KOMENTARZ AD HOC: Zestrzelenie rosyjskiego samolotu przez Turcję może mieć dalekosiężne i groźne skutki.

 

Armia turecka (członek NATO) zestrzeliła  dziś  rosyjski samolot wojskowy w pobliżu swej granicy. Rosyjskie ministerstwo obrony potwierdziło, że Su-24 operujący przeciw siłom islamskich terrorystów w pobliżu granicy syryjsko-tureckiej na wysokości 6000 metrów został zestrzelony i spadł na terytorium Syrii na obóz namiotowy we wsi Jamadi w pobliżu Bayyrbukdzhak w syryjskiej prowincji Latakija. Obaj piloci zdołali się katapultować, aczkolwiek  z wysokości 6 km spadochrony  wyniosły ich na teren poza kontrolą wojsk syryjskich. Jeden z pilotów prawdopodobnie nie żyje (pokazano amatorski film zrobiony przez rebeliantów, gdzie widać okrwawione ciało), drugi wpadł w ręce dżihadystów, najprawdopodobniej z grupy, która  ściśle współpracuje z Turcją i zajmuje tzw. Góry Turkmenów na podejściu do Dżisr asz-Szugur. Rosjanie twierdzą, że samolot przez cały czas był tylko w przestrzeni powietrznej nad Syrią, co może potwierdzać fakt, że spadł wraz z pilotami na terenie Syrii. Rosja zachowuje się jednak bardzo powściągliwie, powstrzymuje od pogróżek oraz eskalacji napięcia i zapowiada drobiazgowe śledztwo.

Turcy twierdzą, że samolot pogwałcił ich przestrzeń powietrzną i dlatego przeciw niemu wysłano dwa myśliwce przechwytujące F-16. Podobno samolot rosyjski był dziesięciokrotnie ostrzegany przez nie drogą radiową przez 5 minut zanim do niego wystrzelono. Na dowód przytaczają mapy i zapis z radaru. Nie wygląda to jednak wiarygodnie. Cypel na mapie, przez który rosyjski samolot jakoby skracał sobie drogę ma tylko 2.73km długości. Su-24, który osiąga 2500km/h i najprawdopodobniej leciał z prędkością  700km/h pokonałby ten dystans w ciągu 15 sekund. Jak mogli Turcy w tym czasie wielokrotnie wzywać go do opuszczenia ich przestrzeni powietrznej przez 5 minut? Po takim czasie byłby już nad Ankarą. Ponadto w zapisie z radaru zaznaczono na mapie dwa punkty na granicy opisując je słowamiGiriş (wejście) i Çıkış (wyjście), co by oznaczało, że jednak zdążył wyjść poza turecką przestrzeń powietrzną nawet jeśli ją przedtem naruszył. Dlaczego zatem go zestrzelono, w dodatku prawdopododobnie  rakietą ziemia-powietrze?  Widać wyraźnie, ze obronnej potrzeby nie było. A zatem -zamierzona prowokacja?

Sprawa jest bardzo nieczysta i wygląda bardzo groźnie. Argumentacja turecka jest od początku tak naciągana, że zadania składania wyjaśnień zamiast Turcji natychmiast podjął się sztab NATO, co może wskazywać w czyim interesie tej prowokacji dokonano.  

Od pierwszej chwili było jasne, że rosyjska interwencja wojskowa w Syrii jest krokiem bardzo dla Rosji ryzykownym. Po pierwsze dlatego, że psuje USraelowi jego wielki geopolityczny plan przenicowania po swojej myśli mapy Bliskiego Wschodu (a może i Europy poprzez sprowokowane fale uchodźców). Po drugie dlatego, że ujawniła fikcyjność dotychczasowych nalotów i obnaża powiązania USA z terrorystami i ich głównymi sponsorami: Turcją, Arabią Saudyjską i monarchiami Zatoki Perskiej. Po trzecie dlatego, że kompromituje przy tej okazji wojskową sprawność amerykańskiej broni i wskazuje na niewiele gorszy potencjał Rosji oraz jej determinacje i zdolność do odstraszania. Po czwarte dlatego, że grozi stworzeniem precedensu przetrwania „tyrana” (Assada) wbrew wyrokowi wydanemu nań w Waszyngtonie i Brukseli. Wiadomo więc było, że rosyjska akcja lotnicza w Syrii napotka na niechęć i odpór ze strony NATO.

Szczególnie Turków od początku świerzbiła ręka, aby Rosjan z Syrii przegonić lub przynajmniej mocno im tam przeszkodzić, bo ta interwencja psuje im także bezpośredni interes. Turcja tłucze przecież ogromną kasę służąc za główny kanał zbytu taniej ropy i jej pochodnych, kradzionej na zdobycznych terenach Iraku i Syrii przez terrorystów z Daesz, a także za paserski rynek zbytu na rabowane w Syrii zabytki i dzieła sztuki. Jest to również – licząc w drugą stronę – bardzo dobry rynek zbytu na broń, medykamenty, żywność i zaopatrzenie, usługi transportowe, obsługę finansową itp.  

Dalsza wojna w Syrii jest jeszcze przez jakiś czas Turcji politycznie potrzebna, bo ułatwia jej rozprawę z Kurdami w rejonie przygranicznym, oraz odwraca uwagę światowej opinii publicznej od tego, co dzieje się w tureckim Kurdystanie. Poprzez uczestnictwo w wojnie syryjskiej jako główny sponsor sunnickich terrorystów, Ankara utrzymuje i umacnia swe szczególne stosunki z Arabią Saudyjską i naftowymi monarchiami znad Zatoki Perskiej, którzy są najlepszymi i bardzo zasobnymi klientami także na tureckie usługi budowlane, transportowe, zbrojeniowe etc. Turcja siedzi także na bramce głównego strumienia migrantów do UE i przez to ma w ręku potężne narzędzie wpływu na Berlin, Brukselę i inne stolice Europy. Już uzyskała – choć jak na razie jest to tylko obietnica kanclerz Merkel – 3 mld euro na zagospodarowanie uchodźców u siebie.

No i najważniejsze: Turcja wie przecież doskonale, że dokonując  takiej prowokacji przeciw Rosji jest bezkarna, bo jakakolwiek próba odwetu  ociera się o słynny Artykuł 5 układu NATO, czyli o wybuch wojny światowej. Amerykanie zacierają ręce i poklepują Turków po ramionach. Ciekawe jednak, co Rosja przewidziała na taką okoliczność i jak bardzo to się w efekcie może zemścić na Turcji. Bo to, ze Władimir nie puści tego Mustafie płazem, to pewne. Myślę, że również Kurdowie mogą z tym wiązać pewne nowe nadzieje. BJ