CO PISZĄ INNI: Rozmowa korespondenta radia Sputnik Leonida Sigana z politykiem i publicystą Mariuszem Olszewskim.

 

Rada Ministrów przyjęła projekt nowelizacji ustawy o utworzeniu nowej formacji w postaci Wojsk Obrony Terytorialnej. Formacja ta w mediach nazywana jest „prywatną armią Macierewicza", bo podlegać będzie jemu osobiście. Jak Pan to skomentuje?

Jak już nieraz podkreślałem, pan Macierewicz jest bardzo sprawnym politykiem, bardzo sprawnym ministrem. To, że udało mu się taką formację obronną wyjąć z zadań Sztabu Generalnego i podporządkować bezpośrednio sobie, a nie panu prezydentowi, to jest majstersztyk polityczny. Natomiast pragnę wskazać, że kiedyś taką formacją, która miała dbać o bezpieczeństwo w Polsce, a szczególnie utrzymywać porządek w stolicy, były Jednostki Nadwiślańskie, które zostały w pewnym okresie zlikwidowane. W tej chwili oddziały Obrony Terytorialnej to rzeczywiście będzie może nie prywatne, lecz takie wojsko, które będzie działało na rozkaz ministra Obrony Narodowej i nie sądzę, żeby kiedykolwiek było wykorzystane do zewnętrznych spraw. Będą raczej służyły jako formacja do stabilizowania tego, co będzie się działo w Polsce wewnętrznie. A ponieważ ostatnio na Polskę zostały napuszczone szwadrony śmierci, które mają destabilizować sytuację polityczną, w związku z tym oddziały obrony terytorialnej z perspektywy rządzących są jak najbardziej potrzebne.

 

Rozumiem Pańską ironię, ale zgodnie z założeniami inicjatorów utworzenia tej nowej formacji w przypadku konfliktu ma ona bronić swojej okolicy. Ale nie tylko. Ma też zwalczać takie zagrożenia jak rozniecanie sporów narodowościowych i religijnych, prób destabilizowania sytuacji wewnątrz państwa. Czyli Wojska Obrony Terytorialnej mają być swego rodzaju policją partyjną Prawa i Sprawiedliwości. Czy nie tak?

Myślę nawet, że nie samego PiS-u, ale tego, kto będzie zasiadał na fotelu ministra Obrony Narodowej. Ten fotel nie jest fotelem dożywotnim, a w związku z tym ludzie, którzy będą go zajmowali, będą decydowali o tym, w jakich sytuacjach te wojska będą użyte. I teraz ten wymieniony przez pana katalog interwencji, które będą mogły podejmować Wojska Obrony Terytorialnej, jest katalogiem dla mnie trochę dziwnym, ponieważ nie ma w tej chwili wewnętrznych zagrożeń, ani mniejszości religijnych, ani narodowych. Dzisiaj zagrożeniem wewnętrznym dla tego rządu i dla tej większości, która obecnie rządzi w Polsce, są osoby, które za pieniądze płynące ze źródeł zachodnich próbują destabilizować sytuację polityczną w kraju i działają, jak już powiedziałem wcześniej, poprzez medialne szwadrony śmierci, które próbują w wojnie propagandowej podważyć ład konstytucyjny w Polsce. Natomiast to, co mnie niepokoi również w kontekście obrony terytorialnej, to informacje, które w tej chwili pojawiają się w mediach ukraińskich. Ostatnia informacja, że wojska polskie rzekomo w ciągu pięciu dni będą na linii Zbrucza, czyli na granicy II Rzeczypospolitej.

Przypomnę, że ten schemat już ćwiczyliśmy w przypadku Rosji, kiedy ośrodki dezinformacji zachodniej mówiły, że Rosja w ciągu 24 godzin będzie pod Warszawą, a niektórzy, że w ciągu trzech dni. Jednym słowem, ktoś chce skłócić narody Europy Środkowo-Wschodniej. Chwilowo nikt nie ma ochoty na nikogo napadać i mam nadzieję, że tak dalej będzie. Natomiast robienie tego typu aury wokół stosunków ukraińsko-polskich, czy polsko-rosyjskich, napuszczanie jednych na drugich to jest tylko i wyłącznie sprawianie wrażenia, że coś musi być na rzeczy. A więc, przygotowanie świadomości społeczeństwa na to, że konflikt wisi w powietrzu. Jak wszyscy zaczną myśleć o konflikcie między sąsiadami w tej części Europy, to w pewnym momencie, rzeczywiście, może się pojawić jakaś fałszywa flaga ubrana w mundur polski, rosyjski czy ukraiński, i może być gorąco. Ale powtarzam, w tej chwili ja nie widzę realnych zagrożeń. Na razie to jest tylko wojna informacyjna.

 

Wysokiej rangi polski wojskowy na antenie TVN24 wyraził pogląd, że Wojska Obrony Terytorialnej to w ogóle twór księżycowy, a mówiąc po prostu bzdura. Czy Panu odpowiada takie określenie?

Może nie użyłbym słowa bzdura. W każdym państwie musi być zachowany odpowiedni poziom bezpieczeństwa. Dla kraju wielkości Polski przede wszystkim należy zapewnić bezpieczeństwo w regularnej armii. Oddziały Obrony Terytorialnej będą oddziałami weekendowymi. Każdy wojskowy przyzna, że nie można wychować, wyćwiczyć żołnierza przez pięć godzin weekendu nawet, jak mu się nie zapłaci 500, tylko 5000 złotych. Nie na tym polega wojsko. Wojsko to jest ciężka i odpowiedzialna praca, praca sztabowa, praca na poligonie.

Oddziały terytorialne będą użyte do zupełnie innych zadań. Polsce są potrzebne wojska lądowe, powietrzne, mniej może wojska morskie, ze względu na nasze usytuowanie geograficzne. Natomiast oddziały Obrony Terytorialnej mogą być jakimś komponentem, dodatkiem do całości. W tej chwili robienie z tego głównego atutu obrony armii polskiej jest jakąś pomyłką, albo po prostu tylko wyłącznie czystym PR-em, którym można się pochwalić. Tak naprawdę, mamy przecież do czynienia z klęskami: śmigłowców nie ma, Narew gdzieś zawieszona, Wisła gdzieś zawieszona, obrony przeciwlotniczej nie ma, samoloty są takie, jakie są, mamy ich tyle, ile mamy. To są problemy, które trzeba w tej chwili jak najszybciej rozwiązać. Obrona Terytorialna jest tylko i wyłącznie zasłoną dymną do tego, co się dzieje w polskiej armii.