PLANETA ZWIERZĄT (16) W poniedziałkowym cyklu o przyrodzie poznamy dziś kolejnego niezwykłego ptaka, o którym chyba mało kto słyszał.

 

Ptak, o którym chcę tu dziś napisać, od dawna sprawia dużo kłopotów badaczom. „Wszystko jest w nim wyjątkowe – napisała amerykańska ornitolog Dana C. Bryan w 1990 r. – Wygląd, ruchy, budowa, niesamowity głos, nocny tryb życia, niezwykła monodieta, niespotykana rozmaitość lokalizacji gniazd, zalotny rytuał karmienia, oraz praktykowana mieszanina monogamii, poligamii i poliandrii, a także legendy, którymi obrósł w różnych kulturach, czynią go jednym z najciekawszych ptaków Ameryki”. Tyle chyba wystarczy, aby chcieć go bliżej poznać.

 

Fot.1 Portret dzisiejszej bohaterki

Bekaśnica (Aramus guarauna), bo to o niej będzie tu mowa, występuje wyspowo w skupiskach na bagnach w całej tropikalnej strefie obu Ameryk, gdzie stwierdza się kilkanaście stabilnych, ale raczej odizolowanych od siebie populacji tego ptaka, różniących się nieznacznie wzorami upierzenia, ale przecież nie na tyle, by tworzyć odrębne rasy czy podgatunki. W Ameryce Południowej bekaśnica żyje głównie w Amazonii i po wschodniej stronie Andów aż po Paragwaj i Argentynę, przeważnie na zalesionych rozlewiskach i w deltach większych rzek.  W Ameryce Północnej znajdziemy ją najliczniej na Florydzie (Okefenokee, Everglades), ale także na Antylach i na Jukatanie.

Wszędzie jest jednak ptakiem rzadko widywanym i bardzo tajemniczym, głównie dlatego, że żeruje głównie nocą, co wśród ptaków - wyjąwszy sowy i lelki - jest zupełnym ewenementem. Żurawie, do których rodziny bekaśnica jest zaliczana, ptaki niezwykle czujne i płochliwe, są  w ogóle znane z tego, że są najbardziej aktywne wieczorem i o świcie (czyli krepuskularnie, jak to się fachowo określa w zoologii), a przeloty żurawi najczęściej odbywają się nocą. Ponieważ bekaśnicy do żerowania wzrok nie jest specjalnie potrzebny, bo swój pokarm – ślimaki w twardych skorupach – znajduje macając nogami i dziobem po liściach i w miękkim mule, ptak mógł przestawić się na życie nocą, kiedy większość wrogów śpi, a pozostałym trudniej go w ciszy podejść. Większość zdjęć bekaśnicy za dnia pochodzi z Florydy, gdzie ptak jest skutecznie i od wielu pokoleń chroniony i gdzie przestał bać się ludzi, a względna obfitość pokarmu sprawia, że gnieździ się tam w dużym zagęszczeniu.

 

Fot.2

Bardziej zatem niż wygląd znany jest donośny (jak to zwykle u żurawi) a przy tym  niesamowity głos tego ptaka. W wykonaniu samca jest to głos jak ze złego snu, przy którym blednie fantazja  Conan Doyli i Hitchcocków  – żałosny, przejmujący płacz dziecka zabłąkanego w nocy na bagnach, tym głośniejszy, że wydawany niespodziewanie, rozdzierająco i długo, zwykle zresztą pośrodku najciemniejszej bezksiężycowej nocy, bo wtedy bekaśnica czuje się najpewniej. Głosu tego niepodobna pomylić z żadnym innym i same ptaki też go między sobą nie mylą. W ten sposób samce oznaczają bowiem swój rewir łowiecki wobec rywali  współplemieńców i sygnalizują swoją obecność ewentualnym partnerkom. Często z kilku stron wielkiego mokradła przekrzykuje się w ten sposób kilka samców, co w smolistej, nocnej ciszy gorących bagien tworzy zupełnie upiorny koncert.

Nic dziwnego, że ten „płaczący ptak”, który tak straszy nocą na bagnach, obrósł legendami Indian.  Żyjący w bagnistej delcie Orinoko wenezuelscy  Indianie Guarauno (w Polsce także znani z książek Arkadego Fiedlera jako Warraułowie), od których pochodzi łacińska nazwa tego gatunku, wierzą że bekaśnica jest wcieleniem dusz dzieci, które potonęły na mokradłach. Podobne są też  legendy murzyńskich przewodników z okolic źródeł Wakulla na Florydzie, gdzie mieszczą się najlepiej znane i chronione obecnie lęgowiska bekaśnicy, przewidziane na przyszły rezerwat tego gatunku.  Podczas corocznej wielkiej powodzi w Amazonii wierzy się, że woda przestanie przybierać w dniu, w którym o brzasku przed wschodem słońca jako pierwsza odezwie się bekaśnica. 

Większość ornitologów podkreśla niesamowitość tego krzyku („spoza tego świata”) oraz jego „niezwykły smutek, przejmującą żałość”. T. Gilbert Pearson napisał kiedyś, że „ptak ten ma w sobie jakiś niesamowity smutek, tak jakby ponad miarę doskwierała mu niezwykła  samotność jego środowiska”. Samotność jest przypisana bekaśnicy także w systematyce. Zaliczona na podstawie badań DNA  do rzędu żurawiowatych tworzy w nim, obok  żurawi właściwych i trębaczy (zwanych dawniej  gruchaczami, Psophidae) wyjątkową, odrębną rodzinę Aramidae, która liczy tylko jeden rodzaj – Aramus/Aramis, a w nim tylko ten jeden gatunek – właśnie Aramus guarauna. Oznacza to, że bekaśnica jest na świecie zupełnie sama. Jej najbliżsi krewni wymarli już w pliocenie. Żurawie z jednej strony, a chruściele z drugiej, to jej dalecy ewolucyjni kuzyni. Swego czasu spekulowano pokrewieństwo bekaśnicy do ibisów, a to dlatego, że na obydwu gatunkach pasożytują te same wszoły (co w zoologii jest ewolucyjnie istotne). Czasami zresztą bekaśnica bywa na pierwszy rzut oka mylona z młodocianym amerykańskim ibisem białym, Eudocimus albus, który zanim dorośnie i wybieleje, ma trochę podobne do niej upierzenie. Później, już na podstawie testów DNA, próbowano zaliczyć bekaśnicę do  perkołysek (Heliornithidae), ale ostatecznie została przy żurawiach. Tu przypomnijmy raz jeszcze, że wszystkie żurawie mają specjalnie rozwinięty aparat głosowy i są znane  z ogromnych możliwości pod tym względem (klangor).

 


  Inną charakterystyczną, ale już tylko gatunkowo, cechą bekaśnicy jest utykający chód, jakby kuśtykanie, od którego pochodzi angielska nazwa tego ptaka – limpkin, czyli „kulas” (bo ‘limp’ to ‘kuleć, utykać, kuśtykać’). Pierwszy użył jej XVIII-wieczny przyrodnik amerykański William Bartram, który przy tym napisał bezradnie: „Bardzo szczególny to ptak... Nie potrafię określić jego rodzaju”. Francuzi, np. osadnicy z Luizjany, używają identycznej znaczeniowo nazwy courlan, która też sugeruje ów niezwykły, chromy chód. Nazwa ta przyjęła się oficjalnie w języku francuskim. Nie wszyscy jednak, którzy ptaka widzieli, potwierdzają tę cechę dziwnego chodu bekaśnicy. Uważna amerykańska obserwatorka Dana C. Bryan, która dość szczegółowo opisała populację z Florydy w 1996 r. zaznacza, że ani razu nie widziała u bekaśnic owego ‘kuśtykania’.