BIAŁY WYWIAD: Broń amerykańska jest za droga, a nic nie lepsza od chińskiej. Waszyngton ma coraz więcej kłopotów z utrzymaniem dyscypliny zakupów broni u swoich sojuszników.
Możliwości Stanów Zjednoczonych w lobbowaniu swojego systemu obrony przeciwrakietowej najprawdopodobniej wezmą górę i Turcja będzie zmuszona go nabyć na niezbyt korzystnych dla siebie warunkach. Oznaczałoby to zerwanie już zawartego kontraktu z Chińczykami i nawet zapłacenie im kar umownych. Tylko tak można zinterpretować pokorne oświadczenie szefa MSZ Turcji Ahmeta Davutoğlu podczas pilnej wizyty jaką złożył wezwany do Waszyngtonu. Minister podkreślił tam bowiem, że Turcja jeszcze nie wybrała ostatecznie chińskiego systemu obrony przeciwrakietowej i może zmienić decyzję na korzyść Stanów Zjednoczonych.
We wrześniu amerykańskie konsorcjum spółek Raytheon+Lockheed Martin przegrało turecki przetarg na 4 mld $ (2,9 mld euro) z chińską spółką inżynieriiprecyzyjnejChina Precision Machinery Export-Import Corporation (CPMIEC).W przetargu startowały również rosyjski Rosoboronexport oraz francusko-włoskie konsorcjum Eurosam. Chiny otrzymały wówczas kontraktowe prawo do wyposażenia sił zbrojnych Turcji w przeciwlotnicze zestawy rakietowe HQ-9, będące tylko nieco zmodyfikowaną kopią rosyjskiego systemu S-300P. Jednakże wyniki przetargu mają zostać zatwierdzone przez rząd Turcji. Gorzka porażka firm amerykańskich spowodowała silną presję polityczną Waszyngtonu na Ankarę. Amerykanie przypomnieli Turkom między innymi to, że chińską spółkę obejmują sankcje Stanów Zjednoczonych za ich wcześniejszą współpracę z Iranem, Koreą Północną i Syrią. Ponadto, Biały Dom podkreślił, że stworzenie przez Turcję wspólnie z Chinami systemu niezgodnego ze standardami NATO osłabi zdolność sojuszników Ankary do wspólnego działania i podważy jedną z najważniejszych zasad paktu, który w takiej sytuacji nie będzie mógł osłaniać ani wspomagać Turcji w razie nasilenia się np. konfliktu syryjskiego.
W rezultacie tych wielostronnych nacisków, najpewniej wspartych też przez „pozytywną akcję” zainteresowanych firm zbrojeniowych USA, szef MSZ Turcji Ahmet Davutoğlu oświadczył jeszcze stojąc na waszyngtońskim dywanie, że jeśli Ankara otrzyma nową ofertę, która ją usatysfakcjonuje, to zawrze kontrakt z inną spółką – amerykańską lub europejską, ale nie chińską, ani nie rosyjską. Mamy tu przykład tzw. ekonomii politycznej w praktycznym działaniu, co zwłaszcza w handlu bronią jest zresztą regułą. Prawdopodobnie Turcy znaleźli się w bardzo trudnej sytuacji przede wszystkim politycznej i można się spodziewać, że Amerykanie przeforsują swoje systemy obrony przeciwrakietowej.
Wygląda na to, że toczy się pewna gra. Być może kosztem Chińczyków Turcy chcieli obniżyć cenę. Jednak najprawdopodobniej system obrony przeciwrakietowej będzie amerykański. Chociażby dlatego, że Turcja jest członkiem NATO. Oczywiście spróbuje chociażby dla pozoru spróbuje pokazać swoją niezależność i tym sposobem wynegocjować u Stanów Zjednoczonych lepsze warunki kontraktu.
Chiny również prowadzą własną grę, próbując ugrać na przyszłym kontrakcie nie tylko komercyjne, lecz również polityczne korzyści. Rosyjski ekspert Władimir Jewsiejew zauważa: W gruncie rzeczy jest to wyjście na kraje NATO. Chiny mogą po raz pierwszy oznajmić, że mają własne systemy obrony przeciwrakietowej i mogą je sprzedawać krajom rozwiniętym. Jest to rzeczywiście poważny krok. Chiny mogą się zdecydować na dostawy na dość korzystnych dla Turcji warunkach – niedrogo, same je sfinansują ze stopniowym spłaceniem. Pod względem gospodarczym Chiny mogą zaproponować o wiele lepsze warunki, niż Stany Zjednoczone. Jednak Stany Zjednoczone mają o wiele więcej możliwości lobbowania politycznego. Weźmy pod uwagę, że prawie cały posiadany przez Turcję sprzęt pochodzi ze Stanów Zjednoczonych. Turcy nie będą tym ryzykować dla uzyskania chińskiego systemu.
Tymczasem Amerykanie nadal nie są przekonani, że silna presja polityczna na Ankarę wystarczy, aby wyprzeć Chiny. Amerykańskie firmy Raytheon i Lockheed Martin prowadzą intensywne rozmowy w środowiskach przemysłowych oraz z rządem Stanów Zjednoczonych w sprawie modyfikacji swoich ofert dla Turcji. Celem jest zwiększenie ich konkurencyjności w porównaniu z zestawem, proponowanym przez Chiny. Amerykańskie spółki rozpatrują także warianty wspólnej z Turcją produkcji zestawów obrony przeciwrakietowej. To właśnie tym Chińczycy zainteresowali Turków już na pierwszym etapie. Ponadto Pekin zaproponował Ankarze korzystne warunki inwestowania uzyskanego z transakcji rakietowej zysku w turecką gospodarkę. Obecnie Amerykanie również starają się zaproponować Turkom podobne warianty porozumienia. Jedno ze źródeł – Defense News z USA poinformowało, że w tych negocjacjach Turcja dąży do uzyskania technologii wystrzeliwania rakiet kosmicznych. Nie wiadomo jednak, czy administracja Stanów Zjednoczonych zaakceptuje eksport takich technologii w ramach ogólnego pakietu ofert.
Dodatek muzy:
Suficki muzyk turecki Osman Murat Tuğsuz i utwór na flecie ney pt. „Kabe'de Gün Doğumu” (Wschód słońca nad Ka’abą)
@autor. Amerykanom chodzi o zachowanie kontroli nad Turcją. Systemów made in china nie wyłączą zdalnie na własne widzimisie, a swoje owszem. W ten sposób na smyczy trzymana jest Arabia Saudyjska. Na papierze Saudowie mają dużo broni, ale nie użyją jej niezgodnie z wolą globalistów.
@fan-wolności. Pan sobie żarty robi? Chińczycy są co prawda troszkę w tyle za Rosjanami, ale produkują pełnosprawną broń w chyba wszystkich możliwych kategoriach, a w ostatnich 20 latach dokonują skoku jakościowego. Już za głębokiej komuny produkowali dużo topornych maszyn, a dzięki wspaniałomyślności ZSRR od bardzo dawna mają broń atomową i rakiety balistyczne.
Proszę spojrzeć. Większość samolotów jest rodzimej produkcji. Trochę rosyjskich w charakterze wisienki na torcie. To co trapi Chińczyków, to kiepskie silniki. Do czasu...
Ciekawy przemysł zbrojeniowy mają takie kraje jak Iran i RPA. Turcy też sporo produkują. To czemu nie Chiny? Jako ciekawostkę dodam, że Polska też miała kiedyś ciekawy przemysł zbrojeniowy, ale "sojusznicy" nam go rozmontowali.
Bogusław Jeznach
Dzielić się wiedzą, zarażać ciekawością.