PLANETA ZWIERZĄT (13) W Indiach niespodziewanie wyginęły sępy. Dlaczego i jakie to ma konsekwencje?

 

Fot.1. Tego widoku już w Indiach nie ma.

Wieści, jakie od kilkunastu lat nadchodzą z Indii mogą każdego zasępić: giną sępy. Jeszcze w 1992 roku liczebność najbardziej pospolitego gatunku – sępa indyjskiego, Gyps indicus  (Fot.2) – oceniano na ponad sto milionów osobników. Jeśli dodać do tego trzy dalsze gatunki wg liczebności - G. bengalensis  (Fot.4), G. tenuirostris  (Fot.3), oraz Sarcogyps calvus  (Fot. 7), to na indyjskim niebie majestatycznie krążyło stale ok. 200 milionów  tych wielkich, ale mało przyjemnych i złowróżbnych ptaków. Dziś na subkontynencie indyjskim ponad 99% wszystkich sępów wyginęło. Ornitolodzy alarmują, że w ciągu najbliższych kilku lat cała populacja azjatyckich sępów – przynajmniej trzy pierwsze gatunki z rodzaju Gyps, a może i jeszcze kilka innych, mniej licznych – może ulec kompletnej i bezpowrotnej zagładzie.

Fot.2. Sęp indyjski, klasyczna sylwetka w locie (łac. Gyps indicus, ang. Indian vulture)

Dzisiejsze niebo nad Indiami jest dziwnie i niepokojąco puste, chociaż przez tysiące lat było zawsze, przez cały dzień  pełne krążących i głodnych sępów niczym szklanka z fusami po herbacie (Fot.1). Mieszkałem kiedyś w Indiach (Bihar  i Maharasztra) i widok sępów na niebie był czymś tak naturalnym, jak u nas widok gołębi albo kawek w miastach. Czasami je obserwowałem. Krążyły zwykle bardzo wysoko, nieraz niemal ledwie widoczne, powolnym biernym lotem, zwłaszcza w południe wykorzystując wznoszące prądy ciepłego, nagrzanego słońcem powietrza. Stwierdzono, że takie leniwe długie lotowanie na dużej wysokości nie wynika tylko z głodu ptaków i szukaniu przez nie żeru: sępy nie mają wydajnego systemu chłodzenia swego organizmu i w ciągu upalnego dnia muszą się wzbijać wysoko do chłodniejszych warstw powietrza, aby nie ulec przegrzaniu. Szybując wysoko nad swym rewirem każdy z sępów obserwował jednak nie tylko ziemię pod sobą, ale i swoich kolegów krążących dookoła. Jak większość ptaków drapieżnych sępy mają rewelacyjnie dobry wzrok. Jeśli nagle w którymś sektorze nieba sęp zauważał pustkę, znaczyło to, że tamtejszy dyżurny znalazł  coś na ziemi. Ze wszystkich sektorów dookoła inne sępy zlatywały się wtedy koncentrycznie nad ten rewir i patrzyły, czy zdobycz nie jest warta wielu dziobów. W ten sposób, w ciągu zaledwie paru minut przy większej padlinie gromadziły się dziesiątki, a nawet setki sępów. Średnio, przy typowej oskórowanej padlinie krowy gromadziło się 100-150 sępów, które w ciągu około 20 minut robiły z nią kompletny porządek, zostawiając tylko większe kości. Widziałem też kiedyś miejsce tragicznego wypadku autobusowego koło Patny (stan Uttar Pradesh), gdzie krótko przedtem – jak to zwykle w Indiach - były ofiary śmiertelne i ranni. Stada głodnych sępów czekały cierpliwie w pobliżu już na ziemi, aż policja i karetki odjadą,  po czym nie zważając na gapiów rzuciły się na miejsce, gdzie wcześniej leżeli ranni i łapczywie połykały zakrwawione bandaże, strzępy odzieży, nasiąkłą krwią ziemię... Widok odrażający, ale po paru minutach nawet dla much nic nie zostało. W połowie lat ’80-ych, kiedy w Indiach mieszkałem, praktycznie nigdzie nie widziało się padliny, a tylko szkielety.  Różnie tam śmierdziało (i pachniało, bo Indie to niezwykła kakofonia zapachów), ale bodaj nigdy padliną – po prostu nic zdechłego nie zdążyło się zepsuć.

Fot.3. Sęp cienkodzioby (łac. Gyps tenuirostris, ang. Slender-billed vulture)

Masowa śmierć sępów przyszła nagle, w ciągu zaledwie kilku lat, kulminując około roku 2000. Pierwsi zauważyli ją wieśniacy. W miastach długo nie dostrzegano tego zjawiska albo mu nie dowierzano. Dotknęło ono głównie wszystkie gatunki z rodzaju Gyps, a więc wymienione trzy najważniejsze gatunki indyjskie oraz zalatujące do Indii sępy himalajskie (G. himalaicus) i euroazjatyckie sępy płowe (G. fulvus –  Fot. 6). Zauważono, że objawy ich słabnącej kondycji były wszędzie takie same: ptaki siedziały nieruchomo na gałęziach, pogrążone jakby w dziwnym letargu, ze zwieszoną głową, zamkniętymi oczami i nastroszonymi piórami, a po 30-32 dniach spadały martwe na ziemię. W dużym stopniu, nie mogąc latać, padały one także ofiarą przegrzania. Ponieważ wcześniej, póki jeszcze żyły, nie można było ich zabić dla potrzeb rozpoznania i sekcji – bo tego zabraniają przepisy chroniące życie dzikich zwierząt w Indiach – badano dopiero truchło sępów padłych. Sekcje zwłok nie wskazywały jednak na żadną wyniszczającą  chorobę – ptaki były w dobrej kondycji, miały pełną wagę, dobre umięśnienie, duży zapas tłuszczu i prawie wszystkie organy w normie. Nie stwierdzono nagromadzenia się w tkankach żadnych toksyn, metali ciężkich ani chemikaliów. Nie znaleziono też żadnych objawów infekcji bakteryjnej, więc zaczęto podejrzewać, że może chodzić o jakiegoś wirusa. Pomór sępów rozszerzył się – chociaż w nieco mniejszym stopniu – na Nepal, Pakistan i Bangladesz. Sporą panikę wywołało spostrzeżenie, że sępy zaczęły z Indii uciekać: zauważono je w Afryce wschodniej wśród populacji sępów afrykańskich. Gdyby nieznana choroba miała się pojawić również i wśród tamtejszych sępów, rozmiary klęski ekologicznej byłyby trudne do oszacowania – w Afryce wschodniej sępy (a nie żadne lwy, hieny albo szakale) zjadają prawie 70% padliny tamtejszych zwierząt kopytnych, utrzymując środowisko w należytej higienie i zapobiegając epizoocjom. Na szczęście jednak żadnych objawów zarazy w Afryce nie wykryto. Powoli zresztą podejrzenia skierowały się w stronę właściwego winowajcy, którym ostatecznie okazał się znany lek weterynaryjny o nazwie diclofenac - pokrewny aspirynie oraz ibuprofenowi.  W roku 2003, po trzech latach badań trzech kolonii sępów w Pakistanie zespół Lindsay Oaks z USA opublikował ich wyniki. W jelitach u 85% padłych ptaków wykryto zalegającą, często obficie, białawą maź, która okazała się solą kwasu moczowego (moczanem), wskazując na silną niewydolność nerek. Długo nie dowierzano temu, że diclofenac – przebadany przecież bardzo dokładnie na nietoksyczność u ludzi i ssaków w ogóle – może mieć tak fatalny skutek u sępów. A jednak.

Fot.4. Sęp bengalski (łac. Gyps bengalensis, ang.White rumped vulture)

Skąd jednak wziął się diclofenac w nerkach i wątrobach sępów skoro nikt im go nie podawał? Lek ten jest stosowany jako niesterydowy lek przeciwzapalny oraz uśmierzacz bólu (non-steroid anti-inflammatory drug, NSAID), głównie u bydła. I to jest właśnie ten problem. W Indiach, gdzie bydła się nie zabija, bo jest święte, większość krów dożywa późnej starości w specjalnych hospicjach dla bydła zwanych gosadan,  gdzie większość z nich na starość ciężko choruje, najczęściej na nowotwory, i bardzo cierpi. Miłosierni fundatorzy podają im wtedy tani i bardzo skuteczny diclofenac  na uśmierzenie bólu. Lek ten podaje się także wołom, które w Indiach stanowią podstawowy, najtańszy i powszechny rodzaj sprzężaju w transporcie i napędu wszelkich maszyn poruszanych kieratem, a więc często ulegają urazom i zranieniom. Diclofenac ułatwia gojenie się ran, uśmierza ból i pozwala eksploatować roboczo także zwierzę potłuczone albo okaleczone. Kiedy ostatecznie po śmierci bydlęcia jego truchło, zwykle po oskórowaniu, dostają  sępy, wraz z mięsem wchłaniają i ten środek, po czym same chorują i padają masowo. Diclofenac  uszkadza  głównie ich nerki, które u ptaków pracują o wiele ciężej niż np. u ssaków, ponieważ ogromna większość ptaków nie wydala moczu w płynie lecz w postaci mocno zgęszczonej, zwykle w postaci kryształków moczanów. Kto lubi przyrodę i umie ją obserwować, ten musiał zauważyć, że np. kał wydalany przez zdrowe kury chodzące po obejściu i skubiące trawkę zwykle ma biały początek, a dalej jest ciemny. Ten biały początek to właśnie kryształki moczanów wypychane przez zawartość jelita z ujścia steku, dokąd uchodzą ptasie moczowody. Im więcej jest w diecie białka zwierzęcego, tym bielszy jest kał ptaka, bo tym więcej w nim kryształków moczanów i soli metabolitów. Kolonie  ptaków żywiących się rybami (czyli białkiem) z daleka poznaje się po biało zbryzganych ich kałem skałach lub drzewach. U sępów, które też mają dietę wysokobiałkową (jedzą przecież prawie samo  mięso!) odcedzanie metabolicznych niedopałków z osocza krwi jest szczególnie trudne, a więc o katastrofę nerek jest bardzo łatwo. Po uszkodzeniu nerek moczany gromadzą się i zalegają w wątrobie i różnych organach, np. w stawach. Może to także wyjaśniać, dlaczego sępy nie chciały latać i zwieszały głowy: obecność iglastych kryształków moczanu w stawach powoduje ich ból, tak samo jak u ludzi cierpiących na podagrę i inne postacie dny moczanowej. Na podagrę (nazywaną dawniej „chorobą królów”) też zresztą zwykle zapadają  ludzie mający w diecie więcej zwierzęcego białka i w ogóle lepiej odżywieni od innych.

 Fot.5. Orłosęp brodaty (łac. Gypaetus barbatus, ang.Lammergeier), gatunek niezagrożony, występuje także na Bliskim Wschodzie i w Afryce, a żywi się głównie kośćmi.

Jak na razie w Indiach od roku 2006 surowo zakazano stosowania diclofenacu. Decyzja ta spotkała się jednak z powszechną i dość logiczną krytyką. No, bo skoro sępów już i tak nie ma, gdyż zmiarkowano się zbyt późno, to dlaczego rezygnować z taniego, wygodnego i skutecznego diclofenacu  rodzimej indyjskiej produkcji, który dobrze łagodzi cierpienia zwierząt i zamiast niego stosować meloxicam, przetestowany dość wiarygodnie jako nieszkodliwy dla sępów, ale który jednak jest kilka razy droższy i wymaga subsydiowania z publicznych pieniędzy?  Zakaz diclofenacu (i pokrewnego leku: aceclofenacu) jest jednak słuszny, bo sępy powinny powrócić do tropikalnej strefy Azji, gdzie stanowią bardzo ważny element środowiska i są gwarantem jego względnej czystości.

Fot.6. Euroazjatycki sęp płowy (łac. Gyps fulvus, ang. Griffon vulture), występuje także w Alpach

Brak sępów stwarza poważny problem higieniczny, bo Indie zaczynają dotkliwie śmierdzieć padliną, której dotąd w ogóle nie było potrzeby usuwać. W Indiach zresztą wszelkie odpadki wyrzuca się wszędzie beztrosko, śmieci nie wywozi i prawie niczego się nie zakopuje, wierząc, że to by skażało glebę, z której pochodzi pożywienie. Dotąd nigdy jednak nie było z tym problemu i nic się nie marnowało, bo wszystko szybko zjadają tam stada wałęsających się zwierząt. Krowy, kozy, świnie i psy żerują tam o wiele chętniej w stertach śmieci niż na trawie i w miastach wręcz biją się o odpadki. Wałęsające się bydło dziwnie chciwie zjada nawet gazety i folię opakowaniową, najwidoczniej odczuwając jakiś   brak mikroelementów. Padlinę natomiast szybko pochłaniały żarłoczne i pospolite sępy zostawiając niewiele kości. Z uwagi na tę odwieczną obfitość trupiego żeru ponad 90% populacji wszystkich sępów Azji żyło na subkontynencie indyjskim. Dziś pozostały z nich niedobitki, a cały proces ich zagłady nie trwa dłużej niż ostatnie 10-15 lat. Z braku sępów i przy obfitości padliny w Indiach rozmnożyły się inne gatunki padlinożerców – a zwłaszcza szczury, wrony i wielkie stada zdziczałych psów, które są coraz bardziej agresywne wobec ludzi, a zaczynają też polować na jelenie i antylopy. Także wrony rozmnożyły się tak bardzo, że prawie wytępiły wszelkie inne ptactwo. Wszystkie te zastępcze padlinojady razem wzięte nie są jednak nawet w połowie tak skuteczne i  szybkie jak sępy, a poza tym, kiedy żerują, rozwlekają cuchnące truchło po całej okolicy; psy zaś roznoszą wściekliznę (w Indiach endemiczna) i wiele innych chorób. W porównaniu z nimi sępy były jak odkurzacze, które błyskawicznie pochłaniały dokładnie i wszystko.

Fot.7. Sęp łysy (łac. Sarcogyps calvus, ang. Red headed vulture) 

Wyginięcie sępów tworzy szczególny problem religijny dla parsów – niewielkiej i stale malejącej społeczności irańskiego pochodzenia żyjącej głównie w Mumbaju (dawniej: Bombaju) i okolicach. Są to wyznawcy starożytnej irańskiej religii Zaratusztry, którzy wiele wieków temu schronili się w Indiach przed islamem. Ich ważnym przykazaniem jest ochrona czystości czterech świętych żywiołów życia: ognia, wody, ziemi i powietrza. Z tego powodu zwłoki swych zmarłych, uważane za szczególnie wielką i odrażającą nieczystość, zanosili oni prawie natychmiast po zgonie, tj. zanim rozpocznie się widoczny rozkład, do jednej z dwóch czynnych ‘wież milczenia’ (dahma), czyli przysadzistych kamiennych baszt na wzgórzach za miastem i tam, obnażywszy je możliwie do naga, wystawiali na żer – osobno kobiety, osobno mężczyzn - czekającym na nie zawsze sępom. (Fot.8). W ciągu najwyżej godziny żarłoczne ptaki nie zostawiały z ciała prawie nic, a resztki objedzonych do czysta kości – resztki, bo kości sępy także częściowo jedzą, a są i takie gatunki, co głównie kośćmi się żywią, jak np. orłosęp brodaty, Gypaetus barbatus  (Fot.5) - strącano do centralnej suchej studni, gdzie szybko murszały na drobny pył, zwłaszcza że i tam czekały na nie od wieków wyspecjalizowane grzyby i bakterie. Normalnie, parsom nie wolno dotykać zwłok nawet najbliższych i muszą usuwać wszelką martwicę, aby pozostać czystymi i nie karmić demonów. Wszystkie czynności uważane w tym kontekście za odrażające i nieczyste – wyniesienie zwłok do dahmy, karmienie nimi sępów oraz strącanie resztek kości do studni ossuarium to funkcja wykonywana  przez bardzo nieczystych nosicieli zwłok (nasasalari). Parsowie, ludzie na ogół kulturalni i stosunkowo dobrze wykształceni, praktykują tę formę pochówku od kilku tysięcy lat bez żadnej odrazy, a nawet z dumą, uważając że jest najbardziej przyjazna środowisku. „Ważne jest jak się żyje, a nie co się dzieje z ciałem po śmierci”. Prawo złożenia zwłok w wieży milczenia jest zresztą zazdrośnie zastrzeżonym przywilejem tylko dla parsów czystej krwi – mieszańcy muszą szukać wyjścia w pochówku ziemnym (jak chrześcijanie, muzułmanie i żydzi) lub w najbardziej typowej dla Indii kremacji (hinduiści, dżaini, sikhowie, buddyści i ateiści)

Fot.8. Obraz z dawniejszych czasów: czterej  nasasalari wnoszą zwłoki na żelaznych noszach do środka wieży milczenia dla czekających już tam sępów.

  Teraz, gdy sępów już nie ma, u parsów pojawił się ogromny problem: co robić ze zwłokami zmarłych? Zostawiać je muchom, wronom i szczurom? Już od 1999 w jednej z dwóch bombajskich dahm  zainstalowano sześć specjalnych zestawów soczewek i luster skupiających promienie słoneczne na wyłożonych pokotem trupach, w nadziei na termiczne przyspieszenie ich rozkładu (Fot.9). Wynik jest raczej połowiczny, m.in. dlatego, że w ten sposób w nazbyt rozgrzanych, ale niezbyt rozłożonych zwłokach giną larwy much oraz te bakterie i grzyby, które w tropikalnym klimacie dużo wcześniej by je skonsumowały. Problem gwałtownie nasila się w porze monsunu. Gęsty odór rozkładu bardzo dokucza mieszkańcom okolicznych dzielnic Bombaju – bo chociaż  dahmy  wybudowano w XVII wieku za miastem, to obecnie ogromna metropolia już je otoczyła dzielnicami wieżowców, zamykając w 20-hektarowym parku. Sprawia to, że parsowie muszą płacić sąsiadom duże odszkodowania, toczą spory w sądach i są narażeni na ich rosnącą wrogość. Przez setki lat było dobrze, chcieli jak najlepiej, a teraz wyszło bardzo źle. Z bardzo ciężkim sercem konwent parsyjskich mędrców postanowił zatem, aby przynajmniej tymczasowo, dopóki sępy nie powrócą, palić zwłoki w bombajskich krematoriach albo nawet na  śmaśanach, czyli na hinduskich placach kremacyjnych (Fot.10).  

 Fot.9. Przy braku sępów setki zwłok parsów złożonych w Wieży Milczenia rozkładają się w indyjskim upale, zjadane przez muchy, szczury i wrony.

Palenie zwłok to jednak dla parsów problem szczególnie trudny, bo ze wszystkich żywiołów właśnie ogień jest dla nich najświętszy, a ich świątynie są po prostu paleniskami otwartego wiecznego ognia, podtrzymywanego przez całe wieki z wielka czcią i pieczołowitością (Fot.11). Są nawet często nazywani wprost „czcicielami ognia”. Ich kapłani podchodzący do takiego ognia, aby dołożyć doń rzeźbionych polan pachnącego santałowego drewna, muszą być czyści, ubrani na biało i mieć usta zasłonięte białą chustką aby oddechem nie pokalać świętego żywiołu. Parsowie wierzą, że ogień taki, płonąc bez przerwy przez przynajmniej sto lat, nabiera ogromnej mocy świętości i staje  się źródłem promieniującego błogosławieństwa. Także zresztą w domu nie wolno odwrócić  się do zwykłego ognia tyłem, w obecności ognia nie wolno także używać brzydkich słów  albo podnosić głosu, nie mówiąc już o wrzucaniu doń nieczystości. A tu proszę: do  świętego ognia wkłada się teraz rzecz najbardziej nieczystą z nieczystych – zwłoki  umarłych, skalane przez straszliwego demona śmierci Drudż-jasu, który żywi się zwłokami. Wielki Zaratusztra  w grobie się przewraca, bo sam jest jednak pochowany w ziemnym grobie k. Balchu w Afganistanie. Ale problem istnieje, i jest to problem bardzo dla parsów bolesny. Rozwala im w głowach czysto poukładany świat.         

Fot.10. Hinduistyczne stosy kremacyjne nad Gangesem

Ponieważ parsowie są wspólnotą dość zamożną i wpływową (parsem jest np.  wielki przemysłowiec Tata, parsem - choć raczej niewierzącym - był Fred Mercury), wyasygnowano sporą sumę na projekt hodowli i reintrodukcji indyjskich sępów. Przy dodatkowym wsparciu kilku międzynarodowych fundacji, w pobliżu Himalajów postanowiono zbudować wielką ptaszarnię obliczoną na 300 sępów, bo tyle jest ich potrzeba, aby w sposób regularny zjadać ciała znoszonych tam do wieży zmarłych. Okazuje się jednak, że jest to bardzo trudne zadanie. Po pierwsze nie wiadomo jak ptakom posłuży taka wyłącznie „ludzka dieta”. Na wolności zauważono, że sępy, także te ‘dahmowe’, starały się zmieniać menu, np. przelatując w stronę morza lub eksplorując śmietniki.  Po drugie, ptaszarnia takich rozmiarów musi zadbać o usuwanie odpadów i odchodów,  mieć kąpieliska (sępy dużo piją i bardzo często się kąpią),  miejsca wypoczynku i gniazdowania itp. Po trzecie wreszcie i najważniejsze: jak zapewnić rozmnażanie takiej kolonii ptaków?  Podobnie jak u wielu innych ptaków drapieżnych łączenie się sępów w pary wymaga przedtem tzw. lotów godowych, którymi samiec popisuje się w powietrzu. Jak to zapewnić w klatce, choćby największej? To wielka dodatkowa trudność przy łączeniu tych ptaków w pary. Okazuje się, że pod tymi wszystkimi względami sępy są bardzo mało znane i rozpoznane. Były zawsze tak pospolite i na tyle odrażające, że mało kto czuł się dość zainteresowany, aby je badać albo starać się zrozumieć ich biologię.  Dopiero teraz, kiedy ich brakuje, okazuje się że są niezwykle ważne dla zachowania równowagi środowiska. 

Fot.11. Zaratusztriańska świątynia wiecznego ognia w Baku, w Azerbejdżanie

Odrodzenie należytej populacji tych ponurych ptaków nie będzie jednak łatwe, bo sępy są bardzo mało płodne i mnożą się bardzo powoli, składając zwykle 1 jajo raz na 2-3 lata, chociaż za to są dość odporne, długowieczne (żyją zwykle tyle co człowiek: 60-90 lat) i nie mają wielu wrogów. Próby hodowli restytucyjnej podjęto w czterech ośrodkach w Indiach (Pinjore, Junagadh, Madras i Sepahijala) i dwóch w Tajlandii (Khorat, Khao Kheow). Kiedy sytuacja nagle okazała się tak poważna, zaczęto rozglądać się za sępami także w ogrodach zoologicznych na Zachodzie i wtedy stwierdzono, że też jest ich tam zdumiewająco mało. Sępy nie są zbyt atrakcyjne w ekspozycji i mało kto ze zwiedzających się nimi interesuje. W Europie tylko zoo w Bukareszcie, skądinąd bardzo marne i zaniedbane,  okazało się mieć 2 sztuki, a w brytyjskim zoo w Weyhill oraz w Metro Zoo Miami w USA znaleziono jeszcze po jednej sztuce. Wszystkie należą do gatunku Gyps indicus  i wszystkie wydają się jeszcze zdolne do rozrodu. W tym celu zostały przekazane do ośrodków w Indiach, ale jak dotąd nie zawiązały par z innymi sępami.

Fot.12. Sęp bengalski ma największe szanse na odrodzenie gatunku

Największe jak dotąd szanse na odrodzenie ma sęp bengalski, ale i jego sytuacja nadal jest taka, jak na burcie arki Noego. Po kilku latach prób i wysiłków w najlepszym ośrodku w Pinjore koło Czandigarhu udało się wychować ponad 60 sztuk G. bengalensis, 11 sztuk G. indicus i 11 sztuk G. tenuirostris. W Juganadh uzyskano 41 sztuk przychówku G. bengalensis. To nadal kropla w morzu nie tylko wobec wspomnianych 200 milionów tych ptaków sprzed zaledwie 20 lat. W zoologii przyjmuje się, że dla przetrwania na wolności większość gatunków wymaga minimalnej liczebności 3000 dorosłych tj. zdolnych do rozrodu osobników. Poniżej tej liczby mówi się o wymieraniu i wpisuje do Czerwonej Ksiegi gatunków najbardziej zagrożonych. Zakładając staranną  ochronę i  opiekę ze strony człowieka te 3-4 najważniejsze  gatunki nieszczęsnych sępów z Indii nie osiągną swych minimalnych populacji nawet w ciągu 7-8 pokoleń.

Zepsuć jest zwykle bardzo łatwo, naprawić – często niemożliwe…

 

Bogusław Jeznach

 

 

W cyklu PLANETA ZWIERZĄT na moim blogu  ukazały się dotychczas:

01.Kusa hibari (16.10.2011)

02.Sievert jako Darwin (12.05.2012)

03.Milczenie pszczół (6.03.2013)

04.Rekiny z Wyspy Wielkanocnej (7.03.2013) /film/

05.Kocica znad Okawango (11.04.2013) /film/

06.Wolność dla złotej rybki (22.12.2013)

07.Pomniki zwierząt (19.05.2014)

08 Lato owadów (6.07.2015) /film/

09.Węże w kieszeni (13.07.2015)

10.Papuzi kontynent (19.07.2015) /film/

11.Migracja na sawannie (27.07.2015) /film/

12.Inwazja głośnej żabki (27.07.2015)

13.Tu jest sęp pogrzebany (10.08.2015)

 

VOCABULARIUM (dodatek lingwistyczny) – nazwy sępa w 75 różnych językach, wg. rodzin lingwistycznych:

Języki słowiańskie: sęp (polski); sup (czeski, słowacki); сіп (białoruski); гриф (rosyjski/ukraiński);  лешояд (bułgarski) /bo ‘lesz’ to truchło, padlina/;  лешинар/lešinar (serbski, chorwacki);

Języki bałtyckie: grifas/grifs (litewski, łotewski);

Języki germańskie: vulture (angielski); Geier (niemiecki); gier (holenderski, fryzyjski); gam (szwedzki); gribb/grib (norweski, duński);  gammur (faroe); gæsagammur  (islandzki);  aasvoël (afrikaans);

Języki romańskie: vultur (łacina); avvoltoio (włoski); vautour (francuski); buitre (hiszpański); abutre (portugalski); vultur (rumuński); utre (asturiano); voltor (kataloński, prowansalski/okcytański); voitre (galicyjski);

Języki celtyckie: bultúr (irlandzki); fultur (walijski); fang (szkocki); gup gell (bretoński); ushag chonvayrtagh (manx);

Język grecki: γύπας [gýpas];

Język albański: shkaba/grabitqar;

Język ormiański:անգղ [anggh];

Języki ugrofińskie/uralskie:keselyű (węgierski); korppikotka (fiński);  kaeluskotkas (estoński);

Języki semickie:   نسر [nusarru] (arabski);  נשר [weszer] (hebrajski); avultun (maltański);

Język baskijski: sai arre;

Języki kaukaskie:  სვავი [svavi] (gruziński);  аьрзу [arzu] (czeczeński);

Języki ałtajskie: akbaba (turecki, azerski); tas (mongolski);

Języki indoaryjskie:  کرکس [kerkis] (perski);  گده [gidh] (urdu);  गिद्ध [gid’dha] (hindi); गिधाड [gidhada] (marathi); ਚੀਲ  [cila] (pańdżabi);  শকুনি [śakuni] (bengali); [sadżalia] (syngaleski);

Języki drawidyjskie:  రాబందు  [rabandu] (telugu);  கழுகு [kaluku] (tamilski);  ರಣಹದ್ದು [ranahaddu] (kanarezyjski);

Języki Dalekiego Wschodu:   [tūjiù] (chiński);  ハゲタカ [hagewashi] (japoński);  독수리 [daemeoli] (koreański);

Języki Indochin i Indonezji: nasar (malajski); burung heriang (bahasa indonesia); buitre (filipino, tagalog); อีแร้ง [xi ræ̂ng] (tajski);  con kên kên (wietnamski);  ត្ផាត[tmat] (khmerski);

Języki afrykańskie: tai (ki-suahili, z arabskiego ‘tair’ - ptak); ungulu (hausa); tan mi (wolof); inqe (zulu);

Języki indiańskie: jeeshóóʼ (navaho-dine); urubu (tupi- guarani)