Grecki tytuł (Kalliérgeia ponokéfalo) oznacza „Rosnący ból głowy”. To właśnie czuje Bruksela po zwycięstwie Syrizy w Grecji.

 

Drugiego lutego nowo wybrany premier Grecji i lider lewicowej partii Syriza, Aleksis Tsipras, spotkał się z urzędnikami UE w Brukseli. Były to jego pierwsze rozmowy z przedstawicielami UE. Jednym z głównych tematów rozmów była kwestia możliwej rezygnacji Grecji z polityki oszczędzania na dużą skalę, a także kwestia zrewidowania zadłużenia tego kraju u tak zwanej „trójki” – Unii Europejskiej, Europejskiego Banku Centralnego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego.

Zrewidowanie zadłużenia Grecji nie jest zwykłym oświadczeniem lidera partii, a wręcz przeciwnie – to jeden z głównych punktów kampanii wyborczej Syrizy. W tak zwanym programie salonickim Syrizy, który został ogłoszony przez Aleksisa Tsiprasa 15 września 2014 roku w Salonikach, zawarto punkt o dążeniu do uzyskania „w ramach „europejskiej konferencji w sprawie greckiego zadłużenia” umorzenia znacznej części długu. W 1953 roku zrobiono to wobec Niemiec, dlatego można to zrobić także wobec Europy Południowej i Grecji. Co się zaś tyczy spłaty pozostałej części długu, to powinna być ona realizowana nie z nadwyżek budżetowych, a poprzez wzrost gospodarczy”.

Europa nie była gotowa na zwycięstwo Syrizy w wyborach i dlatego „rewizja warunków greckiego zadłużenia” nie była omawiana. A to oznacza, że Grecję czeka długi i wyczerpujący proces negocjacji – uważa główny redaktor greckiej Lambrakis Press Group, Jannis Mandalidis:

Nie sądzę, by propozycje Syrizy łatwo znalazły poparcie w UE. Grecję czeka długa i wyczerpująca droga. Dziś u greckiego społeczeństwa pojawiła się nadzieja, że wkrótce niektóre rzeczy zaczną się zmieniać. Większość ludzi uważa, że jakieś zmiany już się zaczęły. Ta zmiana rządu nieco podbudowała opinię publiczną. Ale w przyszłości Grecję czeka bardzo długa droga. Nie sądzę, by UE i MFW z łatwością przyjęły propozycje Sirizy i myślę, że na początku nie będą nawet zgadzać się na rozmowy. Możliwe, że z czasem pod naciskiem niektóre rzeczy się zmienią, ale rozmowy zajmą w istocie bardzo dużo czasu.

Ostrożne wypowiedzi dochodzą z Europy. Kanclerz Niemiec Angela Merkel już wcześniej mówiła, że opowiada się za pozostaniem Grecji w składzie strefy euro. Jednak nikt nie może teraz dać gwarancji, że nowemu greckiemu rządowi uda się osiągnąć restrukturyzację zadłużenia – uważa turecki wicedyrektor Instytutu Nauk Społecznych Uniwersytetu Bliskiego Wschodu (Yakın Doğu Üniversitesi), Muhittin Tolga Ozsaglam:

Syriza utworzyła koalicyjny rząd z konserwatywną i nieco nacjonalistyczną partią Anel, która sceptycznie odnosi się do UE. Myślę, że przy wsparciu tej partii Syriza będzie próbować rozpocząć negocjacje. Jednak Syrizie wciąż będzie bardzo trudno stosować daleką od polityki UE politykę gospodarczą. Nie należy oczekiwać, że Europa zmieni w tym przypadku swoją politykę finansową i pieniężno-kredytową. Możliwe są niewielkie poprawki w istniejących programach i w programie poprzedniego rządu. Ale nie należy się spodziewać radykalnych zmian.

Oświadczenia nowego greckiego rządu nie pozostają jednak bez uwagi. Nie czekając na przyjazd Aleksisa Tsiprasa do Brukseli, aby przetestować powagę zamiarów Aten, do greckiej stolicy przyjechał przewodniczący rady ministrów finansów państw strefy euro, Jeroen Dijsselbloem. To spotkanie jest pierwszą dla partnerów Grecji ze strefy euro możliwością sprawdzenia zamiarów Tsiprasa. Ale o swoich zamiarach nowy grecki premier informował przecież Europejczyków jeszcze przed zwycięstwem swojej partii w wyborach – 13 stycznia, tydzień przed wyborami w Grecji jedna z najbardziej liczących się niemieckojęzycznych gazet biznesowych Handelsblatt zamieściła „list otwarty” lidera Syrizy, Aleksisa Tsiprasa, do obywateli Niemiec, w którym pojawiły się takie oto słowa: „Moja partia, i ja osobiście, zdecydowanie nie zgadzamy się z umową kredytową podpisaną w maju 2010 roku nie dlatego, że wy, obywatele Niemiec, nie daliście nam wystarczająco dużo pieniędzy, a dlatego, że daliście nam dużo więcej, niż powinniście dać i nasz rząd dostał dużo więcej, niż miał prawo brać. Są to pieniądze, które w żadnym wypadku ani nie pomogą ludziom w Grecji, ponieważ zostały wrzucone w „czarną dziurę” niestabilnego długu, ani też nie zatrzymają rosnącej „bańki” greckiego długu państwowego, który pokrywany jest kosztem greckich i niemieckich podatników”.