CO PISZĄ INNI: Rozmowa korespondentki radia Sputnik z Bohdanem Piętką - historykiem, niezależnym publicystą i politologiem z Krakowa. O ukraińskim faszyzmie i szaleństwie polityki Warszawy…

Lwowska Rada Obwodowa chce, by 2017 rok został ogłoszony „Rokiem Ukraińskiej Powstańczej Armii". W ten sposób władze Lwowszczyzny chcą uczcić 75 rocznicę powstania zbrodniczej formacji, odpowiedzialnej za ludobójstwo Polaków. Co Pan o tym wszystkim sądzi?

Przyznam, że nie jestem tym zaskoczony, zwłaszcza, że z tą inicjatywą wystąpiła Lwowska Rada Obwodowa, a zachodnia Ukraina jest od bardzo długiego czasu, od bardzo wielu lat centrum OUN i UPA na Ukrainie. Natomiast zaskoczeniem dla mnie jest to, że poparli to deputowani z bloku Poroszenki i Batkiwszczyny, czyli tych ugrupowań, które są przedstawiane w Polsce jako rzekomo demokratyczne i rzekomo nie mające nic wspólnego z nacjonalizmem ukraińskim. Pokazuje to, że jest to nieprawda i polska opinia publiczna po raz kolejny jest okłamywana co do tego, że na Ukrainie jakoby rządzą siły demokratyczne. Nie rządzą siły demokratyczne, a siły postbanderowskie, niestety.

 

Ambasador Rosji Andriej Karłow został zastrzelony na otwarciu wystawy „Rosja oczami Turków", a ukraiński deputowany Władimir Parasiuk nazwał tureckiego zamachowcę „bohaterem". Czy jest Pan tym zdziwiony, zaskoczony?

Biorąc pod uwagę moją wiedzę na temat nacjonalizmu ukraińskiego, jego charakteru i poziomu kulturalnego, tak bym to określił, to zdziwiony nie jestem. Natomiast ta wypowiedź jest totalną kompromitacją, to pokazuje, że Ukraina jest głębokim peryferium Europy, ponieważ żaden szanujący się polityk nie może sobie pozwolić na tego typu wypowiedzi. Te słowa to jeden wielki skandal i dowodzą tego, że Ukraina nie nadaje się do Unii  Europejskiej, nie nadaje się do wielkiego świata, do którego aspiruje.

 

Były prezydent Ukrainy Kuczma przyjeżdzał do Polski na zaproszenie Ministerstwa Spraw Zagranicznych i na rozmowach w Warszawie podejmowana była kwestia tego, co jeszcze Warszawa mogłaby zrobić dla Ukrainy.

Niestety polska polityka wobec Ukrainy, co już wielokrotnie podkreślałem, jest błędna. To co robią polscy politycy nie ma najmniejszego sensu. To  ślepe wspieranie wszystkich posunięć władzy Kijowa, wspieranie Ukrainy przede wszystkim finansowo, o czym polska opinia publiczna nie jest dokładnie informowana, ale taka jest niestety prawda — że polski rząd wspiera finansowo Ukrainę. Jest to polityka pozbawiona jakiegokolwiek sensu i tak naprawdę nie wiadomo, co polskie władze chcą osiągnąć tą polityką.

 

Na portalu Kresy.pl przeczytałam: „Dla Rosji nadszedł czas międzynarodowej koniunktury, kartą przetargową będzie Ukraina. Co powinna zrobić Polska?" A poseł Michał Dworczyk odpowiedział na to: „Niepokój Kijowa o przyszłość swojego kraju może być uzasadniony. W tym kontekście potrzeba budowy polsko-ukraińskich relacji nabiera coraz większego znaczenia". Jaka jest pana opinia?

Uważam, że polskie władze powinny trzymać się jak najdalej od Ukrainy i konfliktu, który wywołał  rząd w Kijowie, konfliktu na wschodzie Ukrainy. To jest konflikt wewnątrzukraiński,  wbrew temu co twierdzą władze w Kijowie i Warszawie nie jest to problem międzynarodowy ani żaden konflikt ukraińsko — rosyjski, a konflikt wewnątrzukraiński, do którego nigdy by nie doszło, gdyby nie brutalny przewrót polityczny na Majdanie w 2014 roku, który był niestety wspierany również przez polskich polityków. Sprawy ukraińskie powinni załatwić sami Ukraińcy między sobą i nie powinno być żadnej ingerencji zewnętrznej, w tym także ze strony władz polskich. Taka powinna być polska polityka, ale niestety taka nie jest — polskie władze brną w swoją całkowicie błędną politykę wschodnią. To wspieranie Ukrainy, to ingerowanie w konflikt we wschodzie tego kraju nie przyniosą nic pozytywnego dla Polski, a mogą mieć tylko negatywne skutki.

 

Jeżeli 2017 rok będzie na Ukrainie „Rokiem UPA"  to jaka będzie reakcja ze strony Unii Europejskiej i ze strony Polski?

Przypuszczam, że ze strony Polski nie będzie żadnej reakcji, ponieważ polską racją stanu rozumianą przez rząd w Warszawie jest wspieranie Ukrainy — czegokolwiek rząd w Kijowie by nie zrobił, polskie władze będą to wspierać. Dlatego niestety obawiam się, że reakcji nie będzie. Będzie natomiast oburzenie w Polsce ze strony środowisk patriotycznych, środowisk kresowych, ze strony każdego, kto jest przeciwnikiem faszyzmu, ponieważ trzeba otwarcie powiedzieć, czym jest nacjonalizm ukraiński  — jest to pewna mutacja faszyzmu. Także myślę, że ze strony władz polskich oficjalnego protestu nie będzie, a jeżeli go nie będzie, to może go również nie być ze strony Unii Europejskiej. Ponieważ przede wszystkim to właśnie rząd polski, jako rząd tego państwa, którego naród  bardzo ucierpiał od nacjonalizmu ukraińskiego powinien zabiegać o jego potępienie na forum Unii Europejskiej, na szczeblu Parlamentu Europejskiego i Komisji Europejskiej. Bez jasnego stanowiska polskich władz tego potępienia ze strony UE może nie być.