baryłek rocznie, czyli o aż 90 proc. Rezolucja ONZ zakłada też, że pracownicy z Korei Północnej zatrudnieni za granicą, będą musieli wrócić do kraju w ciągu roku – reżim zarabia na ich pracy, ONZ twierdzi, że zatrudnieni są w warunkach zbliżonych do niewolniczych. Według Korei Północnej, te sankcje są równoznaczne z całkowitą blokadą gospodarczą kraju. Pjongjang ogłosił, że to akt wojny i zagroził ukaraniem tych, którzy sankcje wsparli. Wczoraj Stany Zjednoczone nałożyły dodatkowe sankcje na dwóch czołowych przedstawicieli reżimu. To Kim Dzong Sik i Ri Pjong Czol. Obaj zajmują się programami rozwoju pocisków balistycznych.
*Pod rządami Kim Dzong Una reżim totalitarny w Korei Północnej przeżywa cichą rewolucję konsumencką. Od dawna państwo kontroluje tam wszystko, co ludzie jedzą, w co się ubierają i gdzie podróżują. Ostatnio jednak Północni Koreańczycy zasmakowali w zachodnim stylu życia.Ludzie mają tam dostęp do większej liczby dóbr konsumpcyjnych i możliwości biznesowych niż kiedykolwiek w przeszłości - uważa Curtis Melvin z amerykańsko-koreańskiego instytutu w School of Advanced International Studies, którego cytuje portal CNN Money. Badający gospodarkę Korei Północnej Curtis Melvin, zwraca uwagę, że w stolicy kraju Pjongjangu pojawiły się prywatne pizzerie, kawiarnie, bary i stacje benzynowe. Północnokoreański reżim zezwala na większą aktywność przedsiębiorców, a nawet zachęca do konkurencji między małymi prywatnymi firmami. W Korei Północnej możesz dziś założyć własną firmę - twierdzi Andray Abrahamian z waszyngtońskiego think tanku Center for Strategic and International Studies. Sklep, firma do makijażu - możesz uruchomić ją jako własną i zachować większość zysków. Turyści odwiedzający Północną Koreę donoszą o miejscowych dojeżdżających do pracy na rowerach elektrycznych, Koreańczycy mogą wybierać, z jakiej taksówki czy pasty do zębów skorzystają. Dla obywatela USA czy Europy może to brzmieć nieco żartobliwie, jednak w Korei Północnej to wielka zmiana. Kraj ten jest jednym z najbiedniejszych na świecie, państwo w przeszłości kontrolowało większość dziedzin życia obywateli. Eksperci zwracają uwagę, że wykształcony na Zachodzie Kim Dzong Un w porównaniu do poprzednika Kim Dzong Ila bardziej akceptuje działania rynkowe. Reżim nie publikuje żadnych danych na temat wzrostu gospodarczego, bank centralny Korei Południowej szacuje go na 3,9 proc. w 2016 roku. Byłoby to najszybsze tempo wzrostu od przełomu tysiącleci. Pojawia się jednak duża niepewność co do tego, czy wzrost prywatnego biznesu będzie kontynuowany. Pytanie też, jak na gospodarkę koreańską wpłyną kolejne sankcje, na które naciska prezydent USA Donald Trump, a które miałyby powstrzymać nuklearne ambicje reżimu. Sankcje mogą w ograniczyć import towarów, uniemożliwić eksport węgla, rudy żelaza i owoców morza do Chin, co ograniczy dopływ dewiz do kraju.
*W razie wojny na Półwyspie Koreańskim zginą dziesiątki tysięcy amerykańskich obywateli mieszkających w Korei Południowej.W wywiadzie dla gazety „Argumenty i Fakty" powiedział to sekretarz Rady Bezpieczeństwa Rosji Nikołaj Patruszew „Jak pokazuje historia, USA nie przyzwyczaiły się liczyć z życiem obywateli innych państw, dążąc do swoich celów. Jednak Waszyngton niewątpliwie nie może nie brać pod uwagę faktu, że w Korei Południowej mieszka 250 tys. Amerykanów" — podkreślił. Według niego w przypadku „zakrojonych na dużą skalę działań zbrojnych na Półwyspie Koreańskim zginą dziesiątki tysięcy obywateli USA". „A takie straty w języku wojskowych wszystkich państw świata przyjęło się nazywać niedopuszczalnymi. Pozycje systemów rakietowych z rakietami operacyjno-taktycznymi, artylerii lufowej i wyrzutni rakietowych Korei Północnej znajdują się zaledwie 50 km od Seulu" — dodał Patruszew.
*Korea Północna zbudowała nowego satelitę. Poinformowała o tym południowokoreańska gazeta JoongAng Ilbo, powołując się na źródło w służbach wywiadowczych.Według danych periodyku satelita otrzymał nazwę Kwangmyongsong-5 (Jasna Gwiazda). Szczegóły i charakterystyki techniczne nie zostały podane. Poprzednim razem rakieta nośna z satelitą Kwangmyongsong-4 o tej samej nazwie wystartowała 7 lutego 2016 roku z kosmodromu Soahe w prowincji P'yŏngan Północny. Z tego powodu sytuacja na Półwyspie Koreańskim gwałtownie się zaostrzyła. Według danych japońskich i południowokoreańskich wojskowych ta rakieta jest udoskonaloną modyfikacją nośnika Unha-3 (Droga Mleczna), cywilnej wersji międzykontynentalnej rakiety balistycznej Taepodong-2.
*USA i Chiny uzgodniły w tajemnicy, że będą współdziałać w kwestii Korei Północnej. Strony będą aktywnie dzielić się informacjami o nowych sankcjach ekonomicznych i współpracy wojskowej państw w regionie - pisze japońska gazeta Asahi Shimbun, powołując się na źródła w Waszyngtonie.Według informacji źródeł w amerykańskim rządzie do ustaleń doszło w czasie oficjalnej wizyty Donalda Trumpa w Pekinie 9 listopada. Źródła podają, że spotkanie szefów państw w wąskim kręgu trwało półtorej godziny. W czasie spotkania przewodniczący ChRL Xi Jinping powtórzył, że posiadanie broni jądrowej przez Koreę Północną jest rzeczą niedopuszczalną i oświadczył, że presja na Pjongjang powinna zostać utrzymana do czasu, gdy KRLD zarzuci testy nuklearne. Xi Jinping zaapelował o większą przejrzystość w polityce sankcyjnej, tzn. o to, by dzielić się co miesiąc z amerykańskimi partnerami informacjami o handlu, procedurach celnych i finansach, w miarę jak wprowadzane będą nowe retorsje względem KRLD. Xi Jinping poinformował też amerykańskiego prezydenta, że Chiny wesprą decyzję Rady Bezpieczeństwa ONZ o wzmocnieniu sankcji gospodarczych wobec Pjongjangu. Zgodnie z rezolucją uchwaloną przez RB ONZ 22 grudnia Chiny zawieszą dostawy paliwa do Kore Północnej, jeśli Pjongjang nie zaprzestanie prowokacji wojskowych. Służby specjalne obydwu państw będą dzielić się danymi wywiadowczymi o rozwijaniu przez Koreę Północną programu nuklearnego i rakietowego, a także o wynikach sankcji gospodarczych. Źródła podają, że współpraca między państwami zostanie wzmocniona w przypadku upadku północnokoreańskiego reżimu, niebezpieczeństwa ataku jądrowego lub masowego exodusu uchodźców z kraju. Pomimo regularnych spotkań amerykańscy wojskowi w Seulu i ich chińscy koledzy będą mogli skontaktować się w każdym momencie za pośrednictwem gorącej linii. Amerykańskie władze oświadczyły także, że będą podejmować ostrożniejsze kroki w czasie rozwiązywania problemu Korei Północnej pod warunkiem wsparcia ze strony chińskiej. Jednocześnie współpraca USA i Chin będzie zależeć od skutecznego zastosowywania sankcji i wspólnego korzystania z danych wywiadowczych. Chińska gazeta Global Times poinformowała z kolei, że źródła wojskowe w Chinach zaprzeczają informacjom o rzekomej "gorącej linii" z USA w sprawie Korei.
*W Wietnamie utworzono liczącą dziesięć tysięcy osób jednostkę wojskową, której zadaniem jest walka z „niesłusznymi poglądami” w internecie. Jednostka Force 47 działa już w kilku sektorach. W każdej godzinie, minucie i sekundzie musimy być gotowi do aktywnej walki z niesłusznymi poglądami. – powiedział generał Nguyễn Trọng Nghĩa, wiceszef zarządu politycznego sił zbrojnych Wietnamu, w wywiadzie dla dziennika „Tuoi Tre”. W ostatnich miesiącach, jak twierdzi agencja informacyjna Reutera, władze Wietnamu zintensyfikowały działania mające na celu „uciszenie krytyków” i zwiększenie kontroli nad internetem. W ubiegłym miesiącu wietnamski bloger został skazany na siedem lat pozbawienia wolności za „uprawianie propagandy przeciwko krajowi”. Z kolei w sierpniu prezydent TrầnĐại Quang stwierdził,że państwo powinno poświęcaćwięcej uwagi kontroli „portali informacyjnych i blogów zawierających niesłuszną i niebezpieczną treść”. Wietnamskie władze wezwały też m.in. do dokładniejszej kontroli serwisów społecznościowych i do usuwania treści ocenionych jako obraźliwe.
* Kubański prezydent Raul Castro zapowiedział podczas zgromadzenia narodowego ustąpienie ze swojego stanowiska w kwietniu przyszłego roku. Wcześniej obecny prezydent Kuby zapowiadał, że ustąpi ze swojego stanowiska w lutym 2018 roku.„Kiedy nowe Zgromadzenie Narodowe zostanie uformowane 19 kwietnia, moja druga oraz ostatnia kadencja jako głowy państwa oraz rządu dobiegnie końca. Kuba będzie miała nowego przywódcę”, powiedział 86-letni Castro. Raul Castro rządzi krajem od 2006 roku, po tym jak jego starszy brat Fidel ustąpił ze swojego stanowiska z powodów zdrowotnych. Ustąpienie obecnego prezydenta Kuby może pozwolić nowej generacji kubańskich rewolucjonistów przejąć władzę w tym wyspiarskim kraju, którym Raul Castro i jego brat rządzili od czasów kubańskiej rewolucji w 1959 roku.
* Peruwiański prezydent Pablo Kuczynski ułaskawił swojego poprzednika na tym urzędzie, Alberta Fujimoriego. Jako oficjalne uzasadnienie podano stan zdrowia byłej głowy państwa. Badania lekarskie miały wykazać, iż 79-letni Fujimori cierpi na „nieuleczalną, postępującą chorobę”. Fujimori był prezydentem Peru w latach 1990-2000. Prowadził neoliberalną politykę finansową i gospodarczą. Rządził metodami silnej ręki, dzięki czemu udało mu się rozprawić z działającymi w tym kraju lewicowymi ruchami partyzanckimi: „polpotowskim” Świetlistym Szlakiem oraz Rewolucyjnym Ruchem im. Tupaca Amaru (MRTA). Stosowanie tych samych metod do zwalczania opozycji politycznej dało potem powód do oskarżenia go o „łamanie praw człowieka”. W 2009 r. został skazany na 25 lat więzienia. Na krótko przed ułaskawieniem Fujimoriego jego zwolennicy w parlamencie zablokowali swoimi głosami procedurę impeachmentu, którą próbowano uruchomić przeciw Kuczynskiemu.
*Co najmniej 17 osób zostało rannych w wyniku potężnego wybuchu w terminalu zbożowym argentyńskiego portu Puerto-Jeneral-San-Martin na rzecze Parana, informują miejscowe media powołując się na policję i strażaków.Jak informuje lokalna policja i straż pożarna, nad miejscem eksplozji powstał gigantyczny słup dymu, co wywołało panikę wśród okolicznych mieszkańców. Argentyński portal Capital podaje, że ranni zostali odwiezieni do szpitali. Przyczyna eksplozji nie została ustalona.
*Nieznany sprawca zaczął strzelać w jednej ze szkół na południu Turcji, rany odniosło siedmioro dzieci – poinformował w środę kanał NTV.Według danych telewizji, ogień otwarto do grupy uczniów, którzy grali w piłkę na boisku koło budynku szkoły. Dzieci zostały odwiezione do szpitala, w chwili obecnej ich życiu nic nie zagraża.
* Wartość wszystkich pieniędzy na świecie istniejących w postaci fizycznej – a więc banknotów i monet – przekracza 7,6 bln dol. To tylko jeden z wielu szacunków wyliczonych w ramach amerykańskiego programu Money Project. Dwie amerykańskie spółki - Visual Capitalist i Texas Precious Metals – sfinansowały Money Project, specjalny serwis, którego celem jest przedstawianie w czytelnej formie, ile warte są różne globalne rynki pieniężne i kapitałowe. Najnowsze jego wyliczenia w wielu fragmentach mogą zaskakiwać. Srebro to grosiki, bitcoiny w sumie też I tak np. wartość całego srebra na świecie, które zostało wydobyte wynosi ledwo 17 mld dol., czyli jakieś 60 mld zł. To w sumie niewiele. Za takie pieniądze można zbudować prawie 10 dużych węglowych bloków energetycznych – dokładnie takich, jak ten w Kozienicach, którego tuż przed świętami uroczyście otwierał premier Morawiecki. Większe od rynku srebra są już rynki kryptowalut. Najbardziej popularny rynek bitcoinów wart jest około 100 mld dol., czyli mniej więcej tyle, ile wynosi budżet naszego państwa. Prawie cztery razy mniejszy od niego jestrynek kryptowaluty Ethereum – jego wartość oscyluje dookoła 28 mld dol. Apple warte osiem razy więcej od budżetu Polski Kapitalizacja, a więc wartość rynkowa Apple’a, najwyżej wycenianej firmy na świecie sięga 807 mld dol. To już naprawdę wielkie pieniądze, biorąc pod uwagę fakt, że to nie tylko mniej więcej osiem razy więcej niż ma nasze państwo do wydania w ciągu roku, ale również znacząco więcej niż wyniosło PKB Polski w 2017 roku. Szacuje się, że jego wartość niemal dobiła do 510 mld dol. Mówiąc o najwyżej wycenianej firmie na świecie, warto wspomnieć również o największym prywatnym majątku. Ten należy doBilla Gatesa, twórcy Microsoftu, i liczy 89 mld dol. Gdyby sprzedać wszystko, co ma najbogatszy człowiek świata, starczyłoby to np. na zbudowanie w Polsce ponad 7,5 tys. kilometrów autostrad, zakładając, że zbudowanie jednego kilometra takiej drogi kosztuje średnio około 10 mln euro. A gdyby sprzedać majątek 50 najbogatszych mieszkańców Ziemi, co dałoby wg wyliczeń 1,9 bln dol., i podarować go Polakom, wtedy moglibyśmy np. zbudować prawie 30 elektrowni atomowych, zakładając, że budowa jednej kosztuje dwadzieścia kilka miliardów złotych. Dodajmy, że teraz np. głównym powodem braku decyzji o budowie tylko jednej „atomówki” nad Wisłą jest problem ze znalezieniem pieniędzy na ten cel. Wartość wszystkich pieniędzy na świecie w postaci monet i banknotów, jak wyliczył Money Project, wynosi ponad 7,6 bln dol. Na wszystkich kontach bankowych – rachunkach osobistych, firmowych, lokatach - spoczywa jednak dużo więcej pieniędzy. Istnieją tam jednak w postaci zapisów na papierze lub teraz przede wszystkim elektronicznych. Łącznie więc wartość wszystkich pieniędzy – monet, banknotów i tych spoczywających w niematerialnej formie na różnych kontach – sięga 90,4 mld dol. Na tym tle światowe rezerwy złota wypadają blado. Wartość 187,2 tys. ton złota wydobytego już z ziemi wynosi mniej więcej 7,7 bln dol. Odpowiada to mniej więcej piętnastokrotności rocznego PKB Polski. Money Project wyliczył, że w nieruchomościach na rozwiniętych rynkach zamrożonych jest łącznie 217 bln dol. 13 proc. z tej kwoty przypada na nieruchomości komercyjne – biurowce, fabryki, magazyny, centra handlowe, hotele itp. 75 proc. – to domy i mieszkania. A 12 proc. nieruchomości rolne. Nieruchomości są więc więcej warte od wszystkich akcji notowanych na giełdach świata. Tutaj mówimy o kwocie 73 bln dol. 38 proc. z tej kwoty przypada na giełdy amerykańskie, 11 proc. europejskie (bez brytyjskiej, na którą przypada 5 proc.), a 10 proc. na akcje z giełd chińskich. To jednak jest nic w porównaniu do wartości wszystkich instrumentów pochodnych, a więc w pewnym uproszczeniu, przeróżnych zakładów zawieranych na rynkach finansowych – np. opcji walutowych, kontraktów na kursy akcji, surowców itd. Ich wartość jest szacowana na kwotę od 544 bln dol. do nawet 1,2 tryliona dol.
*W połowie grudnia amerykański myśliwiec Lockheed F-22 Raptor, symulując atak, prowadził niebezpieczną grę z rosyjskimi samolotami bojowymi w przestrzenii powietrznej Syrii - poinformował szef Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Rosji, wiceminister obrony, generał armii Walerij Gierasimow.Dowódca wojskowy przypomniał, że na wschodzie Syrii utworzono strefę rozgraniczenia działań lotnictwa Sił Powietrzno-Kosmicznych Rosji i międzynarodowej koalicji: na zachód od Eufratu na linii deeskalacji zadania wykonywało lotnictwo rosyjskie, a na wschód — samoloty Stanów Zjednoczonych. „Jeśli wyobrazimy sobie mapę, to na poziomie Deir ez-Zor… I kierujemy się na wschód. Al-Suwar, Abert Laba i przejście na granicę z Iranem. To gdzieś około 120-130 km na północ od miasta Abu Kamal…W tym rejonie, na wschód od Eufratu planowano wspólne wykorzystanie zarówno Sił Powietrzno-Kosmicznych, jak i lotnictwa międzynarodowej koalicji po uprzednim powiadomieniu każdej ze stron. Nie było problemów" — powiedział Gierasimow w wywiadzie dla gazety „Komsomolskaja Prawda", opublikowanym na stronie internetowej dziennika w środę. Jak poinformował generał, „13 grudnia doszło do pewnego nieprzyjemnego incydentu". „Dwa samoloty Su-25 naszych Sił Powietrzno-Kosmicznych wypełniały zadania poszukiwawczo-zwiadowcze w zachodniej części doliny rzeki Eufrat. Nikt nie kierował się na wschód. Był tam również nasz Su-35. Amerykański samolot F-22 opuścił wschodnią część Syrii, symulował kilka zejść, określił cel ataku i odstrzeliwał pułapki termiczne"- powiedział Gierasimow. "Amerykański myśliwiec był na dużej wysokości, potem pikował na niższą. Znajdował się w odległości mniej niż sto metrów od naszych samolotów i stanowił realne zagrożenie. Kiedy zbliżył się nasz Su-35, myśliwiec F-22 natychmiast skierował się na wschód, do swojej strefy. Minęło jakieś 20 minut. Su-35 zaczął wypełniać swoje zadania. Ponownie pojawił się F-22… Ten sam. I znów identyczna historia. Znowu zbliża się Su-35. Jak tylko się pojawił, F-22 się oddalił. Amerykański samolot prowadził niebezpieczną grę" — podkreślił szef Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Rosji.
*Turcja kupiła od Federacji Rosyjskiej cztery dywizje S-400 za 2,5 miliarda dolarów – powiedział dyrektor generalny Rostechu Siergiej Czemiezow.W wywiadzie dla gazety "Kommiersant" potwierdził liczbę zakupionych przez Ankarę dywizji. "Tak, za 2,5 miliarda dolarów" – powiedział Czemiezow, odpowiadając na pytanie. Według niego ministerstwa finansów Rosji i Turcji zakończyły negocjacje o udzielonym przez Moskwę kredycie na zakup S-400. "Pozostaje tylko potwierdzenie ostatecznych dokumentów. Mogę powiedzieć, że 45% od łącznej sumy kontraktu zostanie wypłaconych jako zaliczka, 55% to rosyjskie środki kredytowe. Pierwsze dostawy planujemy rozpocząć w marcu 2020 roku" - dodał.
* Argentyńska marynarka poinformowała, że sonar zespołu poszukiwawczego wykrył obiekt na dnie na południu Oceanu Atlantyckiego - donosi "Fox News". Znalezisko może być powiązane z zaginięciem argentyńskiego okrętu ARA San Juan i 44 członków jego załogi. Warunki meteorologiczne nie pozwoliły na zbadanie obiektu, jednak zrobi to zdalnie sterowany, rosyjski okręt podwodny Panther Plus. Amerykańska jednostka będzie w tym czasie kontynuowała poszukiwania. Kontakt z argentyńskim okrętem ARA San Juan urwał się 15 listopada. Na pokładzie znajdowało się 44 członków załogi. W ich poszukiwaniach z wody i z powietrza bierze udział solidarnie kilka krajów, w tym Stany Zjednoczone oraz Rosja, a nawet Wielka Brytania, która od lat pozostaje z Argentyną w ostrym sporze o Falklandy, nazywane przez Argentyńczyków Malwinami. Na pokładzie okrętu, przed utratą kontaktu z jednostką, doszło do awarii - poinformował rzecznik argentyńskiej marynarki wojennej. Enrique Balbi tłumaczył, że przez tzw. chrapy do środka wdarła się woda, która wywołała spięcie w baterii akumulatorów. Okręt został zwodowany w 1983 r. w Emden. W latach 2007-2012 dokonano jego modernizacji i w jej ramach odbył się kapitalny remont. W jego trakcie wymieniono między innymi akumulatory. To właśnie one mogły odegrać kluczową rolę w zatonięciu jednostki. W czasie ostatniej zarejestrowanej rozmowy kapitan okrętu meldował przez radio, że w przedziale dziobowym, gdzie umiejscowione są akumulatory, wybuchł pożar. Trzy godziny później podwodne mikrofony zarejestrowały eksplozję w rejonie okrętu i ślad po nim zaginął. Według ustaleń dziennikarzy publicznej stacji radiowo-telewizyjnej Bayerischer Rundfunk, dwie niemieckie firmy zajmujące się remontem miały zapłacić łapówki. Wykonane przez nie prace nie zostały też wystarczająco udokumentowane. W sprawę zamieszane mają być firmy Ferrolstal oraz EnerSys-Hawker. Zawarty z nimi kontrakt o dostawie akumulatorów opiewał na 5,1 mln euro. Argentyńscy politycy twierdzą, że dostarczone akumulatory nie odpowiadały wymaganiom jakości oraz nie wiadomo, kto odpowiadał za ich fachowy odbiór i sprawdzenie jakości.
*Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg oświadczył, że rosyjskie okręty podwodne wykazują najwyższy poziom aktywności i przyznał, że flota Sojuszu Północnoatlantyckiego utraciła konieczne nawyki walki na morzu.Rosja włożyła znaczne środki w swoją flotę, w szczególności w okręty podwodne. Aktywność rosyjskich okrętów podwodnych znajduje się na najwyższym poziomie od okresu zimnej wojny – powiedział Stoltenberg w wywiadzie dla Frankfurter Allgemeine Zeitung. W rozmowie uczestniczyły także Financial Times i Washington Post. Jednocześnie Stoltenberg wskazał na zmniejszającą się gotowość Sojuszu do stawiania wyzwań na morzu. Po zakończeniu zimnej wojny NATO przestało rozwijać swoje umiejętności na morzu, w szczególności umiejętność walki z okrętami podwodnymi. Mniej trenowaliśmy i utraciliśmy nawyki – wyjaśnił Stoltenberg.Sekretarz generalny NATO uważa, że Sojusz musi być gotów do transportu wojsk i uzbrojenia przez Atlantyk, i w związku z tym wspomniał o konieczności utworzenia nowych pododdziałów. Stoltenberg powiedział również, że Sojusz zamierza powołać do życia centrum cyberoperacji i połączyć możliwości cybernetyczne państw członkowskich w czasie realizowania zadań i operacji Sojuszu z zachowaniem przez nich pełnej kontroli nad swoim bezpieczeństwem. Stoltenberg mówił, że ma miejsce adaptacja struktury dowódczej, w tym również w związku z sytuacją wokół Ukrainy.
*Zgodnie z decyzją rosyjskiego rządu od 1 stycznia żołnierze będą otrzymywać większe pensje.Rozporządzenie w tej sprawie zostało opublikowane na oficjalnym portalu informacji prawnej. Żołd wzrośnie o 1,04 raza. Dotyczy to zarobków żołnierzy odbywających służbę kontraktową, jak i żołnierzy poborowych. W dokumencie podkreślono jednocześnie, że podwyższone zostaną również wynagrodzenia pracowników niektórych organów federalnych władzy wykonawczej.
*Belgijski Czerwony Krzyż nakazał swoim lokalnym oddziałom usunięcie wszystkich krucyfiksów ze swoich placówek w imię „neutralności”. W mailu wysłanym przez Komitet Regionalny Czerwonego Krzyża w Liège do 28 placówek poinstruowano je, aby „respektować założenia Czerwonego Krzyża, czyli nie tworzyć podziałów religijnych i rasowych”. Mail wysłany przez André Rouffarta, dyrektora placówki Czerwonego Krzyża w Verviers, został skrytykowany przez innych pracowników. Jeden z wolontariuszy Czerwonego Krzyża na pytanie zadane przez dziennikarza stacji RTL odpowiedział „Niech wszystko zostanie tak jak jest. Kiedyś mówiliśmy o ‚Bożym Narodzeniu, a dzisiaj mówimy o ‚feriach zimowych’. Bożonarodzeniowy jarmark w Brukseli został nazwany ‚Zimowe przyjemności’”. W placówce Verviers można się spotkać z podobnymi opiniami. Nie jest to pierwsza taka sytuacja w Belgii. Socjalistyczna partia „Mutualité Socialiste” wydała w 2017 kolorowankę dla dzieci przedstawiającą m.in. Świętego Mikołaja przynoszącego prezenty grzecznym dzieciom. Na ilustracji jednak Święty Mikołaj pozbawiony został krzyża na mitrze. Według partii celem tego jest, aby „żadne dziecko nie było wykluczone”.
* Prośba duńskich ogrodów zoologicznych, by dostarczać im zwierzęta domowe dla drapieżników wskazuje na to, że pod względem „bestialstwa" państwo przerosło wszystkie inne". Taką opinię wyraził szef komisji ds. polityki informacyjnej Rady Federacji Aleksiej Puszkow. „Pierwszego bestialstwa dopuścili się, rozczłonkowując na oczach dzieci żyrafę i karmiąc nią lwy, a teraz chcą zwierzęta domowe chcą dać na pożarcie drapieżnikom. Źle się dzieje w państwie duńskim" — napisał Puszkow na Twitterze. Ogród zoologiczny w Kopenhadze i Givskud Zoo ogłosiły wcześniej, że przyjmą od lokalnych mieszkańców zwierzęta domowe, którymi potem karmione będą drapieżniki. Jedna z pracownic ogrodu zoologicznego Anna-Sofie Eller powiedziała, że nie chodzi o koty i psy, lecz o gatunki będące naturalną zdobyczą drapieżników, na przykład świnki morskie i króliki, którymi żywią się lwy, tygrysy i wilki. „Trawę przyjemnie się żuje, ale organy wewnętrzne są dla nich bardzo pożywne" — powiedziała Eller. A przy tym w ogrodach zoologicznych dzieciom opowiadana jest prawda o tym, co stanie się ze zwierzątkami. Co więcej, ich właściciele mogą osobiście obserwować ich śmierć. Kopenhaskie zoo zyskało złą sławę po tym, jak jego pracownicy na oczach dzieci uśmiercili i poćwiartowali żyrafę, której ciało zostało następnie rzucone lwom na pożarcie.
"* Rosyjscy pranksterzy Alieksiej Stoliarow (ps. Leksus) i Władimir Kuzniecow (Wowan) skontaktowali się z Nikki Haley, ambasadorką USA przy ONZ. Przez telefon rozmawiał z nią jeden z nich, przedstawiając się jako polski premier Mateusz Morawiecki."
Już za sam brak prawidłowej identyfikacji rozmówcy (w końcu z premierem-sojusznikiem to TYLKO szyfrowane łącze) powinna wylecieć i to z duużym hukiem.
Bo o ile brak / luki w wiedzy o sytuacji politycznej w "zadupiu lewym" można zrzucić na "jest tylko człowiekiem", o tyle rozmawianie z KIMKOLWIEK o sprawach co najmniej poufnych to inna bajka.
A gdyby znała i podała kody atomowe? (to domena prezydenta, ale chodzi o przykład "wagi ciężkiej").
Bogusław Jeznach
Dzielić się wiedzą, zarażać ciekawością.