ACTA DIURNA (842) Zapraszam na serwis alternatywnych informacji ze świata.

* Rada Bezpieczeństwa ONZ nie przyjęła rezolucji w sprawie zwołania trybunału w celu prześladowania karnego winnych katastrofy lotniczej malezyjskiego Boeinga, zestrzelonego nad obwodem donieckim w lipcu 2014 roku - podaje RIA Novosti. Za dokumentem, który przedstawiła Malezja, zagłosowało 11 krajów członkowskich RB. Trzy kraje — Chiny, Angola i Wenezuela — wstrzymały się od głosu. Członkowie RB ONZ różnie zagłosowali nad projektem rezolucji w sprawie zwołania trybunału, ale zgodzili się, że potrzebne jest kompletne niezależne śledztwo w sprawie katastrofy. Rosja skorzystała z prawa weta i zablokowała zatwierdzenie rezolucji. „Nasze uporczywe wyjaśnienia odnośnie przedwczesności i kontrproduktywności takiego bezprecedensowego kroku, do tego na długo przed zakończeniem prowadzonego śledztwa w sprawie okoliczności katastrofy samolotu, nie zostały przyjęte do wiadomości" — podkreślono w wydanym dzisiaj komunikacie MSZ Rosji. „W tych warunkach Rosja, która na wszelkie możliwe sposoby próbowała zapobiec rozłamowi w RB ONZ i pokierować sprawę w konstruktywnym kierunku, nie uznała za możliwe przepuszczenie narzucanej przez Radę Bezpieczeństwa upolitycznionej decyzji i zagłosowała przeciwko niej" — podkreśla MSZ.

 

* Departament Skarbu Stanów Zjednoczonych 30 lipca poinformował o rozszerzeniu „czarnej listy” o kolejne firmy i osoby fizyczne w związku z wydarzeniami na Ukrainie. Sankcjami objęto 11 osób i 15 firm, w tym koncerny Iżmasz i Kałasznikow. Ponadto obostrzeniami zostały objęte organizacje i firmy współpracujące z Rosnieftem i Vnesheconombankiem. Taki sam los spotkał biznesmena Romana Rotenberga, syna byłego prezydenta Ukrainy Aleksandra Janukowycza, top menadżerów koncernu Kałasznikow i wiele innych osób związanych z przedsiębiorstwami objętymi sankcjami. Departamenty Stanu i Skarbu Stanów Zjednoczonych już oświadczyły, że nowe sankcje mają wzmocnić poprzednie ograniczenia. O ich zniesieniu będzie można mówić dopiero po wdrożeniu porozumień mińskich w sprawie uregulowania sytuacji w Donbasie. USA  wprowadziły kolejne sankcje wobec Rosji po tym, jak strony konfliktu zgodziły się na wycofanie z linii frontu ciężkiego uzbrojenia do kalibru 100 milimetrów. Oficjalne porozumienie w tej sprawie może zostać podpisane 3 sierpnia.

 

* Decyzja Waszyngtonu w sprawie wprowadzenia nowych sankcji wobec rosyjskich obywateli i firm świadczy o tym, że USA wybrały zaostrzenie konfrontacji – oświadczyło MSZ Rosji. „Wprowadzając nowe sankcje wobec rosyjskich obywateli i firm, Stany Zjednoczone po raz kolejny zademonstrowały, że dokonały wyboru na korzyść zaostrzenia konfrontacji – głosi oświadczenie rosyjskiego resortu polityki zagranicznej. – Niezmiennie wyjaśniając to sytuacją na Ukrainie, Waszyngton zamiast tego, by nakłaniać Kijów do wypełnienia porozumień mińskich, nadal ćwiczy się w kampanii sankcyjnej przeciwko Rosji”. MSZ Rosji podkreśliło, że rozszerzenie ograniczeń wobec rosyjskich obywateli i firm nie pozostanie bez odpowiedzi. Zalecamy zastanowienie się nad tym, że takie prowokacyjne działania nie tylko niszczą rosyjsko-amerykańskie stosunki, ale i nie sprzyjają współpracy w rozwiązywaniu innych międzynarodowych problemów. Ma się rozumieć, taka linie nie pozostanie bez reakcji z naszej strony – oświadczyło rosyjskie ministerstwo.

 

* Przedłużenie antyrosyjskich sankcji UE poparło jeszcze sześć europejskich państw - czytamy w oświadczeniu szefowej dyplomacji unijnej UE Federici Mogherini, opublikowanym na stronie UE. W swoim oświadczeniu Mogherini przypomina, że 22 czerwca 2015 roku Rada Europy rozszerzyła nałożone na Rosję sankcje do 31 stycznia 2016 roku.  „Kraje, będące potencjalnymi kandydatami na członków UE Czarnogóra i Albania, państwa Europejskiego Stowarzyszenia Wolnego Handlu Islandia, Lichtenstein i Norwegia oraz Ukraina przyłączyły się do tej decyzji. Zapewnią zgodność ich polityki narodowej z tą decyzją rady" — czytamy w oświadczeniu. Podkreślono w nim także, że UE popiera tę decyzję tych krajów. Stali przedstawiciele krajów UE w Brukseli 17 czerwca porozumieli się w sprawie przedłużenia antyrosyjskich sankcji o pół roku — do końca 31 stycznia 2016 roku. Pięć dni później decyzja została zatwierdzona na spotkaniu szefów MSZ państw unijnych. UE związała przedłużenie sankcji z niekompletną realizacją mińskich porozumień. W odpowiedzi na te działania Rosja przedłużyła o rok, do sierpnia 2016 roku embargo na import unijnych produktów rolno-spożywczych, wprowadzone w sierpniu ubiegłego roku wobec krajów zachodnich, które poparły antyrosyjskie sankcje.

 

* Rzecznik prasowy prezydenta Rosji Dmitrij Pieskow oświadczył, że Kreml nie wyklucza działań asymetrycznych w odpowiedzi na rozszerzenie sankcji przez Stany Zjednoczone, ale nie jest to celem samym w sobie. Zasada wzajemności jest podstawową zasadą w sankcjach – powiedział rzecznik prasowy prezydenta Rosji Dmitrij Pieskow, dodając, że sankcje poważnie szkodzą dwustronnym stosunkom. W czwartek Departament Skarbu Stanów Zjednoczonych poinformował o wprowadzeniu sankcji wobec 11 osób i 15 firm. Ograniczeniami zostali objęci m.in. rosyjski biznesmen Roman Rotenberg i syn byłego prezydenta Ukrainy Aleksander Janukowycz. Na czarną listę wciągnięto również Iżewskie Zakłady Mechaniczne, koncern Iżmasz, porty handlowe na Krymie, spółki–córki Vnesheconombanku i Rosnieftu, w tym Rosyjski Fundusz Inwestycji Bezpośrednich związany z Vnesheconombankiem. Departamenty Skarbu i Stanu Stanów Zjednoczonych oświadczyły, że nowe sankcje wprowadzono w celu wzmocnienia już obowiązujących, a o ich zniesieniu będzie można mówić dopiero po wdrożeniu porozumień mińskich w sprawie uregulowania sytuacji w Donbasie. USA  wprowadziły kolejne sankcje wobec Rosji po tym, jak strony konfliktu zgodziły się na wycofanie z linii frontu ciężkiego uzbrojenia do kalibru 100 milimetrów. Oficjalne porozumienie w tej sprawie może zostać podpisane 3 sierpnia. Tłumacząc wprowadzenie nowych sankcji, Stany Zjednoczone oświadczyły, że wniesione wcześniej na czarną listę rosyjskie firmy próbowały obejść je za pośrednictwem swoich spółek-córek, wobec których obecnie również obowiązują ograniczenia. Rzecznik amerykańskiej ambasady w Moskwie William Stevens powiedział RIA Novosti, że kolejne sankcje „nie są eskalacją, to rutynowy krok, aby wzmocnić obowiązujące ograniczenia”. Stevens podkreślił, że decyzja „nie jest w żaden sposób związana” ze środowym głosowaniem w Radzie Bezpieczeństwa ONZ nad rezolucją w sprawie powołania trybunału ds. przyczyn katastrofy malezyjskiego samolotu nad Ukrainą w 2014 roku, którą zawetowała Rosja. Oficjalnie Departament Skarbu Stanów Zjednoczonych łączy sankcje z „działalnością w krymskim regionie Ukrainy”. Jednocześnie rzecznik Departamentu Stanu Mark Toner powiązał ich zniesienie z wypełnieniem porozumień mińskich, nie wspominając o Krymie. Tymczasem źródło w Rosyjskim Funduszu Inwestycji Bezpośrednich oświadczyło, że na jego działalność sankcje nie wpłyną, bo organizacja już od roku funkcjonuje w systemie ograniczeń. Natomiast rzecznik Iżewskich Zakładów Mechanicznych powiedział, że zakład jest producentem jedynie wyrobów cywilnych i od ponad roku nie wysyła swoje produkcji do Stanów Zjednoczonych. 

 

* Ministerstwo Obrony Rosji podejmie adekwatne działania wojskowo-techniczne, jeśli USA rozmieści w Europie system obrony antybalistycznej - poinformował dzisiaj dziennikarzy w Moskwie wiceminister obrony Rosji Anatolij Antonow. „To jedynie potwierdza nasze najgorsze obawy odnośnie tego, w który kraj — mianowicie w FR — wymierzone są te plany. Ministerstwo Obrony podejmie adekwatne działania o charakterze wojskowo-technicznym" — powiedział Antonow. Wyjaśnił on, że wcześniej USA powoływały się na rozwój programu jądrowego Iranu, który był pretekstem do rozmieszczenia systemu obrony antybalistycznej w Europie. „Problem programu jądrowego Iranu został rozwiązany, wszyscy przekonali się co do jej pokojowego charakteru. Jednak w Europie nie złożono żadnych oświadczeń odnośnie rozmieszczenia elementów systemu obrony antybalistycznej" — dodał Antonow.

 

* Dążenie „partii wojny” wewnątrz amerykańskich elit do siłowej zmiany władzy w kraju, który posiada arsenał nuklearny, może mieć zgubne konsekwencje dla całego świata – uważa prezes American University w Moskwie Edward Lozansky. Szeregi amerykańskich urzędników wojskowych, którzy uważają Rosję za „egzystencjalne zagrożenie” dla bezpieczeństwa narodowego USA, powiększyły się. Doszedł do nich dowódca Dowództwa Operacji Specjalnych Stanów Zjednoczonych gen. Joseph Votel. Tego typu retoryka pod adresem Rosji tłumaczy się zrozumiałym pragnieniem urzędników wojskowych „wyciągnięcia pieniędzy”, ale Edward Lozansky sugeruje, że „partia wojny” ma długoterminowe cele. Jastrzębie w Waszyngtonie ni mniej, ni więcej, chcą zmiany władzy w Rosji. Putin, który ma silny charakter i własną wizję globalnej polityki, oraz zdecydowanie broni praw Rosji do promowania własnych interesów bezpieczeństwa, czynią z niego w oczach USA absolutne zło. Ich zdaniem powinien on ustąpić stanowisko komuś podatnemu na wpływy. Obecnie „jastrzębie” są przekonane, że mogą osiągnąć swój cel przy pomocy sankcji gospodarczych i eskalacji kryzysu wewnętrznego, ale rzeczywistość świadczy o tym, że tak nie jest. Rosyjska gospodarka przeżywa trudności, ale nie jest „zrujnowana”, jak twierdzi Obama, a popularność Putina w kraju rośnie. Zamiast uznać porażkę polityki sankcji i zacząć szukać rozumnego kompromisu z Rosją, „partia wojny” domaga się jeszcze większej eskalacji napięcia w rosyjsko-amerykańskich stosunkach, co może źle się skończyć dla wszystkich – twierdzi Lozansky. Co innego, gdy Waszyngton próbuje doprowadzić do zmiany władzy w Iraku, Libii lub na Ukrainie, a co innego, gdy chce zrobić to samo w Rosji, w mocarstwie nuklearnym.  Każdy incydent, niezamierzony i nieistotny sam w sobie, może przekształcić się w coś, co my wszyscy – a przynajmniej ci, którzy przeżyją – zapamiętamy jako przykład bezdennej  głupoty ludzkiej – pisze  Lozansky.

 

* W środę Rada Bezpieczeństwa ONZ głosowała nad rezolucją w sprawie międzynarodowego trybunału do zbadania przyczyn katastrofy malezyjskiego boeinga nad Donbasem. Rosja, jak uprzedzała wcześniej, skorzystała z prawa weta, by nie dopuścić do przyjęcia rezolucji. Ponad rok od katastrofy boeinga nad Ukrainą śledczy nie doszli do jednolitych wniosków, kto zestrzelił samolot. Rosja oskarża ukraińską armię, a Zachód – Rosję i donieckich powstańców. Dochodzenie prowadzi holenderska prokuratura, która zamierza opublikować swój raport na jesieni. Ale już na początku lipca premier Holandii  Mark Rutte wezwał do powołania międzynarodowego trybunału, który zajmie się wskazaniem i ukaraniem winnych katastrofy malezyjskiego samolotu na Ukrainie. Wkrótce Malezja wniosła na rozpatrzenie Rady Bezpieczeństwa ONZ projekt rezolucji w sprawie powołania trybunału. Rosja od razu oświadczyła, że nie poprze tej inicjatywy, ale i tak głosowanie się odbyło. W podobnych przypadkach, kiedy już wcześniej wiadomo, że jeden ze stałych członków Rady Bezpieczeństwa zablokuje rezolucję, nie jest ona poddawana pod głosowanie. Tym razem zmuszono Rosję do skorzystania z prawa weta. „Jeśli opowiedzieli się przeciwko powołaniu trybunału, to oznacza, że mają coś do ukrycia”. W sumie logiczne. Faktycznie Rosja nie zdoła przekonać Zachodu, że nie jest winna, bo już za taką ją uznano. Ale czym się kieruje mówiąc „nie”?  Są dwie główne przyczyny, o których już głośno mówiono. Po pierwsze, samo domaganie się powołania międzynarodowego trybunału pod egidą ONZ w sprawie katastrofy boeinga jest więcej niż dziwne. Od początku funkcjonowania organizacji był tylko jeden przypadek katastrofy samolotu pasażerskiego w wyniku zestrzelenia lub zamachu terrorystycznego. Kłócono się, kto ponosi odpowiedzialność za śmierć ludzi, ale trybunału ONZ nie powołano. Czyli nie ma precedensu. Jest i drugi, bardziej poważny powód, dlaczego Rosja nie chce poprzeć malezyjskiej rezolucji. W wojnie informacyjnej Zachodu z Rosją teza o boeingu zajmuje ważne miejsce: „krwiożerczy tyran Putin wywołał wojnę w Europie i zestrzeliwuje samoloty cywilne”. Krewni Holendrów, Australijczyków i Malezyjczyków, którzy zginęli w katastrofie, potrzebują znać prawdę, ale czy jest ona potrzebna Stanom Zjednoczonym? Skoro już Rosję uznano za winowajcę, to musi tak być. I ma w tym pomóc międzynarodowy trybunał. Nie w tym sensie, że znajdzie dowody winy Rosji, ale samym faktem swojego istnienia i swoją działalnością będzie świadczył o tym, że „cały świat jest przeciwko Rosji”.  Praca trybunału będzie wykorzystana jako pretekst do prowadzenia potężnej kampanii informacyjnej i politycznej. Przed sądem musieliby stanąć najpierw rosyjscy wojskowi, potem urzędnicy, a na samym końcu Władimir Putin.  Tak więc decyzja Rosji o zawetowaniu powołania trybunału jest całkowicie uzasadniona. Międzynarodowy Trybunał Karny dla byłej Jugosławii jest najlepszym tego przykładem. Oczywiście, fakt, że Rosja zablokowała powołanie trybunału w sprawie boeinga też zostanie wykorzystane przeciwko niej. Ale to jest sytuacja, kiedy wybiera się mniejsze zło. Świadome ustępowanie w wojnach geopolitycznych, to nie jest wybór Rosji.

 

* Rzecznik prasowy prezydenta Rosji Dmitrij Pieskow nazwał absolutnie absurdalnymi oświadczenia, że sprzeciw Rosji przeciwko zwołaniu trybunału w sprawie katastrofy Boeinga na Ukrainie świadczy przeciwko niej.  „Jest to absolutnie absurdalne oświadczenie. Chodzi o to, że — powtarzam po raz kolejny — Rosja wielokrotnie zadawała pytanie, gdzie są materiały związane z rozmowami dyspozytorów ze strony ukraińskiej. Wówczas Ukraina niestety nie złożyła żadnych oświadczeń z wyjaśnieniami. Dlatego w tym przypadku takie oskarżenia są absurdalne i nie na miejscu" — powiedział dziennikarzom Pieskow.  Ponadto Pieskow podkreślił, że śledztwo w sprawie katastrofy Boeinga powinno być wolne od zaangażowania politycznego i nie może być wykorzystywane jako pretekst do sądu politycznego. „Rosja konsekwentnie realizuje linię, aby śledztwo rzeczywiście było realne i wolne od zaangażowania politycznego i nie było wykorzystywane jako pretekst dla sądu politycznego, a mianowicie dlatego, by znaleźć winnych śmierci ludzi" — powiedział Pieskow dziennikarzom, komentując skorzystanie przez Rosję z prawa weta.

 

* Rządowa armia syryjska i współdziałające z nią siły milicji lokalnych oraz oddziały kurdyjskie po trwających ponad miesiąc walkach wyparły terrorystów "Państwa Islamskiego" z dzielnicy Zuhur - ostatniego miejsca w którym stawiali opór siłom rządowym w prowincji Hasaka. Według niepotwierdzonych informacji w operacji zlikwidowano około 800 terrorystów. W walkach o każdy dom poległo ok. 120 żołnierzy armii syryjskiej i wspomagających ją formacji, w tym chrześcijańskich, oraz  kilkudziesięciu Kurdów.

 

* UE wezwała w piątek do "zerowej tolerancji" dla przemocy dokonywanej przez osadników żydowskich. Taki apel UE wystosowała kilka godzin po podpaleniu domu na Zachodnim Brzegu, w miejscowości Duma niedaleko Nablusu, gdzie żydowscy osadnicy podpalili 31 lipca o świcie dwa domy. W jednym z budynków w ogniu zginął 1,5-rocznyAli Dawabszeh, a jego rodzice zostali ciężko ranni. Ich oparzenia obejmują 80-90% powierzchni ciała. Nieco lżejsze obrażenia odniósł ich drugi, 4-letni syn. Na ścianach domu osadnicy napisali hasła w rodzaju "zemsta", "price tag", a także "niech żyje Mesjasz". Pod hasłem "price tag" (dosłownie "metka z ceną", w znaczeniu odpłaty) żydowscy ekstremiści atakują Palestyńczyków i izraelskich Arabów, oraz chrześcijańskie i muzułmańskie miejsca kultu. Prezydent Autonomii PalestyńskiejMahmud Abbas zapowiedział wcześniej, że w związku ze sprawą zamierza zwrócić się do Międzynarodowego Trybunału Karnego (MTK).

 

* Amnesty International oskarżyła Izrael o popełnienie latem 2014 roku zbrodni wojennych podczas operacji zbrojnej w palestyńskiej Strefie Gazy. AI zarzuca państwu żydowskiemu zabójstwo 135 arabskich cywilów w odwecie za pojmanie izraelskiego żołnierza.  AI we współpracy z londyńską grupą badawczą Forensic Architecture opublikowała raport "Czarny piątek: rzeź w Rafah", w którym stwierdza, że ataki powietrzne i naziemne sił izraelskich na Rafah, w których zginęli cywile, były celowe i przeprowadzone w sposób systematyczny, co sprawia, że można je uznać również za zbrodnie przeciwko ludzkości.  AI podała także, że ataki Izraela w rejonie Rafah, na południu Strefy Gazy, nie oszczędziły nikogo, a Izrael nie przeprowadził bezstronnego śledztwa w tej sprawie.  Raport oparty jest na setkach fotografii, filmów, zdjęć satelitarnych i zeznań świadków. Zebrany materiał umożliwia prześledzenie przebiegu ataków, które zaczęły się 1 sierpnia 2014 roku. Tego dnia zaginął izraelski porucznikHadar Goldin. Nazajutrz władze Izraela oficjalnie uznały go za zmarłego. Teraz władze tego kraju mają podjąć negocjacje w sprawie wydania ciała oficera w zamian za uwolnienie palestyńskich więźniów. Izrael 1 sierpnia 2014 uruchomił "procedurę Hannibal", która miała na celu uniemożliwienie pojmania żywego izraelskiego żołnierza przez Palestyńczyków. Media i obserwatorzy regularnie przypisują Izraelowi stosowanie tej procedury, choć Izrael się tego wypiera. Zdaniem organizacji uruchomienie procedury Hannibal doprowadziło do decyzji o nielegalnych atakach na cywilów. W raporcie przytoczone zostały wypowiedzi świadków opisujących sceny paniki i chaosu pod ostrzałem samolotów F-16, dronów, helikopterów i artylerii, w wyniku którego zginęli cywile uciekający pieszo lub pojazdami ewakuującymi rannych. W poprzednich raportach na temat ubiegłorocznego konfliktu AI, której Izrael zabronił wstępu do Strefy Gazy, oskarżała Izrael i palestyńskie ugrupowania zbrojne o popełnienie zbrodni wojennych w czasie trwającego 50 dni konfliktu. W jego wyniku zginęło 2250 Palestyńczyków, głównie cywilów, i 73 Izraelczyków, wśród których prawie wszyscy byli wojskowymi.

 

* Prezydent Wenezueli Nicolas Maduro podczas spotkania sekretarzem generalnym ONZ Ban Ki-moonem wystąpił z prośbą o mediację ONZ w sporze granicznym między Wenezuelą a Gujaną. Zapowiedział, że Wenezuela będzie kontynuować działania za pomocą metod dyplomatycznych i nie ustąpi przed "agresją i prowokacjami" ze strony prezydenta Gujany Davida Grangera.Spór dotyczy regionu Essequibo, położonego na zachodnim brzegu rzeki o tej samej nazwie. Terytorium stanowiące dwie trzecie powierzchni współczesnej Gujany było przedmiotem konfliktu już w czasach kolonialnych, kiedy pretensje do niego rościły sobie Hiszpania, Holandia a potem Wielka Brytania. Nierozwiązany spór rozgorzał na nowo w bieżącym roku, kiedy w strefie przybrzeżnej Essequibo odkryto złoża ropy naftowej.

 

* Malik Ishaq, założyciel i przywódca grupy terrorystycznej Lashkar e-Jhangvi i jego dwaj synowie zginęli podczas wymiany ognia z policją. Do incydentu doszło w Muzaffargarh w prowincji Pendżab. Ishaq i jego synowie aresztowani tydzień wcześniej byli przewożeni przez konwój policyjny, który został zaatakowany przez grupę 14 terrorystów pragnących odbić swojego lidera. Chociaż udało im się go przejściowo oswobodzić, wszyscy zginęli zastrzeleni przez policjantów. Lashkar e-Jhangvi od lat dziewięćdziesiątych jest uznawana za jedną z najniebezpieczniejszych i najbardziej radykalnych grup terrorystycznych aktywnych w Pakistanie. Ugrupowanie dopuszczało się licznych krwawych ataków na mniejszości religijne (głównie szyitów i chrześcijan) i obcokrajowców. Przypisuje mu się też wykonanie zamachu na byłą premier Benazir Bhutto.

 

* Demaskatorski portal Wikileaks opublikował dokumenty, z których wynika, że amerykańska Agencja Bezpieczeństwa Narodowego (NSA) inwigilowała przedstawicieli władz Japonii i japońskie koncerny. Wikileaks opublikował listę 35 osób i instytucji w Japonii, których połączenia telefoniczne były przechwytywane. Na liście są przedstawiciele gabinetu ministrów i Banku Japonii. Inwigilacja objęła też numery telefoniczne w ministerstwie finansów i działach koncernów: Mitsubishi i Mitsui. NSA podsłuchiwała też wielu przedstawicieli banku centralnego Japonii, w tym jego szefa -Haruhiko Kurodę. Dokumenty opublikowane przez Wikileaks to cztery raporty NSA określone jako ściśle tajne. Relacjonują one dyskusje przedstawicieli Japonii na temat handlu międzynarodowego i polityki klimatycznej. Ze wzmianki w jednym z raportów wynika, że był on udostępniony sojusznikom USA - Australii, Kanadzie, W. Brytanii i Nowej Zelandii.

 

* Syn pułkownika Muammara Kaddafiego Saif i 30 wysoko postawionych członków władz libijskiej Dżamahiriji zostało skazanych na śmierć. Uznano ich winnymi zbrodni jakich jakoby dopuściły się władze w czasie walki z terrorystami wspieranymi przez NATO i monarchie z Półwyspu Arabskiego podczas wojny w 2011 r. Wśród skazanych są również były premier Libii Baghdadi al-Mahmoudi i szef wywiadu Abdullah al-Senussi. Saif Kaddafi został skazany zaocznie, gdyż przetrzymywany jest w Zintan przez bojówki nie uznające władzy "rządu" w Trypolisie. Proces został potępiony przez adwokata Johna Jonesa reprezentującego Saifa Kaddafiego, który uznał go za polityczny, oparty na zeznaniach uzyskanych w wyniku tortur i mający liczne uchybienia formalne. W podobnym tonie wypowiedział się adwokat Senussiego nazywając wyrok haniebnym i podkreślając, że podeptano wszelkie prawa oskarżonego do uczciwego procesu.

 

* Kijowski sąd wydał zgodę Prokuraturze Generalnej na zaoczne sądzenie Wiktora Janukowycza i osób z jego najbliższego otoczenia. W ten sposób będzie się toczyło zarówno postępowanie przygotowawcze, jak i późniejsze rozprawy.Poza Janukowyczem oskarżeni mają zostać m.in. były szef Banku Narodowego Serhij Arbuzow oraz były minister dochodów i poborów Ołeksandr Kłymenko. Zarzuty jakie zostaną im postawione to: utworzenie organizacji przestępczej, wykorzystywanie władzy i zdrada stanu. Wiktor Szokin, Prokurator Generalny Ukrainy, zapowiedział również, że w najbliższym czasie można oczekiwać aktów oskarżenia wobec innych członków poprzednich władz.

 

* Prawdopodobna decyzja gabinetu ministrów Ukrainy w sprawie wprowadzenia moratorium na wypłatę zadłużenia komercyjnego będzie przywiązywane do daty spłacenia 500 mln dolarów tytułem długu w euroobligacjach pod koniec września 2015 roku - oznajmił wiceminister finansów Ukrainy ds. eurointegracji Artiom Szewalew. . „Szczegółów podać nie mogę, lecz przynajmniej dialog wkroczył na inny etap dynamiki"  zapewnił. Zadłużenie państwowe Ukrainy pod koniec lipca 2015 roku wynosi 68 mld dolarów, około 40 mld dolarów stanowi dług publiczny.

 

* Na wiedeńskim lotnisku Schwechat policja zatrzymała dziewięciu amerykańskich wojskowych, którzy lecieli na Ukrainę z bronią strzelecką. Gazeta Kurier pisze, że żołnierze nie mieli pozwolenia na karabiny M-16 i pistolety, znalezione przez pracowników lotniska podczas rewizji bagażu. W związku z tym wojskowi zostali zatrzymani i przesłuchani. Dodatkowo została poinformowana amerykańska ambasada i Federalny Urząd Ochrony Konstytucji. Amerykanie jakoby zapomnieli wystąpić o niezbędne pozwolenia. „W poszczególnych przypadkach Ministerstwo Obrony i MSZ mają prawo do wydania pozwolenia na przejazd zagranicznych wojskowych, uczestniczących w akcjach pacyfikacyjnych, ćwiczeniach itd. Jednak żadnych wniosków z ich strony nie było" — podkreśla Bauer. Pilnie wysłany przez amerykańską ambasadę wniosek „zgodnie z prawem został odrzucony". Amerykanie musieli wsiąść do najbliższego samolotu i wrócić do Waszyngtonu. Pozwolono im wziąć broń ze sobą — podkreśla gazeta. 

 

* Ok. 10 tys. osób protestowało w Helsinkach przeciwko rasizmowi i ksenofobii. Demonstracja była reakcją na wpis umieszczony na Facebooku przez jednego z deputowanych partii Finowie (wcześniej Prawdziwi Finowie) Olliego Immonena, który stwierdził w nim, że marzy o "silnym i odważnym narodzie, który pokona ten koszmar, który zwie się wielokulturowością". Dodał także "Będziemy walczyć do samego końca o naszą ojczyznę i o prawdziwy fiński naród. Zwyciężymy". Podczas demonstracji nie odnotowano incydentów. List do protestujących skierował prezydent Finlandii Saulie Niinisto, który stwierdził w nim, że "fiński styl życia" zakłada respektowanie różnic. Również premier Juha Sipila podkreśla, że "Finlandia zawsze była wielonarodowym krajem", zaś obcokrajowcy "znacznie wzbogacali jej życie kulturalne i gospodarcze".

 

* Podczas wiecu w Odessie 29 lipca zorganizowanego przez Zgromadzenie Ludowe Besarabii wybrano gubernatora ludowego. Został nim Aleksander Jankow, były śledczy regionalnej prokuratury. Jak powiedział po wyborze, za swoje zadanie uznaje ochronę interesów mieszkańców Besarabii przed działaniami władz lokalnych i rządu w Kijowie w sytuacji, w której urzędnicy państwowi zapominają o swoich powinnościach. O pełnym poparciu dla Jankowa zapewniła w imieniu Zgromadzenia Ludowego jego przewodnicząca Wiera Szewczenko, która powiedziała: "Besarabia nie ufa Saakaszwilemu i Poroszence. Wybraliśmy zatem człowieka, który będzia nas bronił naszych interesów." Na wiecu widoczne były transparenty z hasłami "Precz z Poroszenką", "Saakaszwili do domu" i "Żądamy wolnej Besarabii"

 

* Na początku października grupa włoskich posłów, w ślad za swoimi francuskimi kolegami, zamierza odwiedzić Krym, aby osobiście przekonać się, jak żyje się tam ludziom po ubiegłorocznym referendum.  Jesteśmy przekonani, że ważne jest przywrócenie stosunków między Włochami a Rosją. Dlatego pojedziemy do Rosji, by wznowić te relacje, zrobić to, czego nasz rząd nie jest w stanie zrobić – określił cel przyszłej wizyty jeden z jej organizatorów, Manlio Di Stefano, poseł z ramienia Ruchu Pięciu Gwiazd. Zdaniem Manlio Di Stefano w skład delegacji wejdzie od ośmiu do dziewięciu osób. Na jej czele stanie członek komisji parlamentarnej do spraw międzynarodowych Alessandro Di Battista. Na Krym chce pojechać również senator z Ligi Północnej Sergio Divina. Przed oficjalnym ogłoszeniem wizyty, której szczegóły jeszcze nie zostały uzgodnione, parlamentarzysta udzielił wywiadu Sputnik Włochy. Jesteście z nami w kontakcie, dlatego wiecie, że nasz ruch wiele miesięcy temu protestował przeciwko antyrosyjskim sankcjom. Wielokrotnie oświadczaliśmy, że jesteśmy przeciwko nim z prostego powodu – myślimy o interesach Włochów, a dla nich stosunki z Rosją zawsze były korzystne. Przypuszczam, że wzajemnie. Oczywiste jest, że korzyści wynikające z sankcji czerpią tylko Stany Zjednoczone.Uważamy za ważne przywrócenie kontaktów między Włochami a Rosją, ponieważ również Europa nie może całkowicie obejść się bez Rosji. Wyraziliśmy to przekonanie w liście, który przekazaliśmy prezydentowi Putinowi podczas jego niedawnej wizyty we Włoszech.  Jedziemy do Rosji, by wznowić kontakty, czego nie robi nasz rząd. Ostateczny cel jest taki sam – pomoc w odbudowie zawieszonych stosunków w różnych sferach w wyniszczającym dla nas momencie, pomóc Włochom– powiedział Manlio Di Stefano. Krym chce również odwiedzić wiceprzewodniczący komisji do spraw międzynarodowych węgierskiego parlamentu Marton Dёndёshi, jeden z liderów partii Jobbik. Jego zdaniem termin wizyty zostanie potwierdzony „w najbliższych tygodniach”.  Wcześniej poinformowano, że wizytę na Krymie planuje też europosłanka Nadine Morano, które w czerwcu utworzyła w Parlamencie Europejskim grupą „O nowy dialog z Rosją”. Zdaniem członka komisji Dumy Państwowej do spraw międzynarodowych Anwara Mahmutowa włoscy posłowie chcą uzyskać rzetelne informacje o sytuacji na Krymie. Według niego, antyrosyjska polityka Zachodu nie przynosi korzyści nikomu. I europejscy posłowie to rozumieją. Poszczególne osoby próbują dziś lobbować sankcje wobec Rosji i blokować Krym. Nie przynosi to korzyści nikomu. Posłowie wojują o to, aby świat był otwarty na dialog, a wszystkie problemy, w tym najpoważniejsze, rozwiązywane w drodze rozmów, dyskusji, a nie środkami ograniczającymi lub rozlewem krwi. Ponadto dla mieszkańców Krymu daje to ogromną możliwość przyznanie, że nie znajdują się w izolacji. To najważniejsze – powiedział rosyjski polityk.

 

* Komitet Bundestagu, który nadzoruje służby specjalne, zatrudnił prawników, aby złożyli pozew przeciwko rządowi Merkel. Niemieckie władze, które same padły ofiarą inwigilacji NSA, znalazły się w trudnej sytuacji. Zerwanie współpracy nie jest możliwe, a jej kontynuacja poważnie zaszkodzi wizerunkowi Merkel i jej partii.Komitet Bundestagu, który nadzoruje niemiecki wywiad, zamierza złożyć w Trybunale Konstytucyjnym pozew przeciwko rządowi Angeli Merkel. Według deputowanych, Rada Ministrów odmówiła przekazania parlamentowi listy obiektów, które inwigilowała Federalna Służba Wywiadowcza Niemiec (BND) na terytorium Europy na zlecenie Agencji Bezpieczeństwa Narodowego Stanów Zjednoczonych. Parlamentarzyści domagali się od rządu Merkel przekazania listy osób, które nielegalnie szpiegowano na „prośbę” Amerykanów, lub znacznego ograniczenia uprawnień BND. Współpraca Niemiec ze Stanami Zjednoczonymi jest priorytetem dla rządu Angeli Merkel, dlatego nie ujawni on danych o podsłuchach i inwigilacji, bo zaszkodzi to dwustronnym stosunkom – uważa niemiecki politolog, dyrektor naukowy Forum Niemiecko-Rosyjskiego Aleksander Rar, komentując sytuację dla rosyjskiej gazety „Vzglyad”. To bardzo trudne pytanie. Przecież nie tylko Angela Merkel trzyma się tego stanowiska. To punkt widzenia całego rządu, — powiedział Rar. – Całkowite ujawnienie danych o podsłuchach może doprowadzić do rozerwania współpracy w sferze bezpieczeństwa między Stanami Zjednoczonymi a Niemcami. Obecnie nikt nie może sobie na to pozwolić. Islamscy terroryści zagrażają całemu Zachodowi, głównie Berlinowi. Według eksperta, może to doprowadzić do dwóch konsekwencji. Po pierwsze, Amerykanie uznają, że Niemcy są niewiarygodnymi partnerami i przestaną dzieli się informacjami o ugrupowaniach terrorystycznych.  - Po drugie, pogłębią się rozbieżności z USA, a w Niemczech wzrosną antyamerykańskie nastroje. Dla Angeli Merkel jest to bardzo ważne, priorytetowe w polityce – zauważył Rar.  Politycy w rządzie i w ogóle obecne pokolenie niemieckich polityków uważa, że świat kręci się wokół Stanów Zjednoczonych i trzeba wzmacniać współpracę z tym krajem. Nie widzą żadnej alternatywy. Mimo tych wszystkich skandali, będą upierać się przy swoim. Choć należy zauważyć, że w niemieckim społeczeństwie zaczynają się niepokoje – powiedział niemiecki politolog.  Z opublikowanych na portalu WikiLeaks dokumentów wynika, że NSA zajmowała się szpiegostwem politycznym i gospodarczym. Według „Spiegel”, już w 2008 roku pracownicy BND zwracali uwagę, że współpraca z Amerykanami wyszła poza ramy wspólnej walki z terroryzmem. NSA głównie gromadziła informacje o gigancie lotniczo-zbrojeniowym EADS, koncernie Eurocopter i francuskich urzędnikach. Kontrola przeprowadzona przez niemieckie władze wykazała, że niemal 40 tysięcy wniosków odnośnie obiektów inwigilacji nie jest zgodnych z interesami Unii Europejskiej i Niemiec. Historia szpiegowska i niechęć rządu Merkel do ustąpienia Bundestagowi kolosalnie zaszkodzi wizerunkowi rządzącej frakcji parlamentarnej CDU/CSU i zadrwi z niej na kolejnych wyborach. Ignorowanie parlamentu i niemieckich polityków wpłynie na nie. Konsekwencje dla obecnego rządu będą bardzo poważne, bo niemiecki system sprawiedliwości jest bezstronny. Jeśli znajdą się dowody, które będzie można wykorzystać przeciwko Merkel, to prawdopodobnie CDU/CSU pójdzie do wyborów z innymi kandydatami. Jedyny sposób na ujawnienie informacji o działalności szpiegowskiej NSA wiedzie na salę sądową. Inaczej Merkel nie wyda swoich amerykańskich kolegów.

 

* Premier Wielkiej BrytaniiDavid Cameron planuje UE w czerwcu 2016 roku przeprowadzenie referendum w sprawie pozostania jego kraju w - poinformowała brytyjska gazeta "The Independent on Sunday". Do tej pory rząd w Londynie nie podawał konkretnej daty referendum, wskazując jedynie, że głosowanie odbędzie się do przed końcem 2017 roku. Termin referendum Cameron chce oficjalnie podać w październiku, na zjeździe Partii  Konserwatywnej, której jest liderem. Jak pisze "The Independent on Sunday",   premier ma nadzieję, że bliska perspektywa głosowania zwiększy szanse zmian w Unii Europejskiej zgodnie z jego oczekiwaniami.

 

* Pięć hiszpańskich partii politycznych można uznać za bankrutów. Poinformował o tym hiszpański Trybunał Obrachunkowy, a więc organ kontrolujący stan finansów ugrupowań politycznych tego kraju.Dwie spośród będących bankrutami partii są ugrupowaniami parlamentarnymi -  jest to Zjednoczona Lewica i nacjonaliści katalońscy. Pozostałe to partie katalońskie - zieloni, demokraci i nacjonaliści. Przyczyną tego stanu rzeczy jest fakt, że przez lata banki udzielały partiom politycznym kredytów na preferencyjnych warunkach i to właśnie te zobowiązania stały się przyczyną obecnego stanu ich finansów.

 

* Po skandalu korupcyjnym w dyrekcji brazylijskiego Petrobrasu 80 tys. pracowników państwowego giganta naftowego rozpoczęło w piątek 24-godzinny strajk przeciwko decyzji o sprzedaży części aktywów firmy, która znalazła się w wielkich kłopotach finansowych.  Strajk w największym państwowym koncernie Ameryki Łacińskiej proklamowała Jednolita Federacja Naftowców (FUP), centrala zrzeszająca większość związków zawodowych działających w Petrobrasie.  Podczas gdy strajkują naftowcy, Rada Administracyjna Petrobrasu obraduje nad sprzedażą części aktywów koncernu wartości piętnastu miliardów dolarów. Koncern przeżywa ogromne trudności finansowe w związku ze stratami, jakie poniósł z powodu afer korupcyjnych z udziałem członków jego dyrekcji, w które zamieszanych było wielu brazylijskich polityków. Część z nich aresztowano.  Strajk sparaliżował pracę przedsiębiorstw Petrobrasu w dziesięciu z 27 stanów Brazylii, unieruchamiając rafinerie naftowe, stacje dystrybucji paliw, a nawet elektrownie cieplne. „Strajk ostrzegawczy następuje w 20 lat po historycznym 32-dniowym strajku z maja 1995 roku, który udaremnił prywatyzację Petrobrasu" - głosi komunikat ogłoszony przez związkowców.Carolina Cavassa – rzeczniczka prasowa FUP oświadczyła, że w strajku uczestniczy 90 proc. spośród 86 000 pracowników koncernu w dwunastu stanach Brazylii. W toku śledztwa w sprawie korupcji w Petrobrasie prokuratura ustaliła, że suma łapówek, którymi właściciele prywatnych firm realizujących usługi dla koncernu naftowego przekupywali członków dyrekcji koncernu i polityków mających wpływ na jego decyzje, to co najmniej 800 milionów dolarów.

 

* Jeden z najbogatszych Polaków zmarł w nocy z wtorku na środę w wieku 65 lat. Rosyjskie media poświęciły mało uwagi śmierci Jana Kulczyka, w przeciwieństwie do ukraińskich, które rozpisują się na temat jego związków z Ukrainą. Jan Kulczyk zmarł w wieku 65 lat w wiedeńskim szpitalu po przeprowadzeniu nieskomplikowanego zabiegu chirurgicznego. Polak wszedł w świat biznesu w 1981 roku, dzięki pomocy ojca, który przekazał mu milion dolarów. Z czasem stworzył on Kulczyk Holding oraz międzynarodową grupę inwestycyjną Kulczyk Investments. Do największych inwestycji polskiego przedsiębiorcy zalicza się pierwsza polska prywatna grupa energetyczna Polenergia S.A., międzynarodowy koncern produkujący piwo i napoje bezalkoholowe SABMiller plc, przedsiębiorstwo handlowo-produkcyjne w branży chemicznej Ciech, spółki obsługujące autostradę A2 na linii Świecko — Nowy Tomyśl — Konin Autostrada Wielkopolska i Autostrada Wielkopolska II. Kulczyk miał także udziały w zagranicznych firmach, m.in. San Leon Energy, Neconde Energy Limited, Ophir Energy, Oil Ventures, Centar i w Serinus Energy. Inwestował też w nieruchomości, m.in. w budowę kompleksu biurowców w Dubaju. Jak pisze Polska Agencja Prasowa, „Jan Kulczyk był najbardziej aktywnym na arenie międzynarodowej polskim biznesmenem. Działał w Europie, Afryce, Ameryce Południowej. W Afryce jego wizytówką był notowany na giełdzie w Londynie Ophir Energy, który specjalizuje się w poszukiwaniach węglowodorów na dnie morza". Jan Kulczyk działał w strategicznych sektorach, ważnych dla polskiego państwa. Ostatnio polski biznesmen zajmował się głównie inwestycjami w sektorze energetycznym, ropy naftowej i gazu. Od kilku lat zajmował pierwsze miejsce na listach najbogatszych Polaków. „Forbes" oszacował jego majątek na  15,1 mld zł. Był również jedynym Polakiem na liście 50 najbardziej wpływowych osób gospodarek krajów wschodzących według „Financial Times". Rosyjskie media poświęciły mało uwagi śmierci polskiego przedsiębiorcy, w przeciwieństwie do ukraińskich. Podkreślają one, że polski miliarder wspierał Ukrainę. Zresztą sam Kulczyk powtarzał, że Ukraina jest mu szczególnie bliska, dlatego chciał jej pomóc nie tylko dobrym słowem. W szczególności chciał on importować tani polski gaz i węgiel na Ukrainę, a z Ukrainy eksportować do Europy energię elektryczną z ukraińskich elektrowni atomowych, co pozwoliłoby stabilizować europejski rynek energetyczny i obniżyć ceny energii. Natomiast Ukraina, zdaniem Kulczyka, mogłaby w taki sposób zbliżyć się do Europy. Kulczykowi marzyła się również budowa połączenia gazowego pomiędzy Polską, Ukrainą a Niemcami. Dzięki temu projektowi Ukraina otrzymałaby możliwość kupowania większych ilości gazu z Polski i Niemiec. — Ideą, którą wypracowaliśmy wspólnie jest stworzenie korytarza gazowego Zachód-Wschód. W ramach tego korytarza chcemy silniej połączyć Ukrainę z europejskim systemem gazowym. To stwarza nowe perspektywy dla budowanego w Świnoujściu terminala LNG, bo Ukraińcy nie ukrywają, że są zainteresowani dostawami gazu na poziomie 8-10 mld metrów sześciennych. Jest to projekt, który będzie korzystny dla wszystkich — mówił na jesieni ubiegłego roku w wywiadzie dla PAP wiceprezes spółki Polenergia, która zainteresowała się budową gazociągów i połączeń gazowych na granicy Polski z Niemcami i Ukrainą, Radosław Dudziński. Na Ukrainie działa też inna spółka należąca do Kulczyka, Serinus Energy, która poszukuje i wydobywa tam gaz i ropę. Kulczyka do inwestowania na Ukrainie nie zniechęciły nawet utrudnienia dla prywatnych inwestorów, podatki, a nawet problemy, z którymi polski inwestor zetknął się po wybuchu konfliktu na wchodzie kraju. Bliscy współpracownicy Sebastiana Kulczyka, syna Jana Kulczyka, zapewniają, że nic się w tej kwestii nie zmieni.

 

* We wtorek rozpoczęły się w Berlinie 14. Europejskie Mistrzostwa Makabi. Jest to największa żydowska impreza sportowa. Niemcy po raz pierwszy zostały wybrane na arenę zmagań żydowskich sportowców. Większość konkurencji sportowych zostanie rozegranych na wybudowanym przez nazistów Olimpiaparku, gdzie w 1936 roku szumnie obchodzono XI Letnie Igrzyska Olimpijskie.Decyzja o organizacji imprezy właśnie w Niemczech wywołała sporo kontrowersji, jednak jak zapewniają organizatorzy "Berlin wybrano przede wszystkim ze względu na jego multikulturowy charakter oraz niezwykłą popularność wśród izraelskiej młodzieży". 14. Europejskie Mistrzostwa Makabi maja być także symbolem pojednania żydowsko-niemieckiego. Impreza potrwa do 5 sierpnia. Makabiada postrzegana była jako symbol emancypacji życia żydowskiego w międzywojennej Europie. Dla ruchu syjonistycznego, który kładł nacisk na fizyczny rozwój żydowskiej młodzieży, była ona także środkiem do zerwania ze stereotypem prześladowanego i słabego Żyda.