CO PISZĄ INNI: Jakub Korejba pisze o wielkiej roli Ławrowa w uregulowaniu kryzysu irańskiego.

 

Siergiej Ławrow znany jest w Rosji z tego, że jest najlepszym ministrem. A także z tego, iż nie wychyla się w polityce krajowej. Być może zakończone sukcesem negocjacje z Iranem powinny skłonić go do zmiany postępowania.

Oto bowiem na arenie międzynarodowej wyrósł mąż stanu, który jest nie tylko perfekcyjnie przygotowanym dyplomatą, sprawnym technicznie negocjatorem i po prostu miłym facetem, ale także politykiem wielkiego formatu. I jest to o tyle ciekawe, iż przez lata Ławrow oceniany był przez swoich vis-à-vis z Zachodu raczej jako sprawny wykonawca raczej niż genialny strateg i kreator polityki. Wśród luminarzy światowej polityki panowała opinia, iż rosyjski MSZ stanowi aparat wykonywania dyrektyw wymyślonych w „prawdziwym" ośrodku rosyjskiej władzy, to jest na Kremlu. Lecz oto okazało się właśnie, iż w sytuacji pogłębiającego się kryzysu w niemal wszystkich dziedzinach współpracy — politycznej, strategicznej, gospodarczej, kulturalnej, intelektualnej — Ławrow stał się dla Zachodu człowiekiem niezbędnym, bez którego osiągnięcie kompromisu z Iranem byłoby całkowicie wykluczone.

Podczas wielomiesięcznych, żmudnych negocjacji, rosyjski minister pokazał, iż może, chce i umie dogadać się z Zachodem w imieniu swojego kraju nawet w najbardziej delikatnych i ryzykownych kwestiach, w imię globalnego bezpieczeństwa i dobra wspólnego. Jego postawa zasługuje na wdzięczność i szacunek, tym bardziej, im większe były naciski na zrobienie Zachodowi na złość i negocjowanie w złej wierze: wbrew zachodnim rządom i wielkim koncernom, Rosja bowiem niewiele na irańskim dealu zyska, a nawet może sporo stracić. Porozumienie z Iranem niesie dla niej sporo kłopotów: utrata pozycji jedynego mocarstwa utrzymującego polityczny dialog z Teheranem, uprzywilejowany dostęp do irańskich kontraktów, spadek cen ropy i problemy z sojusznikami w świecie arabskim — wszystko to powoduje, iż wiedeńska umowa przysporzy rosyjskim politykom i dyplomatom wiele dodatkowej roboty. Z drugiej strony, oparte na egoistycznym przekonaniu o wyższości interesu własnego nad dobrem wspólnym cyniczne negocjowanie w złej wierze, mogłoby przynieść Rosji wymierne korzyści: osłabić autorytet Zachodu, storpedować wysiłki Obamy wykreowania na odchodne jakiegokolwiek sukcesu międzynarodowego, zwiększyć napięcie w regionie i zrobić grunt dla polityki „dziel i rządź", uczynić z Iranu rosyjsko — chińskie kondominium, zablokować kontrakty naftowe i gazowe i grać na zwyżkę cen ropy — oczywiste plusy pozostawienia kwestii irańskiej na globalnym porządku dnia można mnożyć.

A jednak Siergiej Ławrow i jego zwierzchnicy zdecydowali się zagrać do tej samej bramki, co partnerzy z Zachodu i odblokować Iran dając mu szansę wyjścia na arenę międzynarodową a jego obywatelom upragnioną perspektywę rozwoju i uniknięcia niechybnie nadciągającego kryzysu gospodarczego. I to pomimo toczonej w kontekście wydarzeń na Ukrainie bezpardonowej wojny propagandowej i zmasowanych prób de-legitymizacji rosyjskich interesów: po takiej serii afrontów, jakiej doświadczyła Rosja, jej władze i Ławrow osobiście, właściwie każdy polityk obróciłby się na pięcie dając do zrozumienia, iż nie będzie siedział przy jednym stole z krzykaczami, prowokatorami i kłamcami, a tym bardziej podpisywał z nimi wspólnych dokumentów, wypełnienie których zależy przecież od wzajemnego zaufania, którego w stosunkach Rosji z USA i UE zostały już przecież tylko śladowe ilości.

Majstersztyk szefa rosyjskiej dyplomacji i jego rosnącą pozycję wewnątrz gremiów decyzyjnych podkreśla także i fakt, iż doprowadzenie do nuklearnego kompromisu i odblokowanie Iranu spotkało się w Rosji z twarda opozycją wpływowych kręgów (przede wszystkim przedstawicieli wojska i służb specjalnych) przekonanych o konieczności utrzymywania pryncypialnie twardej pozycji wobec Zachodu, a więc wykluczających chodzenie Waszyngtonowi i Brukseli na rękę do czasu ustania antyrosyjskich prowokacji na Ukrainie i w innych krajach byłego ZSRR. Jest tajemnicą Siergieja Wiktorowicza, jak udało mu się przekonać Prezydenta i rząd, aby nie słuchać generałów i wykonać wobec społeczności międzynarodowej szlachetny gest poświęcenia. Trudno bowiem oczekiwać, iż ktokolwiek, może poza irańskim społeczeństwem, kiedykolwiek powie Rosji za jej inicjatywę zwykłe ludzkie „dziękuję" lub tym bardziej odwdzięczy się w sposób materialnie wymierny.

Ławrow dokonał więc tego, co wielu zrażonych do Zachodu polityków i zwykłych ludzi w jego kraju może ocenić jako taktyczną porażkę: Rosja ustąpiła bowiem tam gdzie wcale nie musiała, pozbywając się „za darmo" mocnej karty przetargowej, którą można byłoby kiedyś wymienić w zamian za konkretne korzyści. Kunszt gospodarza placu Smoleńskiego polega jednak na tym, iż w przeciwieństwie do wielu tyleż głośnych co krótkowzrocznych specjalistów od interpretacji rosyjskich interesów narodowych, ma on dar głębokiego strategicznego myślenia, oparty na doskonałej znajomości mechaniki współczesnych stosunków międzynarodowych. Oto bowiem Ławrow nie tylko pokazał, iż Rosja jest absolutnie niezbędnym elementem każdej geopolitycznej układanki i składnikiem lekarstwa na dowolny światowy problem, ale także i konstruktywnym, życzliwym i wiarygodnym partnerem, gotowym do daleko idących kompromisów w imię najbardziej podstawowych wspólnych celów ludzkości, takich jak pokój, współpraca, dobrobyt i wiara w lepsze jutro.

Tym samym, Ławrow, a wraz z nim cała Rosja zadali kłam wylewającym się z zachodnich mediów i ust polityków tezom o rzekomej „odmienności" rosyjskiej tożsamości międzynarodowej i „naturalnej sprzeczności" interesów tego kraju z celami i zasadami funkcjonowania światowej społeczności. Dokonał on więc tego, co od co najmniej półtora roku (a w gruncie rzeczy od wielu dziesięcioleci) starali się udowodnić wszyscy rosyjscy politycy: zneutralizował argumenty wrogiej wobec Rosji propagandy i stworzył platformę do konstruktywnego dialogu. Jeżeli bowiem udało się porozumieć w kwestii tak politycznie delikatnej i technicznie skomplikowanej jak problem irański, to przy całym szacunku do naszego wspólnego sąsiada znad Dniepru, kwestia uregulowania kryzysu ukraińskiego jest dla dyplomatów światowych mocarstw przysłowiową pestką. Nie chodzi w niej bowiem o brak możliwości uregulowania spraw trudnych, ale o wynikający z braku zaufania deficyt woli politycznej do ich ustalenia i wdrożenia. A ten, został przez Siergieja Ławrowa w znacznym stopniu zniwelowany.

Zasługi szefa rosyjskiej dyplomacji dla społeczności międzynarodowej i własnego kraju można by prezentować jeszcze długo. Przez lata swojego ministrowania i zwłaszcza w ostatnim okresie Ławrow udowodnił, iż w panteonie rosyjskich dyplomatów stoi w jednym szeregu z feldmarszałkiem Potiomkinem i księciem Gorczakowem mając zapewnione miejsce w ojczystych i zagranicznych podręcznikach historii. Najbardziej interesującym pytaniem jest jednak kwestia tego, czy zbudowany w służbie zagranicznej potencjał i autorytet znajdzie przełożenie na sprawy krajowe. Nie ma bowiem wątpliwości, iż Rosja potrzebuje dziś śmiałych wizjonerów, doświadczonych strategów i sprawnych reformatorów. Być może więc na naszych oczach rozwiązał się właśnie „problem 2018 roku"? Jak mawiają Rosjanie, „pażywiom, uwidim".